W tym odcinku fedorowej kampanii armia Karoharów wraz z drużyną zamierza zaatakować Jezydów na Czarnej Wyspie. Jeszcze nie wiedzą, że wchodzą prosto w pułapkę wroga. Ale to nie wróg, lecz sojusznik – syn wodza imieniem Laugrot – jest dla wszystkich największym zagrożeniem.
Gigant, wolni ludzie, zdrajcy, bestie i Davokar – MG: Fedor
Drużyna:
- Beata jako Zafira Seldonio – miłująca pokój magini, złapana w miłosne sidła
- Kasia jako Freya Ydessa – zmiennokształtna wiedźma z wielkim kotem u boku
- Dawid jako Bjorn tarczownik, niegdyś sługa księcia-zdrajcy
- ja jako Erdogai – młody włócznik wplątany w barbarzyńską przepowiednię
W poprzednim odcinku:
Drużyna prze na północ, ku Ciemnemu Davokarowi. Na drodze napotyka odrodzonych i przepoczwarzonych w bestie Jezydów i armię Karoharów, która wyrusza, by się z nimi rozprawić. Przez fakt, że głupi, lecz potężny syn wodza zakochuje się w Zafirze, drużyna zostaje zmuszona do dołączenia się do tej ekspedycji. Czarodziejka Zafira próbuje wykupić nas sprzedając Karoharom tajemną wiedzę, ale oporne wiedźmy nie chcą jej przyswoić. Idziemy więc dalej, coraz bliżej Czarnej Wyspy – źródła magii Jezydów.
To była dla mnie nietypowa sesja, ponieważ przyszedłem na nią z zamiarem zakończenia gry Erdogajem Igłą. Bardzo intensywnie prowadzę swoją kampanię w Gwiezdne Wojny (raz na tydzień) a więcej niż jedną sesję tygodniowo nie powinienem chyba jednak grać, bo zaczynam czuć mocne zmęczenie materiału.
Doświadczenia z Odludziem nauczyły mnie jednak, że jest niefajnie, gdy gracz (i w efekcie jego postać) znika między sesjami, tak jak to się wtedy stało z Xeurgiem w trzecim sezonie. Przed sesją rozmawiałem z Fedorem. Ja powiedziałem: “znajdźmy Erdogajowi jakąś ciekawą drogę wyjścia”. On powiedział: “przyjdź, zagramy, zobaczymy co się z tego urodzi”. No to jedziemy:
1. Armia Karoharów prze na hmm BBNpółnoc, a my z nią. Wódz Bethod ma z czarownicą Zafirą układ, że puści nas wolno, kiedy jego wiedźmy nauczą się zaklęcia, które specjalnie dla nich przygotowała magistra z rodu Seldonio. Nauka idzie jednak opornie, a może wiedźmy celowo i z rozmysłem udają, że nie mogą pojąć tajemnej wiedzy Ambryjczyków?
W końcu armia przystaje. Dla nas jednak nie ma odpoczynku – przybywa Laugrot. Syn wodza jest wielki, głupi i zakochany po uszy w Zafirze. Zaprasza nas, byśmy ruszyli z nim na zwiad. Erdogai jest pierwszy, by się do tego zgłosić; obwieszcza wszystkim, że jesteśmy chętni i nie zamierzamy iść w tylnej straży, czym prowokuje Bjorna do sprzeczki. W końcu okazuje się jednak, że na zwiad uda się sama Freyoa. Potrafi przecież k się w sowę i lecieć o wiele szybciej niż maszeruje piechur.
Fedor od razu pchnął nas do przodu, czym trochę pokrzyżował mi plany. Myślałem, że będziemy mieć jeszcze jakieś wolne sceny w obozie; planowałem całą intrygę z zyskaniem przysługi u Laugrota (darując mu przez Aulivię księgę romansów Zafiry, żeby umiał rozmawiać z czarodziejką), by zyskać audiencję u wodza Bethoda i zaproponować mu, że powiodę osobiście w dnią Straż, by zyskać poważanie dla imienia Erdogai.
- iiik Straż była też uszckizypliwością dla postaci Bjorna – Erdogkai już wiedział, że ten szedł swego czasu w Tylniej Straży księcia Ernesto Kohinoora, młodszego brata królowej, znaneigo zdrajcy. Z całego mego planu zachowała się tylko pyskówka z postacią Bjorna, która wyszła niefajnie. Erdogaj mówił: “…a może jesteś nie dość odważny” a Bjorn: “nie ty mi rozkazujesz!”
BTW gdybym dysponował spotlightem zagrałbym go, by pokazać, jak Erdogai coraz mocniej utwierdza się w przekonaniu, że Zafira kontroluje Bjorna swymi mocami umysłu. Już wcześniej uważał, że Bjorn jest w Zafirze zakochany, mylnie interpretując przyjacielskie gesty wojownika. Teraz po słowach “nie ty mi rozkazujesz!” prosiło się, by dodać: “…lecz ktoś inny”. No, ale to taka uwaga na marginesie.
Mimo iż planowałem i chciałem wziąć udział w zwiadzie wyszły z tego nici. Argument, że zmieniona w sowę Freya zrobi to lepiej sama, był nie do podważenia. Postacie czarujące zawsze dzięki swoim mocom zakrzywiają wokół siebie rzeczywistość, co czasami ma też uboczne skutki – jak zaraz zobaczymy Freya nie będzie mogła wziąć udział w bardzo emocjonujących scenach w obozie… bo będzie sama na zwiadzie.

2. W obozowiskowym gwarze robimy różne rzeczy – Zafira dogląda kota chowańca Freyi, Erdogai poprawia na marginesach księgę księcia Berakki, prostując bzdury i przekłamania, wreszcie Bjorn spaceruje po obozie.
Erdogajowi wolni ludzie nie dadzą jednak spocząć. Zbliża się do niego kilku z nich pod wodzą niejakiego Villena. Zabierają młodzieńca na bok i tam stary jarl oznajmia, że znał jego ojca, łowczego Orsena, że razem z nim wyprawiał się na ekspedycję do wodogrzmotów. Dalej jest tylko ciekawiej.
Karoharowie mówią o przepowiedni, wedle której złego wodza ma obalić przybysz znikąd z czarną dłonią – właśnie taką, jakiej podczas walki z Jezydami nabawił się Erdogaj! Na drodze jednak stoi problem – niepokonany syn niegodziwego Bethoda – Laugrot.
Erdogaj deklaruje, że stanie z nim do walki, nie raz przecież stawał przeciwko silniejszym przeciwnikom za czasów walk na arenie, w Yndaros. Jako swoją cenę podaje, że chce być przyjęty do grona wolnych ludzi i mieć prawo poślubić jedną z ich cór – którą tylko zażąda.
Dalej mówi, że przeciwnika należy rozproszyć. Daje jednemu z Karoharów – Olemu – księgę z romansami Zafiry. Jeżeli trafi ona do rąk Laugrota, to jego uwaga skupi się na wybrance jego serca, a rozkojarzonego łatwiej go będzie ubić.
Młody włócznik jest pewien swego i tego nie ukrywa, ale czy aby nie przecenie swych umiejętności? W końcu Laugrot jest od niego o wiele silniejszy. Zaczął grać w niebezpieczną grę, która dla jednego z nich skończy się fatalnie.
Jak widzicie Fedor postarał się, by Erdogai mógł błysnąć i skłamałbym mówiąc, że mi się to nie podobało. Tutaj chcę zwrócić Waszą uwagę na kilka rzeczy:
Nigdy nie jest za późno, by zrecyklować ciekawe motywy. Młody włócznik odbarwił sobie rękę w mazi Jezydów dwie sesje temu. Teraz Fedor wykorzystał to jako centralny element wątku przepowiedni Czarnej Dłoni. W ten sposób Erdogai Igła stał się Erdogajem Czarną Dłonią.
Co jasne żeby to zrobić musicie wiedzieć co się graczom podobało – to dlatego moim zdaniem świetną rzeczą są posesyjne dyskusje. Zauważyłem, że niektórzy gracze lubią po sesji zmienić temat, a ja przeciwnie – lubię pogadać o tym co się komu podobało, jak kto widział zaistniałe sceny itd. Daje to doświadczeniu sesji charakterystyczny posmak i pozwala myśleć, że naprawdę udało nam się wkręcić w świat gry.
