W święta pograłem trochę na iPadzie.
Cut the rope – słodka, trzeba niekiedy trochę pomyśleć, ładna. Tylko te durne baloniki do pierdzenia powietrzem mogłyby działać lepiej. Wymasterowałem (:P) cały pierwszy sezon, zanim mi się znudziła. Must have.
Endless road – ładna, niby króciutka jeżeli chodzi o pojedyńczą sesję, ale pożeracz czasu. Nie lubię takiego podejścia do mikrotransakcji (na nic fajnego nie da się zarobić, trzebaby wydać realne babilony na zakup monetek), ale zagrać można. Ja dobiłem do 7900m (to pewnie będzie ze sto prób) i spasowałem.
Rayman Jungle Run – ładna, ale banalna (gra na jeden przycisk – ludek biegnie w prawo, a my walimy skok, lot, czy co tam akurat jest). Zagrałem kilka leveli. Można.
Scribblenauts Remix to w zasadzie gra dla dzieci – wyczarowujemy naszemu ludkowi przedmioty/zwierzaki, żeby wypełnić narzucane zadania. Fajne jest to, że gra rozpoznaje bardzo dużo słów… np. crazy red horse udał jej się bezbłędnie. Zrobiliśmy z Kasią kilkanaście plansz. Można.
Borderlands Legends – niby rozbudowana gra – widzimy czwórkę vault hunterów z góry, wydajemy im polecenia, zbieramy loot, rozbudowujemy system powerków… W praktyce mega chaos, nie wiem jak ktoś może w to grać. Odradzam.
Dead Trigger – zdecydowanie „najpoważniejsza” gra z tych wszystkich. Shooter FPP z zombiakami w rolach głównych. W miarę sterowanie (lewym kciukiem łazimy, prawym strzelamy/przycelowujemy/przeładowujemy). Ładny, bo na Unity Engine. Ja wczoraj wsiąkłem na całą podróż z Białej Podlaskiej do Lublina. Polecam.
Odpaliłem też Bard’s Tale, ale nie miałem w końcu czasu grać. Na pierwszy rzut oka – spoko.