Jakoś nie lubię się specjalnie z grami firmowanymi przez Rockstar. Większość GTA przegapiłem, GTA4 zmuliło mnie przeciętną mechaniką gry, Red Dead Redemption już ze dwa lata czeka, bym je wreszcie ograł. Zabrałem się jednak za L.A. Noire (więc w sumie bardziej grę Team Bondi niż R*), mimo iż i o niej słyszałem różne opinie.
Moje zdanie standardowo – w punktach:
# LA Noire to zabawna gra, w tym sensie, że składa się z kilku elementów – jest trochę klasycznej przygodówki, jest trochę gry akcji no i wreszcie są te słynne przesłuchania. Całkiem interesujący miks.
# przesłuchania – kluczowy element gry – wzbudził u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony pomysł jest fajny, ale z drugiej zasadniczo to równie często mnie wnerwiały, co interesowały. Było kilka takich, w których w ogóle nie wiedziałem co robić. Ale były ze dwa (na przykład w sprawie dziewczyny zabitej na torach kolejowych), które były naprawdę super. Tak czy owak bitwy na słowa w Deus Ex: Human Revolution wypadły lepiej.
– inna sprawa: zachowania podczas przesłuchań są moim zdaniem źle oznaczone. Jest prawda, wątpliwość, kłamstwo. Powinno być coś w stylu – kontynuuj rozmowę, ciągnij za język, zarzuć kłamstwo. Dodatkowo moim zdaniem szczytem debilizmu jest umieszczenie tych reakcji na liście w grze do góry nogami względem ich ułożenia na padzie.
# odwzorowania twarzy – są momenty, że wygląda to naprawdę super. Są takie, w których twarz zgrywa się tak sobie z resztą ciała, ale nie ma tragedii. Bardziej przeszkadzało mi, że aktor grający Phelpsa czasami zbyt agresywnie zmienia ton głosu – ja wybieram doubt, a ten jakby nie wiadomo co się działo drze ryja na przesłuchiwanego.
+ fabuła – nie jest może jakoś specjalnie rozbudowana, ale moim zdaniem poprowadzono ją dość ciekawie, bym chciał zobaczyć jak to się wszystko skończy. Zawsze podobają mi się też zagrania, które pozwalają oglądać fabułę spod wielu kątów – tutaj były scenki tła rozgrywane po odnalezieniu gazet, były wspomniania z przeszłości, cutsceny, migawki z zabójstw – no, w skrócie dobrze to wypadło.
+ szczególnie na plus jest tutaj dla mnie mocne wplecenie drugiej wojny światowej – jak dla mnie bardzo zgrabnie to wszystko rozegrane i podoba mi się jak odkrywano kolejne karty i jak to się ze sobą zazębiało
+ podoba mi się też droga głównego bohatera, Phelpsa, przez kolejne wydziały i kolejni partnerzy. Spoko.
+ no i obyczajowość tamtych lat jako kluczowy element fabuły też spoko
+ niektóre sprawy są mocne; fajne było też przeszukiwanie miejc zbrodni, nawet jeżeli było li tylko lizaniem ścian :-)
# miasto odzworowano ponoć wiernie, a na pewno pieczołowicie, ale nie zrobiło to na mnie specjalnie wrażenia. Może to ze względu na ogólnie skromną, prawie minimalistyczną grafikę. Jak dla mnie – para w gwizdek.
– nie chwyciły mnie też za serce dodatkowe minimisje – zrobiłem jedną (goń złodzieja i go zastrzel) i spasowałem. Strata czasu.
– LA Noire jest dla mnie za długie. Gra trwałą bite 19 i pół godziny, a ja bym z tego odjął… no nie wiem, z siedem godzin? Moim zdaniem część spraw powinna być nieobowiązkowa, zwłaszcza w ciągu spraw w Wydziale Zabójstw.
– irytujące było też to, że często wsadzamy ludzi wiedząc (czy tam podejrzewając), że to nie oni są winni.
– sceny akcji są w najlepszym wypadku koślawe. W konkurencyjnej (?) Mafii 2 potrafili to zrobić lepiej, choć i tam nie wypadlo to jakoś specjalnie. Jest bicie po ryjach, jest strzelanie oraz są pościgi i o żadnym nie można powiedzieć, żeby robiły szał.
– sam finał – no, może nie słaby, ale trochę na siłę. Choć podobało mi się kto przemawia w ostatniej scenie.
Ogólnie – można ograć, zwłaszcza jak ktoś lubi przygodówki. Mnie ta gra trochę zmęczyła, dlatego daję C – można, z braku laku.
Ciekawa opinia, rzeczywiście miasto było takie sobie – mówię to jako fan GTA. Po prostu L.A. z tego okresu jest mało interesujące (niezliczone ulice ułożone w kratkę), a grę projektował chyba jakiś nerd od urbanistyki, nieskory do odstępstw od pełnego realizmu.
Sceny akcji też mogłyby być lepsze, aczkolwiek misje poboczne były całkiem spoko – przegapiłeś kilka fajnych motywów, np. napad na bank albo mini-śledztwo.
Co do zachowań w trakcie przesłuchania – mnie często wkurzało, że nie wiem czego dokładnie w ostatniej rozmowie mam się czepiać – albo potwierdzać. Wybierałem „wątpliwości” i się okazywało, że dialog szedł w innym kierunku niż myślałem. Dopiero w połowie gry odkryłem, że można wybrać „kłamstwo”, zobaczyć co powie Phelps, a następnie wycofać się i powrócić do menu wyboru.
Fabuła naprawdę super.
Co do długości gry – kwestia gustu, dla mnie była w sam raz. A grałem z DLC i w dodatku niektóre misje przechodziłem dwa razy, żeby nabić na maksa gwiazdek.
Dla mnie 7/10.
Dokładnie – miasto w kratkę i nawet jakichś specjalnych wzniesień nie ma.
Co do tego kłamstwa i wycofywania się to ja to teź w połowie gry odkryłem dopiero. Zapomniałem o tym napisać, ale tutorial w tej grze to jakaś bzdura – dialogi lecą, a po lewej u góry tutorial. To kto by go czytał? I potem take kwiatki wychodzą.
Co do długości – No bo Ty lubisz przechodzić gry na 100%, a ja się nad nimiprześlizguję i skaczę do kolejnej :-) ale mojej Kasi się podobały, gdyby ona grała, to pewnie maksowałaby te dochodzenia. Mi się nawet raz nie udało pięciu gwiazdek osiągnąć, tylko kilka razy cztery :>
7/10 chyba sprawiedliwa ocena.