Ostatnim Call of Duty, którym się jaralem i na które czekałem, było Black Ops. Niestety, BO na PC było straszną optymalizacyjną kaszanką i od jego czasu moje drogi nieco się z CoDami rozeszły (grałem wszystkie, ale żadnego w okolicach premiery). Ghostów kupiłem, bo chciałem zobaczyć, jak prezentują się na nowej generacji konsol na tle innych dużych strzelanek.
CoDy to duże gry, z masą rzeczy do ogrania. Może i kampanie dla pojedyńczego gracza są rekordowo krótkie, ale prócz nich jest przecież starczający na dziesiątki godzin multiplayer (tym razem także tryby z botami – Squads) a oprócz niego co-op w tej czy innej postaci (w Ghostach radosne wyrzynanie kosmicznego ścierwa w Extinction mode). Mnie najbardziej interesowało klasyczne competitive multi i od niego zaczniemy.
Multi
Siadając do multi Ghosts wiedziałem już, że Battlefield 4 jest fajny, ale zabugowany, a Killzone SF ładne, ale niezbyt uzależniające. CoD miał wszelkie prawo wyjść na tym tle naprawdę dobrze, oczywiście biorąc poprawkę na jego szalone tempo i wnerwiającą naturę (spawn, zgon, powtórz!). Dodatkowo kilka miesięcy temu grałem kilkanaście godzin w Modern Warfare 3 na PS3 i było w miarę spoko. Tę szansę twórcy CoDa zmarnowali niestety dokumentnie. Zacznę jednak od pobocznych rzeczy:
+ grafika – Ghosts nie osiąga poziomu Battlefielda 4 czy Killzone Shadow Fall. W sieci można sobie poczytać co fani sądzą o tym, że tak naprawdę to nie ma nowego silnika – i nie są to miłe rzeczy. Ale moim zdaniem Ghosts wcale a wcale nie wygląda źle. Może jest to gra bez graficznych fajerwerków, ale wygląda schludnie i na PS4 na pewno o wiele lepiej niż jej dwie poprzedniczniki z PS3. Podoba mi się kolorystycznie, chodzi płynnie, jest okejka.
# 60 FPS – nie jestem jakimś fanatykiem cyferek, ale o CoDzie mówi się, że chodzi superpłynnie w 60 klatkach. Moim zdaniem – zasadniczo chodzi płynnie, ale na własne oczy widziałem drobne przycinki animacji – nic specjalnie przeszkadzającego, ale obala to mit o stałym 60 FPS w CoDzie. Każda nowa strzelanka czasami przycina – KZSF i BF4 też – i CoD nie jest wyjątkiem.
# system odblokowań – osobiście lubiłem stary system z ustaloną kolejnością odblokowywania broni na kolejnych poziomach. W Ghostach za zarobione gwiazdki kupujemy sobie to, co chcemy, kiedy chcemy. Z jednej strony daje to nam większe możliwości, ale z drugiej „osiołkowi w żłoby dano”, no i zazwyczaj nie wiesz, jak będzie się sprawować dana giwera, dodatek czy perk przed jego zakupem i w efekcie często marnujesz punkty. Nie stałem się jakimś wielkim entuzjastą tego nowego rozwiązania, moim zdaniem ma tyle samo wad i zalet, co stare.
+ tworzenie klas – za to fajne było to, że można nie brać np. jakiegoś granatu czy broni bocznej, żeby wybrać więcej lepszych perków. Gdybym grał więcej w Ghosts, to pewnie co chwila tworzybym i sprawdzał nowe kombinacje.
– mapy – wizualnie mapy do Ghosts podobały mi się. To, co mi się nie podobało, to to, że są poukładane tak, że w każdej chwili mogą do ciebie strzelać z kilku stron. Pierwsze godziny, kiedy trzeba się tych map choć trochę nauczyć, to prawdziwa droga przez mękę. Mapy w Killzone podobały mi się dwa razy bardziej i wnerwiały mnie dwa razy mniej.
