Rozegraliśmy pierwszą sesję. We wpisie raporty z oczu postaci oraz trochę metakomentarza od graczy.
Postacie przybyłe z zewnątrz:
- kadu- wietrzniak Mistrz Żywiołów Flix Miseff, zdumiony obyczajami i „gościnnością” trollów
- Andrzej – ork Władca Zwierząt Kiraj-Zyt, musiał pogodzić się ze stratą wierzchowca i nieudanymi negocjacjami z trollami
oraz dotychczasowi mieszkańcy kaeru trolli:
- Marcin – troll Powietrzny Łupieżca Kamienne Serce, którego klan pokonano nim zdołał wejść w dorosłość i zasłużyć na nowe imię
- kosoluk – troll Zbrojmistrz Drull Czcirogi, wygnany z klanu za samowolne opuszczanie kaeru, musi udowodnić swój honor
Setup
Zaczęliśmy sesję od razu przy wrotach trollowego kaeru. Kaer zatrzaśnięto – temat kaeru (na razie) zamknięty. Przed nami otwarty świat. Zdecydowaliśmy się wyruszyć na zachód drogą eliminacji. Ze wschodu przybył Kiraj-Zyt i na nic interesującego nie napotkał po drodze. Północ i południe zamykają łańcuchy górskie – nie byliśmy przygotowani na wspinaczkę. Z zachodu przybył wietrzniak i liczył na odnalezienie towarzysza. Na zachodzie przed pogromem były jakieś osady – nawet jeśli nie przetrwały, to można przeszukać ruiny. Na zachodzie widać na mapie rzekę, a wkrótce skończy się woda.
Co wydarzyło się na sesji?
- Wygnano nas z kaeru, mamy nędzny bagaż i brak perspektyw. Drogą eliminacji wybieramy kierunek na zachód
- Wietrzniak próbuje zrozumieć trolle. Czemu Drull chce obciąć piękne rogi? Dlaczego Serce nie pragnie zemsty?
- Natrafiamy na ruiny wioski.
- Spotykamy tam adepta kawalerzystę. Dowiadujemy się, że mieszkańcy pobliskiej osady żyją bezpiecznie i beztrosko. Nie mają nawet palisady, ani przywódcy. Handlują nie niepokojeni przez nikogo. W pobliżu osady żyje również plemię orków.
- Pośród ruin znajdujemy jakieś rupiecie. Wkrótce Drull spróbuje zrobić z nich igłę dla Flixa. Niestety brak ognia i możliwości jego rozpalenia niweczy plany. Za to Serce zdobywa pożywienie (upolował borsuka).
- Kolejnego dnia kierujemy się na PN-ZACH, idąc w stronę osady Paj-Bazaar. Wkraczamy na polanę z owcami. Kiraj-zyt uspokaja psy pasterskie. Rozmowa z pasterzem rzuca nieco więcej światła na sytuację w okolicy. Mieszkańcy Paj-Bazaar opuścili kaer przed pięcioma laty. W niedalekim Białym Targu miejscowy watażka Samon gromadzi wojsko – nie wiadomo w jakim celu. Być może zacznie rościć sobie prawa do Paj-Bazaar. Drużynowego orka mogła zainteresować informacja, że w Białym Targu miały miejsce zamieszki, na skutek których przegnano orki.
- Odnajdujemy w pobliżu pastwiska ludzki szkielet a przy nim dziwaczną buławę.
- Paj-Bazaar jest miejscem na zakupy (sprzedajemy znalezione rupiecie i kupujemy zestawy podróżne i duperele). Flix i Drull forsują, by zostać tu dłużej i zarobić trochę srebra.
- Przez tydzień Flix szyje ubrania, Drull terminuje w kuźni Zbrojmistrza 6 kręgu, Kiraj pomaga za darmo przy zwierzętach (głównie orkom) oraz tworzy niesamowity strój z ptasich piór, natomiast Serce stara się wypolować okoliczne kotowate drapieżniki.
