Na tej sesji drużyna rebeliantów reorganizuje się na pokładzie Cienistego Drapieżnika, a następnie wyrusza na misję do układu Teagan. Celem jest odnalezienie fabryk, które złożyły droidy, które sprzedawali korsarze.
Disclaimer: No na tym etapie ten scenariusz jest już prawie moim własnym dziełem, ale pewne odniesienia do Dead in Water z zasłonki MG są nieuniknione.
Grają:
- Tomek jako Kol Martle – obdarzony Mocą dyplomata, którego ojciec, Fel, jest znany jako człowiek, który oddał Imperium Stację Martle w układzie Remduba na Parlemiańskim Szlaku Handlowym
- Andrzej jako IG-200 – nietypowy model droida bojowego, którego pochodzenie jest co najmniej dyskusyjne. Teraz – bohater Rebelii i dowódca oddziału Rancor 3. Wyprawa na Teagan jest dla niego praktycznie osobistą misją.
- Gosia jako B0-O7 – droid sabotażysta, który w swoim wnętrzu kryje mechanizm z kryształami kyberu.
- Sting jako Ervin von Treskov – niegdysiejszy bohater Imperium, teraz snajper na usługach Rebelii; człowiek bez złudzeń, doświadczony przez wojnę domową
Sojusznicy BG:
- Deera Shoo – miralanka, która niegdyś była slicerką na usługach huttessy Shooli, a teraz stara się być Rebeliantką. Ale uzależnienie od narkotyków i odwyk nie pomagają jej w tym.
- R4-G3 – droid astronawigacyjny przydzielony do Rancor 3. Wyłączono mu generator mowy, ze światem komunikuje się za pomocą wyświetlacza. Agresywny malec.
W poprzednich odcinkach:
Drużyna Rebeliantów znana jako Rancor 3 pozyskałą dla Rebelii łądunek droidów. Po dostarczeniu ich na fregatę klasy Nebulon – Cienistego Drapieżnika – droidy uruchomiły głęboko zakodowane w nich procedury i zbuntowały się, lecz Rancor 3 zdezaktywował większość z nich, a resztę – pokonał. Teraz drużyna chce dowiedzieć się jak najwięcej o miejscu, w którym skonstruowano zdradliwe blaszaki – planecie Teagan.
Raporty graczy
Ku mej wielkiej radości tym razem Gosia dała się namówić do napisania raportu. Możemy więc obejrzeć wydarzenia tej sesji z perspektywy B0. Mi się ten raport bardzo podobał, mam nadzieję, że Wam też.
Raport Tomka jest nieocenionym źródłem informacji o tym, co faktycznie działo się na tej sesji. Po kilku miesiącach wiele szczegółów mi osobiście umyka z pamięci, a tu proszę – są jak na tacy.
Sting kontynuował dziennik wojenny swojego weterana. Zgorzkniały von Treskov był dla mnie ciekawą postacią – wyzwaniem. Moim zdaniem fajnie pasował do klimatów Rogue One, które staraliśmy się emulować w tej kampanii.
Nieplanowana sesja w bazie
Szczerze mówiąc wizytę na Teagan, tak jak autorzy Dead in Water, planowałem na jedną – szybką sesję. Ale z drugiej strony chciałem stworzyć namiastkę takiej sesji bazowej jak na Ardzie i w efekcie przeważająca część tej sesji rozegrała się na Cienistym Drapieżniku. Mój plan z jedną szybką sesją miał zatem fatalnie nie wypalić.
Teraz, gdy o tym myślę, widzę, że nie przemyślałem sprawy. Tę sesję trzeba było do początku zaplanować jako sesję bazową, a osią wydarzeń uczynić polowanie na Koga, który rozpłynął się jak kamfora na pokładzie Cienistego Drapieżnika. Pozwoliłoby to wykorzystać rozpiskę pokładów statku, którą miałem w Dead in Water, byłoby wprost kontynuacją bardzo udanego wątku starcia Koga i von Treskova.
Gracze nawet sugerowali jakiś plan – odcinanie po kolei tlenu w sekcjach statku, by dorwać szczura. Ale ja to zignorowałem i ustami admirała rozkazałem, by lecieli na Teagan, bo Koga chciałem wykorzystać kiedy indziej – w kolejnej sekcji na Arda II, gdzie fregata Rebelii musiała dotrzeć, by oddać bazie Rękawicy ładunek droidów.
