Erpeg od Bioware – zawsze mi się to dobrze kojarzyło. Dziś, po potknięciu przy Dragon Age 2 i katastrofie z zakończeniem Mass Effect 3, moja wiara w tego developera przygasła – będą mieli sporo do udowodnienia w trzecim DA. Ale ponieważ trzeba będzie na niego jeszcze sporo poczekać, to postanowiłem zrobić to, czego nie chciało mi się po pierwszym przejściu dwójki – ograć DLC do niej. Oczywiście była w tym też ręka Kasi, która jest wielką fanką Bioware.
Wiele osób wieszało psy na DA2, ale mi po pierwszym przejściu ta gra podobała się. Najsłabsze wydało mi się głupkowate zakończenie, wiadomo że powtarzane lokacje i brak zmian w mieście zawiodły, ale ogólnie była to dobra gra. I to zdanie podtrzymuję.
Gdzieś w wakacje ograłem tak z połowę DA2 na X360 razem z dwoma DLC. Nie chciało mi się skończyć, ale i tak spisałem trochę wrażeń. Poniżej standardowo – plusy i minusy.
Dragon Age 2 – vanilla:
+ granie na konsoli różni się od grania na PC – jesteśmy bardziej skupieni na swoim bohaterze, reszcie zazwyczaj pozwalam biegać samopas i tylko w poważniejszych walkach przełączam się między postaciami, żeby rzucić jakieś leczenie, czy uciec z czaru obszarowego.
+ przed premierą twórcy chwalili się, że w zależności od tego jakie odpowiedzi się wybiera Hawke trochę inaczej mówi w późniejszych etapach gry. Potwierdzam. Tym razem brałem sporo szorstkich odpowiedzi (pięść) i jeszcze przed połową gry mój Hawke to opryskliwy skurczybyk :-)
+ umiejscowienie w świecie – za pierwszym przejściem wydawało mi się trochę dziwne, że autorzy opuścili Ferelden i przenieśli się do miejsca, o którym nawet wzmianki w DA nie było. Za drugim razem bardziej doceniam to, jak potrafili zgrać ze sobą elementy świata. Uchodźcy, wyprawa na głębokie ścieżki, rozgrywki między frakcjami, historia w tle, którą zwykle pomijam, wszystko do siebie pasuje.
# tutaj notka na marginesie – do Dragon Age udało się wykreować zupełnie fajny setting, dlatego po ponownym przejściu dwójki bardziej mnie boli mizeria papierowego erpega ze stajni Green Ronin. Te ich żałosne boxy o niemal zerowej zawartości… Dragon Age zasłużyło na lepsze potraktowanie. Z odpowiednim wsparciem to mógłby być naprawdę fajny erpeg.
+ kreacje postaci – za pierwszym razem grałem w drużynie głównie z Varrikiem, Izabelą i Aveliną, trochę z Sebastianem Vaelem, bo wtedy grałem na PC i miałem to DLC. Jakimś cudem ominąłem misję z Fenrisem. Tym razem o wiele więcej czasu spędziłem z Carverem, Fenrisem i Andersem. Za każdym razem słyszę nowe dialogi (naprawdę dużo ich nagrali), a są nieodmiennie świetne.
– Merill – okej, nie licząc Merill. Była i jest beznadziejna…
+ Fenris za to jest najlepiej moim zdaniem poprowadzona postacią DA2; no i gadki ma świetne. Tylko to jego bieganie w rajstopach…
+ questy, queściki – jest tego sporo i o ile niektóre są przeciętne, to niektóre naprawdę fajne. Mój ulubiony z pierwszej części to ten z magiem Qunari. Tak czy owak miałem przejść na szybko, ale łapałem się na tym, że robiłem sobie jeszcze coś na boku “bo akurat tam jestem”.
— questy główne przed wyprawą – jest to rozwiązane wyjątkowo debilnie. Zrobiłem co chciałem i postanowiłem wyruszyć… a tu nie, bo nie zrobiłem questu z zaginionym Templariuszem. Pieprzyć templariusza – powiedziałem jego siostrze, bo grałem magiem. A tu gówno – quest się i tak włączył i musiałem to zrobić. Pamiętałem te żałosne zagrywki z pierwszego przejścia, gdy nie miałem wcale ochoty zrobić questu Merill (z jej artefaktem, wiecie którym). Nieodmiennie żenujące.
— x2 – no dobra, przeszedłem ten quest z zaginionym templariuszem, a tu nie mogę iść na wyprawę, bo nie zrobiłem questu z wybuchowym proszkiem qunari! Myślałem, że szlag mnie trafi, zwłaszcza że krasnoludowi napotkanemu na Okaleczonym Wybrzeżu też powiedziałem, żeby się walił. Nie mam nic przeciwko obowiązkowym questom, ale takie rozwiązanie (“chcesz? nie chcesz? i tak zrobisz”) to gorsza żenada niż rozwiązanie wątku rachnii w ME3. No i powiedzcie mi – jak to możliwe, że gra pozwoliła mi (za pierwszym razem) ominąć quest dający do drużyny Fenrisa, a nie pozwala ominąć jakichś fatalnie wprowadzonych questów z qunari i zaginionym templariuszem?!
