Tym razem o naszej drużynie.
Bohaterowie:
Dawid – krasnolud z Ereboru, wędrowny kupiec, poszukiwacz skarbów – Hadrin
Andrzej – elf z Mrocznej Puszczy, strażnik pamięci, poszukiwacz skarbów – Eryn
Gosia – człowiek z Mrocznej Puszczy (Leśny Lud), uczennica Czarodzieja, obrończyni – Eregasta
Tomek – człowiek z Minas Tirith, Strażnik Siedmiu Wrót, dowodzący – Baradir syn Baldwina
Miejsce akcji:
Rhosgobel, Mroczna Puszcza
Cele kampanii:
Wytyczenie szlaku z Ereboru do Morii, oczyszczenie Mrocznej Puszczy, ostateczne wygnanie Cienia z Dol Guldur
Co zdarzyło się wcześniej?
- Eryn porzuca Królestwo ojca i wyrusza w głąb Mrocznej Puszczy.
- Baradir opuszcza Minas Tirith. Zostaje wysłany do pomocy Białej Radzie w walce z Nekromantą z Dol Guldur.
- Gondorczyk nie dociera na miejsce – zostaje po drodze zaatakowany przez orki. Nieoczekiwanie zjawia się wsparcie – Eryn oraz Iessel. Zabierają śmiertelnie rannego Baradira do Rhosgobel, gdzie mieszka Czarodziej Radagast Bury.
- Uczennica Czarodzieja – Eregasta zajmuje się chorym. Jednak najbliższe dwa lata Baradir spędzi w śpiączce.
- W międzyczasie wyrusza krasnoludzka ekspedycja poszukiwaczy skarbów do Dol Guldur.
- Elf Eryn postanawia ich śledzić, by przekonać się czy pogłoski o skarbach są prawdziwe oraz czy krasnoludom uda się je zdobyć.
- Przywódca krasnoludzkiej kompanii ulega zgubnemu wpływowi Mrocznej Puszczy. Ogarnia go chciwość i zazdrość. Porzuca swego brata – Hadrina.
- Otruty Hadrin zostaje pozostawiony na pastwę losu. Jednak jest w stanie przetrwać sam w Mrocznej Puszczy. Eryn, który śledził ekspedycję, uznaje krasnoluda za kogoś wyjątkowego, kto nie dał się nie tylko truciźnie, ale i Mrocznej Puszczy.
- Eryn wraz z Hadrinem trafiają do Rhosgobel. W tym momencie, w chacie Eregasty, przebudza się Baradir.
Krasnolud Hadrin
Pochodzi z kupieckiej rodziny. Liczne podróże uczyniły z niego dobrego wędrowca i przewodnika. Posiada mapę Rhovanionu.
Hadrin pochodzi z Ereboru. Odzyskanie skarbów i odzyskane Królestwa tylko rozbudziło apetyty krasnoludów. Jego brat zorganizował wyprawę po skarby do położonej na południu twierdzy Dol Guldur.
Przeprawa przez Mroczną Puszczę okazała się zgubna dla brata Hadrina. Cień padł na jego serce. Ogarnęła go chciwość i zazdrość. Hadrin został przez niego otruty i porzucony. Dalsze losy tej ekspedycji są nieznane.
Hadrin nigdy nie dotarł do Dol Guldur, ani nigdy potem nie spotkał swego brata.
Elf Eryn
Thranduilion /sind/ oznacza syn Thraduila – imię nadane przy urodzinach,
Carnelas (Carnilas) – /silvan/ to czerwony liść – imię nadane przez matkę,
Eryn Vorn on – /sind/ DarkWood/z Czarnego Lasu – Erynvoron – Eryn.Szukam pamiątek, pięknych starych przedmiotów, które przypomną elfom ich dawną świetność. Zaginione klejnoty, proste przedmioty czy osobista broń – liczy się tylko wartość sentymentalna a nie ta wyrażona w złocie. Podobno krasnoludy zbierają złoto i klejnoty nie dla siebie, ale aby złożyć je w wielkich skarbcach. Moja znaleziska trafiają w końcu do gablot i stojaków w podziemnym dworze Króla Elfów.
Czym się różnimy?
Dziś Elfy chowają się w podziemnym pałacu, ale kiedyś mieszkały wszędzie na tych ziemiach. Jest tyle do odnalezienia. Zrozumiałam w końcu, że najważniejsze nie jest znajdowanie lecz szukanie. Wtedy ciągle ma się nadzieję i cel, wtedy warto się starać. Następny skarb może być jeszcze wspanialszy.
Zawsze pomagałem bratu. Nie brałem zasług dla siebie, dawałem mu wygrać. Wolałem by to on wrócił ze zdobyczą lub zadaniem które nam przydzielono. Czy ludzi tak samo nie uczą by wybaczać młodszemu bratu, ustępować mu i brać winę na siebie? Czy inni mieszkańcy Śródziemia także nie przyjmują tłumaczeń, który z braci zaczął kłótnię? Przecież winny jest starszy. I tak już zostało. Ukochany Zielony Liść był oczkiem w głowie Thranduila. O mnie wolał zapomnieć. By go nie drażnić, wkrótce zapomnieli wszyscy. Nie chcieli przy nim wypowiadać mego imienia aby nie wpadał w gniew. Zostało mi jeszcze kilku przyjaciół, ale wrota pałacu są dla mnie zamknięte.