W efekcie wyszła mi bardzo krótka sesja – potrzebna, by gracze mieli moment na oddech, ale spójrzmy prawdzie w oczy – prozaicznie przeciętna. W sumie graliśmy chyba z 2,5 h i to jest za krótko, by jakąkolwiek sesję uznawać za udaną – po prostu nie ma czasu, by się tym erpegowaniem nasycić. A gdybym grał dalej Kogiem rzecz naprawdę niezła i trwać regularne 3,5h. Jak widać jak sobie człowiek coś umyśli, to można łatwo przegapić okazję do rozegrania fajnych scen.
Niemniej jednak myślę, że gracze potrzebują takich sesji z momentami, gdy sami mogą inicjować spokojne sceny i wchodzić w interakcje z BNami. Tutaj miałem kilka fajnych scen tego typu.
Pogaduchy z BNami – Hura Kogler, admirał Kraken
Na tej sesji było kilka ciekawych, budujących postacie rozmów z BNami. Von Treskov miał ich nawet kilka – najpierw (chyba nawet płynnie przechodząc z intra, w sesję) kazałem mu rozmawiać z admirałem Krakenem. Wcześniej pokazywałem starego mon kalmariańczyka jako człowieka, który nie przepada za byłymi imperialnymi. Przypomnijmy – to Kraken był tym, który zakładał się z generałem Ranem Niallem o to, jak skończy się misja Rancor 3 w Porcie Tooga (a sam Niall był ex-imperialnym). Teraz jednak przełamałem tę postać – Kraken przydziela von Treskova do Rancora 3 i chwali go za to, że przełamał uwarunkowania imperialnego szkolenia. To taka moja mała próba rozpoczęcia wątku – jeszcze będziesz znów bohaterem, żołnierzu.
Ta scena miała być w zamyśle nieco romantyczna. Mon calmariańczyk wzywa Treskova do swoich prywatnych kwater, gdzie odpoczywając w basenie marzy o powrocie na swoją rodzinną planetę. Jest już stary, zmęczony tą wojną; możliwe, że nigdy już nie zanurzy się w ojczystych wodach.
Wiedząc, że statek, na którym znajduje się drużyna był statkiem szpiegowskim, postanowiłem nie ukrywać dalej tożsamości kapitan Oglerk – admirał ujawnia BG, że jej prawdziwa tożsamość to Hura Kogler – córka słynnego imperialnego mistrza szpiegów Hyndisa Koglera (tak słynnego, że pojawia się tylko w Dead in Water, heh).
O tym jak dalece ignorowałem na tym etapie wątek “korsarzy” niech świadczy fakt, że w moich notatkach przesłuchanie Hury Kogler miałem zamiar rozegrać w tle i zrelacjonować ustami Krakena. Słabo to przemyślałem, bo oczywiście Treskov i Martle (który zaopatrzył się w dżedajską moc Sense) mówią od razu “we want in”. A ja staram się płynąć z flow sesji, więc do tego dopuściłem – i fajnie, bo stworzyło to dobrą scenę.
Na początku zagrałem znów kartą – “byłeś bohaterem imperium, Treskov”, a więc standard pokazujący jedynie, że kiedy na poprzedniej sesji mówiłem o tym, że Oglerk była wstrząśnięta tym, że Kog próbował ją zabić, to oznaczało to głównie, że nie może zrozumieć jak ktoś niższy od niej stopniem mógł być taki bezczelny, by strzelać do niej, córki odznaczonego imperialnego oficera (a nie to, że jest wstrząśniętą cywilką, jak myśleli gracze). To była zła-zła postać.
Ciekawiej zrobiło się, gdy Kogler została na chwilę z Martlem. Tutaj mógł zagrać i zagrał świetnie – wątek ojca Kola, Fela Martle’a. Hura sugerowała Kolowi zdradę, tak jak zrobił jego ojciec. Otwierało to możliwość podwójnej gry dla Martle’a. Wydaje mi się też, że Tomkowi nie udał się test mocy na to jego Sense, więc nie mógł być pewien jej słów. Ta scena mogła znaleźć bardzo ciekawe przedłużenie podczas (planowanej przeze mnie) inspekcji statku BG w układzie Teagan (i Hura hintuje to wymawiając nazwę Gwiezdnego Niszczyciela jej ojca), ale do tej ostatniej nie dojdzie, jak zaraz zobaczymy. Szkoda.