- Serce odbywa spotkanie z tajemniczym wojownikiem. Nie boi się podjąć wyzwania. Przegrywa, jednak imponuje odwagą. Jego maczuga zyskuje magiczne moce.
- Odnaleziona buława po tygodniu zostaje zbadana przez Drulla. Okazuje się magicznym artefaktem wykonanym z serca dzwonu. Aby aktywować moce broni należy odnaleźć dzwonnicę.
Słowo komentarza by kosoluk:
W Earthdawna grałem sporo, jednak dawno temu, jakoś pod koniec lat 90. Pomysł grania na archaicznej mechanice pierwszej edycji, gdy wokół tyle ciekawych mechanik, jest co najmniej dziwaczny. Dlaczego zdecydowałem się na udział w tej kampanii? Bardzo zależało mi na grze w tej konkretnej ekipie oraz chciałem zobaczyć jak wygląda sandboxowe granie.
Od razu zobaczyliśmy czym jest otwarty świat. Mogliśmy się udać w dowolnym kierunku. Jednak po zachłyśnięciu się wolnością przychodzi chłodna refleksja – podróży trzeba nadać jakiś cel.
Nim ten się pojawił, wyrwałem się do przodu z jakimśtam pomysłem. Zasugerowałem wyprawę w góry. Napotkany w ruinach wioski adept kawalerzysta wyruszał tam celem pochwycenia dzikich wierzchowców na handel. Pomyślałem sobie, że nasz drużynowy ork stracił swego konia i to świetna okazja, by zdobyć nowego. Tym bardziej, że jest Władcą Zwierząt, a więc dysponuje odpowiednim zestawem talentów. Jednak Andrzej ostudził moje emocje. Miał rację – nie byliśmy gotowi na taką wyprawę. Nie tylko nie mieliśmy odpowiedniego sprzętu, ale i wiedzy o otaczającym świecie.
Stąd pierwszy wniosek – do przejęcia inicjatywy potrzebne jest wpierw rozeznanie.
Pod koniec sesji dotarliśmy do osady – pierwszego charakterystycznego punktu na mapie, który może skupiać wokół siebie fabułę. Udało nam się wywiedzieć o aktualnej sytuacji. Pojawił się pierwszy cel – odkrycie tajemnicy magicznego artefaktu. Powstał już jakiś, nomen-omen, zaczyn (moja postać była w kaerze piekarzem). Odkrywanie tajemnic przedmiotu zapowiada się fascynująco. Poszukiwanie pytań jakie należy zadać (skąd pochodzi dzwon?), a potem odpowiedzi na nie to jeden z ciekawszych elementów świata Earthdawna i powód wybrania przeze mnie Zbrojmistrza.
Udało się również odegrać charakterystyczne cechy naszych postaci. Dlatego sesję uznaję za udaną.
Nie tylko sandbox jest dla mnie nowością, ale również obsługa gry.
Gracze mają rozdzielone zadania okołogrowe: 1. rysowanie mapy – dokładnej co do heksa, 2. wyliczanie punktów doświadczenia – za odwiedzone lokacje, zdobyty łup, realizowanie osobistych celów, 3. prowadzenie dziennika podróży, 4. pilnowanie w jakim szyku podróżujemy, w jakim walczymy, w jakiej kolejności robimy warty, planowanie i spisywanie co robimy w wolnym czasie 5. prowadzenie dzienniczka rozwoju osobistego – oznaczanie progresu nauki umiejętności – chyba tydzień praktyki i dwa tygodnie nauki, 6. organizowanie ekwipunku.
Mnie przypadła rola kronikarza, z czym nie mam problemu – przez dwie poprzednie kampanie spisywałem raporty z sesji. Lubię to robić i jak widać – powstaje już drugi wpis o kampanii.
Dziennika nauki umiejętności nie musiałem uzupełniać – planowałem rozwijać łowiectwo, jednak wolny czas strwoniłem na bezskuteczne próby rozpalenia ognia (ognia potrzebowałem do wykonania igły dla Flixa, co wydawało się potencjalnie ciekawą sceną pokazania Zbrojmistrza przy pracy oraz interakcji z drugim graczem).
