W zasadzie miałem już nie grać w Halo. Reach było takie sobie, ODST było zwyczajnie słabe – nic co skłoniłoby mnie do dalszej zabawy. Ale za sprawą znajomego Kasi w moje ręce wpadło Halo 3, no to ograliśmy z Matim. I przyznam, że trójeczka mnie zaskoczyła.
Zaskoczyła mnie głównie tym, że spodziewałem się:
– jeszcze gorszej grafiki (to było pierwsze Halo na X360)
– dalszych debilizmów z głupawymi goblinami w roli głównej
– gameplay’u nie powodującego szybszego bicia serca.
Co dostałem?
+ jeżeli chodzi o techniczną stronę grafiki, to Halo 3 nie jest jakimś tytanem, ale pamiętajmy, że jest to gra z 2007go. Ale ponieważ koncepty lokacji są bardzo fajne i klimatyczne, to grafikę ja tej grze liczę na plus (!) – na pewno jest lepsza niż w starszym o rok Resistance 1 (które też było spoko grą do co-opa).
+ nie znaliśmy fabuły z poprzednich części, więc niektóre rzeczy były niezrozumiałe, ale ogólnie fabuła moim zdaniem na plus. Całkiem epicka, a nie przekozaczona. Choc kiedy Mati stwierdził, że ta gra mogłaby się rozgrywać w uniwersum Kapitana Bomby, to w sumie wypadało się tylko przychylić ;-)
+ grywalność – o wiele lepiej zrobione plansze niż w słabym ODST, dobrze poprzeplatane misje z pojazdami i na piechotę, fajne walki ze Skarabeuszami – jak dla mnie wystarczącąco dużo dobra
+ dual-wielding – ej, dlaczego nie można było tak zrobić w pozostałych grach serii? Nawalanie z podwójnych karabinów z bagnetami – beka :-) (albo z tych przegrzewających się, których nie trzeba przeładowywać)
+ młot i podwójne ostrze – chyba nie wspominałem o tym we wrażeniach z pozostałych gier, ale ten wielki energetyczny młot i podwójne ostrza z kryształu to bardzo fajne bronie i zawsze, gdy mogłem – brałem je
+ drugi gracz gra sensowną, pojawiającą się w cutscenkach postacią, a nie jakimś magicznym klonem wyskakującym jak królik z kapelusza. No i zajebiście, tak powinno być w każdej grze z co-opem.
# backtracking – praktycznie każdą planszę przechodzimy dwa razy, ale za każdym razem zmieniają się warunki (albo nawet wygląd planszy) i w sumie to nie męczy… ale i chluby nie przynosi
# obcy dalej debilni, brzydcy i jak z nieudanej serii zabawek, ale przez to, że jest ten ich prorok i coś gada (i oni sami jakoś lepiej się wpasowują z gadkami w moment), to wypadają lepiej niż w innych grach serii. No i Flood bardzo fajni.
# nie wiem, czy to nazewnictwo postaci to zamierzony element komiczny, ale my mieliśmy brechtę z Lorda Hooda, Serganta Majora i Master Chiefa.
+ jest też kilka dość zabawnych momentów, np. gdy wysiada prąd :-)
– za to Cortana momentami trochę robi siarę swoimi gadkami
Trudno uwierzyć, że to samo studio robiło fuszerkę znana jako ODST (jak w trójce padło hasło New Mumbasa, to aż się krzywo uśmiechnąłem) i Halo 3. Kolejny raz okazuje się, że anglojęzycznej prasie growej trudno wierzyć – praktycznie jednogłośnie oceniali oni ODST jako grę bardzo dobrą, a od trójki dzielą ją (w singlu) lata świetlne. No, tak czy owak my przy trójce bawiliśmy się bardzo dobrze i ja ją oceniam na B – z przyjemnością.