Grając dłuższą kampanię możemy sobie pozwolić na sesje poboczne, rozgrywane w bazie, kryjówce, sanktuarium czy innej przystani. A The One Ring z założenia narzuca taki styl grania. U Tolkiena każda porządna wyprawa kończy się powrotem do domu. Zakończyliśmy na poprzedniej sesji porę przygód (Adventuring phase) i na obecnej rozegraliśmy zimowanie (Fellowship phase). Nam przyszło odtajać w Grodzie na Obrzeżu. Każdy ma taki Tajar (polskie tłumaczenie Rivendell) na jaki zasłużył.
Tradycyjnie zaczęliśmy od wprowadzeń. Czyli trzy minuty na gracza, w których opowiada o wybranej przez siebie scenie z udziałem swojej postaci, przeplatane z narracją Mistrza Gry.
Reginar Chyży wiedzie ludzi przez las. On jako jedyny szedł tędy wcześniej. Pozostali po raz pierwszy odczuwają co to znaczy nie zobaczyć słońca od tygodnia. Odkąd zamknął się nad nimi gruby dach lasu, trwa ciągła noc. Powietrze stoi wciąż nieruchomo. Z każdym dniem coraz ciemniej i duszniej. Reginar nauczył się przetrwać w takich warunkach. Jego ciało reaguje instynktownie i samo znajduje przejścia. Jego myśli są daleko stąd. Podążają w stronę twierdzy Dol Guldur.
Wie, że musi dotrzeć tam przed chciwym krasnoludem, który chce zagrabić skarby jego ludu. To kłamca, który zwiódł go i wykorzystał. Poprosił o pomoc w przeprawie przez Mroczną Puszczę, nie tylko ukrywając prawdziwe intencje, ale się ich wprost wypierając. Reginar zdobędzie wszystkie skarby i nie zostawi krasnoludowi złamanego talara. Z każdym krokiem jego postanowienie staje się mocniejsze, a jego serce przesłania coraz większy cień.
Na poprzedniej sesji Hadrin namówił Reginara do wyprawy. Jednocześnie krasnolud wyparł się udziału w ekspedycji do Dol Guldur po skarby. Wkrótce prawda wyszła na jaw i rozgniewany Reginar nieomal nie opuścił kompanii, gdyby nie rzucone mu wyzwanie przez Eregastę – nie dasz rady wrócić samemu. Jak widać gorycz rosła w sercu Reginara i wkrótce się rozleje. Podoba mi się jak wspaniale udało się rozegrać rosnące Shadow Hadrina. Skutki nie objawiły zmianą zachowania samego Hadrina, ale wpłynęły na innych, na których miał wpływ. Mrok Hadrina spłynął wraz z kłamstwem na Reginara. Doskonałe!
Eregasta stroni od ludzi. Obce są jej rozmowy na temat skarbów i bohaterskich wyczynów. Woli własne ścieżki. Zawsze wybiera samotność, która pozwala lepiej wsłuchać się w głosy natury. Teraz oddaliła się znacznie bardziej od reszty. Pragnie bowiem odnaleźć Pradawne Drzewo, Ojca Wszystkich Drzew. Tego, który wyjawi jej mądrość. Pozwoli jej wejrzeć. Mija wiele drzew, wiele z nich jest starych i pamięta czasy elfów. Jednak żadne z nich nie jest tym drzewem.
Zmęczona zapada w sen. Otacza ją ciemność, nie słyszy żadnego dźwięku, nie czuje zapachu, nie wie gdzie jest i ile minęło czasu. Jedyne co czuje to dotyk kory. Bardzo starej kory. Jest przyjemna w dotyku, zaprasza by ją objąć. Eregasta słucha poleceń, po czym miłe uczucie zmienia się w koszmar. Nie może nic zrobić, jest już za późno. Drzewo pochłania ją. Eregasta budzi się przerażona.
Gosia zaczęła snuć swą opowieść jak szuka kolejnych znaków wyrytych w korze starych drzew. Z tego intro dowiedzieliśmy się kim jest Eregasta – samotniczką spragnioną wiedzy, płynącej z tradycji i natury. A potem kadu wspaniale podchwycił ten wątek, uzupełniając o oniryczną scenę z prastarym drzewem. Nie był by też sobą, gdyby nie zostawił na koniec jakieś nutki tajemnicy. W ten oto sposób mamy kolejny wątek tej kampanii – odnaleźć ślady przodków i zrozumieć ich znaczenie.
Torismund czuje się pewnie na obrzeżach Mrocznej Puszczy. Uważa siebie za najlepszego zwiadowcę Ceadwina Szczodrego. Jednak roztopy dopiero nadchodzą. W grubej warstwie śniegu trudno dostrzec drogowskazy. Nagle zrywa się wiatr. Szarpnięcie odsuwa grubą gałąź pozwalając, aby pojedynczy snop światła przedarł się. Promień odbija się od metalowego ćwieka i oślepia zwiadowcę. Torismund czuje ulgę, wreszcie odnalazł Jagodowy Szlak. Dobra, krasnoludzka robota – ocenia z uznaniem.
