W tym roku postanowiłem ponownie wystartować w Pucharze Mistrza Mistrzów. Wybrałem się na Polcon do Wrocławia, gdzie odbywał się konkurs i udało mi się poprowadzić dwie fajne sesje. Poniżej moje wrażenia z tego roku.
CV
Najpierw kilka akapitów o moim związku z konkursem. TL;DR: raz wygrałem, dwa razy byłem w półfinale, trzy razy sędziowałem.
Pierwszy raz wziąłem udział w roku 2006. To był dla mnie bardzo szczęśliwy erpegowo okres. W tym samym roku byłem wyróżniony w Quentinie za Shane on you, brothers! do Deadlandsów (którego nową wersje będę prowadził na Coperniconie 2016 BTW). I na PMMie szczęście się do mnie uśmiechnęło – w finale pokonałem samego Wojtka Rzadka. Moja relacja tutaj.
W 2007mym broniłem tytułu. W eliminacjach prowadziłem O rety, glarety! do Beszamelu (który powrócił w tym roku, nice!), ale w półfinale poległem na scenariuszu Raj utracony (poprowadziłem coś tak zakręconego, że nawet gracze z trudem łapali mój zamysł). Wygrał Skała. Moja relacja tutaj.
w 2008mym na Pyrkonie sędziowałem z ramienia Poltergeista i napisałem krytyczny tekst o konkursie. Większość tez podtrzymuję do dziś. Grałem wtedy w finale u Wojtka Rzadka, co bardzo miło wspominam, ale wygrał Inkwizytor.
W 2009tym i 2011stym chyba opuściłem edycję, w 2010tym na Falkonie grałem jako gracz w sesji repka (bardzo fajnej, z kartami tarota etc.).
W 2012stym startowałem, korzystając z obecności konkursu na Falkonie. Startowałem w trybie luźnym (np. nie miałem scenariusza na finał :P), poległem w półfinale. Poprowadziłem dwie sesje fantasy – jedną na Wstędze 2, drugą na kaduFATE (opisałem jej tutaj i tutaj). Wygrał Włodi, bo on jest najlepszy :-)
W 2013stym sędziowałem na Polconie w Wawie (ciut o tym tutaj) i o dziwo nie wygrała moja faworytka, czyli Blanche (w finale pokonał ją Zed).
W 2014stym sedziowałem na Polconie w Bielsku-Białej z czego nie napisałem chyba relacji – szok i niedowierzanie – ale przynajmniej wygrał mój faworyt, czyli Włodi. Zrobiłem też sporo selfików, ale zaginęły w czeluściach facebooka.
W 2015stym mimo PMMa w Lublinie olałem temat. Wygrał Fedor (hooray!).
Dlaczego pojechałem wystartować w tym roku? Trochę się wahałem. W 2016stym, mimo iż wiele rzeczy udało mi się dopiąć do końca (np. moją 61-sesyjną kampanię w Odludzie), to nie czułem się super pewnie. Odludzie krwawiło graczami (zacząłem z pięcioma, skończyłem z dwoma i to z bólem), do EarthDawna: Age of Legend (moja recka wkrótce na gry-fabularne.pl) też udało mi się jednego gracza zniechęcić (i to mojego najdłuższego kompana) – no szału nie robiłem.
Powodem był tak naprawdę taki jeden pomysł, który wykiełkował w mojej głowie, gdy myślałem nad tym, co ogarnąć, by zapewnić mojej sesji efekt wow. W ogóle uważam, ze te wszystkie polskie konkursy erpegowe są wspaniałymi katalizatorami pomysłów. Gdyby nie Quentiny, PMMy i GRAMy na pewno wiele moich jednostrzałowych sesji w ogóle by nie powstało. Inne były inspirowane tym, co podpatrzyłem na tychże konkursach (np. mój – niestety, niezbyt udany – scenariusz o mutantach w kanałach Nuln inspirowany słynną sesją Włodiego o dzieciach idących do Marienburga na targ (z PMMa 2012)).
Eliminacje
Pomysł ten brzmiał tak: mam taką fajną koszulkę z Threadless.com, na której narysowany jest śmiechowy dungeon. Wziąłem tę koszulkę i napisałem sesję dokładnie o tym, co na niej jest. A potem nie mówiąc nic nikomu poprowadziłem tę sesję w tej koszulce. Oh, joy! :D
Przy okazji sfarciło mi się, bo trafiłem przypadkiem na graczy WekTa (Andrzej, Pelnor, Paweł) i dzięki nim sesja wyszła bardzo zabawnie. Ogólnie konwencja funny fantasy wydaje się moim drugim ulubionym środowiskiem gry i jest chyba odtrutką na mroczniackie klimaty Odludzia. Powinienem rozważyć poprowadzenie tej kampanii o łowach na smoka, której używałem jako ilustracji w moich prelekcjach o prowadzeniu kampanii.
