Od czasu do czasu rodzinnie lub wśród znajomych organizujemy imprezę z grami wideo. Kiedyś tę rolę pełniły LAN party (CoD:MW, wspominamy z rozrzewnieniem!), ale od czasu wieczoru kawalerskiego Sokoluka żadne konkretne się nie odbyły. Teraz od czasu do czasu jedziemy do kogoś na chatę i ciśniemy w gry imprezowe. Najbliższa taka okazja będzie weekend majowy i stąd ten wpis.
Jest taka kategoria gier, w które zazwyczaj grywam tylko na imprezach, bo na co dzień mi się nie chce/to bez sensu/nie umiem i mnie nie bawią. Na pewno są to gry na move’a, które zawsze robią furorę (weźmiemy jakieś Just Dance 3 czy Sports Champions), czy Singstar (jak towarzystwo nie jest za bardzo wstydliwe). Na pewno jest jakaś FIFA (normalnie ta gra mnie wkurza, ale ze znajomymi to co innego), może Call of Duty, jak akurat mamy 4 pady(czyli najczęściej w padbarze ;>). Na pewno też bijatyki, których na co dzień nie trawię.
Gdy zabrałem się za kołowanie gier na majową imprezę okazało się, że mam ich naprawdę sporą ilość. Przyjrzyjmy się im przez sekundę:
Bijatyki
Mortal Kombat – dali go w plusie i fajnie, bo ten ostatni był udany. Trzeba będzie sobie przypomnieć jak się robi jajecznicę Cagem, lodowe conieco Sub Zero czy come here! Scorpionem. To każdy zna.
Dead or Alive 5 – ogólnie niezbyt trawię japońskie gry, a już szczególnie takie, których selling pointem są bujające się cycuszki. Ale znów – dali w plusie, to trzeba kilka walk stoczyć, nie zaszkodzi :-)
Street Fighter 4 – grałem w niego trochę i jakoś mnie nie powalił, ale to też klasyk i jak ktoś będzie chciał, to rypniemy.
Beat em Up
czyli idziemy w prawo i walimy po ryjach, jak na automatach jak za dawnych czasów
Double Dragon Neon – oczywiśce z plusa, remake klasyka wydany 25 lat (dokładnie tak) po jego premierze. I można grać w trzy osoby na raz! Ach, co-op :-)
Scott Pilgrim the Game – grałem w demko, było całkiem fajne (a potem dostalem upgrade do pełnej wersji w PS+). Gra jest utrzymana w klimatach ogólnej pikselozo-nerdozy, co samo w sobie jest spoko, a jeszcze do tego idziemy ratować dzierlatkę i można na cztery osoby na raz naginać :-)
Castle Crashers – pewnie najlepsza i najśmieszniejsza z tych trzech, ale trzymam ją w odwodzie, bo już ją raz przeszedłem z Fipkiem :-)
Wyścigówki
Uwielbiam wyścigówki. Szkoda, że na rynku jest posucha w klimatach wyścigówek arcade. Ale mam:
F1 Race Stars – wyhaczone oczywiście z plusa i to przez przypadek, bo myślałem, że to jakiś bzdet i miałem nie pobierać. A to fajna (no, mam nadzieję, że fajna) gra od Codemasters (!) na licencji formuły, gdzie obok gwiazd tej dyscypliny sportu pojawia się nawalanie rakietami i… split-screen na cztery osoby! Fuck yeah!
Trochę żałuję, że sprzedałem Blura, bo on też miał fajny split na 4 osoby, ale na poprzedniej imprezie się nie przyjął. Może kiedyś jeszcze go kupię.
Platformówki
Little Big Planet 2 – królowa platformówek tej generacji, a ja tylko liznąłem demko. Ale jak wiadomo na cztery osoby jest cztery razy bardziej zwariowana, także na bank gramy :-) Acha, z plusa, no bo skąd.
The Cave – no, ta się już chyba nie dopcha między innymi kandydatami, ale na co-optimus.com obczaiłem sobie, że można co-opować na 3 osoby na raz, co samo w sobie stawia ten tytuł wysoko w moich oczach. Z plusa.
Strzelanki
CoD: Black Ops 2 – nie planowałem w sumie odpalać CoDa na PS3 (raczej na X360, gdyby ktoś skołował), ale kurka, ta gra ma tryb zombie na czteroosobowym splicie. Hot damn! Pamiętam, że po LANie zombiaki w CoDzie piątce wymiatały – czas to powtórzyć.
Gała
FIFA World Cup 2010 – kupiłem ją na X360, ale czaiłęm się od dawna. Jakaś FIFA musi być, a na PS3 szans do dopchania się nie widzę. No to zapuścimy na X360 i będzie można stale pykać, bo chyba nic specjalnego innego na Xa nie będe miał. Dlaczego tak? Bo X ma okropnego golda, a PS3 ma zajebiste PS+.
Zresztą – jasno to widać. Prawie wszystkie tytuły, które potencjalnie będziemy ogrywać są z PS+. A to wszystko duperele, dla których tak naprawdę plusa nie kupilem (kupiłem dla gier miesiąca jak Sleeping Dogs, Red Dead, Batmana, Hitmana, etc. etc. etc.) Plus rządzi.
Ma to oczywiście jeszcze jeden, nomen omen, plus. Wszystkie te gry są z dystrybucji elektronicznej i siedzą sobie spokojnie na dysku a zatem nie trzeba ich targać za sobą. (Może i nie trzeba, ale ostatnio zobaczyłem kominikat: sorry, koniec miejsca na dysku. A mowa o 320 giga…)
Kilkanaście tytułów, z których uda się ograć pewnie nawet nie połowę. Ach, rozkosze growego dobrobytu :-) Musimy częściej organizować takie spędy :-)