Symbaroum[13]: Punkt Zwrotny

W tym odcinku fedorowej kampanii musimy zdecydować jaką obierzemy drogę na północ, przez Davokar rozdzierany konfliktem dwóch klanów. Będzie też porada dla graczy i wspominka o Blades in the Dark.

Bóstwa, bestie, wodzowie, giganci, kochanki i Matka Natura – MG: Fedor

Drużyna:

  • Beata: Zafira Seldonio – magistra Ordo Magicus, przewodzi wyprawie
  • Kasia: Freya Ydessa – zmiennokształtna czarownica, coraz potężniejsza
  • Dawid: Bjorn – wojownik o ponurej przeszłości oczyszczony przez moc Priosa
  • ja: Erdogai Igła – sługa Priosa, włócznik, kronikarz; bękart łowczego Orsena

W poprzednim odcinku:

Opuściwszy Przyczółek Płomienia drużyna prowadzona przez Karoharkę Aulivię kroczy przez Davokar. Coś strasznego zdarzyło się na ziemiach Karoharów i wszyscy o tym wiemy. Wpadamy w zasadzkę – wrogami okazują się odmienieni – ostatni z klanu Jezydów. W walce stajemy ramię w ramię z poselstwem Karoharów, ale nie wszystkich udaje nam się uratować.

Przed tą sesją kupiłem kolejny (drugi) poziom Steadfast (po tym jak Fedor przypomniał, że pozwala kupować 1 poziom zdolności na raz). Teraz Erdogai okaże się częściowo odporny na próby magicznego omamienia jego woli i zmysłów.

Beata i Kasia kupowały jakieś magiczne moce, Dawid chyba znowu chomikuje pedeki.

Sesję zaczęliśmy od pochowania poległego w walce Karohara imieniem Trzywięzy. Sprawdziłem moje notatki z poprzedniej sesji i nie zanotowałem tego, że ktoś ważny zginął, więc zakładam, że nie było to stawką naszej walki z poprzedniego spotkania, może nawet Trzywięzy zginął zanim przemieściliśmy się do zaatakowanego obozowiska Karoharów.

wings_death_forest_fantasy_art_goddess_ravens_celtic_mythology_badb_catha_1600x900_wallpaper_Wallpaper HD_2560x1440_www.paperhi.com

  1. Pogrzeb Trzywięzego. Opłakuje go jego druh w podróży – Ponury. Stojący z boku Brarek płonie gniewem, Aulivia zaciska nerwowo zęby. Nieobeznanej w miejscowych zwyczajach Zafirze niemal udaje się popełnić gafę, ale powstrzymuje ją Freya, która rzuca na grób garść ziemi przyłączając się do obrzędu.
  2. Bjorn bada trupy plugawych bestii i zrzuca je do dziury w ziemi. Zafira leczy Freyę. Erdogai oczyszcza rękę z czarnej mazi. Próbuje ją zbadać, ale nie dowiaduje się wiele. Widać, że jest trochę w szoku po walce, gdy poddaje się próbom leczenia go dokonywanym przez Zafirę.

Fedor nie wspominał o tym, że moja dłoń pod koniec poprzedniej sesji uwięzła w mazi (krytyczna porażka przy przerzucie, auć), więc wziąłem sprawy we własne ręce i powiedziałem, że maź zmieniła kolor mojej skóry. Zobaczymy, może urodzi się z tego jakaś scena.

Nie udał się test badania mazi, więc wiele się nie dowiedziałem. Dawid potem dopytywał się, czy jest palna, Fedor odparł, że nie. Na to Dawid: „Szkoda, bo zrobiłbym z niej smarowidło i potem miał płonący miecz.” Z tej wymiany zdań wysnuwam taką radę dla graczy:

  • Jeżeli chcecie coś osiągnąć, to od razu stawiajcie jasno, do czego mają prowadzić Wasze pytania. Myślę, że gdyby Dawid od razu spytał, czy z mazi dałoby się uzyskać płonący miecz, to Fedor by się zgodził, bo brzmiało to fajnie.

W scenie po walce odgrywałem też, że Erdogai jest w szoku – w efekcie nie oponowałem, gdy leczyła go Zafira – nie czas był teraz na kolejne spięcia między tymi postaciami.

3. Rozmawiamy z Karoharami. Ich nowym wodzem jest niejaki Bethod, wredny typ, z którym najwyraźniej kosę ma Brarek. Dowiadujemy się, że odrodzeni (?) Jezydzi przejęli jeden z grodów Karoharów – Grodgor i teraz Bethod prowadzi ze stolicy (Melimy) armię (6000 osób), by ich wygubić.

Wróg jest jednak potężny czarną magią i nie wiadomo, czy to wystarczy. Trzywiązy szedł z misją/prośbą o pomoc do burmistrza Nightpitcha z Ostowego Grodu (czyżby jakiś stary pakt?). Teraz nie żyje i jego misję musi kontynuować Ponury (jasne jest, że słabo się do tego nadaje).

Ponury rysuje mapę – będziemy musieli zdecydować jak iść przez objęte wojną ziemie. Brarek mimo swej niechęci do Bethoda mówi, że powinniśmy dostać jego pozwolenie na przejście. On sam nie zamierza pokazywać się Bethodowi (wygląda na to, że walczył z jego synem i został wygnany) – ruszy na południe z Ponurym. Zafira rozsądnie podpowiada im, by po drodze zgarnęli ze sobą Zehta, który został w Przyczółku Płomienia.

Zafira zachęca też Aulivię, by poszła z nami; kusi obietnicą przekazania poprzez nią wiedzy magicznej – jednego z czarów, które mogą pomóc Karoharom w walce z Jezydami. Dziewczyna pójdzie, ale mówi, że w końcu się odłączy, bo chce wrócić do wojsk Bethoda.

Potem miało się okazać, że Trzywiązy nie był zwolennikiem wodza Bethoda (lecz jego poprzednika) i jego misja do Ostowego Grodu była samowolką. Ja pomyślałem sobie, że może nawet desperacką samowolką – Karoharowie są przecież ostatecznie wrodzy Ambryjczykom. Nie mogą im wybaczyć zniszczenia… Jezydów właśnie (którzy teraz najwyraźniej wrócili ze zmarłych by zemścić się na swych nielojalnych pobratymcach). A może jest w tym drugie dno i Ambryjczycy pokonali Jezydów po tym, jak Karoharowie zdradzili Nightpitchowi jakiś ich sekret? Raczej się o tym nie przekonamy, bo Ponury poszedł na południe, a my na północ.

