Okej, od Polconu w Wawie minęło już trochę czasu, ale dopiero teraz zebrałem się na to, by napisać o nim kilka słów. A właściwie mniej o nim, a bardziej o dwóch konkursach, których wyniki na nich ogłoszono.
O samym konie nie mam do powiedzenia zbyt wiele, a to z tego powodu, że właściwie nie przyjechałem na konwent, tylko na Puchar Mistrza Mistrzów. Bo kiedy jedzie się sędziować w PMMie, to o konwencie można w praktyce zapomnieć – wiedziałem to już po PMMie na Pyrkonie sprzed kilku lat, w którym również sędziowałem. Także gdyby miało się okazać, że sędziowanie w PMM było pomysłem nietrafionym, to srogo pożałowałbym tej decyzji.
Ale oczywiście – nie żałuję ni trochę. Wręcz przeciwnie – wydaje mi się, że mogę na jednym biegunie aktywności fanowskiej położyć erpegową społeczność w internecie – zbyt często jak na mój gust toksyczną i nic-nie-wnoszącą – oraz świetną (choć wyczerpującą) zabawę jaką jest PMM. Dzieje się tak ze względu na entuzjazm organizatorów (a w szczególności niezastąpionego Wojtka Rzadka), super atmosferę w gronie sędziów (nadal uważam, że jesteśmy tylko losową zbieraniną erpegowców :P). Naprawdę – jak by na niego nie spojrzeć – czy z punktu uczestnika, czy sędziego – PMM jest wielką erpegową przygodą. W zeszłym roku startując na luzie dobrze się bawiłem, w tym – sędziując, szukając tego prowadzącego, który poprowadzi niezapomnianą, zachwycającą sesję finałową – bawiłem się jeszcze lepiej :-)
Także gdyby któryś z czytelników tego wpisu miał kiedyś możliwość reprezentowania jednej z licznych fanowskich organizacji fantastów w Pucharze, to ja podpowiadam – nie zastanawiajcie się zbyt długo. To świetna zabawa – poznacie super ludzi (wśród sędziów), zobaczycie jak prowadzą inni (a niektórzy prowadzą naprawdę świetnie!); przeżyjecie chwile nerwów, gdy próbujecie przepchnąć swoich faworytów do kolejnego etapu i momenty gorzkiego rozczarowania, gdy ci faworyci w kolejnych etapach zawodzą. Zobaczycie jak Ci, po których wiele się nie spodziewaliście rozwiajają skrzydła i prowadzą świetne sesje. No po prostu erpegranie at its finest. W tym punkcie dodatkowe pozdrówki dla Grzegorza Bagińskiego, Krzysztofa “Jaxy” Rudka i Krzysztofa Bernackiego, z którymi myślę najlepiej się rozumiałem jako sędzia.
Jeżeli chodzi o drugi erpegowy konkurs, wielkiego Q, to muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że będzie się z nim wiązało aż tyle pracy. Uczestnicy tegorocznej edycji przysłali ponad 700 stron tekstu i naprawdę trzeba było poświęcić sporo wysiłku, by się wyrobić, wszystko dokładnie przeczytać i spisać swoje wrażenia. To spisywanie wrażeń (które od tego roku jest warunkiem koniecznym, by liczył się głos sędziego) było jednak niezłą frajdą, zwłaszcza że konkurencja w tym roku była całkiem duża.
Równie przyjemnym okołoquentinowym eventem jest spotkanie z Kapitułą na konwencie. Na przyszłość zachęcamy wszystkich startujących, by przyszli porozmawiać o swoich scenariuszach, zwłaszcza, że mogą wprost porozmawiać z tak zacnymi erpegowcami jak (w tym roku) Michał Mochocki, Craven, rincewind bpm czy Erpegis. Ja np. w tym roku chętnie porozmawiałbym jeszcze z autorem Orbitala, ale uciekł gdzieś po prelekcji :P
Jeżeli czegoś odnośnie Quentina żałuję to tego, że kolosalna kampania do WFRP autorstwa Michała Laskowskiego i Wojciecha Szarskiego nie dostała się do finału. Pisałem to już w komentarzach, ale powtórzę to jeszcze raz – moim zdaniem jest to tekst lepszy nawet niż słynny Władca Zimy od Portalu, a więc nie owijając w bawełnę jest to najlepsza polska kampania do WFRP ever. Jeżeli jeszcze się z nią nie zapoznaliście (przerażeni objętością), a lubicie Mroczny Świat Niebezpiecznych Przygód, to jest to lektura obowiązkowa!
Ogłoszenie wyników Quentina i PMMa odbyło się w tym roku na Salo Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki, także było na wypasie i jak sądzę wszystkim się podobało. Zakończenie konwentu ogólnie było radosne (Zajdel szczególnie), nawet biorąc poprawkę na te okropne muzyczne wersje znanych kawałków z filmów SF&F.
Jedyne co mnie na tej końcowej gali zszokowało to informacja, że gżdacze Polconu musieli zapłacić za swoje wejściówki. Taki nonsens może zdarzyć się tylko w Warszawie, nie mylę się? Nie ma to jak wyciągnąć gżdaczy na scenę, by ogłosić: “ci frajerzy dopłacali, by mogli pomagać”. Ja byłem zażenowany. Ale mniejsza o to.
No, notka wyszła bez puenty, ale napisałem co chciałem, czyli że mi się podobało i że konkursy erpegowe to jest to, i styknie :-) W przyszłym roku może pokuszę się o start w PMMie, bo szykuje się gruba batalia już w eliminacjach i fajnie będzie stanąć w szranki z najlepszymi. Jeżeli czujecie się na siłach – zachęcam do startu i Was! :-)
Dodatkowe pozdroxy okołopolconowe:
– dla rince’a za nocleg
– dla Urka i Magdy za towarzystwo
– dla Włodiego, Karczmarza, WekTa i ich ekipy
– dla nida za pogaduchy przy chińczyku
– dla sędziów PMM
– dla sędziów Q
– dla lucka za rabinackie opowieści
– dla Miśka i Squirel za balety w sobotę
– dla ja-prozaca za Cyborg Commando i Tekumel :D
– dla Fedora i Beaty za wspólny powrót w niedzielę
Nie tylko w Wwie! afaik na Polconach „od zawsze” gżdacze (i twórcy programu) płacą za wejściówki – taka tradycja (np. w Łodzi jako coś miłego od konwentu dostawało się tylko trochę waluty).
[…] fajną częścią 2013 w moim RPG było sędziowanie w Quentinie i PMMie. Napisałem o tym nawet krótką notkę, a teraz powtórzę jeszcze raz – polecam oba te konkursy, bo są bardzo pozytywną […]
[…] 2013stym sędziowałem na Polconie w Wawie (ciut o tym tutaj) i o dziwo nie wygrała moja faworytka, czyli Blanche (w finale pokonał ją […]