Jak ktoś gra mało, to można się zastanawiać nad opłacalnością Playstation plusa. Ale ja gram dużo i chętnie w różne zwariowane tytuły i tutaj plus jest po prostu świetnym źródełem gier. Tak trafiłem na thomas was alone – całkiem uroczego indyka mieszającego grę logiczną z platformówką.
No, tak gwoli ścisłości to zainteresowałem się nim przez recenzję na PS3 site. Zasadniczo rzadko grywam w gry niezależne, choć w sumie nie wiem czemu – gdybym w przyszłości miał napisać jakaś grę, to przecież prawie na pewno taką. Może w grę wchodzi fakt, że indyków najwięcej wychodzi na PC, a ja na PC grywam od wielkiego święta. Kupione kiedyś Machinarium czy Sword and Sworcery leżą i czekają na świętego Nigdy.
Wracając do tematu – w thomas was alone kierujemy losami kilku prostokątów o różnych kolorkach, mocach i… osobowościach. Przynajmniej do tego przekonuje nas głos narratora, bo prostokąty, jak to prostokąty, mimiką nie rzucają na kolana. OK, tyle wstępu, wrażenia w punktach:
+ och, jakie to fajne uczucie przej sobie grę w dwa wieczory i mieć z niej 100% trofeów. twa (co za skrót…) jest grą odpowiedniej długości i odpowiedniej trudności – zasadniczo krótką i prostą :P ale nie za krótką i nie za prostą
+ znajdźki – w grze, w której grafika to kilka prostokątów i jedno źródło światła na krzyż – znajdźki (pod postacią małych kwadracików) są całkiem fajnie poustawiane. Ja ze trzy przegapiłem w ferworze śledzenia… fabuły.
+ fabuła – nasi prostokątni bohaterowie przeżywają perypetie na drodze do finału – historia (a właściwie narrator) opowiada o nich jako o zbuntowanych częściach kodu z nieokreślonego programistycznego projektu. Jest to dość fajne, by pojawił się efekt: no, to jeszcze jeden level, żeby zobaczyć co dalej. Dodatkowo narracja jest całkiem zabawna, prostokąty tłumaczą sobie różne rzeczy i jest z tego beka.
+ bohaterowie – są naprawdę słodcy jak na czworoboki. No, niektórzy bardziej niż inni, ale ogólnie wypadają bardzo fajnie.
+ urozmaicenie leveli jest akuratne, kolejne elementy gry pojawiają się przez cały jej czas. Niektóre (zielony, pchełka) są bardzo udane :-)
+ niezamierzony humor sceny seksu (zobaczycie ;-) grubego kwadratu z płaską różową niunią ;-)
# muzyka – w recce na PS3 site recenzent pisał, że go męczyła, i mnie to specjalnie nie dziwi. Są momenty, gdy te spokojne, dość monotonne brzmienia pasują bardzo dobrze, ale ja sam ściszyłem muzę do tych 50%, żeby mnie nie drażniła. Moim zdaniem mogła być znacznie lepsza.
# zakończenie – ta animacja mogła być dwa razy dłuższa. Ogólnie indyki mają trochę problem z zakończeniami, w Fez czy Limbo było podobnie – fajnie, fajnie, ale zakończenie takie se.
# DLC – gra w PS+ jest darmowa, ale jest do niej jedno DLC, które trzebaby dokupić. Ale akurat sam fakt istnienia tego DLC mnie nie mierzi (grze niczego nie brakuje, a jak ktoś chce więcej, to wyda te 9,5 ziko i ma), ale to, że to DLC nie ma trofeów… WTF? Bez sensu. To jak nie ma, to nie kupuję :P
thomas was alone pokazuje, że do tego, by wciągnąć w fabułkę wystarczą bardzo proste chwyty – piękny minimalizm. Ogólnie super gra i jaj jej daję B („z przyjemnością”). Może nie ten poziom, co Fez, ale jak ktoś ma plusa, to szczerze polecam :-)
[…] – na marginesie dodam, że te małe gry z PS Plusa często są nie gorsze od tych dużych. Thomas was alone też było […]