W tym odcinku, dość niespodziewanie dla mnie, rebelianci z Iskra-2 trafią na drugi kosmoport Raxus Prime, gdzie będą musieli zagrać w niebezpieczną grę z Czarnymi Słońcami i niedobitkami droidów Mesjasza.
Grają:
- Tomek jako Shar Corso – zabracki jedi, który w przeszłości miał sporo do czynienia z syndykatami zbrodni, bo pracował dla hutta Grakkusa
- Andrzej jako IG-200 – droid zabójca, któremu po jego niefortunnym przejęciu w kosmodromie Raxus V0 nieco “oczyścił” pamięć
- Gosia jako V0 – posługujący się mocą droid, który ma doczepioną cyberrękę Urela Haydona
- Sting jako Keenor Kallat – znany także jako Tancerz – as rebelianckiego lotnictwa
W poprzednich odcinkach:
Drużyna Rebeliantów Iskra-2 została wysłana na Raxus, by pozyskać armię droidów. Niestety jej dowódca – IG-200 – nie wierzy w powodzenie zadania. Dla niego w tej wyprawie chodzi o coś zupełnie innego – powstrzymanie jego złego brata bliźniaka – droidowego Mesjasza.
Po przekradnięciu się na Raxus Prime bohaterowie trafiają w sam środek droidowego piekła. Jednostki droidów próbują przejąć kosmodrom, nadają też sygnał zmuszający inne droidy do podporządkowania się. Raz współpracując, a raz walcząc z Imperialnymi udaje się przynajmniej częściowo zastopować droidy. IG-200 – początkowo przejęty przez sygnał – zostaje odzyskany, podobnie jak cyberrręka rebelianckiego szpiega – Urela Haydona. Pozostaje pytanie – co dalej?
Wydarzenia:
- Iskra-2 decyduje, że kluczowe jest naprawienie hipernapędu – nie mogą lecieć na Raxus Secundus bez niego. Kierują się więc do drugiego kosmoportu Raxus. Jest on oznaczony jako kosmoport naprawczy. To w tę stronę kierowały się też droidy IG-144, które Liść minął jakiś czas temu, lecąc ku schodom Karreya, skąd odebrał V0 i ShC.
- Drugi kosmoport jest dziwnie cichy, każdy pilnuje tu swojego interesu. BG lądują w jednej z kołowych wnęk zatopionych w powierzchni płyty kosmoportu. Witającego ich sullustanina częstują bajeczką, że są wysłannikami samego Cravena Crurta i żądają części do hipernapędu. Ostatecznie Shar Corso samodzielnie opuszcza statek, by porozmawiać z szefem sullustańskiego mechanika. Gra groźnego.
- Ze statkiem BG kontaktuje się IG-144 – najwyraźniej jest już w kosmoporcie! Żąda, by IG-200 i inne droidy podporządkowały się mu i jego misji. Iskra-2 postanawia zagrać w jego grę i pozorują podporządkowanie się. Ale najwyraźniej nie są dość przekonujący, bo IG-144 wysyła do nich swoich przedstawicieli, by ich wybadać.
- Shar Corso zostaje zaprowadzony do devarońskiego szefa kosmoportu, który okazuje się być kryjówką Czarnego Słońca. Pei Wa, bo tak nazywa się diabeł, wierzy zabrakowi i próbuje przeciągnąć go na swoją stronę – by ukrócić rządy Cravena Crurta. Ale w trakcie negocjacji orientuje się, że Shar jest przebierańcem.
- Droidy wysłane przez IG-144 – dwa okutane płaszczami złomiaki i jeden RWW noszący syntetyczną skórę – trafiają na Liścia. RWW nakazuje V0 i IG-200 zabić organików na pokładzie. Ponieważ nasi nie zamierzają wykonać polecenia – wywiązuje się walka, w której adwersarze Iskry przegrywają z kretesem.
- Shar przyjmuje inną taktykę. Ogłasza się imperialnym agentem i proponuje Pei Wa współpracę w pokonaniu Cravena Crurta. Pomocne okazują się dane z czasów, kiedy Corso pracował dla hutta i odwiedził desevrańską stację-centrum działań Czarnego Słońca – Reaver Station. Pei Wa łyka haczyk. Corso zgarnia części do hipernapędu i pędem wraca na Liścia.