Jednak po chwili orientuje się, że coś się nie zgadza. Dreszcz przechodzi mu po plecach. Na zmianę odczuwa falę ekscytacji i strachu. Szum lasu, który wcześniej uspokajał i koił, teraz zmienia się w dziwne zawodzenie. Torismund ostrożnie wycofuje się. Im dłużej tu zostaje, tym większa szansa na to, że nie powróci do Ceadwina i nie zda raportu. Raportu o tym, że wokół znaku znalazł ślady stóp. I nie były to jego ślady. Raportu o tym, że ktoś próbował wyrwać znacznik. Raportu o tym, że szlak nie jest bezpieczny.
Zgodnie z przewidywaniami Jagodowy Szlak nie jest dziełem skończonym. Mrocza Puszcza wymaga znacznie więcej wysiłku. Ostatnia grupa zwiadowcza nie powróciła, a wcześniejsze donosiły o dwóch dzikich plemionach, które napadają na podróżnych – plemię Czarnego Mchu oraz plemię Huby. Scena zwiadowcy na śniegu utkwiła mi najmocniej ze wszystkich na tej sesji. Sam poczułem ciarki na plecach. Może to przez skojarzenia z dla mnie niesamowitym początkiem Gry o Tron i tragiczną historią ser Waymara Royce’a? Czasem połączenie dobrej narracji z grą skojarzeń daje mocne efekty.
Hadrin wyjmuje z kieszeni list. Niedopałek, który znalazł w czasie ostatniej przeprawy przez Mroczną Puszczę, gdy zatrzymali się w dawnym obozowisku. Tym samym, w którym wcześniej został porzucony przez poprzednią drużynę i swego brata. A teraz odczytuje słowa, które jego brat kieruje do niego.
Bodrin błaga o ratunek i zapewnia, że sam zrobiłby wszystko, by ocalić Hadrina. Kłamstwem nazywa posądzenie go o zdradę i chciwość – nigdy nie porzuciłby swego brata dla złota. Hadrin chowa list do kieszeni i znów go wyciąga. Minęły tygodnie od wyprawy, a on wciąż czyta ten sam skrawek papieru i wciąż tak niewiele rozumie. Czy Bodrin jeszcze żyje? Kto próbował spalić ten list? Dlaczego znalazł go na tym samym obozowisku.
Dawid zaskoczył wszystkich, kiedy faktycznie wyciągnął z plecaka list i odczytał go na głos. Nie tylko świetnie przygotował się do sesji, ale zaangażował w dalszy rozwój historii swego brata. Jestem ciekaw jakie jeszcze asy w rękawie ma Dawid.
Thranduil przesuwa wzrokiem po elfach, które beztrosko tańczą w blasku pochodni. Ich smukłe sylwetki rzucają cienie, które tworzą prawdziwy spektakl na ścianach jaskini. Przesuwają się z niezrównanym wdziękiem i wyczuciem. Dawno temu elfy mogły tańczyć w świetle gwiazd, ale te czasy bezpowrotnie minęły. Król spogląda na swe odbicie w srebrnej misie wypełnionej wodą. Zwierciadło pokazuje młodą, pełną życia twarz. Nie pokazuje prawdy. Jak bardzo jest napięta, strapiona, posępna.
Wreszcie kieruje wzrok na młodą elfią zwiadowczynię, która od parunastu minut zdaje mu raport. Dla niej to jasny sygnał, że powinna w tym momencie skończyć. Thranduila zmęczył ten potok słów, od którego tak jawnie biła naiwność. Elfka opowiała o Mrocznej Puszczy jakby to było miejsce, wobec którego można mieć jakieś plany. Mówiła o ludziach, którym udało się przejść. Udało się przejść…
Thranduil omiata wzrokiem posadzkę. Pieczołowicie wyrzeźbiona mapa Eryn Galen, Wielkiego Zielonego Lasu, dawno została już zatarta. Elfickie nazwy dawnych osad nie sposób już rozczytać. Tak samo jak zatarły się wspomnienia o nich. Thranduil wciąż milczy, ale elfka nie daje żadnego znaku zniecierpliwienia. „Czymże jest jeden wyczyn, jeden rok, a nawet cała dekada wobec wieczności” – w końcu przemawia. – „Ale skoro mój syn uczynił pierwszy krok, niech uczyni następny. Carnelaso, możesz mu przekazać moją wolę.”
Elfka posłusznie skiwa głową. Starała się nie wzdrygnąć, gdy król wspomniał o swym synu. O tym gorszym synu. Thranduil w niego nie wierzy, to pewne. Ale wspomniał o nim, a to nigdy mu się nie zdarza. No i wysyła ją. A ona wierzy. Jednym z tych, którzy przetarli Jagodowy Szlak był człowiek, któremu uratowała życie u brzegów Wielkiej Rzeki. Ta myśl ją cieszy. Każdy dobry uczynek pochodzący prosto z dobroci serca powinien przynieść plon. I ona ten plon widzi.