Podobało mi się też to, co ujawnione fakty mówiły o związku Przyczółka Płomienia i Karoharów. Brarek był wygnańcem z klanu po tym jak wdał się w jakieś przepychanki (nie chciał zdradzić szczegółów) z synem wodza. Czyli to, co widzieliśmy w Przyczółku – że Karoharowie i osadnicy żyją obok siebie – było prawdą tylko dla małej grupki, którą swój własny klan… przegnał? A czy osadnicy nie byli z kolei taką przegnaną grupką Ambryjczyków? Z tej perspektywy wyrysowała mi się paralela między postaciami Nalameja i Brarka.

Natomiast nie za bardzo podobało mi się jak próbowaliśmy rozgrywać Aulivię. Moja postać ma u niej przecież do wymuszenia dług za wygrany pojedynek opowieści, którego dziewczyna jeszcze nie spłaciła. Więc moim zdaniem nie trzeba było jej niczego oferować, tylko ów dług wyegzekwować. Drugą sesję czekam, żeby rozegrać tę scenę (na poprzedniej okazało się, że Karoharowie i tak idą tam, gdzie my, więc nie było sensu marnować ruchu). Jak tak dalej pójdzie, to się z Aulivią rozłączymy i się ten potencjał zmarnuje.

our-map-symbaroum
Grotgor będzie gdzieś na Malgomorze, a magiczne ruiny to kolumny Haganora. Nasz cel leży gdzieś na/za Black Pitch Mire, a my jesteśmy na północ od Thistle Hold, w połowie drogi między rzekami.

4. Długo dyskutujemy, którą drogą iść na północ ku wodogrzmotom (i Dolinie Cieni). Są trzy możliwości:

  • otoczyć okolice Grodgoru od zachodu, przez Czarną Wyspę na rzece i potem przez ziemie elfów
  • iść ziemiami, przez które przeszła (?) armia Karoharów, co może skutkować spotkaniem z rzeczoną armią
  • ostrożnie otoczyć ziemie Karoharów od wschodu i dojść do magicznych ruin – ale by być niezauważonymi musimy iść wolno

Zafira proponuje, żeby opłacić przejście przez ziemie Karoharów za pomocą wiedzy magicznej – nauczyć Karoharów zaklęcia. Sugeruje drogę numer 2.

Freyę kusi tajemnicza Czarna Wyspa – jest za opcją numer 1. Wiedźma obawia się, że jeżeli przyjdzie jej spotkać się z wojskami Bethoda (droga nr 2), wódz zmusi ją, by pomogła Karoharom (którzy nie dysponują zbyt dużą ilością wiedzących).

Bjorn zgadza się z Zafirą – upatruje w przekazaniu Karoharom czaru sposobu na to, by wykorzystać ich do rozprawienia się z Jezydami. W końcu gdyby Jezydowie pokonali Karoharów, uderzą na południe, ku Ambrii, by kontynuować swą zemstę. Z drugiej strony on sam wolałby iść drogą wschodnią, nr 3.

Erdogai ścina się z Bjornem. Wytyka mu, że nie walczył na froncie, a szedł w tylnej straży księcia Kohinoora, brata królowej. Wrogom (jakimi ostatecznie są Karoharowie) nie należy przekazywać żadnej wiedzy. Młody mędrzec-wannabe mówi, że powinniśmy ominąć wojnę Karoharów, gdyż nie jest to nasza walka. Sugeruje drogę numer trzy. Tak naprawdę kuszą go potencjalne skarby w ruinach.

Bohaterowie rozmawiają też o prawach sukcesji u Karoharów, a także o tym, że ich misja ma wielką stawkę. Zafira zdradza, że Elionara, która okazała się nie być naszym wrogiem, zdradziła jej, że Mroczni Panowie mogą powrócić. Erdogaj nie chce w to uwierzyć. Dyskusja przedłuża się.

W Erdogaju narasta irytacja – jeżeli czarownica naprawdę dowodzi, niech pokaże swoją siłę i podejmie decyzję. W końcu Zafira decyduje, by iść środkową drogą. Nie decyzja, którą podjąłby Erdogai, ale taka, którą sługa Priosa docenia. On sam też nie zważałby na opinie innych i decydowałby zgodnie z własnym uznaniem. Prios w końcu sprzyja silnym.

Dyskusja o drodze na północ trwała ładną chwilę. Zwaliliśmy decyzję na Zafirę, ale ona nie chciała decydować wbrew reszcie. Reszta była tak zgodna, że w pewnym momencie wydawało się, że każde proponuje inną drogę (potem okazało się, że w sumie Bjorn i Erdogaj gadzają się co do drogi nr 3).

Aż mi się przypomniał taki stary artykuł Ignacego Trzewiczka – „Jesienna Gawęda: O wyborach„, gdzie trzewik opisuje sytuację, gdzie gracze na sesji 4 godziny kłócą się o coś, a prowadzący bardzo się nie odzywa. Wybory są ważne, ale ważniejsze są konsekwencje, więc nie ma co za bardzo rozwlekać tych scen wyboru – niech w końcu zapadnie decyzja co dalej i jedziemy, tu się naprawdę zaczyna to, co ciekawe.

Myśląc o tym na sesji doszedłem (zagadnięty przez Fedora) do sceny introspekcji Erdogaja z jego opinią na obraz spraw, tak jak to pokazałem w ostatnim akapicie opisu sesji, powyżej. Chyba fajnie wyszło.

Tak naprawdę jednak jako graczowi było mi wszystko jedno, dokąd pójdziemy. Drogę 3 wybierałem patrząc na motywację mojej postaci (Erdogai chce się wzbogacić, by zmienić swój status społeczny; ruiny = skarby). Ta scena mogłaby być o wiele mocniejsza, gdybyśmy wcześniej coś więcej wiedzieli o Czarnej Wyspie i starożytnych ruinach (Kolumnach Haganora). A tak było jasne, że Fedor coś przygotował o wodzu Bethodzie i jego armii (i niejasne, czy przygotował o pozostałych, bo po co miałby iść w taką nadmiarowość).

Podobało mi się, że Beata wspomniała o spotkaniu Zafiry z Elionarą. Wcześniej wiedział o nim tylko Bjorn, teraz także Erdogai i Freja. Zafira nie wspomniała jednak o okropnej perspektywie dla królowej Koryntii, jeżeli nasza misja się nie powiedzie. Myślę, że to mi się przyda na kolejnej sesji i okręcę wokół tego jakąś scenę. Do tematu otwierania wątków dla innych graczy zaraz wrócimy.

5. Ponury i Brarek odchodzą. Na pożegnanie Freya daje Brarkowi do zrozumienia, że coś z ich znajomości mogło być, czym go niezmiernie zasmuca. Czarne jest serce wiedźmy, która zwiodła chłopaka, wykorzystała go do własnych celów, a teraz porzuca grając na jego nadziejach.