Pogaduchy z BNami – Ferro Xi, Deera Shoo, droidowa armia
Ponieważ BG pozyskali nieuszkodzoną pamięć z jednej z droidek postanowiłem pokazać trochę tego, co planowałem w wątku tego-który-mastermindował-tę-całą-hecę-z-droidami. Ten nie ujawniony jeszcze BN okazywał się zatem kimś, kto w bardzo kreatywny sposób potrafił łączyć starą i nową technologię. Droidy, które pozyskali BG były w dużej części złomem – odświeżonym, by wyglądać groźnie, ale wykorzystującym stare, pordzewiałe podzespoły. Ale już droideki były cudem inżynierii.
Zrobiłem zatem scenę, w której naczelny inżynier statku – cyborg Ferro Xi w asyście B0 próbuje analizować to, co pozyskano z droidek. Takie badania musiały zająć dłuższy czas, ale chciałem tą sceną pokazać, że w wyniku działań Rancor 3 pasażerowie Cienistego Drapieżnika inaczej myślą o droidach (czego Tomek domagał się w ostatnim raporcie – jak się w niego wczytacie, to zobaczycie). Na razie nie ujawniałem, kim jest ów tajemniczy NPC, dowiemy się tego za dwie sesje. (Poźniej okaże się też, że badania zostały przerwane, bo podłączony do aparatury mózg droideki okazywał się groźny dla otoczenia.)
W międzyczasie IG-200 wizytował droidy, które mechanicy Cienistego Drapieżnika próbowali doprowadzić do stanu używalności. Popnieważ w tym momencie Iggy był już dwukrotnym bohaterem wojennym (przypomnijmy – Rhen Var + pokonanie droidek), to uznałem, że coś mu się tutaj należy i pozwoliłem mu wynegocjować z załogą, że jednostki, które najbardziej nadają się do walki zostaną tak zaprogramowane, by reagowały na bezpośrednie rozkazy IG-200 i tylko jego. Ironią losu miało tu być to, że BG mieli już na Cienistego Drapieżnika nie powrócić (ale na tym etapie ani ja, ani gracze jeszcze o tym nie wiedzieliśmy). Ale póki co Andrzej miał wizję jego własnej, prywatnej armii.
Ostatnią postacią, z którą BG dużo rozmawiali była Deera Shoo. Widząc, że nie jest przeszkolona w boju, von Treskov poświecił swój czas, by dać jej podstawy jak się zachowywać, by nie zginąć przy pierwszej możliwej okazji. To było jednocześnie w stylu snajpera-weterana jak i pasowało do wątku Deery-rebeliantki.
Ale to nie tylko gracze wchodzili w interakcje z Deerą, również ja grałem nią w ich stronę. Ponieważ Kol był Force Userem, to postanowiłem wyciągnąć na wierzch specyfikę miralan i ich podejścia do Mocy i przeznaczenia. Opowiadałem o tatuażach i ich znaczeniu. Powolutku zbliżaliśmy te dwie postacie do siebie,a ja mogłem naświetlić kolejny fajny element świata Gwiezdnych Wojen.
Zresztą naturę Force Usera starałęm się też pokazać w intrze, w którym pozwalałem zamkniętemu w zbiorniku z bactą Martle’owi podsłuchać, co też mają do powiedzenia na jego temat pobliscy żołnierze rebelii. Przy okazji na metapoziomie komentowałem tym też oddanie dowództwa IG-200.
Deera była postacią, na której zależało dwójce graczy, potem miała wielokrotnie wspomagać też B0. Za dwie sesje pozwoli to stworzyć scenę o sile megatony. Ale póki co gdzieś w okolicach tej sesji pozwoliłem stworzyć kartę postaci dla Deery i to na takich zasadach, jakby była BG.
Contribution – R4-G3
Ponieważ w wyniku ostatnich sesji gracze zdobyli kolejny już punkt Contribution, to dałem im nowego towarzysza – droida astronawigacyjnego R4-G3. Wymyśliłem tę postać jako takiego małego skurczybyka. Droid pierwotnie służył Imperium, pomalowany był na czarno i miał już tak udziwnioną osobowość, że mechanicy z Cienistego Drapieżnika wyłączyli mu syntezator mowy zostawiając jedynie mały wyświetlacz, na którym droid wyświetlał swoje zdania.