Ostatnie słowa które usłyszałem od Thranduila?
„Ona zginęła przez ciebie, gdyby Legolas tam był nie dopuściłby do tego, a moja ukochana Liliana wciąż by żyła”.
Tamta potyczka z nieprzyjacielem była bardzo gwałtowna. Otoczeni i zepchnięci do obrony chcieliśmy przebić się w głąb lasu. Moja matka, zebrała ich uwagę na sobie abym mógł uciec. Podobno pojmali ją i zaciągnęli do Gundabad aby zamęczyć torturami. Nigdy nie dowiedziałem się dokładnie jak i gdzie zginęła.
Niezwykłe wspomnienie:
Piękna młoda kobieta z leśnego plemienia znalazła mnie rannego i opiekowała się mną przez kilka dni. Zbliżyliśmy się do siebie tak bardzo, że ona zaczęła być źle postrzegana przez współplemieńców z osady, choć i tak miała chatę na uboczu. Nie chciałem by miała kłopoty, by wytykali ją palcami. Gdy trzymałem ją w ramionach byłem jak we śnie, chciałem ją porwać albo zabić każdego kto by stanął by nam na drodze. W końcu zrozumiałem, że muszę odejść zanim całkiem złamię jej serce i zanim ja nie stracę swojego do reszty. Miała na imię Nanira. Nigdy więcej jej nie widziałem. Bałem się jej szukać, choć gdybym chciał to pewnie znalazłbym znów tę osadę. Dla ludzi minęło już tak wiele czasu. Nie poznałbym jej, nawet nie wiem czy jeszcze żyje. Ona pewnie o mnie zapomniała i mam nadzieję, że znalazła szczęście wśród swoich. Ja nie zapomniałem.
Gdzie byłem podczas Bitwy Pięciu Armii?
Czekałem w głębi Puszczy – przecież Król nie posłał po mnie. Czy nie byłem godzien by walczyć? W głębi ducha miałem nadzieję, że nikt nie wróci spod Erebor bo wyruszyli tam tylko upomnieć się o swoje skarby. W tym jesteśmy bardziej niż podobni.
Eregasta
Odkąd pamiętam zawsze chodziłam własnymi niewydeptanych ścieżkami. Matka twierdzi, że szybciej nauczyłam się uciekać z domu, niż mówić. Uciekałam przed spojrzeniami ludzi z wioski, dla których byłam dziwadłem. Nie miałam tam przyjaciół, miałam ich w lesie – wszystkie zwierzęta i rośliny były mi braćmi i siostrami. Stary wilk był mi przewodnikiem i… ojcem, którego nigdy nie miałam.
Moja matka robiła wszystko bym była taka jak inne dziewczynki – odpowiedzialna za swoją osadę, ostrożna, przygotowana na najgorsze, nieufna. Zakazywała mi zapuszczać się do dalszych czeluści Mrocznej Puszczy i zawsze wpadała w ogromny, niezrozumiały gniew, na same wspomnienie o elfach. Ludzie z mojej wioski opowiadali za moimi plecami o mojej „zdziwaczałej” babce. Gdy była młodą piękną kobietą zapuściła się wgłąb lasu i nic dobrego z tego nie wyszło. Spotkała tam elfa, który rzucił na nią okropny urok. Od tamtej pory cała moja rodzina miała być przeklęta, i na nic starania mojej matki, aby uznano nas za swoich.
No cóż, chyba ją zawiodłam. Mój wzrok zawsze podążał w stronę lasu, tam spędzam każdą niemal chwile, tam czuję się wolna, biegając po miękkim mchu z młodym rudym lisem, wdychając zapach wrzosów, pijąc zimna wodę z Anduiny. Każdego dnia zapuszczam się głębiej i głębiej. Nie czuję strachu, jestem częścią tego miejsca!
I choć nigdy nie spotkałam elfa, to spotkałam kogoś znacznie wspanialszego.
W czasie jednej z moich samotnych wędrówek przyczaiłam się w gęstwinie i zobaczyłam starszego jegomościa. Obserwowałam go uważnie z ukrycia przez kolejne dni, tygodnie – rozmawiającego z wiatrem, drzewami, pielęgnującego kwiaty, a nawet plotkującego z zającami… Mimo moich starań by być dla niego niewidoczna, on wiedział ze mu się przyglądam. Pewnego dnia skinął na mnie… Poczułam się jak lis przyłapany na wybieraniu jaj z kurnika. Serce waliło mi jak młot, skóra stała się zimna i blada. Wiedziałam ze muszę odpowiedzieć, ze trzeba wyjść z cienia. Podeszłam niepewnie do Czarodzieja a on wyciągnął rękę i włożył do niej rudzika ze złamanym skrzydłem mówiąc: Jesteś za niego teraz odpowiedzialna Er.
