Przeszedłem wczoraj drugą połowę Bioshocka 2. Krótko wrażenia:
– sequel idealny – troche inny, ale w dużej mierze podobny, z fajnymi mrugnięciami okiem do pamiętających drugą część
– bardzo fajnie zbalansowany normal, akurat nie było za łatwo, ale też nie za trudno
– może prócz pilnowania dziewczynek podczas żbiorów – ostatecznie doszedłem do wniosku, że za dużo sie przy tym marnuje amunicji i nerwów. Potem albo harvestowałem dziewczynki albo od razu zanosiłem do ich norek.
– przy pierwszym podejściu grafika mnie troszkę raziła, ale przy drugim tego nie oczułem – klimaty były naprawdę spoko
– ponieważ nie byłem ani mega zły ani megadobry, to dostałem smutne zakończenie i to było idelanie to, czego oczekiwałem. Re-we-lacja. Po pierwszej połowie byłem trochę na nie – może jakoś zbyt dołujące to wszystko było, ale ostatecznie moim zdaniem wyszło pięknie
– no, może wolałbym inne zakończenie dla Sinclaira, ale to już przeboleję
– bardzo odpowiadał mi lekki klimat gore – wiertło rządzi!
– bez dwóch zdań – trzeba zagrać.
Minerva’s Den do tej gry to najlepsze DLC w jakie grałem, tak na marginesie dodam. (Odsadza nawet Epilog do Prince of Persia Zero czy Lair of the Shadow Broker do ME2).