Wiele wskazuje na to, że powoli powracamy do stanu, w którym erpegowcy mogą pochwalić się obecnością na rynku czasopism poświęconych ich hobby. Gwiezdny Pirat spokojnie dobija do dwudziestki. Gozoku i Fantazyn wydały niedawno swoje szóste numery, co pozwala mi postawić śmiałe pytanie: „a może tak zaprenumerować?”. Wiadomo jak wygląda studenckie życie, więc zanim wybulę trzy dychy wolę mieć ustaloną opinię o produkcie. Szczęśliwym trafem udało mi się wygrać najnowszy Fantazyn na U-bocie, w konkursie „Kiedy wyjdzie Wolsung?”. Czas zajrzeć w zęby darowanemu koniowi.
Obecny numer jest jak się zdaje pierwszym, który śmielej atakuje nasz mały erpegowy ryneczek, większość wcześniejszych była bowiem rozdawana za darmo. Podjęcie decyzji o urynkowieniu zabrało redaktorom rok – na okładce pierwszego Fantazynu widnieje data „maj 2005”; ostatni datowano na wrzesień/październik ’06.
Nie da się dwa razy zrobić pierwszego wrażenia. Okładka nie zachwyca. Zdobiącą ją ilustrację mógłbym określić jako znośną, lecz samo logo magazynu jest, co tu dużo gadać, paskudne. Wewnątrz czerń i biel; układ czytelny i dość schludny, bez nadmiernych fajerwerków. Odpowiednia ilość w większości dość przeciętnych ilustracji. Profil czasopisma [„fantastyka i rpg”] oddaje podział na dwa duże działy. Fantazyn to [kolejno] opowiadania, felietony, dedeki, wfrp, WoD, NS i systemy autorskie. Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że materiałów jest dość sporo [czasopismo liczy 66 stron], ale przecież nie o ilość, a o jakość chodzi. Postanowiłem podejść do sprawy odmiennie niż zazwyczaj [zazwyczaj czytam tylko gwiezdnopiraciane recenzje planszówek i co tam mi jeszcze wpadnie w oko] i przeczytałem magazyn tak jak mógłby to uczynić wszechstronny erpegowiec, czyli od deski do deski. Oto moje uwagi do poszczególnych działów.
Recenzje. Tak się składa, że ten dział wypadł ze spisu treści. I dobrze. Jest raczej do wyrzucenia. 3 recki dodatków [2xDnD, 1xNS] plus jedna recka StarWarsowego konwentu. Napisane czasem poprawnie, czasem nie; jako całość nijak nie mogą konkurować z analogicznym działem w Gwiezdnym Piracie. Upchnieto tu też Licencję Otwartej Gry [źródło: dnd.polter.pl].
Opowiadania. Zwycięskie opowiadanie konkursu „Szlakami Śródziemia” autorstwa Tomasza Kuczy przeczytałem z zaciekawieniem i choć nie przypadło mi do gustu nie uważam tego czasu za stracony. Na tym tle naprawdę blado wypada „Eternix”. Potrzeba było aż dwóch autorów by popełnić te dwie strony grafomaństwa? Mogłem się wszystkiego domyślić na pierwszy rzut oka – pseudonim artystyczny Dawid Kain [sic!] sam w sobie zwala z nóg. Natchniona tematyka opowiadania sprawiła, że zaczałem się zastanawiać – być może jest to jeden autor w dwóch osobach? ‚migod! Za to oklaski za ostatnie trzy wersy – bardzo ładny chwyt stylistyczny – pierwsza klasa. Wreszcie ostatni, najdłuższy „Deus Ex Cubus” Tomasza Pruskiego. Ze względu na miłe mej osobie umiejscowienie akcji [Kraków, pierwsza połowa XIX w.] przebrnąłem przez niego do końca. Jest znośny, jeżeli pominąć milczeniem fragment:
„- Jest takie stare przysłowie: oczy są zwierciadłem duszy.
– Wiem.
– To weź pod rozwagę: co dzieje się z oczami, gdy zabraknie duszy?”
Na koniec Fantazyn proponuje nam króciótki wywiad z Jackiem Komudą i przedpremierowy fragment „Bohuna” jego autorstwa. Uważam to za nad wyraz miły akcent, zdecydowanie należą się słowa pochwały.