Na odbiór sesji olbrzymi wpływ mają dzieła, którymi się raczymy. Ja na przykład w okolicach tej sesji przeczytałem ponownie Diunę Franka Herberta i w scenie z przepowiednią czułem się trochę jakbym odtwarzał sceny z Diuny, gdy Paul Muad’Dib walczy z oczekiwaniami, jakie mają wobec niego Fremeni, którym Missionaria Protectiva Bene Gesserit zaszczepiła pokolenia wcześniej legendy o mesjaszu.
Oczywiście Erdogai to pokorny sługa Priosa, więc jego perspektywa na wierzenia Karoharów powinna być nieco inna niż perspektywa księcia Atrydów na wierzenia ludzi pustyni, ale wrażenie było bardzo silne i szczerze mówiąc w grze bardziej myślałem Diuną niż wiarą Priosa.
Wreszcie – gdy jako gracz mamy przygotowaną scenę, to może się ona przydać nawet wtedy, gdy niby okazja przepadła. Ja zamierzałem użyć księgi romansów Zafiry, by kupić sobie sympatię Laugrota, a na sesji wyszło tak, że użyłem jej nieco jako broni przeciw niemu. Często sama świadomość, że mamy jakiś element, którym można grać jest kluczowa – bo musimy ją mieć w czasie, gdy mamy inicjatywę na sesji – a przecież gracze nie zawsze ją mają. Do tego ostatniego tematu jeszcze wrócimy pod koniec tego wpisu.
A, no i uwaga na marginesie w kwestii erpegowej magii. Kiedy tworzyłem postać Erdogaja uznałem, że ma na nazwisko Villen. Nie wiem, czy to kiedyś padło na sesji, może nie. Dlatego jakie było zaskoczenie wszystkich, gdy na słowa karoharskiego wodza: “Nazywam się Vilen” ja odparłem – “Ja również” i wskazałem zapisek na karcie postaci. LOL :-)
3. Freya przeprowadza zwiad. Jest zmieniona w sowę, ale jej przeciwnicy dzięki czarnej magii nie tylko ją widzą, ale też omijają. Grupka wojowników przekrada się ku obozowi karoharów…
…tymczasem w obozie Bjorn widzi czarną postać, która myszkuje w namiocie wodza, Bethoda. Powiadamia straże. Rozpoczyna się pościg – uciekinierem jest nie kto inny, a Vanoya, agentka legatki z Ostowego Grodu! Uciekająca gubi skradzione dokumenty i wąską, elficką księgę. Bjorn zgarnia i wsuwa za pas księgę, Vanoya zostaje pochwycona. Aulivia mówi: “Czy ona nie była z wami?” Erdogai: “Niestety, tak.”
Jak zobaczymy Kasia miała zmienne szczęście w rzutach na tej sesji – bardzo słabe przeplatała z bardzo dobrymi. Zaczęła od flopa, ale dzięki temu wydarzenia w obozie miały czas się rozegrać. Nie wiedzieliśmy, że Jezydzi nas otaczają, że przygotowują pułapkę. Mogliśmy się pichcić we własnym sosie aż do ich ataku.
To była scena Bjorna – jego wybory i potem jego konsekwencje, ale i mi udało się fajnie zagrać Erdogajem. Gdy zaczęła się ruchawka w obozie Zafira nie wiedząc co się dzieje powiedziała – “to nie są nasze problemy”. Na to ja mogłem kontrastowo zagrać Erdogajem wstając i deklarując na głos pierwszy krok jego przemiany w Karohara – “to są moje problemy”. Ale w istocie były nas wszystkich.
4. Zaczyna się sąd nad Vanoyą, a my, jako jej towarzysze stajemy po stronie oskarżonych. Bjorn słusznie argumentuje, że przecież nie może być w zmowie z Vanoyą, skoro to on umożliwił jej złapanie. Jego argument jest dobry, ale jego problem jest taki, że ma przy sobie księgę, a my utraciliśmy łaskę wodza Bethoda. Karoharowie na jego rozkaz próbują przepyrać Bjorna, więc zaczyna się mała przepychanka.
I wtedy zjawia się Laugrot. Syn wodza widzi, że jego ukochana Zafira jest zagrożona. Każe ją uwolnić. Bethod każe mu się zamknąć i wygraża od głupków na co jego syn… rozwala mu łeb i ogłasza się nowym wodzem Karoharów.
Ludzie boją się Laugrota, lecz nie śmią mu się przeciwstawić. Nienawidzą go, ale nie są dość odważni. Ale Erdogai jest. Wychodzi przed szereg i rzuca wyzwanie Laugrotowi, w imieniu swego patrona, Vilena. Będzie pojedynek i poleje się krew. Tak każe zwyczaj Karoharów.
Ale Zafira już unosi się w powietrzu i skupia uwagę wszystkich. Zanim weszła w Davokar czytała mądre księgi o zwyczajach klanów. “Czy nie znacie prawa? Zmarłemu wodzowi należy wyprawić pochówek, nim rozpoczną się ryty sukcesji!” Nawet niechętne jej wiedźmy pod wodzą Ysvil przytakują. Mordercze starcie musi poczekać. Zbliża się przecież inne.
To była syta, emocjonująca scena. Bjorn pocił się i zwijał próbując nie dać się przeszukać. Zawalił test, ale uratował go Laugrot.
Potem miała miejsce skryptowana scena starcia między BNami i o wielki bajarzu, jak ona siadła! Z siłą laugrotowego młota rozwalającego bethodowy łeb.
My komentowaliśmy to z offu z Dawidem przechodząc od “Ależ ten barbarzyński syn musi być zakochany!” do “Jeżeli teraz za niego wyjdziesz, Zafiro, to staniesz się barbarzyńską królową, a nie tylko królową jego serca.”
Pokojowe działania Zafiry wyszły interesująco, bo stworzyły lukę między deklaracją Erdogaja a faktyczną walką z Laugrotem. Ostatecznie, jak zaraz zobaczycie, poskutkowało to wyrzuceniem tego starcia do następnej sesji. Raport temu narzekałem, że Erdogai nie gra ważnej roli w wydarzeniach? No to teraz będę dwie sesje pod rząd, w których gra kluczową. To będzie piękne zamknięcie dla tej postaci.
Przy okazji całkiem fajnie wyszła próba zbicia z tropu Erdogaja przez Zafirę. Czarodziejka wielce zaskoczona deklaracją młodziana powiedziała: “Czarna ręka? Przecież dostałeś ją od Jezydów!” Na co Erdogai odparł: “Tak, bo urodziłem się na ich ziemiach. Na ziemiach, z których Jezydów przegnali Ambryjczycy.”
Także moim zdaniem mimo tego, że wprowadzenie wątku przepowiedni było dość niespodziewane i może w oczach reszty graczy nieco sztuczne, to udało się szybko osadzić w sytuacji i zespolić z postacią. Mam też kilka pomysłów, jak to pociągnąć dalej, może uda się nimi zagrać na następnej sesji.
5. Zafira uzyskuje pozwolenie Laugrota, by przesłuchać Vanoyę. Tamta nie chce nic mówić i oskarża Bjorna: “To wszystko twoja wina!” Nastaje na niego:” “Chcesz to rozwiązać po żołniersku?” Niewzruszony tarczownik z satysfakcją odpowiada: “Już to rozwiązaliśmy, dlatego jesteś związana.”
Gdzieś w innej części kniei związana może zaraz zostać Freya. Czarownicy Jezydów obrócili jej ulubione zaklęcie przeciwko niej. Chwytające Pnączą próbują ją zatrzymać… lecz na próżno. Nie docenili mocy przebiegłej wiedźmy. Pułapka zamyka się, lecz Freyi już tam nie ma.
Kasia bardzo często używała wcześniej Entangling Vines – ba, nawet sam nieumarły Orsen, ojciec Erdogaja, został nimi ostatecznie rozerwany. Obrócenie tej mocy przeciwko niej było satysfakcjonujące stylistycznie. Tym razem Kasia miała mega fuksa w rzucie – z cechą bodaj 5 musiała zdać na dwóch k20 na raz, ale turlnęła 2 oraz 4 i jej postać zakpiła z Jezydów.
Kasi ten fuks pewnie się podobał, ale ja teraz na zimno po sesji myślę, że może pech byłby dla niej fajniejszy? Pochwycona przez Jedydów byłaby pewnie przez nich przesłuchiwana, może zmierzyłaby się z czarownikiem, który potem dosiadał potwora? Fedor na pewno miał coś tam zaplanowane, skoro już wcześniej proponował ten zwiad. Pech w erpegach też często prowadzi do świetnych rozstrzygnięć, warto o tym pamiętać.