# mapa z zamkiem – mówi się, że w Ghostach niektóre mapy są za duże – ze szczególnym wskazaniem na mapę z zamkiem (Stonehaven). A moim zdaniem akurat ta mapa była najfajniejszą – duże odległości, mała ilość graczy na mapie – może i grupa snajperów może ją zdominować, ale jeżeli ich nie ma, to właśnie na tej mapie (i tej z fabryką czołgów) grało mi się najlepiej – tempo nie było takie powalone. Śmieszne, ale prawdziwe.
+ KEM Strike na Strikezone – ten killstreak odpalony na tej mapie równa ją z ziemią i zupełnie zmienia. Jak pierwszy raz to zobaczyłem, to pomyślałem – nieźle, lepsze niż levolution w Battlefieldzie 4 :-) Naprawdę super efekt, na każdej mapie powinno tak być :-)
+ MSBS – fajnie móc zobaczyć polskie eksperymentalny karabinek w Call of Duty. Plusik za to.
+ Blitz – w MW3 bardzo podobał mi się kill confirmed, ale w Ghostach wypadł dla mnie gorzej. Za to Blitz – nowy tryb z portalami, okazał się być całkiem spoko. Można grać obronnie, można grać ofensywnie, jest trochę strzelania, trochę czajenia się – ogólnie fajny pomysł, dla mnie lepszy niż (przecież całkiem dobry) Obliteration w Battlefieldzie 4.
+ heavy duty – mieszanka trybów (TDM, Blitz, Domination) ze zwiększonym poziomem hapeków. Bardzo dobry pomysł, lepiej się w nim gra, niż w standardowych trybach, w które jak dla mnie gra się jakby były HC. A o HC nawet nie wspominam, tam ktoś pierdnie i ktoś ginie. A, BTW w Domination grało mi się zdecydowanie najlepiej z wszystkich trybów.
No dobra, to co mi nie pasowało?
— zjebany kod sieciowy – albo ja nie umiem grać, albo Ghosts ma kompletnie zwalony kod sieciowy. Narzekaliście na wspólne zabijanie się w Battlefieldzie 4? Przy Call of Duty Ghosts te problemy to duperele. Dla mnie gro meczy w Ghosts wyglądało tak, że wychodziłem zza winkla i natychmiast ginąłem. I tak ze 20 razy na mecz. Przy moim stylu gry, a’la run ‚n’ gun takie coś dyskwalifikuje tę grę. Efekt skrajnej irytacji potęguje fakt, że killcamy pokazują co innego, niż to, czego przed chwilą doświadczyliśmy. U mnie trwało to mgnienie oka, na killcamie wyglądam, jakbym zaspał. WTF?
Zagrałem ze trzy wieczory w tego CoDa, a potem zagrałem w Killzone i różnicę widać jak na dłoni. Jak w KZ coś spieprzyłem, to wiem, że to ja gdzieś nie spojrzałem lub źle celowałem. W CoDzie czuję, jakby gra mnie nieustannie oszukiwała. Da się to trochę zminimalizować grając bardzo ostrożnie, ale nie będę zmieniał stylu gry, bo ktoś spieprzył kod sieciowy, nie?
Na marginesie mogę dodać, że internet mam szybki (realnie do 60Mb po kablu).
Dlatego mój werdykt dla multi Ghosts: D – padaka – nie tykać ścierwa kijem.
Skala: A – rewelacja – B – z przyjemnością – C+ – można – C – ujdzie w tłoku – D – padaka
Single Player
CoD słynie z tego, że ma bardzo intensywne, wybuchowe kampanie dla pojedyńczego gracza. W moich oczach dwie ostatnie odsłony wypadły bardzo różnie – Modern Warfare 3 wydało mi się rewelacyjnym domknięciem trylogii (oceniałem na A). Za to Black Ops 2, choć nie było zupełnie nieudane, powaliło mnie idiotyzmem fabuły (oceniałem na C). Po obejrzeniu trailerów Ghosts spodziewałem się, że wypadanie jak Black Ops 2 – bombastycznie-idiotycznie. No i co?
