OK, kampania Black Ops zaliczona. Kurka wodna, to byłaby zdecydowanie najlepsza kampania w CoDach, gdyby nie kilka „niuansów”.
+ historia
Historia jest superfajna, a przy okazji opowiadziana bardzo sprawnie. Momentami ociera się o zupełną fantazję, ale to nowy CoD, on tak ma.
+ klimat
Miejscówki są bardzo fajne. Dżwięk i muzyka – klasa. Latanie helikopterem rządzi.
– gra
Pierdzielony celowniczek na szynach. Wszystko wokół wybucha, totalny chaos, cośtam się strzela, całość sama idzie do przodu. Niezbyt mi się podobało tak z gameplayowego punktu widzenia. Niewidzialnych ścian od groma. Żadnego kombinowana jak kogoś zajść… „lecisz do przodu i prujesz z kałacha” rozwiązuje wszystko. Misję z fragmentem skradankowym rozpoczynałem z piętnaście razy zanim skumałem, że jak jakiegoś kolesia nie zabiję w jednym jedynym określonym momencie, to całość nie pójdzie dalej.
– optymalizacja na pecetach
Tra-ge-dia. Gra się czasem bez powodu tnie. Zmiana ustawień niczego nie zmienia (to znaczy prócz tego, ze na maksie CoD wygląda lepiej). W ciągu siedmiogodzinnej kampanii trzy razy miałem zawiechę gry i musiałem dany lewel przechodzić od początku. Heh.
Ogólnie mieszane uczucia.