6. Zafira ma sposób na Vanoyę – rytuał prawdomówności. Gdy go przygotowuje nie niepokojony Erdogai wycofuje się do swoich nowych towarzyszy – jarla Vilena i jarla Ore.
Rytuał. Padają pytania:
“Czy to ty, Vanoyo, ukradłaś listy?” [zdany test] “Tak.”
“Czy na zlecenie legatki Kohinoor z Ostowego Grodu?” [zdany test] “Tak.”
“Czy ja ci to kazałam zrobić?” [niezdany test!] “…tak!”Twarz czarodziejki purpurowieje. Vanoya uśmiecha się ponurym grymasem, gdyż przed ostatnim pytaniem udało jej się przełamać moc rytuału.
Zafira każe czytać skradzione listy. Wyglada z nich na to, że kapłani Priosa w osobie Elfenia z Ostowego Grodu dawali militarne rady Karoharom. Ta wiedza może ich pogrążyć. Vanoya mówi, że to się nigdy nie powinno stać, że uzbrojeni w nią Karoharowie staną się niebezpieczni dla Ambryjczyków jak tylko pokonają zmartwychwstałych Jezydów.
W obozie ląduje Freya i na oczach wszystkich przemienia się z powrotem w kobietę. Ostrzeże Laugrota przed niebezpieczeństwem, ale najpierw staje przed Ysvil – samozwańczą yelethą klanu Karohar – i żądą od niej wyjaśnień. Ale Ysvil ma ją gdzieś i nie chce jej pomóc. Freya mierzy ją zimnym jak lód spojrzeniem. W swoim sercu już podjęła decyzję co do losu Ysvil.
Ja wycofałem się z tej sceny, by podkreślić, że oddalam się od drużyny. To nie była moja scena, nie byłem w niej potrzebny. Potem troszkę żałowałem – wątek Prios vs Karoharowie był potencjalnie ciekawy. Ale tak zdecydowałem i takie były konsekwencje.
Co do Beaty, to Fedor uznał, że za jeden test dostanie prawdziwą odpowiedź na jedno pytanie, bo tak stoi w opisie rytuału. Przełożyło się to na świetną scenę, w której czarodziejka trochę zapędza się w kozi róg – zyskuje cenne dla siebie informacje, ale w oczach niektórych przysłuchujących się temu Karoharów staje się pewnie demonicą, która opętała Laugrota, by usunąć Bethoda i samemu stać się karoharską królową (coś, czego Zafira na pewno nie chce!).
Kasia miała świetną scenę wejścia, gdy nie oglądając się na Karoharów na oczach wszystkich przemienia się z wielkiej sowy w ludzką postać. Niestety, na jej drodze stanęła słabość jej postaci – Freya ma bardzo niski atrybut Persuasive (5 czy 7? To będzie kiedyś coś, co ją pogrąży, mark my words). Nie była w stanie zaszachować niechętnej jej Ysvil. Kasia przemieniła to w scenę podkreślającą, że jej wiedźma jest kimś, z kim nie warto zadzierać i przysiągła zemstę Ysvil. Mi się to podobało – kolejny przykład, że przegrana może być równie soczysta co sukces.
Podobał mi się też powrót Elfenia – srogiego kapłana Priosa z Ostowego Grodu. Kilka ładnych sesji temu tylko się o niego otarliśmy; wystąpił w ponurym epilogu naszych nieudanych poszukiwań goblina-włamywacza Ybby. Teraz Fedor robił zajawkę tego, że gdy drużyna kiedyś powróci do Ostowego Grodu gość będzie pewnie jednym z głównych rozgrywających. Jestem wielkim fanem takiego foreshadowingu, moim zdaniem daje on poczucie, że świat gry jest żywy i działa, a nie tylko reaguje na ruchy postaci.
7. Nagle ziemia zaczyna się trząść i falować. Otwierają się w niej szczeliny, a do obozu wpadają Jezydzi, ich bestie – psy oraz gigantyczne monstrum, dosiadane przez jeźdźca, czarownika i oszczepnika. Jakby tego było mało ze szczelin w ziemi wylatują chmary nietoperzy (?) kąsające wszystkich wokoło. Rozpoczyna się bitwa:
- Jarl Villen spada w jedną ze szczelin – Erdogajowi nie udaje się go pochwycić.
- Freya przemienia się w wielkiego niedźwiedzia – Baiagorna!
- Wściekły Bjorn odpędza się od nietoperzy. Łapie jednego w locie i odgryza mu łeb!
- Erdogai wykorzystuje Amulet Brygdy, by zyskać niewrażliwość na nietoperze [pozytywny krytyk!], lecz amulet wyczerpuje się. Na domiar złego młodzieńca zauważają znajdujący się po drugiej stronie wyrwy włócznicy Jezydów.
- Zafira próbuje wykorzystać swą magię, by być niewidoczną na polu bitwy, ale coś idzie bardzo nie tak [krytyczny pech!]. Zaczyna świecić jak latarnia zwabiając ku sobie gigantyczną bestię!
Na tej sesji przeżyliśmy prawdziwą lawinę eskalacji – najpierw przepowiednia czarnej ręki, potem za chwilę Vanoya, Laugrot zabija Bethoda, Erdogai rzuca wyzwanie Laugrotowi i nagle jeb! Atak Jezydów. Aż w notatkach napisałem: “może to aż za dużo na raz?” Ale jednocześnie dla mnie to było coś, o czym Angole mówią “a taste of your own medicine” – przecież właśnie w taki sposób prowadziłem wiele sesji Odludzia: akcja – eskalacja – eskalacja – eskalacja! Ciekawie było to zobaczyć z drugiej strony. (BTW w trzecim sezonie Odludzia miałem nawet sesję z podobną sceną, kiedy jeden z klanytów zabija swego wodza.)
Co do Erdogaja to nie do końca byłem pewien, co powinienem w tej scenie robić. Gdybym chciał byle jak zakończyć granie tą postacią, to powinienem skupić na sobie uwagę giganta – jeden cios i byłoby po mnie. Nie chciałem. Gdybym chciał zrobić wszystko, by zrealizować wątek przepowiedni, to powinienem był ratować Vilena. Z początku tego próbowałem, ale w końcu słuchając opisu, że przeżył upadek do wyrwy doszedłem do wniosku, że da sobie radę i przechodzi do tła. Jak się za chwilę okaże – myliłem się.
Jaki jednak nie miał być los Vilena ja postanowiłem skupić się na fabularnych wytycznych, które sobie rozpisałem. Jedną z moich najważniejszych przyległości były magiczne, splugawione bełty wzięte potajemnie z symbarskiego grobowca. Skoro mój czas z Erdogajem miał się ku końcowi pomyślałem, że muszę ich choć raz użyć, skoro na wcześniejszych sesjach stawiałem je nawet przed Aulivią. Zdecydowałem, że spróbuję zabić czarownika dosiadającego giganta. Zabić… czy co tam zrobiło by mu trafienie tym artefaktem. W końcu dostojnego wielkiego leśnego jelenia przemieniło swego czasu w plugawe monstrum.
Bardzo ciekawy byłem też w tamtym momencie jak skończy się krytyczny pech Zafiry w rzucie na czar Unnoticeable. Kiedyś wcześniej to ja forsowałem zasadę, że krytycznych pechów nie przerzucamy i teraz ją przypomniałem. Beata nie była z tego zadowolona, jej Zafira znalazła się w fatalnej sytuacji. Pomyślałem, że jej postać jest kręgosłupem kampanii i na tej sesji ma odejść Erdogai, a nie Zafira, więc zapytałem, co widząc to robi Laugrot. Oczywiście nasz rycerz (sorta, podobieństwa: zakuty łeb) ruszył na ratunek swej wybrance. (Wiele tym nie zyskaliśmy, ale mogę powiedzieć – próbowałem pomóc!)