- W samą porę – na horyzoncie pojawiają się siły Imperialnych. Corso przez komunikator ostrzega Pei Wa, by uciekał. Sama Iskra-2 w komplecie na Liściu również postanawia czmychnąć, ale wcześniej dzięki informacjom pozyskanym z droidów jest w stanie wskazać, który statek przejął IG-144. Na otwartym kanale Tancerz wskazuje go Tie Fighterom. Powolny transportowiec z droidami zostaje przez nie przechwycony, a po Liściu zostaje tylko błękitna smuga coreliańskiego napędu [wjeżdża muzyka zamykająca epizod Gwiezdnych Wojen].
Raporty graczy
Sting zawsze, gdy grał – pisał raport. Gdzieś w okolicach tych sesji wymyślił dla swojej postaci mocny patent. Przedstawił mi go, ja go zaakceptowałem i teraz czekać tylko było na odpowiedni moment, by wyjawić tę tajemnicę. Póki co Sting umieścił ją w swoim raporcie.
Tomek tym razem napisał raport a’la symbaroumowy Rageor – ignorując perspektywy inne niż jego własna. Co nie było trudne, bo akurat na tej sesji miał ciąg dosyć elektryzujących scen, gdzie tylko dobre rzuty i improwizacja były w stanie uratować go podczas spotkania z vigo (Czarne Słońce ma tylko kilku vigów, ale dla Pei Wa używałem właśnie tej karty z talii Scum and Villany).
Gdzieś w okolicach tej sesji Tomek napisał też kolejny fragment szkiców o postaci Corso. Ten odcinek był wyjątkowy, bo wykorzystywał grafiki z starwarsowego komiksu Showdown on smuggler’s moon. Bardzo to było sprytnie zrobione – wszystkie obrazki wyglądaja tak, jakby zostały narysowane specjalnie do szkicu Tomka. Zresztą oryginalny komiks jest też zawalisty i szczerze go Wam polecam (to kontynuacja marvelowego Skywalker Strikes). Ten szkic jest częścią serii, którą powinien zakończyć ostatni wpis o przeszłości Corso, ale na razie go nie będzie. Musi poczekać na odpowiedni moment.
Uwagi MG
Ręka Urela Haydona
Czasami, gdy nie wiem, co zrobić z jakimś elementem fabuły – odsuwam go na potem. Tak było z ręką Urela Haydona, zdobytą przez BG pod koniec poprzedniej sesji. Gdybym miał do niej wymyślone jakieś fajne rzeczy, to pewnie wyjawiłbym je (przynajmniej część) od razu. Nie ma co czekać z revelami – nowe informacje dają graczom możliwości fabularne, oni coś planują, spekulują, a my możemy z tego skorzystać, odbić się od tego, co oni wymyślają na podstawie naszych informacji.
Tutaj jednak potrzebowałem chwili czasu, by się zastanowić – najlepiej takie rozkminki wykonywać pomiędzy sesjami. Cyberręka wydawała się mieć potencjał na artefakt, więc domyśliłem do niej, że:
- pochodzi jeszcze z czasów Starej Republiki (whatever that is)
- trzyma w sobie dane Rebelii
- ale są zaszyfrowane
- co więcej ręka zadziała tylko po podpięciu z żywą istotą
Pozwalało to na raz otrzymać przedmiot, który daje możliwość dozowania danych (jednych przydatnych, innych dla koloru, w zależności od potrzeby). Gracze potem czasem z niego korzystali mówiąc: “a może jest coś o tym w ręce Haydona” i wydając punkt mocy, co było bardzo spoko.
Drugim ważnym z mojego punktu widzenia faktem, który konstytuowała ręka, było to, że V0, który tę rękę sobie przymocował (Corso lub Kallat musieliby przecież faktycznie stracić rękę!), był traktowany przez nią jak istota żywa. Nie był zwyczajnym martwym droidem. Był żywy i kropka. (Zresztą zanotowałem, że gdyby doczepić ją IG-200, to okazałby się martwy. Dead inside. Jak Gizor Dellso. Neat, eh?)
Sesja z przypadku
Kiedy planowałem tę sesję myślałem już o Raxus Secundus – wielkim śmietnisku wszechświata. Zresztą z tego co pamiętałem – pod koniec poprzedniej sesji ustaliliśmy, że BG lecą ku drugiej planecie tę pozostawiając za sobą.