Erdogai zaczepia Brarka. Wiedząc, że ten udaje się na południe daje chłopakowi symbol Priosa, który dotychczas nosił na piersi. „Pokaż go, gdy będziesz w prawdziwych tarapatach, a on cię ochroni.” Żegna się z nim wylewnie.

Zanim odejdziemy Bjorn bada szczelinę w ziemi. Wydaje się być świeża. Jakie jeszcze moce posiadają zmartwychwstali Jezydowie?

Jak się potem okazało scena pożegnania Freyi i Brarka wyszła tak okrutnie trochę przypadkowo. Kasia spytała Fedora „będziemy jeszcze obozować, zanim oni wyruszą?” a gdy padłą odpowiedź, że nie, to wyszło jak wyszło. (Można by tutaj dać taką samą uwagę jak przy pytaniu o płonący miecz.)

Nam się to bardzo podobało, mi szczególnie, bo pasowało do tej zimnej złej Freyi, którą znaliśmy (jako gracze) choćby ze sceny na bagnach (kiedy użyła córki młynarza jako wabika na splugawionego jelenia – tę scenę wielokrotnie wspominaliśmy na tej sesji).

Potem ja zagrałem rozstanie z Brarkiem, które wyszło inaczej niż się spodziewałem. Planowałem na odchodne wypytać go o to, co zaszło w kręgu ze świętym ogniem Priosa. Chciałem to wykorzystać w związku z reakcją Erdogaja na Freyę leczoną czarnym dymem, którą pokażę pewnie na następnej sesji. Moje plany spaliły na panewce, bo Kasia zwróciła uwagę, że moja postać nic nie wie o jej rytuale.

Wycofałem się z wypytywania Brarka (możliwe, że pomieszałem wiedzę gracza i postaci, nie byłem pewien na sesji), ale powiem, że mega mi się to nie spodobało. Niczego tak nie hejtuję we wspólnym graniu jak zamykania wątków, a już szczególnie, jeżeli te wątki trwają już od dłuższego czasu. Jak mam grać z innymi postaciami, jeżeli gracze tworzą wokół nich fabularny tunel? Dlatego na tej sesji podobało mi się, że Beata otwarła dla Erdogaja wątek jej spotkania z Elionarą i nie podobało to, że Kasia zamknęła wątek rytuału.

Tutaj mała dygresja. Są tacy goście, którzy tylko prowadzą, sam byłem takim etatowym Mistrzem Gry. Ale żeby być naprawdę dobrym prowadzącym to warto też grać, żeby zobaczyć rozgrywkę z tej perspektywy. Po tej sesji naszło mnie spostrzeżenie, że sam w swojej (równolegle rozgrywanej) kampanii Gwiezdnych Wojen (może kiedyś spiszę z niej raporty) też mam u jednej z postaci taki wątek, który można by uwolnić dla reszty graczy – kto wie co ciekawego wymyślą w związku z nim? Od razu dopisałem to do planu następnej sesji. Tajemnice są po to, by je w końcu ujawniać.

Ostatecznie scena wyszła dość ironicznie – daję symbol wiary temu, który pomógł w zgaszeniu świętego ognia. (Choć z drugiej strony – on próbował uratować święty ogień, więc może teraz postanowi odpokutować bóstwu, które pomógł urazić.) A nie wspomniałem nawet o przypadkowym wątku gejowskim, kiedy powiedziałem, że Erdogaj klepie Brarka po tyłku na odchodne (taki kop na szczęście, nie?).

6. Odchodzimy, ale nie daleko. Nadchodzi noc, czas obozować. Bjorn wykopuje nieckę w ziemi. A Freya zmienia się w wielką niedźwiedzicę, bo ogrzać wszystkich. Leczymy się i zapadamy w odżywczy sen.

7. W trakcie podróży każdy ma kilka chwil dla siebie.

  • Zafira wykorzystując (niezbyt chętną) Freyę pracuje nad sposobem przekazania Karoharom czaru odkrywania iluzji.
  • Vanoya łapie młodego chłopaka z małej wioski, by dowiedzieć się o tym, co się dzieje na naszej drodze, ale obchodzi się z nim dziwnie troskliwie.
  • Freya znika na długie godziny, zmienia się w niedźwiedzicę i pożera miejscową faunę.
  • Bjorn uczy się o zwyczajach Karoharów, o ich wodzach – khalach.
  • Erdogai w tajemnicy przed wszystkimi przerabia przeklęte strzały z symbarskiego grobowca na bełty do Złej Wróżby.
  • Freya wyprawia się poza obóz i wraca z dzikim kotem. Wiele wskazuje na to, że odnalazła swego chowańca. Psy zabrane z Ostowego Grodu źle znoszą obecność nowego stwora w kompanii.

Pomysł Kasi, by zmienić się w niedźwiedzicę i ogrzać wszystkich został przyjęty z powszechnym entuzjazmem :-) Był to naprawdę super pomysł i świetne fabularne wykorzystanie mocy shapeshift.

Potem Fedor powiedział, że każdy ma prawo opowiedzieć scenę z podróży, która coś mówi o jego postaci. Zafira miała bardzo fajną scenę tworzenia zrozumiałego dla Karoharów wzorca zaklęcia, ja ze swoich wielu scen postanowiłem rozegrać tę z magicznymi strzałami.

Pamiętam, że podczas przerwy technicznej na sesji Beata powiedziała, że mogłaby od razu rozegrać ze trzy takie sceny i ja miałem tak samo. Planowałem jeszcze scenę z Freyą i scenę z Vanoyą. Tej ostatniej nie wiem, czy nie skreślę, a scenę z Freyą pewnie odpalę na następnej sesji.

Trochę niezbalansowanie to w końcu wyszło, bo Fedor nie słyszał tej uwagi i w końcu skończyło się na tym, że Kasia zagrała dwie sceny, a my po jednej. Ale do pomysłu scen inicjowanych przez graczy pewnie jeszcze wrócimy, bo nam się spodobało (u mnie w kampanii SW też nieźle się to sprawdza jako wypełniacz sesji i sposób aktywizacji graczy).

Ja sam zjebałem też trochę swoją scenę. Powiedziałem, że siadam z dala od innych postaci i niby czytam księgi, stroniąc nawet od Aulivii. Fedor powiedział, że Aulivia się nawróciła i chce, bym nauczył ją czytać, ale ja miałem w głowie inny cel tej sceny i zignorowałem to, marnując ciekawą szansę rozwoju postaci dla młodej wolnej kobiety. Well, shit happens.

W związku z chowańcem Freyi pojawił się też poważny problem z psami, ale pomyślałem, że jeszcze zatrzymam je przy sobie. Może wymyślę dla nich jakąś moc (jak sugerowała Beata) lub wykorzystam je w wątku Erdogai vs Freya (w końcu te psy sprowadziła do kompanii Freya). Zobaczymy.