– idiotyczna fabuła i setting – jest największym minusem tej części. Setting jest taki, że Bliski Wschód przestał się liczyć, za to Ameryka Południowa zjednoczyła się i już jako złowieszcza Federacja dowaliła USA. No więc będziemy strzelać do żołnierzyków mówiących po Hiszpańsku. Jest to chyba jeszcze gorsze niż debilny jak pamiętamy Homefront, grający na tę samą nutę (na naszej amerykańskiej ziemi obcy agresor stanął, bla bla bla). W efekcie nie ma bata, żeby się w tę grę w jakimkolwiek stopniu emocjonalnie zaangażować. W ogóle strzelanki są ostatnio pod tym względem słabe – Battlefield 4 nie ma za mądrej fabuły, Killzone SF mógłby mieć lepszą, Crysis 3 to straszny crap… Ostatecznie po ograniu całych Ghostów było i tak ciut lepiej, niż się spodziewałem, także jeżeli chodzi o CoDy to jest to dopiero trzecia najgorsza fabuła kampanii w tej serii – po Black Ops 2 i Modern Warfare 2.
+ grafika i gameplay – gra wygląda co najmniej przyzwoicie. Czasami gdzieś widać, że silnik jest stary jak świat, ale ogólnie wcale to nie przeszkadza. Dodatkowo pociąg na monorailu wygląda super. Gameplay jest taki sam, jak w poprzednich częściach, czyli miodny. Nie ma się nad czym rozwodzić.
+ misje – niektóre są naprawdę super pomyślane, a jako całość są wystarczająco urozmaicone. Było też trochę pojazdów – zazdrości się Battlefieldowi, co? Jedna z misji (ta z czołgiem) jest prawie jak mrugnięcie okiem do BF3, gdzie była bardzo podobna – „hej, w CoDzie też tak potrafimy!”. Potrafią i wyszło spoko, ale destrukcji otoczenia i tak brakuje. Moimi faworytkami były misja z wieżowcem oraz misja z pociągiem – pomyślane i rozegrane tip top, ja się bawiłem przednio.
+ Riley – czyli CoD dog. Moim zdaniem psisko jest fajowe i chociaż ma mniejszą rolę niż myślałem, że będzie miał, to i tak mi się podobało.
– zakończenie – takie se, IMO. Ale nic nie będę pisał.
Także summa summarum, jeżeli przymknąć oko na fabułę, to da się przy tym CoDzie dobrze bawić i single jest plusującym elementem całościowego pakietu. No, to taki mały plusik.
Ja oceniam na C+ – można. Plus za pociąg i wieżowiec.
Skala: A – rewelacja – B – z przyjemnością – C+ – można – C – ujdzie w tłoku – D – padaka
Extinction
Ghosts oferuje jeszcze tryb Extinction – co-opowe zmagania z obcymi. Przenosimy wiertło z punktu na punkt, bronimy go przed maszkarami, w międzyczasie za zarobiona kasę kupujemy ammo i bonusy (np. wieżyczki) a za punkty skilla poprawiamy nasze umiejętności. Moje wrażenia?
+ trudność – ten tryb jest trudny. Trzeba być choć ciut ogarniętym, by przejśc pierwszą barykade ze śmigłowcem, a żeby druga – trzeba mieć już solidny team, gdzie co drugi to kozak. No i fajnie – jest wyzwanie, jest zabawa.
+ split screen – tak samo zresztą jak w multi oraz w squads, w extinctction można grać na podzielonym ekranie na dwa pady. Plus troche na wyrost, bo nie mam drugiego pada i nie wypróbowywałem tego, ale co-op kanapowy zawsze na propsie.
