Kolejna część mojego podejścia do #RPGaDay. Tym razem chciałoby się rzec jak w Rejsie: „pytania są tendencyjne”.
9. Jaki erpeg nadaje się dobrze do zagrania kampanii na 10 sesji?
Większość erpegów nie posiada zasad tworzenia struktur fabularnych i nie mówi nam jak długo prowadzić, żeby było okej. W efekcie gry są bardzo podatne na to, by o faktycznej długości decydowały osobiste preferencje i doświadczenia. Jedni lubią jednostrzały, drudzy króciótkie minikampanie na 4 sesje, potem są kampanie na sesji kilkanaście i wreszcie gargantuiczne monstra ciągnące się przez kilka sezonów i kilkadziesiąt sesji.
Przeglądałem odpowiedzi w sieci i nie sposób nie zgodzić się z Encem, że jedna faza Burning Empires (moja recka tutaj) byłaby dobra do rozegrania w takim segmencie 10 sesji – a to przez mechanikę punktów dyspozycji, która doprowadza ją do zakończenia i limituje czas.
Z rzeczy, które grałem ostatnio, Blades in the Dark wydaje się być do tego dobre – 10 sesji to dość czasu, by zrobić kilka skoków, nacieszyć się grą, a jednocześnie nie zdążyć znudzić formułą.
10. Dokąd sięgasz, gdy chcesz przeczytać recenzje podręczników do RPG?
Zwykłem samemu pisać recenzje – mam ich tu na blogu dość pokaźne archiwum. Ostatnio nie miałem do tego serca, ale czasem uda mi się coś skrobnąć (np. ostatnio reckę Age of Legend dla gry-fabularne.pl).
Ogólnie nie kieruję się recenzjami w wyborze nowych erpegów i rzadko je czytam. Oczywiście, kiedy moi erpegowi znajomi coś publikują, to zazwyczaj się z tym zapoznam (polecam recki i wrażenia na blogach Ifryta i Enca) , ale minęły już dawno czasy, gdy czytałem recki na rpg.net, by ogarnąć, co jest warte zainteresowania się. Nowe tytuły zazwyczaj trafiają do mnie pocztą pantoflową lub przez sieci społecznościowe.
11. Którą martwą grę RPG chciałbyś widzieć wznowioną?
O Neuroshimie wspominałem poprzednim razem, więc tym razem inna rzecz z naszego podwórka – Dzikie Pola. Jako licealista grałem w nie jedną z najdłuższych (przynajmniej czasowo, to chyba nie było jakoś bardzo dużo sesji) kampanii ever i miło je wspominam.
Dla mnie Dzikie Pola to jeden z trzech udanych polskich erpegów – takich, które odniosły pewien sukces i stworzyły wokół siebie fale twórczości fanów (obok NS i Wolsunga). I nic dziwnego – wystarczyło zmienić trochę sposób wysławiania się, zapamiętać jedno czy dwa łacińskie przysłowia czy pijackie powiedzonka i gra uzyskiwała specyficzny, niepodrabialny klimat. Dzikie Pola są na mojej liście rzeczy, które musze kiedyś poprowadzić i trzecia edycja byłaby do tego niezłym pretekstem.
12. Jaki erpeg ma najbardziej inspirujące ilustracje?
Z rzeczy które widziałem: Ostatnio w łapki wpadł mi podręcznik do Stranger Things RPG… to znaczy tfu, miałem na myśli Tales from the Loop. Jest mega ładny i ma superaśne ilustracje. Kupię go sobie kiedyś choćby do kolekcji, właśnie dzięki nim.
Ogólnie bardzo podoba mi się też szata graficzna Symbaroum. Wszystkie te tajemnicze leśne ostępy, wielkie demony itd. To ilustracje zachęciły mnie do zakupu tego erpega (co, w przeciwieństwie do wielu innych moich zakupów w ostatnich latach, okazało się świetnym ruchem i zaowocowało kampanią u Fedora).
W przeszłości mega podobała mi się szata graficzna EarthDawna (wszystkie te obrazki Jeffa Laubensteina czy Janet Auliso) i wspomnianych wyżej Dzikich Pól.
No bo tak to właśnie jest – w przeważającej części przypadków to ilustracje sprzedają nam świat gry. Bez dobrych ilustracji gra nie może się pokazać, nie chce mi się z nią zapoznawać ot tak. A z nimi czasem wystarczy okładka, by coś przykuło moją uwagę.