Laugrot

8. Być może przez towarzyszące nam psy nadziewamy się na tylną straż (?) armii Bethoda. Aulivia mówi nam, byśmy nie próbowali oszustwa i ukrywania się. Słuchamy tej rady.

Zafira wychodzi naprzeciw dowódcy – okazuje się nim być prawdziwy gigant – syn Bethoda, Laugrot. Równie wielki co tępy woj zdaje się być początkowo wrogi, ale po chwili jasnym jest, że cwana i grzeczna czarodziejka wpadła mu w oko. Sadza ją na swego konia i rusza do obozu, a my chcąc nie chcąc idziemy za nim.

W obozie budzimy niemałe zainteresowanie. Metalowa zbroja Bjorna to coś, co Karoharowie widują z rzadka. Groźny kot Freyi też ściąga na siebie spojrzenia wielu. Ten drugi od razu staje się zarzewiem kłopotów. Karoharowie otaczają go. Freya mówi, żeby odstąpili (sekunduje jej Erdogai i psy), ale dopiero słowa Laugrota uspokajają wojowników. Chyba Freya ma u niego teraz dług.

Tak jak napisałem w tytule decyzja o obraniu drogi na północ była punktem zwrotnym tej sekcji kampanii. Gdybyśmy zdecydowali inaczej, to wątki wojny między Karoharami a odrodzonymi Jezydami mogłyby odsunąć się na czas po naszej wizycie w Dolinie Cieni. A może jeszcze później – ja jako Erdogai wykładałem Bjornowi, że najlepiej byłoby wrócić na południe przez znane już drużynie z pierwszych sesji ziemie klanu Voivod. Także od razu widać było konsekwencje naszego wyboru.

W grach RPG najlepsze są jednak momenty synergii, kiedy konsekwencje decyzji graczy, werdykty kości i błyskotliwe uwagi łączą się tworząc kapitalne sceny. Tak było w tym wypadku.

Kiedy Zafira stanęła przeciwko Laugrotowi Fedor opisał go jako niechętnego obcym. Beata rzucała 2k20 i wybierała niższy z wyników. Wypadły jej dwie (zwyczajne) skuchy, ale dzięki fedorowej zasadzie domowej za pedeka przerzuciła jedną z kości i nagle jeb! Krytyczny sukces. Dawid to zobaczył i mówi: „Teraz to się chyba w tobie zakocha.” I się zaczęło. W efekcie tego spektakularnego sukcesu Zafira stałą się zakładniczką swego własnego wyboru, by spotykać się z Karoharami. Dalszą cześć sesji zdominowały maślane spojrzenia giganta.

bethod

9. Wizyta u Bethoda. Wódz jest niższy i cwańszy od swego synalka. Widać, że rozpoznaje Aulivię, ale nie zwraca się do niej. Rozmawia z Zafirą i pyta co tu robimy.

Czarodziejka zdradza, że idziemy do Wodogrzmotów. Jako cenę za puszczenie nas przez ziemie Karoharów oferuje naukę zaklęcia.

Ale wódz woli, byśmy walczyli z nimi i zdobyli Czarną Wyspę (źródło czarnej magii Jezydów?). Zafira oponuje – zależy nam przecież na szybkim marszu. Naciska na wodza i ten daje się przekonać – co prawda nie da nam eskorty, ale pozwoli pójść na północ. Pozostaje zapłacić cenę – przekazać wiedzę wiedźmom Karoharów.

10. Przedstawicielka wiedźm pokazuje, że czarna magia nie jest mocną stroną Karoharów. Yswil jest młoda i zadufana w sobie – gdzie tam jej do naszych Freyi czy Zafiry. W dodatku nie jest przekonana co do współpracy. Wygląda na to, że nauka jej czaru zajmie co najmniej 3 dni. Sęk w tym, że dostaliśmy czas do wieczora następnego dnia. Czyżbyśmy ostatecznie musieli i tak wyruszyć z Karoharami?

Tutaj chciałbym zwrócić Waszą uwagę na pewne rozwiązanie, nad którym sam myślałem w kontekście Wstęgi 5, a które znalazłem w grze, którą ostatnio zaczęliśmy testować – w Blades in the Dark Johna Harpera (to ten gość od znanego i lubianego Lady Blackbird). Otóż rzadko kiedy mamy w grach fabularnych sytuację, by zasady pochylały się nad tym, że sytuacje konfliktu są różne. Sceny mają bardzo wiele wariantów w zależności od tego ile postać ryzykuje i ile może osiągnąć.

W Nożach w Mroku przed każdym testem ustalamy sytuację (kontrolowana, ryzykowna, desperacka) i efekty (ograniczone, zwykłe, wielkie). Dzięki temu jasne jest, co można w danym teście osiągnąć i co się stawia na szali. Trzeba się do tego troszkę przyzwyczaić (teraz przed każdym testem trzeba te dwa parametry wprost ustalić), ale ogólnie wydaje mi się to bardzo eleganckim rozwiązaniem (które przy okazji przez swoją transparentność pozwala kontrolować wiarygodność współgraczom).

W Symbaroum nie ma takich zasad i to moim zdaniem przekłada się na sztuczność takich jednorazowych testów jak ten, którym Zafira przekonała wodza. Niby przybywamy do gości, niby wiadomo było, że będą nas chcieli wciągnąć w swoją wojenkę, a tu dups – jeden test i „spoko, w sumie możecie iść, no problemo”. Inaczej by to wyglądało, gdyby to był test w ryzykownej sytuacji z ograniczonymi efektami. (To samo odnosi się do mojej uwagi odnośnie sceny 7 w sesji 11 – pocieszania Nalameja.)

Zresztą w końcu pojawiły się dodatkowe komplikacje w postaci Yswil i chyba wyjdzie na to, że i tak będziemy zmuszeni przynajmniej z początku pójść do walki z Karoharami.

11. Widząc zgromadzoną armię Erdogai rozmawia z Bjornem. To nie przelewki. Karoharowie będą walczyć na serio. Czyżby Zafira miała jednak rację mówiąc o kontrataku Czarnych Władców? Młody włócznik patrzy teraz na to co wie o śmierci swego ojca w innym świetle. On jako pierwszy stawiał czoła temu splugawieniu. Poległ, ale w dobrej sprawie. Teraz Erdogai może kontynuować jego dzieło.

12. Po spotkaniu z Zafirą przychodzi czas na targi wodza z Freyą. Na osobności przebiegły Karohar oferuje wiedźmie stanowisko jelethy klanu Karohar – pierwszej między wiedźmami.