Natomiast pozostałe role są dla mnie zbyt skomplikowane. Widząc rysowanie mapy przez Marcina (nasz kartograf) zgubiłem się już na drugim heksie. Organizowanie ekwipunku poprzez rysowanie wielkości każdego przedmiotu we wnętrzu komór plecaka jest dla mnie zbyt abstrakcyjne. Nie potrafię ocenić skali przedmiotów i ograniczyłem się do tradycyjnego spisu posiadanych przedmiotów (i tak jako troll mogę unieść wiele). No i zbyt skomplikowany jest system liczenia punktów doświadczenia. Dopóki ktoś mi nie powie ile dostałem XP, to nie będę tego wiedział. Może zamiast liczenia Punktów Legend łatwiej byłoby wprowadzić zasadę – co sesje podnosisz dowolny talent o 1, a jak zrealizujesz ważny cel osobisty lub zrobisz coś istotnego dla świata – kolejne +1? To duże uproszczenie, ale jakże wygodne. A może tylko ja mam z tym problem? Jeśli tak, nie będę forsował zmian.
Słowo komentarza by kadu:
Ja również nie grałem jeszcze w koszernego sandboxa, a jestem zdania, że często warto próbować w erpegach nowych dla nas rzeczy. Po skończeniu kampanii w Star Wars od FFG miałem trochę przesyt prowadzenia, ale granie moim zdaniem nie wymaga takiego zaangażowania, więc jedziemy z tym. U kogo zobaczę tego sandboksa, jak nie u Oela?
Stworzyłem wietrzniackiego Mistrza Żywiołów, bo jest to niezły kombos. Postać ma bardzo wysoką obronę fizyczną (12), dzięki czarowi kryształowe pociski potrafi całkiem nieźle atakować z oddali, lata, ma wzrok astralny, a pozostałe zaklęcia MŻ fajnie moim zdaniem pasują do eksploracji nieznanego. Ale to skupienie się na statach wyszło mi trochę bokiem. Szybko okazało się, że wietrzniak nie za bardzo nadaje się na dowódcę wyprawy trolli – zachęcałem Kamienne Serce, by przejął więcej inicjatywy (o tym za moment), ale on szybko mnie zbył zasłaniając się trollowymi koncepcjami wartości i honoru.
Jako alternatywę miałem Trubadura – jest to jedna z koncepcji postaci, jaką zamierzam kiedyś super zagrać. Tworzenie głupkowatych rymowanek przychodzi mi z dużą łatwością i myślę, że świetnie bym się kimś takim bawił. Ale nie byłem pewien, czy człowiek Trubadur dobrze się wpasuje w klimaty bezlitosnej eksploracji. Poza tym zarezerwowałem tego wietrzniaka pod wpisem Oela – kiedy gram w bardziej zwariowane systemy, to mam poczucie, że trzeba grać postaciami charakterystycznymi dla świata, bo jak nie teraz, to kiedy? Stąd wietrzniak.
Oel po sesji zero podkreślał, że powinniśmy byli sobie obrać jakiś cel i to była uwaga, która okazałą się dla mnie kluczowa. Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy trochę bez celu – niby Kiraj-zyt szuka jakiegoś kaeru, ale w sumie to pałętaliśmy się nieco samopas. I powiem szczerze, że dla mnie jest jakościowa równica pomiędzy błądzeniem bez celu a podróżowaniu w jakimś kierunku z losowymi przygodami po drodze.
Nie poświęciłem też uwagi mapie, którą dostał Marcin (Kamienne Serce), a może szkoda. W ogóle mam wrażenie, że powinniśmy nad nią debatować, może na następnej sesji ukradnę ją trollowi i zobaczymy, co z tego wyniknie.