Zanim przejdziemy dalej jeszcze cytat z Dawida, mistrza tekstów z offu. Kasia deklaruje przemianę w wielkiego niedźwiedzia, z braku statów takowego Fedor decyduje, że zmieniła się w samego Baiagorna (super cool, man!). Na to Dawid patrząc na jezydzkiego giganta na mapce: “Ja na twoim miejscu zmieniłbym się w kreta.” XDDD
8. Bitwa wrze:
- Erdogai próbuje zabić jednego z włóczników Jezydów rzutem jego własnej włóczni, lecz chybia. Zauważa swe psy i rozkazuje im zaatakować włówników, lecz to się nie udaje. W końcu Erdogaja uratuje jarl Ore.
- Bjorn i Freya stawiają czoła Jezydom i ich bestiom. Ich postawa przekłada się na powolne przechylanie szali bitwy w naszą stronę.
- Zafira widząc, że jest w niebezpieczeństwie uwalnia Vanoyę, by ta jej pomogła. “Nie pożałujesz tego” – wykrzykuje do niej (ex-?)agentka legatki.
- Erdogai pozwala gigantowi przejść nad sobą, po czym czarną ręką, trzymając Złą Wróżbę strzela artyfaktycznym, splugawionym bełtem wprost w plecy czarownika, który siedział na gigancie. Czarownik spada, a bestia wpada w szał. Ups.
- Rozszalały gigant, nad którym nikt nie panuje, podnosi swą nogę, by zgnieść Zafirę. Ta próbuje umknąć, ale jest o wiele, o wiele zbyt wolna! [negatywny krytyk!] Jeszcze słychać słowo magii, które wypowiadała, by uniknąć ciosu, ale dziś magia jest po stronie Jezydów [negatywny krytyk na illusory correction!]. Czarodziejka kończy rozdeptana… Po polu bitwy rozlega się krzyk “Nieeee!” I nie wiadomo kto krzyczy głośniej – Bjorn czy Laugrot?
Wiadomo, że tematem przewodnim komentarza będzie Zafira, ale pozwólcie jeszcze dwa słowa o Erdogaju. Zobaczcie jaką robotę robi rozpisanie sobie elementów kluczowych dla postaci. W czasie tej walki wykorzystuję po kolei: amulet Brygdy, moją trademarkową broń (włócznię), komendę wydaną psom (tonący brzytwy się chwyta, nie? zresztą – nie udało się), a po chwili – czarną dłoń, kuszę Złą Wróżbę oraz przeklęte bełty. Za chwilę wykorzystam jeszcze (niestandardowo, dzięki zgodzie Fedora) umiejętności taktyka oraz prowokacji. Granie tą postacią to była przyjemność, wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku.
Co do Beaty i Zafiry, to nie wiem, chyba wzięła jakąś kostkę ze źle rozłożonym środkiem ciężkości, bo czegoś takiego jeszcze nie widziałem – w ciągu kilku minut wykonując 4 rzuty trzy razy wypadał krytyczny pech! Najpierw na Unnoticealble, potem na unik przed nogą giganta i wreszcie jeszcze raz na unik (przerzucany dzięki Illusory Correction – czarowi pozwalającemu sprawić, że trafienie nie miało tak naprawdę miejsca). Można powiedzieć, że na tej sesji Beata miała czarną rękę do rzutów.
I teraz tak – nie wiem jak wy gracie, ale dla mnie taka sytuacja to jest natychmiastowy zgon postaci. Dotychczas krytyki Fedor rozgrywał fabularnie (w zasadach w podstawce są jakieś marne +3 do obrażeń), a tutaj jeden krytyk prowadził do drugiego – skucha na Unnoticeable do ataku giganta, w którym wypadła (potwierdzona, mimo stojącego w niezgodności z moją zasadą domową przerzutu!) skucha na Defence . No i trudno, wiadomo, że nikt tego nie chciał, ale albo respektujemy wyniki wszystkich rzutów (zwłaszcza takich) albo po co rzucać? Ale ja jestem brutalnym prowadzącym, a Fedor nie jest fanem takich mocnych konsekwencji i rozegra to inaczej. Spójrzcie jak:
9. Gdy wojownicy skupiają się na gigancie, Freya pędzi, by pomóc umierającej Zafirze.
- Erdogai próbuje wykorzystać to, że Laugrot walczy z gigantem, by zmusić giganta do zaatakowania samozwańczego wodza Karoharów. Plan jest chytry, ale kończy się niepowodzeniem.
- Bjorn próbuje wspiąć się na giganta, ale jest zbyt wolny. Spada, tuż pod miażdżący atak bestii. Tarczownik jest ranny, ale walczy dalej.
- Freya dopada do Zafiry. Próbuje ją leczyć, ale w nerwach przynosi więcej szkody niż pożytku [nie uwierzycie, ale krytyczny pech].
- Erdogai widząc, że Bjorn, gdyby został trafiony, może zginąć, prowokuje bestię-giganta. Ten szarżuje na włócznika, ale gdy Erdogai przeskakuje rozpadlinę bestia do niej wpada… i miażdży znajdującego się na dole jarla Vilena. Ojej.
- Bestia jest uwięziona, tylko od pasa w górę wystaje z ziemi. Bjorn razi ją mieczem, ciężko rani, ale stwór łapie go i wyciska prawie cały dech [1 HP left].
- Zafira jest już prawie na granicy śmierci [został jej ostatni z trzech rzutów na zgon]. Odpływa do zaświatów i spotyka tam swoją legendarną babkę usadzoną na głowie smoka. Widziadło przemawia: “Dziecino, nie spodziewałam się tu ciebie tak wcześnie. Wracaj tam, z powrotem, masz tam jeszcze sporo do zrobienia.” [krytyczny sukces w czarze leczenia rzucanym przez Freyę!] Zafira wciąga powietrze i otwiera oczy. Żyje.
- Tam, na polu bitwy, Erdogai wskakuje z tyłu na łeb giganta. Chce rozproszyć go, zmusić do zrobienia fałszywego ruchu. Zadarcia głowy i osłonięcia gardła przed mieczem Bjorna. Kończy się jednak na tym, że włócznia prowadzona Czarną Ręką trafia giganta w ucho, wbija się w mózg i zabija go.
Bitwa jest wygrana. Karoharowie wiwatują, a Erdogai nie ma innego wyjścia niż triumfalnie podnieść do góry włócznię trzymaną w czarnej dłoni. Przepowiednia nabiera rozpędu. Czy to rozpęd przed uderzeniem w ścianę, której na imię Laugrot?
Myślę, że scena z widmem babki Zafiry zostanie na zawsze jedną z najlepiej zapamiętanych przez Beatę momentów tej kampanii. Było tu wszystko – nawiązanie do sedna postaci Zafiry, paralela z wcześniejszą sceną, kiedy kiedyś to Zafira ratowała medicusem umierającą Freyę (role się odwróciły), negatywne krytyki przykryte na końcu pozytywnym krytykiem.
A jednak ja bym tego tak nie rozegrał. W moich oczach było to nagięcie zasady, na którą się umówiliśmy – „nie przerzucamy krytyków” – a potem przymrużenie oka nad tym krytykiem na Defence po to, by w efekcie uzyskać sycącą graczkę scenę.
Prowadząc Odludzie nauczyłem się, że odejście postaci, to nie koniec, a zmiana. Można stworzyć nową, która będzie równie ciekawa, wniesie świeżość do fabuły, a kampania, jeżeli naprawdę chcemy ją prowadzić, potoczy się dalej. A jednocześnie unikniemy oskarżeń o plot armor i nikt nie będzie mógł nam zarzucić, że rzucamy kośćmi dla picu.
Ja uważam, że mechanika jest od tego, by nas zaskakiwać – czasem pozytywnie, a czasem rozczarowująco – i to jest mój priorytet. Z każdej porażki można potem wyciągnąć coś dobrego.
Gdy piszę ten raport przyszło mi do głowy takie rozwiązanie:
- Zafira umiera, zmiażdżona przez giganta. Double crit = insta-kill FFS.
- Sesja kończy się sceną pożegnania. Każdy mówi kilka słów od siebie.
- Epilog: Na scenie pojawia się Yswil. Mówi do Laugrota: “Uczyń mnie yelethą Karoharów, a wskrzeszę twą ukochaną.” Laugrot zgadza się. Ysvil wyciąga fiolkę… żywej wody i wlewa ją w usta Zafiry.
- Kurtyna.
To by było rozstrzygnięcie z serii – żyjesz, ale płacisz za to wielką cenę.
Na koniec sesji Fedor zaproponuje twist w podobnym stylu, co ten powyżej i ja wtedy z zadowoleniem pomyślę – „No! Jednak były jakieś konsekwencje tego krytyka”. Ale zanim do tego przejdziemy jeszcze o Erdogaju.