Freya jednak odmawia. Zdradza wodzowi, że ma już tajemną misję od sabatu wiedźm z płaskowyżu Karvosti. Wódz rozumie, ale kusi dalej – jeżeli Freya nie zechce tej posady teraz potem będzie za późno – zdobędzie ją Yswil. „Ona jest niedoświadczona” – myśli Freya – „zginie, a wtedy ja powróciwszy dopnę swego i przejmę jej miejsce.” Ale może w najbliższych godzinach zmieni jeszcze zdanie?

Ta sesja była punktem zwrotnym nie tylko dla kampanii, ale też dla mojej postaci. Usłyszawszy jako gracz o chorobie królowej pomyślałem, że być może jest cień szansy, by powrócić do pomysłu na kierunek kampanii, jaki porzuciłem razem z Rageorem – na to by drużyna była przeciwko królowej Korynthii i jej ostatecznym celem było zabicie splugawionej przez siły Panów Ciemności władczyni. Myślę, że ładnie skomponowałoby się to, z młodym włócznikiem, który odkrywa, że społeczeństwo Ambrii jest jego (bękarta) wrogiem.

Miałem przygotowanych kilka scen robiących pod to grunt (np. rozmowę z Vanoyą), ale na tej sesji doszedłem do wniosku, że to czcze życzenia. Kampania skręca ku konfliktowi w Davokarze, powrót do Ambrii jest niepewny, a Dawid nie podchwycił mych sugestii odnośnie zmiany punktu widzenia Bjorna/Skera Vyrkira.

Postanowiłem zatem wrócić do oryginalnej koncepcji z synem Orsena i jego schedą. To, że Erdogai mylnie odczytał szczegóły odnośnie śmierci jego ojca dobrze pasuje do mojego stylu gry ciążącego ku ponurym rozstrzygnięciom. Teraz młodzieńcowi wydaje się, że walka z Czarnymi Władcami i ich agentami (którymi pewnie są odrodzeni Jezydzi) jest jego obowiązkiem – kontynuowaniem dzieła ojca. A więc wracam do świętego wojownika, a porzucam przyziemnego Erdogaja, który myślał o zarobku i poprawie statusu społecznego.

Jednocześnie jednak pisząc ten raport nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wybierając taką a nie inną, nieco kameralną postać – bękarta łowczego – zapędziłem się w kozi róg. Spójrzmy jak wygląda obecnie sytuacja postaci w drużynie. Zarówno Zafira jak i Freya mają szansę grać o wysokie stawki. Natomiast pozbawiony Duszogryza Bjorn i drugoplanowy Erdogai – już niekoniecznie. Wraz ze zmianą skali gry z mikro na makro te dwie postacie przeszły do tła. Ich perypetie będą ważne dla nich, ale dla całości obrazu – już niekoniecznie. I zaczyna mi to przeszkadzać.

Jeżeli tak jak ja jesteście etatowymi prowadzącymi pewnie wiecie, o czym mówię. Lubicie prowadzić, bo lubicie nadawać ton. Kontrolować potencjalne kierunki wydarzeń. Możecie pograć chwilę w drugoplanowych rolach, ale do czasu.

Pamiętam taką sytuację z mojej kampanii w Odludziu, kiedy Sting porzucił swoją postać, gdy odebrałem (w wyniku werdyktów mechaniki, ale jednak) jej magiczny artefakt i zaczął czuć, że wiele już nie wskóra. Ja jeszcze nie porzucam Erdogaja, ale jak zginie, nie będę bardzo płakał.

Kierując się tym podejściem zachęcałem też po sesji Kasię, by jednak przyjęła ofertę Bethoda. Jeżeli już poszliśmy w ten klimat walk klanów, to grajmy w nim pierwsze skrzypce. Ja już od dłuższego czasu gram pod Freyę (przypominam, że Erdogai ma ją za niemal świętą, na co rzuca cień scena z leczącą ją czarną magią), więc chętnie popłynę z tym nurtem coś sobie szmącąc. Myślę też, że ciekawie wyglądałyby perspektywy, gdyby Zafira dalej grała kartą „zakochany Laugrot”. Bezprecedensowa rola magistry – żony wodza Karoharów jest o krok ;-)

Tym razem z braku czasu (i ponieważ grałem w tym tygodniu erpegowy maraton – 3 sesje dzień po dniu, ta była ostatnia) nie przygotowałem sobie fabularnej karty postaci. Ale na sesji naszkicowałem sobie jej nową, jednostronicową wersję, także może wrócę do tego pomysłu następnym razem.

W perspektywie mamy działania wojenne – może jakieś oblężonko? Czy dowiemy się jakie to sekretne zadanie ma Freya? Czy Zafira wywinie się z miłosnych objęć Laugrota? Przyjmuję zakłady XD i do zobaczyska w kolejnym raporcie.

16 comments

  1. W tym raporcie ballady i romanse i dużo spostrzeżeń co do celów i motywacji postaci ;)

    Masz rację, Erdogaj stracił chyba trochę rezonu, ale też mam wrażenie, że potencjalnie nadal ma dużo punktów zaczepienia w tej kampanii. Kwestia śmierci ojca – zauważ, że ani razu nie dopytał się o szczegóły, a Elionara dała nam nowe światło na jego wyprawę. Kwestia wzbogacenia się i aspiracji społecznych nadal jest na stole, to, że stawka się zmieniła tylko powiększa potencjalne zyski. Zyskał też ostatnio Aulivię, która również może wpływać na jego kierunek i motywacje.

    Natomiast nie bardzo jestem przekonana, że rejdżorowy kierunek buntowania się drużyny przeciwko Ambrii byłby realistyczny – nie wiem jak Freja i Bjorn, ale Zafira jest córką jednego ze starszych szlacheckich rodów, którego członkowie są częścią elity Ambrii. Nie widzę sposobu, żeby Erdogaj przekonał pacyfistkę Zafirę, żeby walczyła przeciwko swoim.

    Swoją drogą motywacje Zafiry, Freji i Bjorna są dla mnie ciekawym przykładem na to jak można je rozwijać w kampanii.

    Zafira została stworzona tak, żeby była trochę przeciwieństwem postaci Freji i Bjorna – wolnej wiedźmy i zaprawionego wojownika. Stworzyłam więc szlachciankę-pacyfistkę, i musiałam dać jej ważny powód, żeby łaziła w deszczu i błocie po Dawokarze. Stąd potężna magini babcia, która zabiła smoka i ambicje Zafiry, by jej dorównać (lub ją przebić).