Próbowałem skłonić trolle do powzięcia decyzji o zemście (bez skutku), próbowałem zachęcić Kamienne Serce do odtworzenia klanu (bez skutku); dopiero w ustaleniach posesyjnych wyszło, że moja księga czarów została w trollowym kaerze i że jest to mój przedmiot wątkowy, który muszę odzyskać, więc uzyskałem kierunek, w którego stronę mogę przeć (a jednocześnie nie jest on rozbieżny z tym, co mogą chcieć robić postacie innych graczy). Opisałem to w fabularyzowanych zapiskach Flixa, poniżej, zachęcam do zapoznania się.
Przed sesją stworzyłem sobie drugą stronę karty fabularnej. W pierwszej ująłem tylko, co Flix myśli o innych rasach (np. że myśli, że obsydianie, to bujda) oraz jak się odnosi do pięciu earthdawnowych żywiołów i co one dla niego znaczą. W drugiej mogłem już napisać coś o innych postaciach graczy, które moim zdaniem powinny być celem minimum połowy scen inicjowanych prze mnie.
Dodałem też sobie takie małe ambicje, cele, czyli wskazówki o tym, co jest ważne dla Flixa. Niestety, nie zgrałem tego ze stosowanym przez nas systemem doświadczenia opartym o klucze. Sam system… w sumie szczerze mówiąc średnio mnie on obchodzi. Patrząc na to, jak dotychczasowo grałem – często zupełnie olewałem pedeki. Jak w Eclipse Phase, gdzie kiedy pamiętałem, to ulepszałem mego Quintina von Tsoy, ale kiedy kolejny raz zgubiłem jego kartę postaci, to odtwarzałem jej oryginalny obraz z backupu w chmurze (how fitting!) i grałem dalej, jak gdyby nigdy nic.
Z kolei gdy prowadziłem – doświadczenie zazwyczaj przyznawałem wszystkim po równo, uznaniowo – w zależności od stopnia fabularnego udania się sesji. Tutaj dostajemy punkty legend za odkrycia, za napotkane wioski, za wypełnianie kluczy – straszna buchalteria i cieszę się, że Marcin się tym zajął, bo mnie to ani grzeje ani ziębi. Na kolejną sesję pewnie uwzględnię klucze po prawej stronie fabularnej karty postaci, ale co wyjdzie z ich wypełniania, to się okaże, bo wolę decydować o tym co robię pod wpływem chwili, a te cele traktować jako wskazówki a nie rzeczy, które muszę zrobić.
Mam też kilka spostrzeżeń dla siebie, gdybym kiedyś chciał prowadzić sandboxową kampanię (a mam pewien pomysł na jedną zapisany w moim pliku z pomysłami na kampanie). Rzuty MG moim zdaniem powinny być jawne i gracze powinni mieć jako takie rozeznanie, co znaczą. Dzięki temu mogliby też jarać się tym, że wypadło coś wyjątkowego, choć nie wiedzieliby dokładnie co. Spróbowałbym też obejść trochę tę przytłaczającą mgłę wojny dając poszczególnym BG na starcie po kilka plotek o okolicy, które znaliby z wejścia (być może nawet zazębiających się niekiedy ze sobą, żeby w luźnej dyskusji mogli zrobić jakiegoś combosa).
Ogólnie póki co czekam na to, aż w kampanii nadbuduje się trochę wątków, potencjalnych zahaczek, stronnictw, BNów. Wraz z Andrzejem (Kiraj-zyt) zgodziliśmy się po sesji, że nie ma co chwytać się pierwszego lepszego wątku, bo akurat się wylosował, tylko trzeba trochę połazić, trochę poszperać, może coś się wygeneruje ciekawego. No to będziemy łazić i szperać, ale chyba w oparciu o poszukiwania wiadomości o broni Drulla (kosoluk), skoro już mu się wylosowała jakaś fajna.