Po tym jak trafiłem czarownika Jezydów magicznym bełtem ja zasadniczo byłem już usatysfakcjonowany. Odegrałem swoją rolę w tej walce, użyłem mojego kluczowego przedmiotu, sprawiłem, że stało się coś wyjątkowego.
Potem trochę kluczyłem – najpierw sprawdziłem, czy uda mi się wyeliminować Laugrota gigantem (co byłoby na korzyść mojej postaci, ale także Zafiry, gdyby przeżyła; w końcu nie znosiła swego ukochanego). Nie udało się. No to zwabiłem giganta do wyrwy, czym uwięziłem go i w ramach nieplanowanych efektów zabiłem jarla Vilena. To było zagranie jak wtedy w Przyczółku Płomienia, gdy krzyknąłem do dowódcy ogrów, by walczył ze mną, a on kazał do mnie strzelać łucznikom. Musiałem zagryźć zęby i przyjąć konsekwencje swoich działań (choć trochę żałowałem, że nie porozmawiam już z Villenem o moim ojcu, Orsenie). Normalnie moja szkoła, pewnie sam bym tak zrobił.
Natomiast nie wiem jak to się stało, że nie zgraliśmy się z Fedorem w ostatniej scenie. Sytuacja wyglądała tak: gigant już prawie martwy i uwięziony w wyrwie trzyma prawie martwego (1 hapek!) Bjorna. Ale inicjatywa jest moja. Więc myślę – Zafira już zrobiła notice me senpai, po czym zaliczyła spacer tam i z powrotem przez wrota śmierci. Freya przemieniłą się w mega niedźwiedzia i uratowałą w ostatniej chwili Zafirę. Ja uśmierciłem czarownika. Teraz kolej Bjorna i ja wystawię mu piłkę.
Powiedziałem więc jasno – “wskakuję z włócznią na łeb giganta, by odsłonił gardło Bjornowi”. Rzuciłem, a tu niespodzianka, w narracji to ja zadałem bestii ostatni cios. Szkoda, bo gdyby to był Bjorn, a Karoharowie okrzyknęliby, że to był Erdogai (co zrobili), to wątek przepowiedni (na której już pojawiła się rysa wraz ze śmiercią Vilena) nabrałaby nowego smaczku. A tak – okej, gigant nie żyje, nauczę się z tym żyć.
Ale, ale, to nie koniec sesji. Niby już kończymy, rozmawiamy sobie, a tu nagle Fedor wbija z epilogiem, który wydał mi się strzałem w dziesiątkę:
10. Epilog
Laugrot kroczy po polu bitwy. W miejscu, gdzie gigant wdeptał w ziemię Zafirę coś przyciąga jego uwagę. Gigant schyla się, sięga i podnosi zawiniątko, a w nim artefaktyczny miecz. Na twarzy Laugrota pojawia się szeroki uśmiech, ale to Duszożerca śmieje się teraz najgłośniej.
Dla mnie to była mega akcja. Po pierwsze sprawiała, że krytyki Zafiry miały jednak swój koszt i to spory. Zafira chciała od dawna zbadać miecz, ale teraz miecz trafiał w ręce Laugrota. Po drugie nagle ryzyko jakie podjął Erdogai Czarna Reką stając naprzeciwko Laugrota szybowało ku niebiosom. Już widzę oczyma wyobraźni scenę walki z Laugrotem na następnej sesji i powiem tyle – bez względu na rozstrzygnięcie rozstanę się z tą postacią z prawdziwym pierdolnięciem.
Niestety, Beacie to rozstrzygnięcie nie przypadło do gustu. Powiedziała Fedorowi: “nie dałeś mi zrobić sceny, kiedy badam miecz”, co akurat nie było prawdą, ale faktem było, że taka scena się nie odbyła i muszę tu przyznać, że uwaga Beaty nie była w pełni chybiona. W punkcie drugim pisałem o inicjatywie graczy na sesji i teraz chciałbym do tego wrócić.
Jeżeli przyjrzymy się tej sesji, to widać, że olbrzymią większość wydarzeń zagrywa prowadzący. Ale nie musi tak być i czasem nawet lepiej, gdy tak nie jest. Na swoim przykładzie widzę, że kiedy aktywnym graczom daje się momenty, gdy mogą samodzielnie zainicjować scenę, to zwiększa się ich zaangażowanie w sesję – wtedy to oni przejmują stery i realizują swoje plany.
Daleki jestem od podejścia, w którym prowadzący jest tylko arbitrem, ale uważam, że danie graczom szansy na przyjamniej chwilowe przejęcie pałeczki to super sprawa. Zresztą widzieliście w tym raporcie, że ja wymyśliłem sobie kaskadę takich wydarzeń – oczywiście przegiąłem, ale kiedy całą sesję mogłem tylko reagować na (choćby i najbardziej emocjonujące) wydarzenia, to jednak wrażenie z gry jest inne, niż kiedy dwie sesje temu mogłem sobie sam zainicjować jakąś scenę w obozie (nawet, gdyby miała być tylko kolorem, a nie była, bo stworzyłem na niej bełt, który był kluczowy na tej sesji).
No nic, Beata pewnie jeszcze rozegra sobie scenę z tym mieczem, bo przecież jest wybranką serca Laugrota, jego nowego właściciela. To może ciekawie wyjść na następnej sesji, bo Erdogai widział, jak Bjorn wychodzi spod wpływu miecza i jest przekonany, że on sam też mógłby nad nim zapanować. Oj, będzie grubo.
—
Całościowo sesja była tak udana i byliśmy tak rozentuzjazmowani, że zapomnieliśmy zrobić selfiaczka dla potomnych :P
Po tej sesji kupiłem sobie trzeci poziom Polearm Mastery, ale nawet z tym może się okazać, że dla Laugrota jestem ofiarą na jednego hita. W końcu Duszożerca zwiększa zadawane obrażenia.
Czy Freya spełni swe groźby i rozprawi się z Ysvil? Czy Zafira odzyska Duszożercę i wyzwoli się z objęć Laugrota? Jaką rolę odegra w tym wszystkim Bjorn i elficka księga, którą ukrył? I wreszcie – jaki będzie finał postaci Erdogaja Czarnej Ręki? Dowiemy się w następnym odcinku.
Ostatecznie nie grałem już w tej kampanii. Jeżeli chcecie wiedzieć, jak zakończy się ta historia – zapraszam na erpegowego bloga Fedora. Pierwszy wpis – tutaj.
Bardzo podobają mi się takie wpisy, widać w nich pasję :D Czekam na kolejny post!
Dziękuję za miłe słowa :-)
Twierdzisz, że Łukasz naginał zasady na podstawie nieprawidłowego opisu. Co więcej, to, co sam proponujesz, byłoby nagięciem zasad.
Nie rzuciłam 3 krytyków, rzuciłam jeden krytyk na unik, potem sukces na czar Illusory Correction, który kasuje ten krytyk, potem znów krytyk na powtarzany unik. Jakkolwiek ciepło myślisz o śmierci mojej postaci, zakazanie rzucania mi czaru czy nerfowanie go byłoby złamaniem zasad.
Tak samo jak rzuty na śmierć, z których sam korzystałeś, gdy Erdogaj dostał krytyk od ogra. Jak niby argumentujesz to, żeby odebrać mi możliwość rzucania tych testów?
Dodatkowo – na początku walki rzuciłam krytyczny pech na unnoticable, w międzyczasie Zafira rzucała inne czary, uwalniała Vannoyę, a kilka rund potem rzuciłam krytyk na unik.
Argumentujesz, że te krytyki są wystarczającym powodem, żeby Zafira zginęła od razu, na miejscu i z pominięciem zasad śmierci postaci. Według tej logiki możnaby stwierdzić, że jakaś postać ginie w czwartej turze walki od krytyka na unik, bo w pierwszej miała krytyk na strzelanie z kuszy. Staram się, ale jakoś nie widzę w tym sensu.
Rzeczywiście, przyznaję, mogłem coś pomieszać przez nieścisłości w notatkach, bo tym razem zrobiłem ich 3 strony a nie 12ście. Niemniej jednak, zobacz moją perspektywę na całą tę akcję:
– Zafira rzuca Unnoticeable – wypada krytyczny pech i staje się świecącym monster magnetem
– Zafira nie wycofuje się, nie ucieka, dalej jak gdyby nigdy nic uczestniczy w walce. Wystawia się na ryzyko i płaci cenę, gdy zostaje zaatakowana przez giganta.