– znajdźki broni i zbroi – ej, nie czaję tego, że jest zestaw zbroi, którego jedna część (np. rękawice w przypadku zestawu spiralnego oka) leży w jednym miejscu w świecie dostępnym w trakcie jednego questu i tym miejscem jest losowa kupa kamieni
To tyle na temat podstawki. spisałbym pewnie jeszcze gorzkie żale na zakończenie, ale skoro nie skończyłem, to przejdźmy do
DLC: Dziedzictwo / Legacy:
To DLC oznacza dla nas wyprawę do czeluści i ruin w górach Vimmark, nieopodal Kirkwall. dodaje też trochę tła do historii rodzinnej rodu Hawke. Zagrałem to DLC w pierwszym okresie w Kirkwall.
+ jest to fajnie pomyślane DLC – od razu wrzuca nas w interesującą sytuację – zaatakowano nas i nie wiemy dlaczego, a dalsza historia jest całkiem wciągająca
+ ładnie połączono typowe dla świata elementy – śmiało mogę powiedzieć, że dzięki wiedzy z tego DLC wydarzenia z DA2 stają w nieco innym świetle i wydają się bardziej sensowne
+ finałowa walka jest wymagająca i fajna; po raz pierwszy musiałem zastanowić się nad taktyką i przełączać między postaciami
+ bardzo fajnie w DLC wplecione są postacie. Ja miałem ze sobą Carvera, Varrika i Andersa i każdy miał swoje pięć minut. Cool!
+ fajna zagadka na dole
— wnerwiło mnie osiągnięcie za zrobienie wszystkich misji, bo przegapiłem fragment “krasnoludzkiego” questa (mimo iż byłem w lokacji, gdzie się go kończy, co za cholera jakaś)
+ jak nie lubię zbieractwa, to zbieranie elementów zbroi w tym dodatku podobało mi się. No i ta zbroja super wygląda :-)
Ogólnie udany dodatek, warty kasy, jaką na niego wydałem. Może nie jakieś nie wiadomo co, ale solidne DLC. Ja daję B – z przyjemnością.
Znak Zabójcy / Mark of the Assasin DLC:
To DLC oznacza dla nas wyprawę na zachód od Kirkwall i to kawałek drogi, bo do twierdzy na pustkowiu zarządzanej przez orlezjańskiego arystokratę. W wyprawie pomoże nam nowa postać – elfia złodziejka imieniem Tallis. Zagrałem to DLC w drugim okresie w Kirkwall.
– tak naprawdę nie mamy sensownej motywacji, żeby grać w to DLC. Ba, autorzy o tym wiedzą o kiedy wybierze się szorstkie odpowiedzi (te z piąchą), to bohaterowie wprost to mówią, a Varrik z przekąsem stwierdza, że przecież jako bohater to właśnie robimy.
— postać Tallis – nie podoba mi się pomysł, by do gry wrzucać postacie wzorowane na osobach z rzeczywistego świata. W tym wypadku jest to Felicia Day, która występowała w jakimś fanowski serialu w świecie DA. I tak samo jak w przypadku importu Jessiki Chobot w Mass Effect 3 wypada to fatalnie. Tallis jest szkaradna, głupkowata, słabo zagrana i ogólnie wkurwiająca. A ponieważ większa część fabuły tego dodatku wisi na tej postaci, to to go automatycznie kładzie. Gdyby ta postać była zagrana inaczej, gdyby wyglądał inaczej, to dałoby się to jeszcze jakoś wykręcić. Ale tak – padaka. Mnie to maksymalnie wybija z wczucia w grę.
# wiwerna alfa – trudna, skubana. Na niej i na takim jednym upiorze w pierwszej części dodatku przełączyłem sobie poziom trudności na niedzielnego gracza, żeby się nie mordować po pól godziny (a i tak zabiła mi dwie postacie). No i auto save powinien być zanim wybierze się poziom trudności tej walki.
– “skradanie się” – słabo rozegrane; co to za bezsens, że po wykryciu teleportuje nas do tyłu, ale ukradzione przedmioty zostają w kieszeni?
+ cameos – sporo znanych i lubianych (lub nie) postaci
+ humor – pisałem, że grałem dość wrednym Hawkiem – w tym dodatku dzięki temu ze dwa razy mało się nie popłakałem ze śmiechu. “Chasyndzi to dzikusy” oł je :D
+ postać orlezjańskiego barona (plus jego ochroniarz i zwierzątko) – superowa :-)
Niestety dla mnei to DLC to takie typowe D – tylko dla fanów, reszta traci czas i kasę grając w to cudo.
Nie wiem, czy skończę to DA2, skoro i tak “import save’ów” w Inquisition (które zagram już na PS4) bedzie tak naprawdę odpowiedzią na kilka pytań odnośnie poprzednich części. Ale skończę drugi raz czy nie, to bawiłem się z tą grą bardzo dobrze i miło ją wspominam. DA jest nadal moim ulubionym komputerowym erpegiem i trzymam kciuki za jego wynik w rywalizacji z moim zdaniem póki co przecenianym, choć też zacnym Wiedźminem.
Oceny:
Dragon Age 2 vanilla – B – z przyjemnością
Dragon Age 2: Dziedzictwo – B – z przyjemnością
Dragon Age 2: Znak Zabójcy – D – padaka, szkoda czasu.