+ levelowanie – do tego trybu osobno robi sobie ludzika, wybierając mu dodatkowy sprzęt i moce. Co level coś się odblokowuje. Fajne, gdyby ktoś chciał poświęcić mu więcej czasu.
# samodzielnie taki se – można grać samotnie, ale frajda nie ta.
Jest to bardzo fajny tryb, moim zdaniem najlepsza część Ghostów (sic!). Jest też za niego sporo trofeów, ale ja chwilowo nie mam w niego z kim grać. Może kiedyś fundnę sobie tego CoDa jeszcze raz, ale na razie tylko dla Extinction nie opłaca mi się go trzymać.
Tryb Exctinction oceniam na B – z przyjemnością.
Skala: A – rewelacja – B – z przyjemnością – C+ – można – C – ujdzie w tłoku – D – padaka
Squads
W squads tworzymy sobie grupkę żołnierzyków, których potem wystawiamy jako wyzwanie znajomym (wybierając naszw HQ – mapę i tryb gry). Jest tu też tryb hordy (nie grałem w niego), tryb ja i moje boty vs drugi typ i jego boty, tryb ja i moi kumple przeciwko grupce botów itp.
Tryby z botami… wiecie jakie są boty. Nieogranięte. I nie dają za bardzo satysfakcji z ich zabijania. O ile normalnym multi czasami zdarzało mi się mieć wyniki 3:17 to w trybie ja i moje boty vs ekipa botów ustawiona przez innego gracza proporcje się odwracały. Nie bez powodu gra sugeruje zacząć grę w multi od Squads, a nie od maksymalnie wnerwiającego multi z innymi graczami.
Powiem tak – gdybym miał znajomych, którzy kokszą w CoDa godzinami, to może ten atak na HQ byłby w miarę do pogrania. Ale nie mam, więc zagrałem kilka meczów i olałem go.
Tryb ja + moje boty vs on + jego boty jest już ciekawszy i w niego właśnie polecałbym grać początkującym. Pierwsze 6 żołnierzyków da się w miarę szybko odblokować i poustawiać im z grubsza to co, chcemy. Ponieważ po drugiej stronie jest jeden gracz, to ścigamy się z nim, próbując przechylić szalę na naszą stronę (boty same z siebie jakichś cudów nie czynią). No i spoko – zwycięstwo zależy od nas, a nawet jak typa wspiera lag compensation, to nie jest to tak dotkliwe jak w multi.
Ogólnie Squads to jakieś nie wiadomo co nie jest, ale jako uzupełnienie dla multi sprawdzałoby się spoko (gdyby tylko to multi działało normalnie…).
Moja ocena Squads – C – ujdzie w tłoku.
Wrażenia ogólne
Przyjrzyjmy się moim ocenom:
Single – C+ – można
Multi – D – padaka
Extinction – B – z przyjemnością
Squads – C – ujdzie w tłoku
Podsumowując – lepiej tę grę pożyczyć od znajomego, niż kupić. A jak juz kupować, to dopiero jak stanieje do pięciu dych.
Kiedy w październiku zeszłego roku zastanawiałem się nad tym, jak wypadną strzelanki moje spodziewania względem CoDa były na poziomie C – ujdzie w tłoku. No i tak faktycznie jest, wiele się nie pomyliłem… ale mimo to jestem mega rozczarowany multiplayerem. Po tym tytule mogę śmiało zostać hejterem CoDa i fanbojem Battlefielda pełną gębą… :>
Dodatkowo po Squads i filmikach z alfy Titanfalla zrobiłem się bardziej niż sceptyczny, co do tego ka boty wypadną w tamtym tytule. Żeby nie było, że pisząc w podsumowaniu 2013 o tym, ze Titanfall na X360 może się okazać zawodem roku 2014, wywróżyłem smutna prawdę…