– W teście Defence wypada krytyczna porażka, a więc zdarzyło się coś strasznego! Dotychczas Fedor mocno i fabularnie rozstrzygał krytyki.
– Co więcej ja forsowałem taką zasadę i stosowaliśmy się do niej nawet na tej sesji rundę temu, że krytyków nie przerzucamy. Niemniej jednak Zafira przerzuca swój krytyk dzięki użyciu Illusory Correction. Co za różnica, że dzięki illusory correction czy dzięki punktowi szczęścia? Całym sensem istnienia tej zasady z nie przerzucaniem krytyków jest doprowadzanie do dramatycznych sytuacji. Teraz tę zasadę złamaliśmy.
– Złamaliśmy, ale los płata Zafirze figla – oto ponownie wypada krytyk w ponowionym teście Defence. Fedor opisuje jak gigant rozdeptuje Zafirę.
– I wiesz co? Ten krytyk i rozdeptanie nie mają żadnego znaczenia. Gramy dalej jakby to było normalne trafienie, które obaliło Zafirę.
Ale nie było. To był gigant, który normalnie zadawał ile? Dziesięć? Kilkanaście obrażeń? Zgodnie z zasadą instant kill (której akurat wprost nie używaliśmy) taki atak zabiłby Zafirę dwa razy. Chyba rozumiesz dlaczego napisałem, że uważam, że to było nagięcie zasad i dlaczego czułem się oszukany?
Uważam, że śmierć Zafiry byłaby idealną sceną – niespodziewaną, ponurą, będącą konsekwencją zarówno działań graczki jak i werdyktów rzutów kośćmi. Dark fantasy pełną gębą.
Also: mi nie zależy na śmierci postaci Zafiry, co sugerujesz. Mi zależy na tym, żeby emocje związane z rzutami były prawdziwe. Także proszę, kiedy hipotetycznie na następnej sesji Laugrot trafi mnie krytycznie Duszożercą, to nie spieprzmy tego ignorując tego krytyka, okej?
Also 2: Gdyby Fedor zabił Erdogaja wtedy, gdy rzuciłem krytyka na unik, to uważam, że byłaby to doskonała scena. Erdogai rzucił się przeciwko komuś, kogo miał za zabójcę swego ojca, zadziałał lekkomyślnie ściągając na siebie uwagę, a na sesji był obecny wątek jego braku doświadczenia.
Kadu, jest cholernie wielka różnica między napisaniem, że ktoś nagina zasady, a napisaniem, że poprowadziłoby się to inaczej.
Rozumiem, że fabularnie scena i jej efekty mogły Ci się nie podobać i masz do tego pełne prawo, natomiast nie zgadzam się na zarzuty w stosunku do Łukasza, że naginał zasady, bo robił dokładnie odwrotnie.
Mam też duży problem z tym, że argumentujesz, że MG nagina zasady na podstawie nieprawidłowych informacji o moich rzutach i mojej postaci. Szczególnie, że zwróciłam Ci wcześniej uwagę, że podajesz w tekście błędne informacje.
– Tak, rzuciłam krytyk na unnoticable i nie uciekłam (btw, byliśmy otoczeni). Twoim zdaniem powinnam płacić cenę za tą decyzję (i spójrz, zaatakował mnie gigant) i zginąć (rzuty jednak zdecydowały inaczej, bez żadnego naginania z Łukasza strony). Jasne, Ty zabiłbyś moją postać w tym momencie, ale jak dla mnie odmawianie mi prawa do rzutów na śmierć byłoby właśnie naginaniem zasad.
– To prawda, przyjęliśmy między sobą zasadę nieprzerzucania krytyków za pomocą punktów doświadczenia. Jednak nie mówiliśmy nic o nerfowaniu czarów i umiejętności. Czar Illusory Correction pozwala „re-roll a failed Defense test.” i to właśnie za jego pomocą zrobiłam. Rozszerzanie zasady z przerzutami za ekspy na czar jest Twoją nadinterpretacją.
– Rozdeptanie przez giganta ma takie znaczenie, że moja postać zaczyna umierać i zaczynamy rzucać testy śmierci. To, że Cię nie satysfakcjonuje, że postaci w Symbaroum mają taki tryb ginięcia, nie oznacza, że Łukasz nagiął jakiekolwiek zasady.
– Zasada Instant killa jest opcjonalna i nigdy jej nie stosowaliśmy do postaci graczy, łącznie z momentem, gdy Erdogaj został wbity w ziemię przez ogra, Freję poharatał przeklęty jeleń, a Bjorna prawie zabił Twój wcześniejszy bohater. Nagłe zastosowanie jej w tym momencie byłoby naginaniem zasad.
– Nie ma znaczenia ile zadaje gigant, bo nie ma zasad na „ujemne punkty Toughness”. Schodzisz do zera, zaczynasz rzucać testy śmierci – proste, jasne i przestrzegane przez Łukasza za każdym razem, także tutaj. Zauważ, ze jest też zasada, że jeśli wyrzucisz 1 na teście śmierci, to okazuje się, że w sumie to tylko tak strasznie wyglądało, wstajesz, otrzepujesz się i idziesz dalej. I nadal wszystko jest co do litery zgodne z zasadami w podręczniku.
Also: to był żarcik, ale mam wrażenie, że obie Twoje postaci wyjątkowo często o tym myślały.
Jednak żartem nie jest, że nigdy nie ignorowaliśmy i nie będziemy ignorować rzutów krytycznych.
Also 2: Scena z Erdogajem i ogrem też była przeprowadzona zgodnie z zasadami. Jak widać to do podręcznika raczej niż do Łukasza powinieneś mieć o to żal.
Hej, nie przypominam sobie, żeby zaproponowana przeze mnie zasada brzmiała „nie przerzucamy krytyków za pomocą ekspów o kolorze zielonym w pierwszej połowie sesji”. Całym celem tej zasady było to, by grający nie psuli dramatyzmu scen powstających dzięki skuchom. Czyli dokładnie to, co robiło z tym krytem Twoje IIllusory Correction. Ale widzę, że jestem odosobniony w takim pragnieniu, śmiało z niej zrezygnujcie w dalszej grze.
Dodatkowo chciałem powiedzieć, że jest to pierwszy raz, kiedy ktoś mi powiedział, że nadinterpretowałem własną zasadę XD To chyba będzie jakiś srebrny pucharek na liście aczików wannabe game designera.
Co do tego krytyka, który ostatecznie wypadł, to nie miał żadnego znaczenia, ku memu wielkiemu rozczarowaniu. I to jest moim zdaniem zignorowanie zasady o krytykach. A przecież łatwo mógł mieć np. „ponieważ rozdeptał cię gigant, to zostają ci tylko dwa testy na na śmierć”. A tak wyszła sytuacja z rodzaju „oliwa sprawiedliwa… a nie, jednak nic”.
Co do insta killa to się zgadzam. Wyciągnąłem go tylko po to, by pokazać jak system ocenia to, co przydarzyło się Zafirze. Natomiast obrażenia giganta mają znaczenie, dla mnie olbrzymie – budują wiarygodność świata gry.
Także:
> jest cholernie wielka różnica między napisaniem, że ktoś nagina zasady, a…
No to cholernie mi przykro, ale ja nadal mam wrażenie, że ktoś tu nagiął zasady.
> nie przypominam sobie, żeby zaproponowana przeze mnie zasada brzmiała „nie przerzucamy krytyków za pomocą ekspów o kolorze zielonym w pierwszej połowie sesji”.
Dokładnie, bo zasada brzmiała „nie przerzucamy krytyków za pomocą ekspów”. Nie było tam nic o umiejętnościach i czarach i włączenie w nią tych ostatnich jest Twoją nadinterpretacją. Bo jednak żeby nasza własna zasada działała, muszą się na nią zgodzić wszyscy, a wszyscy zgodzili się na zasadę dotyczącą pedeków. Nie możesz mieć pretensji do nas, że nie domyśliliśmy się, że tak naprawdę to chodziło Ci o coś więcej.