To była pierwsza lekcja udzielona mi przez samego Brązowego Czarodzieja Radagasta. To on wskazał mi moje miejsce. Kochałam naturę, obcowanie z nią. A teraz miałam szanse uczyć się od Mistrza. Mijały kolejne lata, a czas spędzony u jego boku pozwolił mi przyswoić niezmierzona wiedzę, ale jeszcze tak wiele było przede mną nieodkryte.
Z czasem Cień coraz śmielej rozgaszczał się w puszczy. Stary Czarodziej walcząc z nim, z wynaturzeniami przyrody stawał się coraz bardziej zamknięty w sobie, czul brzemię odpowiedzialności, wielka niepewność o przyszłość puszczy i jej mieszkańców. Wiem, ze gdy Jego zabraknie muszę przejąć jego misje- będę bronić puszczy…
Baradir syn Baldwina
Nazywam się Baradir i jestem synem Baldwina.
Moje imię oznacza człowieka twierdzy lub człowieka wieży. Możni Minas Tirith nadają sobie imiona w sindarinie. To przypomina nam o naszym pochodzeniu. Jesteśmy spadkobiercami Numenorczyków.
Moje imię oznacza kim miałem się stać. Tak jak mój ojciec i tak jak jego ojciec miałem bronić Minas Tirith. Strażnik Siedmiu Wrót to największy zaszczyt, jaki może spotkać żołnierza Gondoru. I ja z tego zaszczytu zrezygnowałem.
Nie wracam do Minas Tirith. Zostawiam Gondor. Zostaję tutaj, na dalekiej i dzikiej Północy.
Czy jestem człowiekiem, który zrzekł się swego obowiązku? Porzucił pokładane w nim oczekiwania? Dezerterem? Człowiekiem niemężnym i niedumnym? Pozbawionym czci i honoru?
Czy może Północ i ten mroczny las mnie odmieniły?
Nie! Ja, Baradir syn Baldwina nigdy nie porzucę tego, co jest wyryte w moim imieniu. Tego, co płynie w moich żyłach. To jest Gondor. Tu nie brak nikomu męstwa i dumy. Nigdy nie prosimy o pomoc. Sami bronimy naszych granic przed Złem. Ale czyż inni nie rozumieją, że jeśli Gondor upadnie, nastanie kres całego Śródziemia?
Posłano mnie na Północ. Zostałem wybrany, by wspomóc Białą Radę. Wypędzenie Nekromanty z Dol Guldur przerastało nawet Mithrandira. Potrzebny był sojusz. I Gondor tego sojuszu również potrzebuje, nawet jeśli otwarcie nigdy tego nie przyzna.
Miałem wspomóc Białą Radę. A wtedy oni wspomogli by nas. Jednak nigdy nie dotarłem do Dol Guldur. Nikczemne i plugawe orki zaatakowały mnie u brzegów Anduiny. Tylko dzięki łasce Wielkiej Rzeki, która poniosła ryk mego rogu, zjawili się sojusznicy. Bo tak chcę o nich myśleć. Elfy!
Gdzież oni się podziewali przez te wszystkie lata? Dlaczego nie stają do walki? Któż może równać się z ich potęgą, z ich wspaniałą bronią, z ich nieśmiertelnymi duszami?
I z ich pięknem.
Iessel. Ujrzałem jej odbicie w Anduinie. Najpiękniejsza istota w całym Śródziemiu. Zesłana przez Wielką Rzekę. Uratowała mi życie. Czy ujrzę ją jeszcze?
To ten moment stał się przyczyną, dla której nie powróciłem do Gondoru. Muszę odnaleźć elfy. Muszę odnaleźć Iessel. Może sprawię, że zjawią się i ocalą Gondor, tak jak ocaliły mnie? Czy Sojusz Elfów i Ludzi po trzech tysiącach lat może znów stać się rzeczywistością? Czy wielkie wydarzenia nie rozegrają się na naszych oczach, a być może za naszą sprawą?
Wieża Słońca w dawnych czasach była miastem jeszcze wspanialszym, pełnym splendoru i blasku, najpiękniejszym z pięknych. Wtedy Rogi rozbrzmiewały, aby nadać chwały ważnym ceremoniom, jak zaślubiny czy uczty, napawając gondorczyków radością i dumą. Teraz dźwięk rogów zwiastuje walkę z Cieniem, napawając serca sługusów zła trwogą. Z godnością noszę Róg, polegając na nim bardziej nawet niż na ostrzu swego wielkiego miecza. Róg przypomina o naszych dążeniach – do powrotu do dawnych dni chwały. Stanie się to wtedy, gdy dźwięk z Rogu usłyszą nie wrogowie, a weselnicy na moim ślubie z piękną Iessel.
Karty postaci (po kliknięciu otwiera się pdf)