Felietony. Lubię czytać felietony. Jacek Piekara i Witold Jabłoński piszą ciekawie. Takie blogi w magazynie. Plus.
Dedeki. Rednacz poleca we wstepniaku scenariusz „Dzwon, który wezwał przeklętych” reklamując go jako hit numeru. Jako, ze sam ostatnio trudzę się układaniem i spisywaniem scenariuszy postanowiłem dzielnie przebrnąć przez 11 stron tekstu autorstwa Nicrama. Z przykrością stwierdzam, że był to czas zmarnowany. Widać, że w tekst włożono sporo pracy – opisy BNów są rozbudowane, ilustracje należą do najładniejszych w całym magazynie, a na dokładkę otrzymujemy szczegółowy wykaz kar żeglarskich i spis dostępnych w sieci szant, które mogą posłużyć jako tło przy prowadzeniu „Dzwonu”. Niestety wszystko wykłada się, gdy przychodzi do prezentacji fabuy, gdyż „Dzwon” nie jest scenariuszem, a przydługawym szkicem. Ważne wydarzenia sprowadzono do zbioru jednolinijkowych propozycji, a wprowadzająca opowieść rozdmuchano do niemożliwych wręcz rozmiarów [a przecież MG i tak w trakcie sesji odtwarza ją z pamięci, a nie czyta z kartki]. Opisy BNów są zbyt długie – większości zawartych w nich informacji nijak nie da się wykorzystać na sesji. Autor potyka się też o problem nieliniowości. Niby to zauważa, że coś może pójść nie tak opisując różne wyjścia z ważnej sceny, lecz ostatecznie okazuje się, że mamy do wyboru:
1] normalny bieg scenariusza
2] MG radź sobie sam.
Fragment traktujący o karach żeglarskich wydaje się być wyjątkiem z poradnika małego sadysty i raczej nie przyda się Mistrzowi Gry, który wyrósł z udupiania potężnych postaci graczy. Swoją drogą gdybym był dziesiątopoziomowym bohaterem Forgotten Realmsów, a jakiś zapchlony kapitan kazałby mi szorować pokład to raczej długo by nie pożył [evil].
Dalej w dziale dedekowym opis magicznego uniwersytetu i Gazetka „Blask Waterdeep”. Oba widziałem już w lepszych wydaniach. Nie byłbym też sobą, gdybym nie zauważył, że kapitan straży w Waterdeep zmienia nazwisko pomiędzy artykułami. LoL.
Warhammer. Największy i najlepszy dział. Na poczatek opis Fimirów na modłę „Bestiariusza Starego Swiata”. Zaraz po nim nienajgorszy pomysł na przygodę pt. „Jednooki interes” – oczywiście z wykorzystaniem opisanych fimirów. Tekst momentami irytuje. Łowca czarownic jest ulubionym BNem Mistrza Gry – jest tak dobry, ze nie kłopotano się nawet zamieszczaniem jego statystyk. Fimirów jest tak wiele, ze gracze na pewno nie będą z nimi zaczynac walki, a jak zaczną „to możesz uznać niemal całą przygodę za zakończoną”. Jasne :-> W analogicznym spotkaniu z „Liczmistrza” założono AFAIR dokładnie odwrotne działanie BG :-) Ogolnie IMHO motywacja dla graczy nieco szwankuje – wolałbym, żeby mieli coś do stracenia – np. człowieka, którego mieli ochraniać, a którego Fimiry zatrzymały jako zakładnika. Rozwiązanie przygody, które „najbardziej przypadło do gustu” autorowi uważam za tak narzucające się [z punktu widzenia gracza grajacego złą postacią], ze niemal pewne :-) Takoż opis BNa – czarownika – po co tak długi i dlaczego tak bez sensu? Mimo tych wszystkich uwag całość przypadła mi do gustu [zwłaszcza skrzydła, które nie dają latania :-] i zaliczam ją in plus. Przyznam, ze ta budowa modułowa [potwór, szkic, BNi] nie wygląda najgorzej, więc być może zacharapcę ten pomysł :-)
Artukuł Haj Fantazy potraktowałem jako kolejne wcielenie Krainy Goblinbów. Jest nieco przegadany [5 str A4], ale kilka zabawnych fragmentów rekompensuje czas włożony w lekturę. Tylko te obleśne ilustracje :-P
„Nowa, Dawna wiara” – rzetelne przełożenie druidów na mechanikę WFRP2ed. Plus, także za ładną ilustrację.