> Co do tego krytyka, który ostatecznie wypadł, to nie miał żadnego znaczenia, ku memu wielkiemu rozczarowaniu. I to jest moim zdaniem zignorowanie zasady o krytykach. A przecież łatwo mógł mieć np. „ponieważ rozdeptał cię gigant, to zostają ci tylko dwa testy na na śmierć”. A tak wyszła sytuacja z rodzaju „oliwa sprawiedliwa… a nie, jednak nic”.
A jednak podręcznik nie przewiduje odbierania testu śmierci za krytyka. Plus przypominam, że krytyk był na unik, nie na atak, więc równie dobrze konsekwencją tego mogłoby być to, że postać się potyka i wywala. Co więcej, odbieranie takiego testu za krytyk byłoby według mnie idealnym przykładem na naginanie zasad do swojej wizji. Łukasz nie złamał zasad i dał mi 3 szanse.
> Co do insta killa to się zgadzam. Wyciągnąłem go tylko po to, by pokazać jak system ocenia to, co przydarzyło się Zafirze.
Tak jak pisałam wcześniej, instant kill jest zasadą opcjonalną, której nie stosowaliśmy na żadnej sesji do żadnej z postaci. Naginaniem zasad byłoby nagłe zastosowanie jej w tym przypadku. Tak więc system ocenia to, co stało się Zafirze, w ten sposób, że pozwala jej na 3 testy śmierci.
>Natomiast obrażenia giganta mają znaczenie, dla mnie olbrzymie – budują wiarygodność świata gry.
A jednak twój argument nie tyczy się wiarygodności świata, tylko tego, że Łukasz nagiął zasady – co w dodatku popierasz niepoprawnymi i nadal niepoprawionymi informacjami.
Bo serio, jeśli cała ta dyskusja byłaby o tym, że zasady Symbaroum nie wspierają tego, jak Ty byś chciał, żeby sesje wyglądały (bo wspiera bardziej heroic niż dark fantasy), albo chociaż tego, że Ty byś zadecydował jako MG inaczej (bo tego nikomu nie uda się podważyć), to nie mielibyśmy się o co spierać. Ale Ty stwierdziłeś, że Łukasz nagiął zasady.
Co prowadzi nas do puenty, czyli:
> No to cholernie mi przykro, ale ja nadal mam wrażenie, że ktoś tu nagiął zasady.
No to cholernie mi przykro, ale nadal nie wykazałeś ani jednej zasady, która została nagięta.
> Bo jednak żeby nasza własna zasada działała, muszą się na nią zgodzić wszyscy
No cóż, ja ją (wydawało mi się) wyraziłem jasno i wyraźnie i nie słyszałem głosów sprzeciwu. Przykro mi, że się nie dogadaliśmy.
> podręcznik nie przewiduje odbierania testu śmierci za krytyka
Podręcznik za krytyka nic ciekawego nie przewiduje. Myśmy nigdy nie grali krytykami tak, jak podaje podręcznik; przynajmniej ja sobie nie przypominam. Z krytyków wynikały istotne komplikacje i to moim zdaniem było spoko.
Z tego nie wyniknęło nic, co mnie uderzyło, bo wypadł drugi raz po tym jak zignorowaliśmy zasadę nie przerzucania krytyków. Dla mnie to było podwójnie nie spoko.
> krytyk był na unik, nie na atak, równie dobrze konsekwencją tego mogłoby być to, że postać się potyka i wywala
No nie no, jak pada nieprzytomna, to się chyba z automatu wywala, co nie? >:-)
W tym systemie jak dobrze wiesz rzut na Defense postaci gracza jest tym samym czym rzut na atak potwora w innych systemach, celem jest to, żeby tylko gracz rzucał.
> No to cholernie mi przykro, ale nadal nie wykazałeś ani jednej zasady, która została nagięta.
Wskazałem taką zasadę i to wydaje mi się ważniejszą niż podręcznikową – bo taką co do której się wprost umówiliśmy i którą osobiście postulowałem. Wydaje się, że takie niepisane umowy to podstawa gier fabularnych. No ale jak Ty uważasz, że ja nadinterpretowałem swoją własną zasadę, choć przecież użycie czaru było w oczywisty sposób wbrew jej duchowi, no to co ja mogę. Co najwyżej EoTować. Co sądziłem napisałem, Ty pewnie też pozostaniesz przy swoim zdaniu, nihil novi sub sole.
Kadu, nadal piszesz o tym, że to Twoje oczekiwania i opinie zostały nagięte, a nie zasady.
> No cóż, ja ją (wydawało mi się) wyraziłem jasno i wyraźnie i nie słyszałem głosów sprzeciwu.
Jasno dogadaliśmy się co do pedeków . Sorry, ale nerfowanie zdolności i czarów wymagałoby trochę więcej dyskusji, niż brak sprzeciwu.
> Podręcznik za krytyka nic ciekawego nie przewiduje. … Myśmy nigdy nie grali krytykami tak, jak podaje podręcznik; przynajmniej ja sobie nie przypominam. Z krytyków wynikały istotne komplikacje i to moim zdaniem było spoko.
I na tym bazujesz twierdzenie, że MG nagiął zasady? Że Twoim zdaniem padnięcie postaci i rzucanie testów śmierci nie jest wystarczającą komplikacją? Wybacz, ale to jest Twoja opinia, a nie zasada. Bo podręcznik w opcjonalnych zasadach jasno podaje, że za krytyka na defence dostaje się +3 obrażenia. Mało tragiczne, ale cóż, zasady to zasady.
> Z tego nie wyniknęło nic, co mnie uderzyło, bo wypadł drugi raz po tym jak zignorowaliśmy zasadę nie przerzucania krytyków. Dla mnie to było podwójnie nie spoko.
Patrz wyżej.
Mam wrażenie, że trzymasz się tej interpretacji tylko po to, żeby nie musieć przyznać się do błędu.
> No nie no, jak pada nieprzytomna, to się chyba z automatu wywala, co nie? >:-) W tym systemie jak dobrze wiesz rzut na Defense postaci gracza jest tym samym czym rzut na atak potwora w innych systemach, celem jest to, żeby tylko gracz rzucał.
Schodzisz z tematu, którym jest naginanie zasad. Czy Łukasz nagiął zasady krytyków? Nie (patrz str. 179 podręcznika).
> Wskazałem taką zasadę i to wydaje mi się ważniejszą niż podręcznikową – bo taką co do której się wprost umówiliśmy i którą osobiście postulowałem. Wydaje się, że takie niepisane umowy to podstawa gier fabularnych.
Tak, podstawa, jeśli wszyscy się na nie zgadzają. Wszyscy zgodziliśmy się nie przerzucać krytyków za pomocą pedeków i wszyscy tą zasadę respektowaliśmy.
Zresztą zauważ, że ten przerzut, którego się tak kurczowo trzymasz, a który był w 100% zgodny z zasadami rzucania czaru illusory correction, nie miał żadnego wpływu na wynik wydarzeń, które tak bardzo Ci się nie spodobały.
Pytanie więc o co właściwie Ci chodzi. Czy o swoje niezadowolenie z wyniku tych testów, czy o zasady?
Bo jeśli o to pierwsze, to spoko, jesteś niezadowolony, nie ma o czym dyskutować.
A jeśli o to drugie, to potrzebujesz lepszych argumentów. Szczególnie, że zacząłeś cały temat od twierdzenia, że Łukasz nagiął zasady, bo rzuciłam 3 krytyki pod rząd (co nie jest prawdą) i powinien natychmiast zabić moją postać (co byłoby de facto nagięciem zasad death testów), a teraz wygodnie przerzuciłeś się na niepisane ustalenia, które zapamiętałeś inaczej niż reszta drużyny.
> Kadu, nadal piszesz o tym, że to Twoje oczekiwania i opinie zostały nagięte, a nie zasady.
Na tym etapie ta dyskusja się zapętla, z tego co widzę.
> Jasno dogadaliśmy się co do pedeków .
Tak, bardzo jasno czego dowodzi ta dyskusja.
> cóż, zasady to zasady
Na tym etapie argumentujesz, że Fedor nie złamał zasad, bo dotychczas korzystał ze swoich, a teraz nie skorzystał z nich wcale. Przepraszam, ja wysiadam.
> które zapamiętałeś inaczej niż reszta drużyny
Reszta drużyny, czyli Ty we własnej osobie?
