Korzystając z kończącego się już urlopu dalej przechodzę zaległości. Korciło mnie, żeby kupić The Last of Us, ale skończyło się na tym, że ograłem Alana Wake’a – horror, który był początkowo exem dla X360, a teraz każdy może sobie go ograć na PC.
Standardowo wrażenia w punktach:
# Alan Wake to gra nierówna. Zaczyna się jak rasowy horror i pierwsze dwa rozdziały są jak dla mnie (ja za horrorami nie przepadam) dość straszne. Potem trochę bardziej wkręca nas w film akcji i rozkminianie co się tak naprawdę dzieje w Bright Falls i okolicach i to jest najlepsza część. Na koniec dwa rozdziały poświęcono na końcówkę – moim zdaniem wystarczyłby jeden, bo rzecz trochę się rozciąga i mnie pod koniec zdążyła znudzić.
+ gra zaczyna się w sposób dość intrygujący, by nas wciągnąć. Pierwsze sceny są bardzo fajne, zwłaszcza pierwsze przechadzki przez zamglony, ciemny las.
+ w ogóle miejscowki i przełażenie przez nie podobało mi się. O ile sobie dobrze przypominam pierwszy pomysł na AW był taki, że gra miałą mieć semi otwarty świat. W końcu jest normalnym tunelowym shooterem, ale resztki tego designu zostały – często widzimy w tle miejsca, gdzie już byliśmy, albo te do których idziemy
+ fajne w tej grze i charakterystyczne dla niej jest to, że sama się spoileruje – znajdujemy fragmenty powieści (glówny bohater jest pisarzem, jakby ktoś nie wiedział) i one opisują to, co dzieje się gdzieś indziej (co poszera naszą wiedzę o fabule) albo to, co zdarzy się nam w niedalekiej przyszłości. Jest to zabawne rozwiązanie, bo z jednej strony sami sobie spoilerujemy, ale z drugiej dobrze buduje napięcie i przygotowuje nas na wydarzenia.
++ scena na farmie u braci jest absolutnie boska, najlepsza w całej grze
++ bardzo podobała mi się też postać agenta Alana, Barry’ego. Jest zabawna i tworzy dobry kontrast do reszty.
+ dobry był rozdział z przejściem przez Bright Falls z panią szeryf
+ fajne są też audycje w radio oraz programy w TV (Night Springs) – ładnie budują klimat
+ podobały mi się też walki z ożywionymi przedmiotami i sprzętami rolniczymi. Sick! :-)
# grafika z jednej strony pełni swoją rolę, bo jest często ciemno i efekty świetlne są okej, ale z drugiej niczym nie zachwyca, a czasami wprost boli (animacje twarzy? raczej ich brak).
– gra ma problem z byciem wiarygodną – gdzieś w pierwszym czy drugim akcie policji rozbija się helikopter, a potem gliniarze zachowują się jak gdyby nigdy nic
# walki z opętanymi z początku są niezłe, ale potem trochę nudzą. Niby jest dreszczyk emocji, bo mamy ograniczone zapasy, ale ja wszybko wpadłem w schemat.
– moim zdaniem gra trochę marnuje swój potencjał – pod koniec rozdziału piątego myślałem, że będzie miała przebłysk geniuszu (uwaga, spoiler) i okaże się, że Alan jest tak naprawdę postacią z powieści Tomasza Zahna, ale tak się nie okazało – szkoda.
– końcówka jest niepotrzebnie przedłużona. Pod koniec wiemy już o co chodzi i pokonujemy przeszkody, którymi zło próbuje nas powstrzymać. Jest to żmudne. Sam finał też bez szału.
– rozłożenie przycisków na padzie jest irytujące – nie raz i nie dwa przez przypadek rzucalem cennym flashbangiem, gdy miałem zamiar zrobić unik.
– ej, w takiej grze znajdźki? Termosy z kawą ktoś chyba w neo+ pisał, że go bawiły, bo bohater cierpi na majaki senne, ale mnie nie bawiły, co za głupota.
Ogólnie jest to całkiem udana gra, która mi podeszłą średnio. W połowie myślałem, że będę mógł spokojnie dać B (z przyjemnością), ale ostatecznie to jest tylko C+ (można, choć szału nie robi). Wiem, że są dwa fabularne DLC i jeszcze American Nightmare, ale ja mam dość i nie zamierzam w nie grać.