Dodatkowo była to okazja do przetestowania kolejnej wersji Wstęgi – Wstęgi fantasy. Jeszcze nie wiem, czy ona ma matematyczny sens, ale kulanie różnymi kośćmi (od k6-k12) i uproszczenie oraz przesunięcie na drugi plan atrybutów wyszło całkiem spoko, więc chyba trzeba tę wersję spisać i przetestować.
Tak czy siak sesja wyszła bardzo spoko, ja trochę pocwaniakowałem i do półfinału wszedłem w cuglach.
Półfinał
Półfinał to jest mój nemezis PMMowy. Na cztery moje starty (licząc już z tym) odpadłem w nim trzy razy.
Za pierwszym razem poprowadziłem śmiechową sesję w czyśćcu, do którego trafiają król, rycerz, szpieg i czarnoksiężnik (BG), po tym jak ta pierwsza trojka wdupca się w rytuał temu czwartemu. Miałem wtedy tylko jednego BNa (impa) i zupełnie improwizowałem fabułę, ale jakimś cudem ta sesja siadła tak, że uznaje ją za jedną z lepszych w życiu. Słyszałem, że w tym roku tak miał z półfinałem WekT :-)
Potem w półfinale prowadziłem wspomniany już Raj utracony. Napisałem w nocy przed półfinałem totalnie poryty scenariusz, z trzema warstwami fabuły, trochę postapo-trochę sci-fi a ostatecznie o odkupieniu kryminalistów poprzez pranie mózgu. Mi się tam on podobał, ale to nie jest formuła, która ma jakiekolwiek szanse na PMMie, bo jak gracze ledwo to ogarniają, to sędziowie na pewno nie.
Za drugim razem nie pamiętam o czym był scenariusz, ale ja poprowadziłem jakieś generic Fantasy na kaduFATE. Wyszło spoko – grał repek, który sporo mi pomógł – i mi się powiem szczerze całkiem podobało. Ta sesja miała jednak taki feler, że była bardzo krótka – z tłumaczeniem kF chyba 2,5h. Słyszałem, że niektórzy sędziowie byli u mnie tylko na początku, a jak przyszli drugi raz, to ja już skończyłem XD
No to w tym roku postanowiłem nie powtórzyć tych błędów (za skomplikowane/wydumane, za krotko). Scenariusz wyglądał tak:
Muszę powiedzieć, że ta sekcja PMMa mnie stresuje i najmniej mi przynosi przyjemności. No ale jak już wystartowałem, to postanowiłem coś wykręcić takiego, żeby choć zbliżyć się do zwycięstwa. Poszedłem tym tropem, który zapodał mi Włodi w 2012 (coś, co od razu z góry brzmi spoko) i z nieocenioną pomocą Fedora i neishina wykminiliśmy, żeby rozegrać to w klimatach high school drama… + zombies.
Ponieważ uznałem, że Wstęga mini (do przeczytania w ostatnim numerze Spotkań Losowych) jest jednak zbyt skomplikowana (a poza tym zostawiałem ją na finał), to poprowadziłem na starym dobrym kaduFATE. Dałem graczom w dużej mierze stworzyć ich postaci (Quarterbacka, Cheerleaderkę, Nerda i dodanego potem Buntownika), poprosiłem o to, by stworzyli po dwóch BNów, dałem im punkty Spotlighta. Grali Yavi, Grzesiek Osik (jako sędzia), Janka i eee… chyba Jerzy.
Sesja wyszła dobrze i powiem szczerze, byłem rozczarowany, gdy dowiedziałem się, że znów nie przeszedłem. Wydawało się, że zrobiłem wszystko jak trzeba:
- punkty ze scenariusza wszystkie odhaczyłem
- BNów, których wymyślili gracze – użyłem chyba prócz jednego
- dałem graczom wolną rękę, by grali jak chcą (fabuła nie była skomplikowana, ale postacie mogły wejść w dorosłość na różne sposoby) i potem podpytywałem o przemiany ich postaci
- sędziowie spytali, czy wezmę początkującego gracza – wziąłem i doprowadziłem go do końca fabuły i traktowałem jak pełnoprawnego uczestnika sesji
- przez pomyłkę przysłali mi Jankę – co prawda miałem prowadzić dla 3 postaci, ale zmieniłem to na szybko na 4 i nie wpłynęło to na jakość sesji
- wprowadzona mechanika spotlightów bardzo ładnie zagrała
- sesję zakończyłem w czasie i myślę, że wszyscy byliśmy zadowoleni – fabuła zamknięta itd.
