Sniper: Ghost Warrior ukazał się pierwotnie w wersjach na komputery stacjonarne i Xboxa 360 odnosząc niemały sukces. Mimo iż gra zbierała średnie opinie w prasie, sprzedawała się bardziej niż zadowalająco. Do dziś nabywców znalazło ponad półtora miliona egzemplarzy (na wszystkie platformy), co jest wynikiem iście imponującym – osiągnięcie to momentalnie wywindowało City Interactive do grona najlepszych polskich developerów. Wersja na Playstation 3 ukazała się dziesięć miesięcy później, w kwietniu tego roku, gdy na horyzoncie mamy już kolejną część serii. Powstaje zatem pytanie: czy posiadacz PS3 powinien zainteresować się pierwszym Sniperem, czy może lepiej poczekać na dwójkę?
Jest wiele gier z gatunku FPS, w których uwaga projektantów skupia się coraz bardziej w stronę multiplayera. Tryb dla pojedynczego gracza często wygląda jak przystawka do głównego dania, którym jest gra w sieci. Tymczasem pomysł, jaki miało City Interactive, wymusza skupienie się właśnie na rozgrywce w pojedynkę. Jako snajper swoje ofiary najczęściej zdejmujemy bowiem z daleka, cierpliwie mierząc, by oddać ten jeden celny strzał.
Podstawowa mechanika w Sniperze jest równie prosta co satysfakcjonująca i właściwie z tego jednego prostego patentu płynie większość satysfakcji z gry. Naprawdę miło jest popatrzeć jak wystrzelona przez nas kula przelatuje nad portem, by razić pułkownika zbrodniczego reżimu, który zadowolony z życia włąśnie wypływa w morze swoim jachtem. Niemal cała reszta rozgrywki nie jest już ani tak zabawna, ani udana.
Sniper działa na czwartej edycji silnika Chrome Engine. Jeżeli graliście w Call of Juarez od Techlandu, to wiecie, czego się spodziewać. Nie jest to z pewnością żadna ekstraklasa, ale silnik spisuje się zadowalająco – a przecież w grze o snajperze musi generować stosunkowo duże przestrzenie, pełne roślinności, budynków i poruszający się ludzi. Co prawda wnętrza budynków straszą pustką, a wszystko co znajduje się dalej od naszego bohatera jest przysłonięte charakterystyczną mgiełką, ale nie są to wady, które obrzydzałyby nam grę. W trakcie przechodzenia kampanii raz czy dwa widziałem znienacka doczytujące się przed oczami obiekty, mrugające tekstury i inne błędy, ale były to raczej pojedyncze sytuacje, a nie reguła, jak to ma czasem miejsce przy źle skodowanych grach na Unreal Engine. W wersji na PS3 widoczne jest też zwolnienie animacji w misjach nocnych – na szczęście nie uniemożliwia to grania. Bardziej irytujące są dwusekundowe pauzy na zapisywanie gry pojawiające się co checkpoint.
Szczególnie wychodzi to na wierzch we fragmentach skradanych. Sztuczna inteligencja, która kieruje zachowaniem się żołnierzy wroga jest – no cóż – sztuczna i to do tego stopnia, że często po prostu nie wiadomo jak zareagują na nasze działania. Zdarza się, że nie widzą nas, gdy czołgamy się w pełnym słońcu na środku drogi, drugi raz dostrzegą nas, gdy siedzimy ukryci w półmetrowej trawie. Potrafi to solidnie zirytować i całkowicie wybija ze świata gry.
W zasadzie można by uznać, że jest to duża wpadka projektantów tytułu. Z jednej strony mamy być nieuchwytnym snajperem, wojownikiem cienia. Z drugiej często zdarza się, że przeciwnicy widzą nas już wtedy, gdy my jeszcze ich nie zauważyliśmy, bo akurat ich zielony mundur zlał się z roślinnością pośród której chodzą. Ja od początku nie nastawiałem się na jakieś wielkie cuda i ostatecznie bardzo mi to nie przeszkadzało. Jednak ktoś, kto chciałby poczuć się jak prawdziwy łowca, może się zirytować, gdy któryś z kolei raz dobrze (za dobrze…) wymierzona seria z kałasza pozbawia jego bohatera życia, zanim jeszcze zdąży cokolwiek zrobić. Sniper, co oczywiste, jest grą, w której łatwo zginąć, a przeciwników trzeba zabijać jeżeli nie pojedynczo, to na pewno nie więcej niż trzech naraz. To nie Call of Duty, gdzie prujemy do dziesiątek wyskakujących wrogów. Tu możemy liczyć najwyżej na to, że dobrze wymierzony pocisk powali dwóch przeciwników naraz.
Jeżeli już jesteśmy przy kwestiach czasowych – przejście prawie całej gry na poziomie normalnym, włączając w to dodatkową minikampanię, która pojawia się jako darmowy bonus dla grających na PS3 (xboxowcy musieli zakupić ją jako DLC), zajęło mi (według wyliczeń gry) niecałe osiem godzin. Uważam, że przy dzisiejszych standardach jest to całkiem solidna dawka.
Jeżeli ktoś się upiera, to można też zagrać w tryb multiplayer. Każdy gra snajperem – wybiera się rodzaj uzbrojenia (zestaw snajperka plus pistolet), który wpływa na naszą ilość życia i szybkość poruszania się. Plansze są dość urozmaicone – jedne wypadły lepiej (np. Rafineria, Pogranicze, Wzgórze króla) inne nie nadają się do gry (w Wiosce Rybackiej przeciwnik ma widok niemal wprost na nasz spawn point). Nie ma żadnego systemu awansów ani sensownych statystyk (gra ich nie liczy, a jedynie prowadzi ranking graczy). Kilka godzin można pograć (są nawet chętni), miło jest trafić kogoś z daleka ze snajperki, ale ponieważ nie ma ani kamery śledzącej pocisk, ani spowolnienia czasu, to znika najfajniejszy element gry.
Swoją drogą oprawa dźwiękowa jest słabą stroną gry. Grafika jest przyzwoita, ale dźwięki bywają koszmarne. Żołnierze w kółko powtarzają tę samą gadkę o dziewczynie Vasqueza, muzyka po kilku odsłuchaniach irytuje (zwłaszcza, gdy enty raz powtarzamy dany segment). Nie wspomnę już o odgłosie krakania stada ptaszysk, który okazał się… oddechem mojego snajpera po dłuższym biegu.
Pierwszy Sniper jest tytułem przeciętnym. Gdyby nie fatalne fragmenty skradane grę można by udać za z grubsza udaną, ale w obecnym stanie można ją polecić jedynie miłośnikom gatunku pierwszoosobowych strzelanek. Snipera można porównywać z Homefrontem od THQ (nota bene także bestsellerem z trafnie dobraną tematyką), ale daleko mu do jakości, jaką oferują Call of Duty czy Battlefield. Będę jednak trzymał kciuki za jego drugą część. Jeżeli tylko City Interactive zrobi dobry użytek z nowego, mocarnego silnika graficznego oraz poprawi gameplay to druga część może zarządzić.
Recenzja pierwotnie opublikowana w serwisie polter.pl
Redakcja tekstu: Ula ‚Canela’ Kuczyńska