To była humorystyczna postać – R4 myślał, że jest najlepszy na świecie i często dawał temu wyraz. Strasznie też bluźnił i pyskował wszystkim wokoło (choć rozkazy wypełniał co do joty, może czasem tylko złośliwie je komentując). Miał też swoją małą tajemnicę, którą szybko wyciągnął z niego B0 – że kiedyś służył imperialnemu asowi – Tamowi Blaxtarowi (to postać z Onslaught at Arda, której istnienie postanowiłem zaznaczyć już teraz).
Dzień dobry, poproszę papiery tego statku
Kiedy BG wreszcie wydostali się z Cienistego Drapieżnika w planach miałem mocniejsze otwarcie w układzie Teagan. Otóż w momencie, gdy BG wychodzą z hiperprzestrzeni okazuje się, że nad układem znajduje się imperialny Niszczyciel – Lodołamacz właśnie, który pilnuje, by z niespokojnego układu nikt nie wywoził zakazanych droidów.
To miałą być scena z gatunku – “o kurde, ale się wkopaliśmy”, ale jednocześnie będąca wydmuszką – BG nie mogli wiedzieć, że Lodołamacz nie jest tu z ich powodu. Planowałem jednak skan statku BG i inspekcję na jego pokładzie. BG jednak zdezaktywowali swoje droidy i tak jammowali skan, że inspekcja nie okazała się konieczna i nie spotkali ojca panny Kogler.
Ale to rozstrzygnięcie też było ciekawe. BG wiedzieli, że na pokładzie ich statku nie zanotowano żadnych droidów, ale też ostrzeżono ich, że nie mogą żadnych nietypowych droidów wywieźć z Teagan. Więc wylot z planety potencjalnie miał być bardzo dramatyczny – postacie znalazły się w swego rodzaju pułapce.
Witamy na Teagan
Co do samej planety, to starałem się, by miała jakiś charakter. Opisywałęm rozległe łańcuchy górskie, które Deerze przypominały miralańskie znaki. Opisywałem wielkie stada ptaszysk – głównej fauny planety. A wreszcie opisywałęm kosmoport Ganaang i atmosferę zbliżającyc się zamieszek.
To dlatego Gwiezdny Niszczyciel znajdował się na orbicie – wymyśliłem sobie, że Teagan jest jedną z planet, na którą Imperium zrzuciło klony i kazał im tam żyć. Praktyczna nieobecność klonów środkowej trylogii SW jest dla mnie jednym z bardziej rażących niespójności tego uniwersum. A ponieważ mnie to ciekawiło zrobiłem planetę, na której klony żyją, ale nie mogą się z niej wydostać, ani w sumie nie są potrzebni.
Dawni wojownicy teraz rozbrojeni robią się coraz bardziej niespokojni. Część z nich tworzy siły policyjne, innych te same siły muszą siłą kontrolować. Czuć, że to napięcie stworzyło bombę z opóźnionym zapłonem. Do tego miksu dodałem rasę Devonów. Ponieważ Dead in Water o nich wspomina, ale nic o nich nie wiadomo, to by podkreślić atmosferę niezrozumienia znalazłem obrazek, na którym są obcy bez ust i uznałem, że komunikują się oni za pomocą czegoś a’la fale radiowe.
Myślałem, że to zagra, gdy gracze zażądają wyjaśnień odnośnie tego, że na Teagan wyprodukowano droidy bojowe, ale BG zupełnie zignorowali ten wątek. Trochę mnie to zdziwiło, bo to byłaby fajna scena dla negocjatora Martle’a, ale znów myślałem tym jak sam bym grał – cisnął ku scenom, kiedy mogę coś ugrać moją postacią. Trudno, obrazek “króla Devonów” się zmarnował.
It’s a trap!
BG wybrali inną ścieżkę – nie widząc innej opcji postanowili umyślnie wystawić się na ryzyko pozując na kupców takich, którzy chcą kupić kolejne droideki. Z pomocą Deery Shoo porozpuszczali plotki i dwuznaczne sugestie w kosmoporcie licząc, że ten, z kim kontaktował się Kog musi skontaktować się z nimi. Postanowiłem, że tak będzie, ale postanowiłem wykorzystać inny front, który miałem gotowy na Teagan – łowców nagród wysłanych przez Pua Zauga tropem B0. Zakończyłem tę sesję w ten sposób, że grupka klonów zabiera BG na spotkanie z tajemniczym kontrahentem. Ale wszyscy wiedzą, że skończy się to źle.
Jak bardzo źle i co tak naprawdę nie wypali? Czy uda się stworzyć jakieś fajne sceny z klonami? O tym w następnym raporcie.