Acha, byłbym zapomniał. Najlepsze ilustracje, jakie kiedykolwiek widziałem ma oczywiście Cadwallon. Ten francuski erpeg o mieście złodziei ma piękną mapkę, a potem w podręczniku ma ilustracje pokrywające się wprost z elementemi na mapie. No cudo! Moja recenzja tutaj.
13. Opisz doświadczenie, które zmieniło sposób, w jaki grasz.
Ojej, sporo tego było przez te 20 lat.
Ale gdyby ktoś mnie zapytał o przełomowy dla mnie system RPG odpowiedziałbym bez wahania – Burning Empires. Grałem w niego jako gracz, ale wpłynął na sposób, w jaki mistrzuję. Przed nim uważałem, że do sesji po prostu trzeba się sporo przygotowywać. Przeczytać scenariusz, przygotować potencjalne sceny itd. Ale grając w BE zobaczyłem, że sesja może powstawać w locie, w wyniku uruchomienia wyobraźni poszczególnych grających. Przed sesjami myślałem tylko z grubsza nad tym, co chcę osiągnąć, może jakąś jedną sceną, a potem resztę tworzyło się w locie, w oparciu o to co w danym momencie było w grze. BE to system megaciężki i nie wiem, czy jeszcze do niego wrócę, ale co pograłem w obu kampaniach u Deckarda, to moje. Od tego czasu mam luźniejsze podejście do przygotowywania się do sesji.
Z innych rzeczy w pamięci utkwiła mi megadługa sesja Jigoku u Magdy Reputakowskiej, gdzie gracze mieli po punkcie, który umożliwiał im odegranie pozytywnej i negatywnej retrospekcji. W efekcie jako gracz miałem kontrolę nad sensem mojej postaci. Wydało mi się to bardzo śmiałe jak na mocno ustrukturyzowany scenariusz; był spory efekt WOW.
Z rzeczy najnowszych ważnym doświadczeniem było dla mnie dojście do fabularnej karty postaci w Symbaroum – stworzenie sobie takiej platformy do myślenia nad postacią, rozpisywania co chciałbym nią zrobić i potencjalnego orkiestrowania (z pozycji gracza) ważnych dla mnie wątków. Dzięki niej Erdogaj był dla mnie czymś więcej niż tylko zbitkiem cyferek – wiedziałem jak nim grać i miałem cały wachlarz możliwości wprost przed oczami. To bardzo pomaga w graniu, ale też przenosi wrażenia z spektrum „jestem tylko graczem, reaguję na to, co na mnie rzucą” na „myślę, dokąd ta historia może się potoczyć i aktywnie próbuję do tego doprowadzić”. Więcej o fabularnej karcie postaci np. tym raporcie (na początku i na samym końcu wpisu).
Patrz też punkt 16. Kilka innych też mógłbym wymienić – FUDGE, EarthDawn, FATE.
14. Jakiego erpega wybierasz do grania bez zaplanowanego końca?
Szczerze mówiąc staram się tak nie prowadzić. Uważam, że kampania bez rozegranego zakończenia zawsze pozostawi niedosyt – tym większy im była lepsza. Dlatego, gdy prowadzę, to staram się o tym zakończeniu myśleć i powolutku wplatać wątki, które do niego prowadzą.
Np. w mojej kampanii Gwiezdnych Wojen (rozegrawszy już 20 sesji) mam wizję tego, co chciałbym osiągnąć w następnej sekcji, w kilku innych i na koniec. Oczywiście od decyzji i efektów działań graczy będzie zależeć, kiedy ten koniec nastąpi i które sekcje zostaną rozegrane. Z ich perspektywy ta kampania może wyglądać na grę open-ended, ale z mojej taką nie jest.
Może kiedy z jakiś czas będę próbował grania bardziej sandboxowego (choć sandboxowe narzędzia moim zdaniem nadają się do rozruszania kampanii, potem stają się zbędne), to spróbuję takiego open-endowego grania. Ale nie wiem w czym miałoby to być. Pewnie w Travellerze, bo go mam i mi się podobał. Ale że teraz prowadzę Star Wars, a potem tORa lub coś własnego fantasy, to nieprędko się to stanie.