    Freja, mam wrażenie, została stworzona bez wyraźnie wyznaczonych motywacji, a Kasia z czasem wymyślała jej coraz większe cele (popraw mnie Kasiu, jeśli się mylę :). Więc najpierw była zapłata za wyprawę, potem magiczny kostur, a potem tajna misja, o której jeszcze nie wiemy. I nie zgadzam się z tym, że wszystkie sekrety postaci powinny być jawne. Freja może robić rzeczy za naszymi plecami i jest to moim zdaniem bardzo spójne z jej charakterem (szczególnie piękne jest to, że w większości przypadków tak jakoś wyszło, Kasia specjalnie nie próbowała tego wszystkiego kryć :). I dzięki temu i Erdogaj może budować w sobie podziw dla niej (który planujesz kiedyś spektakularnie zburzyć) i Zafira-idealistka mogła się z nią zaprzyjaźnić (na początku byłoby to nie do pomyślenia i byłoby trudno utrzymać tak odmienną grupę razem, ale gdy już się stało, będzie łączyć te postaci mimo różnic). Zauważ, że w sumie postać Bjorna też opiera się na tajemnicy i jest to też bardzo fajne rozwiązanie.

    Bjorn też moim zdaniem ma dużo do zrobienia, a Duszożerca był tylko wisienką na torcie. Zauważ, że w przyczółku przeszedł wielką przemianę wewnętrzną, Dawid teraz w sumie decyduje na nowo jak będzie wyglądała ta postać. Do tej pory jego celem była ucieczka przed przeszłością, teraz może myśleć o przyszłości, bo ma szanse oczyścić swoje imię. Plus myślę, że sam etos dokończenia zadania, jakiego się podjął, byłby chyba jakąś motywacją dla Bjorna (chyba, że nie, ale tu musi wypowiedzieć się Dawid :). Poza tym Dawid rozwinął ostatnio Bjorna i nieźle sobie poradził w ostatniej bitwie, a Duszożerca jest ciągle na wyciągnięcie ręki… ;)

    Bardzo podoba mi się jak rozwijają się postaci w tej kampanii i jak zmieniają się między nimi relacje.

    Co do wydarzeń na sesji i zmian:

    Zafira podchodzi do Erdogaja jak do jeża, bo ma wyrzuty sumienia, że rzuciła na niego czar przy poprzednim konflikcie.

    Scena z wyborem była długa i ja też to czułam, że też stwierdziłam, że Zafira jest uczoną, a nie przywódczynią, i nie powinna trzymać wszystkich w garści, więc wyszły dywagacje.

    Zauważ, że tylko Erdogaj wie o tym, że Aulivia ma jakikolwiek dług wobec niego, więc tylko on mógł wyciągnąć tą kartę, kiedy decydowała czy pójdzie z nami czy nie. Poza tym Zafira i tak chciała pomóc Karoharom po tym, jak zobaczyła co robią z ich zmarłymi Jezydzi, zapłata ze przejście była trochę wymówką.

    Nie łudzę się, że jeden rzut przekonał wodza do pomocy. Myślę, że jego warunki pozostania z plemieniem są tylko wymówką, żeby wykorzystać nas w nadchodzącej bitwie, a gdy będziemy chcieli ruszać w drogę czymś jeszcze nas zaskoczy.

    Co do syna wodza, to nie zakładaj się o kasę, bo Zafira ma wiele ambicji, ale zamążpójście nie jest jedną z nich ;)

    • > zauważ [Erdogaj] ani razu nie dopytał się o szczegóły [śmierci ojca]

      Erdogaj z tego co usłyszał wysnuł sobie, że ojca zabił ogr Rageor, a on tego ogra zabił w Przyczółku Płomienia. Już ja dobrze pamiętam te oplatająco-pnączowe szczegóły :-)

      > [nie sądzę by] kierunek buntowania się drużyny przeciwko Ambrii byłby realistyczny

      Postacie czasem giną, a motywacje się zmieniają. Bjornem można by tak zagrać (co pokazywałem w którymś z poprzednich raportów), motywacje Freyi są do dziś właściwie niejasne.

      > nie zgadzam się z tym, że wszystkie sekrety postaci powinny być jawne

      Po to są sekretami, żeby trochę były niejawne, ale jak się je za długo kisi, to postać tworzy wokół siebie bańkę i gra sama równolegle do reszty sesji.

      > [Bjorn] ma szanse oczyścić swoje imię

      Chyba ma szansę jednymi czynami przykryć winy z przeszłości. (O ile traktuje je jak winy.) Oczyścić niczego nie oczyści – fakt jest taki, że był zdrajcą razem z księciem Kohinoorem.

      > postać Bjorna też opiera się na tajemnicy i jest to też bardzo fajne rozwiązanie

      To się dopiero zrobiło grywalne, gdy tajemnica została odkryta. Wcześniej to było: „coś tam jest, ale nie wiadomo co – czekamy”. Co może być fajne wewnętrznie dla gracza, który gra taką postacią, ale dla reszty graczy jest bezużyteczne, bo nie da rady wokół tego inicjować scen.

      > Zauważ, że tylko Erdogaj wie o tym, że Aulivia ma jakikolwiek dług wobec niego

      No i co? Grający wiedzą i mogą się dostosować, żeby „przypadkiem” wystawić piłkę odpowiedniej postaci. Taki pozytywny metagaming to moim zdaniem część erpegowego savoir-vivre’u.

      > Co do syna wodza, to nie zakładaj się o kasę

      Stawiam zeta, przyjmujesz?

      • > Postacie czasem giną, a motywacje się zmieniają.

        A jednak okazuje się, że nasza kampania jest w dużej mierze o naszych postaciach, a ich motywacje są dość mocne (o czym zresztą pisałam). Więc taka zmiana kierunku kampanii oznaczałaby pewnie, że Rejdżor – ups! Erdogaj ;) – musiałby pozbyć się Zafiry.

        > Po to są sekretami, żeby trochę były niejawne, ale jak się je za długo kisi, to postać tworzy wokół siebie bańkę i gra sama równolegle do reszty sesji.

        Myślę, że w przypadku sekretów Freji w żaden sposób nie przerywało to płynności sesji, więc nie widzę problemu z tym, żeby działy się równolegle. Kasia miała kilka swoich scen, w których robiła różne ciekawe rzeczy o których nie wiemy, ale większość wychodziła albo naturalnie (scena z jeleniem), albo bez zgrzytu z resztą sesji (czas wolny w Przyczółku Płomienia i rytuał). Zresztą kiedy Kasia miała scenę z rytuałem, Ty miałeś scenę pojedynku na opowieści z Aulivą, a ja i Dawid scenę rozmowy z Elionarą.

        > [Bjorn] ma szansę jednymi czynami przykryć winy z przeszłości.

        I o to właśnie chodzi. To nie on rozpoczął rewoltę, jego jedynym przewinieniem jest to, że był wierny swojemu suwerenowi.

        > Co może być fajne wewnętrznie dla gracza, który gra taką postacią, ale dla reszty graczy jest bezużyteczne, bo nie da rady wokół tego inicjować scen.