World of Darkness. Już nawet nie Świat Mroku i nie WoD. A w dziale tylko jeden tekst – za to jaki! Czarne strony, biały tekst. Gotycka poezja, pełnostronicowa ilustracja na końcu. Scenariusz „Confessia” wyróżniał się nawet we wstępniaku [tytuł nie był italikiem, tak jak wszystkie inne] – jest to bowiem tekst odstający od poziomu postałych fragmentów Fantazynu. „Confessia” to gniot wszechczasów.
Jeżeli nie wiecie jeszcze co oznacza klymat a’la mroczne młode, to szczerze polecam lekturę tego tekstu. Autor scenariusza łamie w nim chyba wszystkie zasady dobrego prowadzenia, niemiłosiernie nudzi i do tego oprawia to wszystko stylistyką, która na nowo odkrywa znaczenia słowa kicz. Nie tak dawno podczas dyskusji na forum sformułowałem na prośbę repka 4 kryteria, których niespełnienie na raz dyskwalifikuje całkowicie scenariusz – i oto jest! Kwintesencja złego scenopisania. Dobrnąwszy do ostatnich akapitów dowiedziałem się, że mogę zostać – lub nawet juz jestem – >>naprawdę wielkim „Opowiadaczem”<<. Dzięki, Maciek, pochlebiasz mi :-> Jako Twój kumpel podpowiem, że w dobrej przygodzie gracze są uczestnikami wydarzeń, a nie tylko widzami.
Zrobię wbrew sobie [LoL] i zaspojleruję fragment morału, jaki gracze mają wysnuć na temat Ulubionego BNa Mistrza Gry:
„[czyny UBNMG] Stają się spowiedzią, jaką mają usłyszeć nasi bohaterowie. Książe jednak zna przeznaczenie, wie, ze jego czyn nie dopełni się, tak zapisane jest bowiem w Ksiedze Łez, której sam jest natchnionym autorem. Posługując się śmiertelnikami i sługami Sabatu, wykonującymi każde jego życzenie, przybliża się do Boga, ale sam także nie chce rozlweu niewinnej krwi. Jego dawno utracona dusza jest rozerwana na dwoje, a jej cześci nieustannie uzurpują sobie prym, symbolizując dualizm natury wampira.”
Tak, chyba wystarczy. Szczerze mówiąc myślę, że lekko durnowaty tekst z okładki [„Uwaga! Pismo zawiera treści fantastyczne!”] odnosi się właśnie do tych kilku stron poświę… zmarnowanych na „Confessię”. Redaktorzy Fantazynu – wzywam Was – nigdy więcej czegoś takiego w Waszym piśmie. Chyba, że w dziale humor dla wyjadaczy.
NeuroShima. Tekst o postapokalipytcznych sportach mógłby się podobać, ale:
1] rozumiem, że każdy fan neuroshimy stara się naśladować cwaniacki styl wypowiedzi, ale tym razem zdecydowanie przeszarżowaliście.
2] humor na granicy absurdu jest w porządku, ale nie każda durnota jest humorem na granicy absurdu.
W artykule zdarzają się rzeczy przewrotnie błyskotliwe [„Strzelanie do celu” – niemal gotowy pomysł na scenariusz], ale są też i zwyczajnie bezsensowne – vide baseball.
Autorki. Wolałbym poczytać o czymś co jest nowe i grywalne, zamiast o czymś, co jest stare, niegrywalne, ale nieźle spisane. Wielkie buu należy się tez Zuharowi za błędnę stosowanie GNSowskich terminów. Liczę na to, że ten dział zasłuży na dodatkową stronę, choć na razie nic na to nie wskazuje.
Mimo nadziei po pierwszym przekartkowaniu jestem zmuszony wystawić Fantazynowi dwóję [lub Słabo w mojej kaduFATE’owej skali]. Jako taki broni się tylko dział Warhammera i to dla niego warto nabyć obecny numer pisma. Być może zważywszy na cenę [6,50 za egzemplarz] skuszę się na numer nastepny – ale zdecydowanie wolałbym zdobyć go na jakimś konwentowym konkursie. Być może zważywszy na „Confessię” spróbuję zdobyć numery poprzednie – gotycko-clampowe okładki mogą kryć kolejne tego typu perełki. Ale z prenumeraty zdecydowanie nici.