Jakie było moje zdziwienie, gdy na początku tej sesji okazało się, że skąd, oni wcale nie chcieli opuszczać jeszcz Raxus Prime, że oni lecą do drugiego kosmoportu, tam gdzie uciekał IG-144 (o czym wiedzieli z transmisji przechwyconej przez IG-200 pod koniec poprzedniej sesji).
Powiem szczerze – srogo mnie to wkurwiło. Wszystko co przygotowałem do tej sesji musiałem wypieprzyć do kosza. Ale wzniosłem się na wyżyny spokoju, powiedziałem, dobrze, w takim razie dajcie mi kilka minut, wziąłem kartkę i zacząłem kminić.
A więc drugi kosmoport i droidy. To było mało, więc dodałem element – czego BG mogą tu chcieć – naprawić swój popsuty podczas ryzykownego skoku hipernapęd. Zastanowiłem się, który BG miał ostatnio najmniej grania i który wątek wydawał się najbardziej zaniedbany – padło na Shara Corso i wątek Czarnego Słońca. A zatem to oni kontrolują to miejsce. Dodałem tego informację (chyba z ręki Urela Haydona) o imperialnym szpiegu, zaplanowałem zjawienie się sił Imperium szukających zbiegłego IG-144 i miałem już gotowy szkic na średniej długości sesję.
Jak to wyszło?
Powiem szczerze – zaskakująco dobrze! Miejsce miało lekką atmosferę tajemnicy – mechanicy spodziewali się jakichś słów kodowych, większość statków była poukrywana w okrągłych wnękach-lądowiskach połączonych siecią podziemnych tuneli.
Sesja wyszła szczególnie korzystnie dla Corso, który wśród “obsługi” rozpoznawał ludzi vigo Cravena Crurta, których już kiedyś widział na Reaver Station na Desevro (ponownie wykorzystuję raporty z historią Shara spisywane przez Tomka). Jedi miał jednak możliwości, by zmylić ich (dzięki Mocy) i dotrzeć aż do ich devarońskiego szefa. Tutaj także ratował się fortelem, wykorzystywał wiedzę z szkiców o postaci i grał w niebezpieczną grę raz udając człowieka Cravena Crurta, potem zaś szpiega Imperium. Było to dość emocjonujące i moim zdaniem wyszło bardzo fajnie.
Równolegle ze scenami Corso, który wyszedł ze statku i grał trochę w pojedynkę, rozgrywałem sceny tych, którzy na statku zostali. Kallat odmówił w ogóle wychodzenia z Liścia (pewnie bał się, że będę chciał im go zawalić, jak poprzednią jednostkę na Teagan), co moim zdaniem nadało jego postaci lekko kuriozalnego sznytu bohatera “przyklejonego” do YT-2400.
Co miałem dla reszty? W kosmoporcie wkrótce pojawiły się droidy IG-144, ale magna guard nie był głupi – do grupy ucieczkowej zebrał głównie jednostki z Teagan – droidy RWW pokryte skórą przypominającą organików. Po zastosowaniu dodatkowych gadżetów jak płaszcze, kaptury i milczenie droidy skutecznie myliły BG.
Zrobiłem scenę, w której IG-144 łączy się ze statkiem graczy i chce rozkazywać droidom, by działały na jego korzyść. Wiedząc, że jest w kosmoporcie, drużyna postanowiła go namierzyć i trochę się z tym zeszło. Droidy planowały zakup statku i w sumie udało im się to. Na koniec gracze odkryli jednak który to, więc gdy na horyzoncie pojawili się Imperialni nasza ekipa z przyjemnością wystawiła IG-144 Tie’om. Keenor Kallat nie byłby sobą, gdyby przed ucieczką nie wywinął jeszcze kilku koziołków i nie kazał imperialnym zapamiętać imienia Tancerz. A potem uruchomił silniki na pełną moc i umknął ku Raxus Secundus.
W następnym odcinku
To była niedługa, ale udana sesja. Devaronianin Pei Va mógł mi się jeszcze kiedyś przydać, a schwytanie IG-144 przez Imperium mogło mieć ciekawe konsekwencje. Tymczasem jednak przed nami było śmieciowe Raxus, czyli to, co miałem naszkicowane na tę sesję.