15. Adaptacja jakiego erpega sprawia ci największą frajdę?
Na pewno muszę tu wymienić Gwiezdne Wojny – gdyby grzebanie w Wookieepedii i wplatanie ciekawostek do kampanii nie sprawiało mi przyjemności, to pewnie już bym tej kampanii nie prowadził.
Jak już pisałem moim wielkim marzeniem jest zagranie w koszerne Śródziemie. Do tego długa droga.
Ale ogólnie kolejny raz mam wrażenie, że idę na przekór tym pytaniom. Bo uważam, że koniec końców gotowe settingi są w RPG większym ograniczeniem niż pomocą. Więc chrzanić je.
Gdy prowadziłem Odludzie, to ja decydowałem, co mi do świata pasuje, a co nie. W związku z tym nie miałem żadnych oporów, by zmieniać jego elementy i wprowadzać nowe, gdy tylko do głowy przyszło mi coś interesującego. Czy nie na tym polegają gry wyobraźni, w które gramy? Na uwalnianiu, a nie więżeniu pomysłów? Wiadomo, że ramy nadają strukturę, ale moim doświadczeniem jest to, że te ramy często okazują się za ciasne, że jest pokusa, by nadrzędnym uczynić trzymanie się kanonu, a nie dobrą zabawę. Jeżeli śledzicie moje raporty z Gwiezdnych Wojen, to na początku drugiego sezonu zobaczycie, że kanon w kwestiach niby podstawowych potraktuję zupełnie z góry. Ale nie będę spoilował :P
16. Którego erpega lubisz używać tak, jak został napisany, bez zmian?
Rzadko mi się tak zdarza, ale wymienię dwa przykłady, w których sztywne trzymanie się zasad moim zdaniem dodaje do gry niż z niej ujmuje. I będą to wspomniane już Burning Empires i Blades in the Dark. Burningi dlatego, że jest to gra versus – MG vs gracze i w takich grach musimy trzymać się zasad, bo inaczej pojawią się zgrzyty. Jest to też bardzo napchany zasadami erpeg. Z kolei Bladesy mają dużo małych zasad, które są fajne, bo nadają im pewnego specyficznego kolorytu – np. zasady kiblowania w więzieniu.
Jeżeli chodzi o inne, może bardziej typowe gry, to sądzę, że staroszkolna zasada rulings not rules często daje lepsze efekty niż sztywne trzymanie się mechaniki. I ja często na swoich sesjach mechanikę naginam lub override’uję. Przy czym robię tak – jeżeli coś zmieniamy, to mówię to wprost. I co wypadnie na kościach, to wprowadzam w życie. Żadnych rzutów za zasłonką, żadnego ignorowania wyników. Takie chwyty są dla lamerów.
Wielkim przełomem było tu dla mnie tworzenie własnego systemu. Dzięki temu, że testowałem (i będę testował, kolejna wersja powolutku bulgocze w garze) Wstęgę, mogłem poobserwować jak zasady i praktyka sesyjna nawzajem na siebie wpływają. Czasem musiałem zobaczyć fatalne konsekwencje nieprzemyślanej zasady, czasem coś doimprowizowanego niespodziewanie zagrało, czasem musiałem złamać własną zasadę w imię dobra rozgrywki (tak jak ja je widziałem). Po takiej dawce doświadczeń wszystkim, którzy grając w klasyczne erpegi upierają się przy bezwzględnym i kategorycznym graniu by the book, mówię: „pozdro, poćwicz”.
Z drugiej strony sam wykazałem się ostatnio bezmyślnością, biorąc Star Warsy do FFG do kampanii zaplanowanej do klimatów Rogue One, więc cóż… to nie jest tak, że zasady warto dowolnie olewać i dryfować.
Za tydzień kolejna porcja.
Zaskakuje mnie (choć pewnie nie powinno) jak nasze zainteresowania erpegowe są podobne. Co ciekawe, w realizacji w praktyce na sesjach bardziej się różnimy (mniej eksperymentuję i mniej wymyślam samemu – czego jakoś tam żałuję), ale klimaty erpegowe obaj lubimy bardzo podobne. :)
Też chciałem zrobić RPG-a-Day grupowo na blogu (pewnie po prostu wrzucę w jednym wpisie na koniec miesiąca). Czytając Twoje odpowiedzi, wiele mam takich samych. :)
No, dzięki temu można sobie skuteczniej rzeczy polecać ;-) Czekam na wpis :-)