Wczoraj z Matim pocisnęliśmy do końca Resident Evil 5. Moje wrażenia sa mieszane:
– sterowanie jest do kitu
– maksymalnie przewidywalna fabuła
– poziom trudności jak na moje upodobania miejscami zbyt wygórowany (26 podejść do finałowego levelu na easy? C’mon! Ostatnią gra która tak mnie zirytowała był Heavenly Sword.)
+ niektóre walki z bossami bardzo sycące
+ ogólny klimat
+ moment czystego geniuszu (ten jeden QTE) na bombowcu
+ Majini na motorach!
Ogólnie 7/10 na moje oko. Co-opowy tron nadal obsadzony przez pierwsze Army of Two.