Na pewno była to tez sesja słabsza niż ta z eliminacji, ale no kurka wodna – poprowadziłem w innym stylu niż tamtą, żeby mi nie gadali, że tylko fantasy i fantasy.
No, ale odpadłem. Szkoda, bo tym razem w przeciwieństwie do 2012ego miałem scenariusz finałowy (WaterWorld Fantasy) i byłem pewien, że wypadnie spoko. Finały zawsze wypadają blado, więc ja miałem Wstęgę mini (która gwarantuje dodatkowe emocje dzięki efektom na kartach) i przetestowany scenariusz, który wiedziałem jak poprowadzić. Ale jakoś nie mogę przekonać tych polskich erpegowców, że ktoś, kto nie puszcza muzyki i nie przejmuje się duperelami takimi jak rekwizyty, da radę w finale.
Ponieważ tym razem poprowadziłem lepiej niż w 2012stym (wtedy dwie niezłe sesje, teraz jedną bardzo dobrą i drugą – no niezłą, ale lepszą niż w wtedy), to powiem szczerze czuję się zdemotywowany i pewnie więcej już nie będę startował. Może z raz posędziuję, jak będę chciał przewalić na to cały kon :P
Jak by nie było w finale znaleźli się Rin i WekT. Ja kibicowałem temu drugiemu, bo znam go nie od dziś, a dodatkowo pamiętałem sytuację z 2014go, gdy WekT poprowadził świetną, rozkręcającą się co prawda powoli, ale zakończoną z pierdolnięciem sesję, a sędziowie po pierwszej połowie ją olali i finał oglądałem chyba sam jeden :> Za tamtą akcję, kiedy moim zdaniem zasługiwał na finał nie mniej niż Nowak, los mu teraz odpłacił z nawiązką, bo WekT wygrał :-) Gratulacje!
Feedback
Od tego roku w regulaminie PMMa jest na sztywno wpisana w zeszłych latach zwyczajowa zasada, że każdy MG ma swojego opiekuna, od którego może zebrać po konkursie feedback. Moim była Merry – bardzo dziękuję, rady wezmę pod uwagę, choć już może nie w kontekście PMMa.
Z niektórym z nich się zgadzam. Np. że opisy mam faktograficzne i suche, o ile wcale – nie każdy potrafi kilkoma dobrze dobranymi słówkami zaczarować wyobraźnię jak Fedor. Inne kwituję wzruszeniem ramion – np. że walki mało dynamiczne – ciekawe, czy jakbym rozgrywał je z figurkami jak w D&D4 czy SW, to to już byłoby zupełnie źle? :> Jeszcze inne zupełnie zlewam – np. że przydała by się muzyka (kurde jestem prowadzącym, a nie DJ-em, klimacenie muzyką to nie jest sedno RPG).
Ciekawa była też uwaga, że nie podniecam się swoim prowadzeniem tak jak niektórzy inni uczestnicy i przez to może moje podejście na chłodno udziela się sesji. Może i tak jest w istocie.
Organizacja
Wiele rzeczy nieoceniony Wojtek Rzadek zrobił dobrze – odnowił nieco regulamin, ustawił z powrotem stronę PMMa, ogarnął sponsorów (były nagrody za półfinał – co za miłe zaskoczenie). Ale były rzeczy, które w tym roku wyszły fatalnie.
Pierwszym była rozpiska czasu. Eliminacje były w czwartek i cały piątek. Półfinały były w sobotę rano, a finał o 20ej. W efekcie na gali zamykającej kon PMMa nie wręczano, bo finał jeszcze trwał. A można było dać półfinał w piątek wieczorem, finał w sobotę rano i wręczenie na gali. No ale dobrze, rozumiem, że to było pod katem tych, co mogli w piątek wieczorem dopiero dojechać, żeby tez mogli poprowadzić w eliminacjach.
Ale czego nie ogarniam, to dlaczego wyniki, były podawane w niedzielę o… trzymajcie się mocno… 19oo. Czemu nie o 10oo? W efekcie byli chyba na nich tylko ludzie z Wrocławia. (EDIT: Krzyś w komciu niżej tłumaczy, dlaczego.)