        Jak dla mnie Dawid stworzył to dla siebie, a Łukasz wykorzystał, żeby stworzyć fajną scenę dla nas wszystkich. Ale nie musiał tego robić, mamy wystarczająco dużo wątków w tej kampanii, nie musimy też składać drużyny jak talii do Magica ;)

        > Grający wiedzą i mogą się dostosować, żeby „przypadkiem” wystawić piłkę odpowiedniej postaci. Taki pozytywny metagaming to moim zdaniem część erpegowego savoir-vivre’u.

        Tzn. jest to jedna z tych niepisanych zasad erpegowego savoir-vivre’u, o których nikt nie słyszał? ;) A tak serio, to ja o tym nie pamiętałam i domyślam się, że reszta też nie. Tak jak pisałam wcześniej, mamy już tyle nawarstwionych wątków z własnymi postaciami, że trudno jeszcze śledzić wszystkie wątki cudze.

        > Stawiam zeta, przyjmujesz?
        Jasne :)

      • > Erdogaj ;) – musiałby pozbyć się Zafiry.

        A to jak wiemy (pomijając już kwestie gracz vs gracz) niezbyt by pasowało do nabożnie odnoszącego się do szlachty bękarta. (Ale przecież niezbadane są wyroki k20… eee… Priosa.)

        > [sceny Freyi] w żaden sposób nie przerywało to płynności sesji

        O, ja sobie nawet wyobrażam, że można dynamicznie prowadzić sceny dla kilku postaci, gdzie każda jest w innym miejscu i robi co innego, tylko po co wtedy grać razem?

        A moja scena pojedynku z Aulivą była przy okazji wycelowana w postać Zafiry, tu się zasadza różnica.

        > nie musimy też składać drużyny jak talii do Magica ;)

        Pozostanę na stanowisku, że w erpegach synergia jest wszystkim.

        >>przyjmujesz?
        >Jasne :)

        You brought this on yourself :P

  2. >Nieobeznanej w miejscowych zwyczajach Zafirze niemal udaje się popełnić gafę, ale powstrzymuje ją Freya, która rzuca na grób garść ziemi przyłączając się do obrzędu.

    Tu spieszę nadmienić, co było powodem owej gafy: Ponury podczas pogrzebu stwierdził: „Nie znałem cię zbyt dobrze, Harding, lecz choć przyszedłeś do nas z wnętrza Davokaru, gdzie twoi ludzie podobno żyją od pokoleń dzięki starożytnej magii, to stałeś się jednym z nas…” — sugerując Zafirze tajemnicę, koło której nie mogła ona przejść obojętnie :)

    Nie wpomniałeś też, że Ponury wskazał tatuaże pokonanej bestii jako dowód, że była przekształconym magią i uwięzionym dzięki obroży Karoharem.

    > Pamiętam, że podczas przerwy technicznej na sesji Beata powiedziała, że mogłaby od razu rozegrać ze trzy takie sceny i ja miałem tak samo.

    Zdecydowanie potrzebujecie nieco czasu, by spokojnie rozgrać interesujące was wątki. Stay tuned!

    > Tutaj mała dygresja. Są tacy goście, którzy tylko prowadzą, sam byłem takim etatowym Mistrzem Gry.

    Winny, zgodnie z oskarżeniem.

    > W Symbaroum nie ma takich zasad i to moim zdaniem przekłada się na sztuczność takich jednorazowych testów jak ten, którym Zafira przekonała wodza. Niby przybywamy do gości, niby wiadomo było, że będą nas chcieli wciągnąć w swoją wojenkę, a tu dups – jeden test i „spoko, w sumie możecie iść, no problemo”.

    Z drugiej strony, nadaje to działaniom postaci sprawczości – czują, że faktycznie mogą wiele osiągnąć w tym świecie. Jak dla mnie Noże w Mroku (które właśnie testujemy) i Symbaroum to dwie zupełnie różne sposoby na budowanie opowieści, a każdy ma swoje bugi i ficzery. Mi w Symbaroum odpowiada to, co się wydarza.

    >Zresztą w końcu pojawiły się dodatkowe komplikacje w postaci Yswil i chyba wyjdzie na to, że i tak będziemy zmuszeni przynajmniej z początku pójść do walki z Karoharami.

    Różnica polega na tym, ze w Symbaroum to MG (ja) musi myśleć nad konsekwencjami testów. W Nożach jest to otwarte dla całej ekipy.

    > na to by drużyna była przeciwko królowej Korynthii i jej ostatecznym celem było zabicie splugawionej przez siły Panów Ciemności władczyni. Myślę, że ładnie skomponowałoby się to, z młodym włócznikiem, który odkrywa, że społeczeństwo Ambrii jest jego (bękarta) wrogiem.

    Lecz czy uda się ich przekonać? :)

    >Wraz ze zmianą skali gry z mikro na makro te dwie postacie przeszły do tła. Ich perypetie będą ważne dla nich, ale dla całości obrazu – już niekoniecznie. I zaczyna mi to przeszkadzać.

    Nie czuję, byśmy mieli w drużynie podział na postaci pierwszo- i drugoplanowe. Cele budują się powoli, motywacje nie powstają z powietrza, a stawki tworzone są przez pragnienia postaci. Każda z wymienionych (Zafiry i Frei) powstała w trakcie gry, zbudowana przez graczkę. Macie więc pole do popisu z obraniem toru dla swoich własnych poczynań.

    • > Nie wspomniałeś też, że Ponury wskazał tatuaże

      Rzeczywiście, na sesji też tego nie zanotowałem, choć pamiętam, że coś takiego było.

      > Noże w Mroku i Symbaroum to dwie zupełnie różne sposoby na budowanie opowieści

      Bez przesady, nie tak zupełnie różne. Jeszcze daleko do drugiego końca spektrum. Może kiedyś poprowadzę Burning Empires, gdzie każdy sam sobie ustawia sceny, tam to dopiero jest jazda.

      > Lecz czy uda się ich przekonać? :)

      Jak pamiętamy z ostatniej sesji Rageora – I didn’t even want to start this shit. Ta szansa została stracona wraz z przegranym starciem o przywództwo na sesji trzeciej.

  3. Patrzysz, kadu, na sesję jako na opowieść, co pewnie też łączy się z zamiłowaniem do mistrzowania. Myślisz też jako gracz o wątkach poszczególnych postaci i jak ustawić dla nich sceny. Wydaje mi się, że to dość rzadkie podejście. Raczej nie powinieneś oczekiwać tego samego od innych. Pewnie, fajnie jak udaje się zrealizować potencjał postaci i opowieści, ale myślenie o tym może stanowić dodatkowe obciążenie i chyba trochę utrudniać grę.

    • > Raczej nie powinieneś oczekiwać tego samego od innych.