Poniżej szczegółowy obraz sesji z czterech różnych perspektyw
Sesja została opisana przez Mistrza Gry (Oel) na blogu Inne Światy:
Raport spisany przez Flixa Miseffa (kadu)
Raport spisany przez Drulla Czcirogiego (kosoluk)
Raport spisany przez Kamienne Serce (Marcin)
Raport spisany przez Frilla (człowiek łucznik Tomka, który ma dopiero do nas dołączyć):
Ugh, Panowie! Ale żeśmy tekstu naprodukowali po tej jednej sesji… (bo, jakby nie liczyć 0+1=1) :D Świetna analiza! Wiedziałem, że przyjdzie mi grać z samymi zawodowcami, ale nie spodziewałem się aż takiego fajnego zaangażowania – i to na każdym kroku …jeśli nie liczyć uzupełniania kart postaci ;) ).
Ad rem. Odniosę się tylko do kilku punktów.
@Punkty Legend
Zagraliśmy tylko jedną sesję, ale już mam wrażenie, że coś tu się w tym aspekcie nie kręci jak trzeba. Do tej pory miałem takie doświadczenia, że pedeki były jednym z głównych motorów napędzających graczy do działania. Tutaj wygląda, że może być nieco inaczej. Nie wiem w takim razie, czy nie będzie trzeba np. zrezygnować z małych i średnich „kluczy”, a puli za odgrywanie nie zmienić w jakąś stałą sumę. Po to, żeby ułatwić sobie życie. Pomysłów na działania, ani inicjatywy wszak nie brakuje. Jakość odgrywania postaci też stoi na wysokim poziomie (aż się czasem boję…).
To, czego nam nie zbywa, to wyznaczania jednego celu dla całej drużyny. Boję się o konflikty i pretensji na tym tle. Na następnej sesji spróbujemy uskutecznić to, co proponowałem w osobnej notce o PL u mnie na blogu. Żeby zaczynać od wyznaczenia celu dla sesji i przygody. Jeszcze przed wejściem w postaci, bez ich odgrywania. Na 1. sesji w ogóle o tym zapomnieliśmy (inna sprawa, że nie było zbytnio punktów zaczepienia dla takiej decyzji).
Samego systemu Punktów Legend i całej tej ekonomii rozwoju bohaterów nie zamierzam zmieniać. To jest część rdzenia mechaniki, w dodatku mocno połączony z innymi mechanizmami. Nie da się go bezboleśnie usunąć. Przerabiałem już to kiedyś, jak próbowałem zrezygnować z liczenia obrażeń. Wolę się zastanowić nad tym, jak ten element usprawnić i jak słabość zamienić w siłę. Wierzę, że to się da zrobić.
@otwarte rzuty
Nawykłem, że u mnie wszystkie rzuty są jawne. Teraz siedziałem na końcu stołu i jeszcze miałem niefortunnie ustawioną zasłonkę mapy, zaraz pod prawą ręką, więc i tak nic byście nie zobaczyli. Może na 2. sesji usiądę inaczej.
Natomiast to na czym mi zależy – bazując na moich i nie tylko moich błędach z początków prowadzenia sandboxa – to żeby graczy nie zanudzać na sesji „kuchnią”. „Ej, słuchajcie jakie jaja, co też się właśnie wylosowało!” Albo: „Sorry, ale w tym całym labiryncie, który tak pieczołowicie eksplorowaliście kompletnie nic nie ma – tak zdecydowały kości”… Kogo to interesuje? Po takich uwagach zawsze ktoś albo zaczyna przewracać oczami ze znudzenia, albo komentuje „to nie możesz tego tak ustawić, żeby było więcej encounterów?” Itp. I tak ciągle jeszcze mam wrażenie, że za dużo wrzucam tych uwag z meta. Sandboxowe narzędzia są po to, żeby można było w tym wirtualnym świecie robić co się komu spodoba, a nie żeby się podniecać samym systemem. Tak mi się wydaje. Chętnie za to pogadam o rzutach, kartach i tabelkach już po sesji. Np. o tym, czemu czasami obracam kość wyroczni na inną ściankę.