O Don’t Starve usłyszałem, bo wpadło do darmowej kolekcji PS Plus na PS4. Nie byłem zachwycony ani Resogun (nie mój klimat) ani Contrast (brzydka), więc nie zamierzałem go nawet odpalać, ale znajomi mnie zachęcili. No to odpaliłem “na godzinkę” i spędziłem z tą gra kilka razy więcej czasu, niż zamierzałem.
Intro:
Don’t Starve to mała gra, opowiadająca o ludku próbującym przeżyć w niebezpiecznym świecie. Próbujemy nie umrzeć od ran, od głodu i nie oszaleć. Zbieramy jagódki, rozpalamy na noc ognisko, budujemy farmy, wynajdujemy nowe materiały. Ginie się łatwo, respawnów jak na lekarstwo (jak jest jeden, to dobrze), a po ostatecznym zgonie save szlag trafia i trzeba zaczynać od zera. Taki survival. Grafika rysowana.
Moje 3gr:
+ wciąga – niby taka głupotka, ale wciąga jak mało co. Przez pierwsze kilka razy bardzo mocne jest poczucie, że “następnym razem zrobię to lepiej”, więc po nieuchronnym zgonie odpalamy grę jeszcze raz.
+ niczego nie tłumaczy – wszystko trzeba odkryć samemu. Niczego nie wybacza – wlazłeś do regionu pełnego uli i umysliłeś sobie walkę z Killer Bee – no to masz przewalone i pewnie zaraz zginiesz. Strasznie mnie to wnerwiało w takim Dark Souls, ale tutaj nie, przeciwnie, odkrywanie kolejnych myków było całkiem przyjemne.

# graficzka – nie podobało mi się niby komiksowe rozpikselowane intro, ale grafika w takiej grze nie jest specjalnie ważna.
+ gadki naszego bohatera – wiele jest naprawdę ważnych dla tego, by wyczaić, czy dana rzecz będzie pożyteczna, czy nie. Niektóre są zabawne. Fajne są też gadki innych postaci, np. robota.
+ tworząca się historia – w tej grze zasadniczo fabuły jest jak na lekarstwo, ale tworzące się w jej trakcie sytuacje są naprawdę pocieszne. Dużą frajdą jest pogadać sobie z kimś, kto w to grał i powspominać najgłupsze lub najmniej spodziewane śmierci. Ja np. brechtałem się jak głupi, gdy strzał pioruna zjarał mi kolekcję chyba z trzydziestu drzewek z jagódkami i pobliski las :-) Takich “I’m fucked” momentów było naprawdę mnóstwo.

+ folklor – świniaki, beefalo, wampirki latające koło jaskiń, pingwino-mewy, miejsca kultu z dziwacznymi przedmiotami – wszystko to tworzy niezła atmosferę gry. Zajebiście podobała mi się też złowroga pozytywka, która nocą przywoływała demony, gaszące moje ognisko – sick! Takich przedmiotów jest więcej :-)

– trofea – jestem na tak, względem nowych bohaterów, których odblokowuje się zwiększając sumaryczną liczbę dni przeżytych w świecie gry (w różnych sesjach). Ale już odblokowanie dwóch ostatnich typków graniczy z cudem. Tak samo sekretne trofeum za ciśnięcie X przez 8 minut? WTF?! Także trofea na minus.
— to, co ostatecznie odepchnęło mnie od tej gry, był brak endgame’u. Jest ta cała dodatkowa kraina pięciu wyzwań, ale nie da się skończyć Don’t Starve. A skoro się nie da, to po co się męczyć? Ja po kilku sesjach dałem jej spokój. Dodatkowo czyni to ten niezbyt udany otwierający filmik zupełnie niepotrzebnym.

+ PS Plus – na marginesie dodam, że te małe gry z PS Plusa często są nie gorsze od tych dużych. Thomas was alone też było superowe.
Także ogólnie jest to całkiem fajny tytuł. Może nie jakiś killer, ale na pewno warto zagrać, przeżyć te kilkanaście dni i moc się pochwalić jakąś sroga akcją :-) Ja najwięcej dobrnąłem do 26go dnia (co nie jest jakimś zniewalającym wynikiem, jeden z moich ziomów wykoksał ponad 40).
Chciałem tej grze dać C, czyli “ujdzie w tłoku” – ale to jakoś brzmi niekorzystnie, więc daję C+ – można.
Ocena: C+ – można
Skala: A – rewelacja – B – z przyjemnością – C+ – można – C – ujdzie w tłoku – D – padaka
I jeszcze jedna rzecz, o której nie napisałem – ta gra zdecydowanie powinna mieć sieciowe leaderboardy z wynikami znajomych. Gdyby były, dostałaby 100% do fajności.