      A właśnie uważam, że powinienem. Kiedy o tym rozmawiamy i uświadamiamy sobie jak można a jak nie warto grać, to potencjalnie stajemy się dojrzalszymi, bardziej wszechstronnymi erpegowcami.

      > myślenie o tym może stanowić dodatkowe obciążenie i chyba trochę utrudniać grę

      Coś w tym jest. Ostatecznie jak ktoś się czuje prowadzącym, to dochodzi do wniosku, że lepiej mu będzie samemu starać się sterować grą niż próbować naginać innych pod siebie i wraca do czystego prowadzenia. I stąd wspomnieni już tutaj etatowi MG.

    • Graczka czy gracz nic nie powinni, najwyżej mogą. Razem tworzymy tą opowieść, wszyscy mają czerpać z niej radość i każdy ma prawo decydować jaką postacią będzie grać, jakimi motywacjami się kierować i co ujawniać.

      W tej kampanii mamy akurat sporo grania w grupie, jest odrobinę grania obok (łącznie z sekretami i scenami dedykowanymi dla postaci) i nawet trochę przeciwko (jak to było w przypadku pierwszej postaci Kadu). I przy tak ogromnej ilości wątków naprawdę nie widzę potrzeby ucinania tych kilka scen czy wątków, które są w tej chwili wyłączone przed innymi graczami, a które budują postaci i sprawiają radość graczom.

      Bo przecież główną ideą jest tu wspólna zabawa, a mówienie innym co powinni a czego nie powinni robić osuwa nas od zabawy coraz bardziej.

      • > Graczka czy gracz nic nie powinni, najwyżej mogą.

        Pamiętam taka konwentową sesję na jednym z Imladrisów. Gramy jakąś pretekstową sesję fantasy, NPC próbuje zlecić nam zadanie. Jeden z graczy uznaje, że jego postać nie jest przekonana, że zapłata jest warta jego wysiłku, i jak gdyby nigdy nic odchodzi w inną stronę i domaga się, by MG prowadził mu jego sceny.

        Jestem przekonany, że ten gracz też uważał, że „nic nie powinien, co najwyżej może”.

  4. > i jak gdyby nigdy nic odchodzi w inną stronę i domaga się, by MG prowadził mu jego sceny.

    Anegdotka, która absolutnie nic nie wnosi w tym kontekście – bo nie dyskutujemy tutaj o przypadkach skrajnych i tekst Wekta też nie takie przypadki opisuje. Cała dyskusja zaczęła się od naszej kampanii, która rozwija się dość sprawnie i bez zgrzytów, i Twoich i Wekta uwag o kilku szczegółach i tym, co powinno się poprawić.

    Absolutnie zgadzam się, że każdą sesję da się ulepszyć i każdy sposób odgrywania doszlifować, natomiast z mojej perspektywy rozmawiamy tu o fundamentach RPG. O prawie graczki czy gracza do podejmowania decyzji i do własnego stylu gry i o tym, czy można wymagać on nich zmiany tych decyzji. Moim zdaniem nie można.

    Można co najwyżej zasugerować, że tak czy inaczej odegrana scena potencjalnie mogłaby zadziałać lepiej. Nie można za to wymagać, żeby ktoś robił coś inaczej, tylko dlatego, że lepiej pasowałoby to nam do wizji sesji czy postaci.

    • Widzę, że dyskusja zdryfowała w stronę ekstremum (jak to bywa w internecie). Jako że jednak pewnie nie uda mi się napisać dłużej na blogu, to dopiszę się tutaj.

      Myślę że nie ma co używać określeń „powinien” czy „musi”. Jesteśmy doświadczonymi graczami, więc chyba rozmawiamy tylko „co bardziej, czego mniej”.

      Zasadniczo wraca tu różnie nazywany podział graczy. Osobom nastawionym na opowieść bardziej zależy na dramatyźmie sytuacji i pełnym wykorzystaniu potencjalnych wątków. Osoby bardziej żyjące życiem postaci, starają się, normalnie, ten dramatyzm zmniejszyć albo przynajmniej skupić się na tym na czym im najbardziej zależy.
      Unikając zachowań ekstremalnych, jak w przytoczonej anegdotce, oba rodzaje graczy mogą dość bezboleśnie nawet grać w jednej drużynie, co moim zdaniem tu widzimy.

    • Tak na marginesie to rozmawiałem z WekTem i ta jego notka jest raczej „inspirowana” naszym raportem, a nie „o” naszej kampanii. WekT po prostu miał podobne doświadczenia jak ja i postanowił o tym napisać w ogólnym sensie.

      > [anegdotka nic nie wnosi]

      Anegdotka pokazuje dokąd prowadzi takie myślenie, że gracz nic nie musi. Jestem przekonany, że ten gracz po tamtej sesji był z siebie zadowolony jak to bezkompromisowo zagrał.

      Z kolei w moim przekonaniu gracz, który chce o sobie powiedzieć, że jest dobry, musi podczas sesji brać wiele rzeczy pod uwagę: oczekiwania innych graczy przy stole, konwencję, podział czasu antenowego, spójność własnej postaci i inne. I powinien zmieniać swój styl gry, biorąc to wszystko pod uwagę, jeżeli rozgrywka ma być satysfakcjonująca dla wszystkich przy stole.

      Weźmy przykład z sesji wzięty: na sesji 9 Symbaroum, gdy Zafira będąc z przodu rozmawiała z drzewcem Erdogai z tyłu chlapnął „Czy on jej nie przejmuje? Czy my jej nie kill’er?” – co stało w jawnej sprzeczności z dotychczasową pokorą wobec ludzi wysokiego rodu. Padła też uwaga, że słowa Erdo były niefajne. Widząc to i myśląc to, co myślę o byciu dobrym graczem, zrobiłem sobie na późniejszej sesji fabularną kartę postaci, by lepiej pilnować tego, jak gram. Nie musiałem tego robić, ale uznałem, że powinienem, bo będzie to korzyścią dla całej kampanii i dla mojego doświadczenia jako gracza.

      > czy można wymagać on nich zmiany tych decyzji [jak grać]. Moim zdaniem nie można.

      Dla dobra rozgrywki każdy grający powinien się sam samoograniczać.

      Nie jesteśmy już młodzi, a RPG to czasochłonna zabawa. Ja jestem erpegowcem pasjonatem, przychodzę na sesję mniej dla spotkania towarzyskiego, bardziej dla sesji. Sesji, która ma mi przynosić satysfakcję. Jak ktoś nie chce grać tak, jak ja lubię (lub ja nie chcę grać tak jak grupa), to po prostu pasuję i z nim(i) nie gram. Byłem po obu stronach w ostatnich latach.

      Choć oczywiście margines jest spory, tak jak pisze Ifryt.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.