Bardzo słabe było też to, że sesje półfinałowe skończyły się powiedzmy do 15oo, a wyniki półfinału ogłoszono dopiero tuż przed 19oo (gdy finał rozpoczynał się o 20oo). Ja rozumiem, burzliwe dyskusje, 14 sędziów itd., ale to było stanowczo za długo.
Podziękowania
- Dla moich graczy i graczek z obu sesji – dzięki Wam bawiłem się wyśmienicie :-)
- Dla Wojtka Rzadka za ogarnianie PMMa i wieczny entuzjazm
- Dla Merry za bycie duszkiem – sorry, że nie udało się z finałem
- Dla Skobla za ciepłe słowa
- Dla Fedora i neishina za pomoc z półfinałowym scenariuszem
- Dla sędziów za włożony wysiłek, tu szczególny big up dla starej wiary – Grześka, Jaxy, Adama
Ode mnie tyle, PMMa możecie lajknąć tu.
Mylisz galę Zajdla z galą zakończenia konwentu. Ogłoszenie zwycięzcy BYŁO na zakończeniu konwentu, w niedzielę właśnie o 19.
Zagadka rozwiązana.
Twoje notki rozwalają mi stronę http://blogirpg.blogspot.com/ Za każdym razem jak wrzucisz jakieś zdjęcie czy obrazek, wyświetla się on mi na całą możliwą stronę. Także w tym momencie musiałem „długo” scrollować, żeby pozbyć się Twojego uśmiechu z ekranu:) Odświeżanie strony nie pomaga. Zmiana przeglądarki również :) Jakoś będę musiał z tym żyć ;)
To pewnie projekcja mojego ego #żart
A na serio to przepraszam, nie wiedzialem. Podmienilem juz ikone wpisu na mniejszą, ale bez zmian na agregacie. Nastepnym razem od razu dam małą, myślałem, że to sie samo skaluje. Chyba powinno, co?
Raczej to sprawa niezależna od Ciebie. Nie mam pojęcia czemu tak się dzieje, a piszę o tym, bo może inni również mają taki problem.
Podejrzewam, że rzecz nie gra na linii WordPress – Blogspot, stąd błąd.
Ten Raj Utracony to była bardzo fajna mind blowing, brudna sesja- mi się podobało ;)
Wtedy z Odolem u Ciebie graliśmy.
O sacrebleu! Tak bylo? A to nieźle! Wszystko sie łączy :D
Przezajefajny patent, na prowadzenie sesji z mapą / streszczeniem na koszulce :) Szacun!
Dzięki :-)
Wreszcie jestem w domu, więc mogę napisać coś z mojego punktu widzenia.
Sesja wyszła świetnie, my (gracze) bawiliśmy sie przednio, skupiałeś uwagę graczy przez CAŁY czas sesji, co naprawdę nie każdemu się udaje.
Kwestia (nie)szołmeńskiego podejścia i ekscytacji własnymi słowami jednym sie podoba, innym nie, i nie ma związku z dobrym prowadzeniem. Twój styl odbieram jako trochę „dziennikarski” = opisujesz zdarzenia, a bohaterowie mówią, co o nich myślą.
Dla mnie super, tak jak i w wykonaniu innych znanych mi MG inne rodzaje narracji.
Mechanika sprawnie działała i pozwalała zachować tempo przy naturalnym opisie bez przeładowania liczbami – bardzo duży plus i wsparcie dla klimatu.
Im więcej graczy, tym czasem ciężej, zwłaszcza, gdy są tam początkujący. Ale u nas nie czuło się tego (poza jedną palmfejsową sytuacją, której nie mogłeś zapobiec).
Ogólnie super i cieszę się, że się na tę sesję wcisnęłam. W przyszłości zawsze chętnie znowu!
Ciesze się, że Ci się podobało i polecam się na przyszłość. I dzięki za cenne uwagi :-)
[…] u Szczura, pokręconą postapokaliptyczno matriksową sesję u broniącego wtedy tytułu kaduceusza (który opisał swoje wspomnienia w Punkcie K) oraz finałowe 7th Sea u, już wtedy dwukrotnego Mistrza Mistrzów, Wojtka […]
[…] moich sesjach na PMMie na Polconie już tu na blogu pisałem – prowadziłem takie funny fantasy a potem high school + zombies w półfinale. Obie sesje […]
[…] konkursowa historia w zeszłorocznym wpisie. Dodajmy do tego tylko, że w zeszłym roku prowadziłem w eliminacjach scenariusz fantasy oparty […]