No cóż, dla mnie to tylko jedno rozstrzygnięcie w wyimaginowanym świecie. Jeżeli się ze mną z Łukaszem nie zgadzacie, to trudno. Może kiepsko dobrałem słowa w raporcie, ale uważam, ze się wystarczająco wytłumaczyłem w komentarzach.
EoT z mojej strony.
Dyskusja się zapętla, bo nadal nie podajesz ani jednej zasady, która rzekomo nagiął Łukasz.
4 z 5 osób w naszej drużynie jasno stwierdziło, że umawialiśmy się na nieprzerzucanie krytyków za pomocą pedeków, Ty nagle, gdy pokazałam, że wcześniejsza Twoja argumentacja opierała się na błędnych informacjach (nie rzuciłam 3 krytyków w 3 tury pod rząd), stwierdzasz, że jednak umawialiśmy się, że nie przerzucamy krytyków nigdy, ignorując przy tym zasady czarów i umiejętności.
Sorry, ale nie tak było. Zasada, żeby obowiązywać, musi być przyjęta przez wszystkich. Zgodziliśmy się i przestrzegaliśmy zasady o pedekach.
I tak, bardzo kiepsko dobrałeś słowa w raporcie, i nie, nie wytłumaczyłeś tego wystarczająco. Bo jeśli twierdzisz, że Łukasz nagina zasady dla mojej sytości, to albo bądź przygotowany na udowodnienie tego, albo nie dziw się, że ktoś wytyka Ci bullshit.
Proszę, specjalnie dla Ciebie zmieniłem te części wpisu, żeby uniknąć nieścisłości.
Rychło w czas, tylko znów mijasz się z prawdą.
Tak jak pisałam już wcześniej w komentarzu i wspomniałam Ci w naszej rozmowie, wcale nie wypadł mi krytyczny pech w 3 na 4 rzutach. W pierwszej turze walki wypadł mi krytyk na unnoticable, potem były jeszcze inne tury, kiedy między innymi rzucałam bend will (już bez krytyków, przykro mi), potem rzut na defence, rzut na illusory correction, powtórzony rzut na defence.
Podejście „nie idą ci rzuty, twoja postać automatycznie ginie” nie mieści się w mojej koncepcji dobrej zabawy.
„I teraz tak – nie wiem jak wy gracie, ale dla mnie taka sytuacja to jest natychmiastowy zgon postaci. Dotychczas krytyki traktowaliśmy fabularnie (bo w zasadach w podstawce są jakieś marne +3 do obrażeń), a tutaj są trzy pod rząd. No i trudno, wiadomo, że nikt tego nie chciał, ale albo respektujemy wyniki wszystkich rzutów (zwłaszcza takich) albo po co rzucać?”
Rzucamy po to, żeby zobaczyć jak potoczy się sytuacja. Żeby wygenerować komplikacje. Żeby zmienić fabułę zgodnie z sugestią kości. A śmierć jest końcem fabuły dla postaci – i dla osoby grającej. Dlatego nie złamię zasad, by którąś zabić, tylko dlatego że według mnie to pasuje do konsekwencji trzech rzuconych jedynek. Może to moje podejście zen mastera, ale chcę by przy stole była dobra zabawa – nie tylko dla mnie.
> Podejście „nie idą ci rzuty, twoja postać automatycznie ginie” nie mieści się w mojej koncepcji dobrej zabawy.
Dziwne, bo przeważająca część erpegów korzysta z takich rozwiązań.
> A śmierć jest końcem fabuły dla postaci – i dla osoby grającej.
Dramatyzujesz. Postać to tylko wehikuł dla gracza i nie ma się z nią co cackać. Ginie, robisz nową, otwierasz nowe perspektywy. A w tej kampanii nawet wyłączając Erdogaja i Zafirę masz dość wątków by z sukcesem grać dalej. Poza tym nawet martwa postać może w kampanii powracać.
A jak ktoś podchodzi do sprawy w ten sposób, że śmierć postaci traktuje jako koniec kampanii dla niego, to chyba mocno przesadza z utożsamianiem się z wyimaginowanymi postaciami, co nie?
> chcę by przy stole była dobra zabawa – nie tylko dla mnie
Jak widać na załączonym obrazku w pewnych sytuacjach pojęcie tego co będzie dobrą zabawą może się zasadniczo różnić i niełatwo to pogodzić. Ja jestem kultystą kości – jak widzę krytyka, to chcę pierdolnięcia bez pardonu. Wyraziłem to wprost zasadą, którą przeforsowałem. I mimo iż kości były po stronie hardcore’u odebrałeś mi to.
Ale ostatecznie nie dramatyzujmy – to była tylko jedna scena, a sesja była bardzo udana. Mi się też dobrze grało, a co mnie uderzyło jako do poprawy – opisałem w raporcie. Zrobisz z tym co zechcesz.
Postać po utracie wszystkich punktów T ma prawo do rzutów śmierci. Nawet nawała krytycznych porażek przed ostatnim ciosem nie powinna kończyć się automatycznym zgonem. Jeżeli jednak kości pokazały trzy wyniki z zakresu 11-19, lub choć raz wypadła 20 – Zafira powinna natychmiast umrzeć. Bezapelacyjnie, nieodwołalnie i definitywnie. W takim wypadku łamaniem zasad jest jakakolwiek inna odpowiedź MG, niż „twoja postać nie żyje, oddaj kartę/przygotuj nową”. Jeżeli wśród możliwych konsekwencji ryzykownych działań postaci nie ma śmierci, to gra jest bez sensu.
Tak naprawdę to nie da się na podstawie tekstu i komentarzy jasno określić co tam było nie tak, bo za mało jest danych. Jaki był porządek inicjatywy (jest on stały – czy Freya w ogóle mogłaby rzucić czar przed rzutem śmierci Zafiry); dlaczego mówicie wciąż o trzech rzutach, przy wynikach z zakresu 2-10 rzuca się do oporu (nic nie znaczą), 1 automatycznie stabilizuje postać, 11-19 zabija po trzecim razie, 20 zabija automatycznie (zmienialiście zasady?). Ciężko zrozumieć co tam miało miejsce, jeśli jednak MG rzeczywiście nagina reguły żeby ratować postać gracza, to zaczynam czuć na sesji ogromny niesmak.
Nie, nie, to ja namotałem, już mnie poprawili w kuluarach :P
Dokładnie to było tak:
– Zafira rzuca Unnoticeable i wypada jej krytyczny pech
– nie ucieka, działa dalej, wystawia się na atak
– do ataku giganta oczywiście dochodzi, Zafira rzuca krytyczny pech na defense
– Zafira używa Illusory correction i test illusory correction się udaje. To pozwala ponowić test defence.
– W teście defence wypada ponownie krytyczny pech!
– Zafira została rozdeptana, Fedor uruchamia procedurę umierania.
– Zafira rzuca plus minus 7 i dzięki znajomości zasad nie zbliża się do śmierci
– Freya próbuje ją leczyć, ale rzuca krytyczny pech i odbiera jej jeden death test
– Zafira drugi test śmierci rzuca na kilkanaście – a więc jeszcze jeden taki wyniki i umrze
– Freya rzuca czar leczący, tym razem wypada krytyczny sukces
– Zafira wstaje, w sumie to mało co jej jest
Czemu mi się to nie podobało, napiszę w komciu dla Beaty, m’kay?
Teraz wszystko jasne. Czyli generalnie było przepisowo i pod tym względem ok. Rozumiem zatem, że jednym z zarzutów po Twojej stronie jest to, że sytuacja była bardzo napięta, gęsto rzucano o duże stawki, a na końcu wyszło, że czarodziejce generalnie nic się nie stało i cała para w gwizdek. Poczekam zatem na odpowiedź pod powyższym komentarzem.
Czyli wygląda na to, że prowadzący nie nagina zasad i warto by zamieścić sprostowanie w tekście wpisu oraz przeprosiny w komentarzu. Rajt?
Dodałem w tekście odsyłacze do dyskusji w komentarzach, natomiast nie przypominam sobie bym kiedyś widział kogoś, kto przeprasza za to, że czuł się rozczarowany. Patrz też: dyskusja z Beatą powyżej.
Kadu dyskusja ze mną powyżej nie jest o tym, czy czułeś się rozczarowany, tylko o tym, że twierdzisz, że Łukasz nagiął zasady.
Tak jak podlinkowałem pod koniec wpisu: dalszy ciąg tej historii na erpegowym blogu Fedora: https://macki.mataba.pl/raport-z-symbaroum-01.html