Halo: ODST – wrażenia

Jakiś czas temu w ramach eksperymentu z drugą najbardziej znaną franczyzą z Xboxa zagrałem sobie z Gwoździem w co-opa Halo: Reach. Ktoś mi mówił, że jest to bodaj najlepsza część sagi, ale mnie nie zachwyciła – była ledwie poprawna. Miałem już w Halo nie grać, ale tak się złożyło, że dorwałem też Halo: ODST. No to przeszliśmy w co-opie, tym razem z Matim.

Plusy i minusy poniżej:

– jak gra ma juz cut-scenki, to ja się spodziewam, że będą wyglądać co najmniej nieźle. Pierwsze chwile Ostu wyglądają jak żałosny amatorski filmik sci-fi. Co za bieda…

– ogólnie pierwsze wrażenie jest znowu słabe i nie wiadomo co się Amerykańcom w tej grze podoba.

– grafika – ja wiem, że to gra z 2009 i nie można się nie wiadomo czego spodziewać, ale Odst dziś wygląda zwyczajnie biednie. Strasznie razi pustka na mapach, w ogóle miejscówki nie są przeważnie zbyt piękne.

+ choć by oddać sprawiedliwość przełączanie się między trybem bojowym (wszystko podświetlone, widoczne kontury) a zwyczajnym w misjach nocnych wypada całkiem spoko

# bronie jak bronie; fajnie, że kończy się amunicja i trzeba zmieniać. Snajperka wypada spoko. Ale nie lubię gier, w których nie ma normalnego przybliżenia.

– debilne potworki – na początku gry wita nas dramatyczne streszczenie wydarzeń – bronimy Ziemi, na którą przedarł się statek obcych. A ci obcy to jakieś downy z świata fantasy wymyślonego przez siedmiolatka. Nie, naprawdę, Przymierze to wystarczający powód, by robić sobie bekę z Halo.

– setting – to, że ktoś na początku mówi nam, że gra toczy się w afrykańskiej metropolii znanej jako New Mumbasa, jest największym debilizmem tej gry. Miejscówki, nie dość, że (przeważnie) brzydkie i puste, ni cholery nie przypominają afrykańskiej metropolii. Ani żywej duszy, żadnych afrykańskich motywów, nic! Trzeba było powiedzieć, że akcja dzieje się na ostatniej planecie dziejącej ziemię od reszty wszechświata, opuszczonej kolonii, z której ewakuowano ludność cywilną czy coś. Po dwóch godzinach padło u nas – “po prostu przyjmijmy, że to się nie dzieje na Ziemi…” i gra od razu zrobiła się bardziej do przyjęcia.

# prowadzenie historii – na początku jest z deka niezręczne, ale potem się ciutkę rozkręca. Ogólnie może być.

# jeżdżenie razorbackiem nadal idiotyczne (fizyka chyba nawet gorsza niż w późniejszym o rok Reach), ale za to sekcje z pojazdami to te, w których jest najwięcej fajnej akcji.

+ misja, w której idziemy tropem policyjnego statku – najfajniejsza w grze. Są fajne miejsca do snajpienia, trochę wygrzewu i konkretna końcówka.

+ fajna jest też misja na autostradzie, w której jeździ się czołgiem, te dwie najbardziej zapadły mi w pamięć

++ super, naprawdę super, jest też muzyka. Ta smutna gra nie zasługuje na taką dobrą muzykę.

Są takie gry, które swego czasu dostawały wysokie oceny w prasie (8-9), a dziś nadal świetnie się w nie gra (np. Beyond Good and Evil). Niestety, Halo: ODST się do nich nie zalicza. To moja druga gra z uniwersum Halo i chyba ostatnia. Uniwersum głupkowate, gry często ocierające się o granicę crapu. Trudno powiedzieć dlaczego Halo jest takie mega popularne, a np. Resistance z PS3 – mniej, chociaż ta druga seria w singlu we wszystkim Halo przewyższa.

Halo: ODST przeszedłem, ale ostateczni daję mu D – strata czasu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.