Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota, by poszperać po sieci w poszukiwaniu erpegowych inspiracji. Przechodząc od linku do linku, od artykułu do artykułu i od bloga do bloga można natrafić na bardzo dobre teksty. Można, jeżeli ma się trochę szczęścia, czasu i ochoty. W moim przypadku – im jestem starszy, tym jest ich mniej. Dlatego potrafię docenić drogi na skróty, takie jak linki od znajomych, którzy wyłuskali ciekawe wpisy oszczędzając mi poszukiwań.
Kiedy pierwszy raz przeczytałem wieść o powstającej antologii erpegowych wpisów blogowych, zatytułowanej Open Game Table, od razu pomyślałem – to coś dla mnie. Dodatkową zachętą był fakt, że miałem już wcześniej okazję czytać kilka wpisów zamieszczonych w antologii i miałem o nich bardzo dobrą opinię. Teraz, zakończywszy lekturę Open Game Table, pozostaje zadać sobie pytanie: czy rzeczywiście zaoszczędziłem czasu, czy może ta „droga na skróty” zawiodła mnie na manowce?
Na początek zadajmy sobie pytanie – kogo właściwie taka pozycja może zainteresować? Z perspektywy miejsca wydania antologii, czyli Stanów Zjednoczonych, odpowiedź mogłaby być prosta – jest to książka skierowana do ogółu miłośników gier fabularnych. W Polsce pojawia się jednak kwestia bariery językowej. Ilu polskich erpegowców jest tak wciągnięte w swoje hobby, że są gotowi przeczytać ponad sto dwadzieścia stron tekstów w języku angielskim? Idę o zakład, że zdecydowana mniejszość. W naszych warunkach Open Game Table okazuje się być pozycją, którą mogą się zainteresować weterani polskiego erpegie.
W Polsce podręczniki ogólno-erpegowe, nieprzypisane do konkretnego systemu czy świata publikuje Wydawnictwo Portal w serii „Graj z…”. Mogą być one atrakcyjne dla dowolnego prowadzącego – wiele z opisanych w nich trików można zastosować w wielu systemach. Jeżeli tego samego spodziewacie się po Open Game Table, czeka was zawód. Wybór tekstów został bowiem dokonany pod kątem amerykańskiego gracza. Nie będzie dużym zaskoczeniem jeżeli zdradzę, że gracz amerykański gra głównie w Dungeons & Dragons. Z niecałych pięćdziesięciu tekstów składających się na antologię, trzy czwarte dotyczy bezpośrednio którejś edycji matki wszystkich gier RPG. Inne gry nie pojawiają się wcale albo zostają jedynie wspomniane.
Antologię podzielono na dziesięć rozdziałów. Znajdziemy w niej teksty dotyczące tego jak grać, opisujące sposoby kreacji bohaterów, spotkań, przygód i kampanii, te prezentujące nowe klasy i zasady oraz artykuły traktujące o historii gier RPG. Wybór jest różnorodny: są notki krótkie, a są prawdziwe wieloczęściowe opracowania. Autorzy notek blogowych często prezentują odmienne style – jedni są bardzo rzeczowi, inni traktują cię jak kumpla, jeszcze inni starają się nauczać jak indyjski guru. Mnie osobiście 47 Rebel Times ta niejednolitość działała niekiedy na nerwy, ale zapewne trudno jej uniknąć w publikacjach tego typu. Zdarza się też, że sąsiadujące ze sobą wpisy prezentują skrajnie odmienne podejścia do gier fabularnych (np. „tnij niepotrzebne fragmenty, steruj grą tak, by uzyskać nieustanną akcję” vs „jeżeli gracze nie mają nic do roboty, to ich wina nie twoja; nie jesteś niańką, powinni się wykazać własną inicjatywą”).
Osobiście nie jestem wielkim fanem Dungeons & Dragons i nie grywam w ten system. W żadnym razie nie stawiam też znaku równości między „roleplaying” a „D&D”. Z mojej perspektywy teksty takie jak autorskie rozpisanie klas mnicha i czarnoksiężnika (warlock) do czwartej edycji są praktycznie bezużyteczne. Niestety, one same zajmują dwadzieścia pięć stron podręcznika. Jeżeli dodać do nich notki, które uznałem za niezbyt interesujące lub powtarzające się tematy, o których można było poczytać w ostatnich latach w polskiej sieci, to okaże się, że ponad połowa Open Game Table była dla mnie nieprzydatna. Nie oznacza to jednak, że uznaję lekturę tego podręcznika za stratę czasu.
Najlepszą stroną OGT, są dla mnie bowiem notki historyczne oraz te, które prezentują starą szkołę D&D. Ruch Renesansu Starej Szkoły (OSR), wracający do korzeni gier fabularnych, wywarł duży wpływ na amerykańską blogosferę. Modele gry takie jak sandbox czy wilderness, u nas praktycznie nie znane, wydają się być potencjalnie bardzo interesujące. Pouczające są też notki o początkach gier fabularnych, które uderzają w szeroko w Polsce rozpowszechnione przekonanie, że pierwsze erpegi nie różniły się od gier bitewnych, z których wyrosły. Kiedy nasze hobby powstawało w latach siedemdziesiątych, w Polsce o RPG nikt jeszcze nie słyszał. W USA mają jednak ten komfort, że mogą odszukać i porozmawiać z ludźmi, którzy przyłożyli rękę do jego powstania. Notki na ten temat określiłbym jednym słowem – są pasjonujące.
Wśród pozostałych tekstów również znajdziemy kilka perełek. Bardzo dobry jest ten o karczmach oraz niezwykle interesujący jest wywód opisujący scenariusz jako „dedekowy” loch. Biorąc jednak pod uwagę całość, Open Game Table wzbudził we mnie mieszane odczucia. Są tu teksty bardzo dobre, inspirujące, z celnymi spostrzeżeniami lub napisane z interesującej perspektywy, ale znajdą się też i zwykłe zapychacze miejsca oraz notki eksplorujące pomysły być może nowe dla D&D, ale zupełnie ograne dla kogoś, kto miał w życiu do czynienia z kilkoma tuzinami różnych systemów (np. notki o alternatywnych zastosowaniach punktów akcji z czwartej edycji).
Na koniec zostawiłem kwestię oprawy graficznej podręcznika. Tekst złożony w dwóch kolumnach czyta się wygodnie, a miękka oprawa pozwala zachować niewielką cenę podręcznika. Niestety całość opatrzono ilustracjami, które w najlepszym wypadku mogę określić jako szkaradne. Podręcznik prezentowałby się o wiele lepiej bez nich. Spoglądając na zupełnie słabą okładkę, trudno uwierzyć, że jest to najlepsza graficznie cześć tego podręcznika, lecz tak jest w istocie.
Czy warto wydać niecałe pięćdziesiąt złotych na ten podręcznik? Trudno mi rekomendować go z czystym sercem. Wydaje się, że lepiej przeznaczyć je na polskie almanachy Wydawnictwa Portal. Jeżeli jednak, co prawdopodobne, ich lekturę macie już za sobą, interesujecie się D&D i chcecie zobaczyć, o czym pisze się w amerykańskiej blogosferze, to Open Game Table może być zakupem wartym rozważenia.
Plusy:
- Notki o początkach gier fabularnych
- Gratka dla miłośników D&D
Minusy:
- Słabe ilustracje
- Skierowany praktycznie tylko do miłośników D&D
140 stron, miękka oprawa, cena: 45zł
Recenzja opublikowana pierwotnie w miesięczniku Rebel times #38 (pdf).
Redakcja: Tomasz „Sting” Chmielik