To była scena jednocześnie dla mnie i Andrzeja. Rozmowa wybranki serca mojej postaci z ojcem postaci Andrzeja to wspaniały gest ze strony MG. Nie tylko docenia wątki postaci, ale stara się je połączyć. Tym samym składa obietnicę, że te wątki będą miały swój ciąg dalszy. Natomiast ja w przeciwieństwie do Dawida nie kieruje historią bohaterów niezależnych – nie mówię co robi Iessel. Zdaje się w tej kwestii na ciekawsze niż moje pomysły Mistrza Gry. Chcę także mieć te momenty zaskoczenia. Natomiast ze swojej strony mogę starać się jak najlepiej kierować własnym bohaterem – by jego motywacja wpasowała się w ogólny obraz.
Eryn wielokrotnie zabiera sie do napisania listu. Bądź pozdrowiona czcigodna Iessel – pisze, po czym drze i wyrzuca kolejną już kartkę. Próbuje przywołać dawne wspomnienia. Coś jednak nie pozwala mu się skoncentrować. Kierowany przeczuciem wychodzi na zewnątrz i zmierza w stronę lasu.
Natrafia na Eregastę, która jak zwykle błąka się sama. Nie widzi go, Eryn potrafi być niewidoczny dla innych jeśli tego chce. Elf uważnie śledzi każdy jej ruch, to jak się przekrada i wspina. Czy coś mu to przypomina? Eregasta nagle niebezpiecznie przechyla się i nieomal spada z jednego z drzew, ale w porę odzyskuje równowagę. Eryn prawie zerwał się z pomocą, ale na szczęście nie zdążył. Ona świetnie sobie radzi sama, a on nie chce się zdradzić.
Po chwili nawiedza go gorzka refleksja. Czy to nie nasze myśli kształtują nasze postrzeganie świata – takim jak my chcemy go widzieć, a nie jakim jest w rzeczywistości? Może Eregasta wcale nie jest tą, za którą ją uważa. Owszem, Eregasta porusza się jak elfka, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Brak jej bowiem czegoś ważniejszego.
Dawniej elfy wytyczali tu szlaki, tworzyli magiczne pułapki i iluzje. Wciąż pozostał w nich ten dar wyczuwania magicznych zagrożeń. Eregasta wchodzi do lasu zupełnie beztrosko. Jasne jest zatem to, że tego daru nie ma. Nie czuje, tego, co właśnie w tym momencie poczuł Eryn. Ostrzeżenia, które przychodzi z głębi lasu.
Andrzej swoim intro spaja wątek Eryna, Eregasty oraz Baradira. Już mówiłem Kadu – nie wyobrażam sobie grania na dłuższą metę w erpeżki bez Andrzeja. Potrafi jednocześnie „grać z klimatem”, ale i zachowywać zdrowy dystans. Podobnie jak w przypadku intra Eregasty, Kadu podchwycił scenę Eryna i rozwinął ją. Podsunął mu wątpliwość, że elfie korzenie Eregasty są mrzonką.
Pająk monstrualnych rozmiarów z obrzydzeniem spogląda na tych, którzy przyszli złożyć mu pokłon. Ludzie są tacy brzydcy, słabi i mali. Wypychają przed siebie jednego ze swoich. Pająk przyjmuje skromny podarek i jednym kęsem pochłania go. Ludzkie mięso – jedyny powód, dla którego wpuszcza te marne istoty do swego lasu. A teraz wpuści ich więcej i więcej. Pozwoli wejść całemu ich stadu. Nici już niosą mu informację o każdym ich kroku. Wyczuwa jak się zbliżają. Z zadowoleniem pociera obrośnięte sierścią odnóża jedno o drugie. Ludzkie mięso. Takie smakowite kąski. Wyssam każdy kawałek po kolei. Po chudych latach nastał wreszcie czas ucztowania.
Ja to intro odczytuje jako zapowiedź TPK. Zdziwię się, jak przynajmniej jedna postać nie zginie. Ale wiadomo – mechanika czasem płata figle i to te błahe potyczki okazują się najpoważniejszymi, a najpoważniejsze błahymi.
Baradir syn Baldwina spędził zimę starając się poznać obyczaje swoich gospodarzy. Można powiedzieć, że zbliżył się do nich bardziej, niż pozostali z jego drużyny. W pewnym sensie nawet się tu zadomowił – zresztą wybudowano dla niego dom. Ale są pewne rzeczy, do których nigdy nie przywyknie. Te, które przypominają mu o jego prawdziwym domu – Minas Tirith.
Gondor oznacza w sindarinie Kamienny Kraj. I on, gondorczyk z krwi i kości, nigdy nie przyzwyczai się do wszechobecnych drewnianych pomieszczeń. Gdy śpiewa, słyszy jak dźwięk dziwnie się niesie, jak pieśni tracą swój wydźwięk. Tam, w Gondorze, w kamiennych halach słowa o męstwie i dumie odpowiednio wybrzmiewają.
Ale teraz jest tu, w Grodzie na Obrzeżu i tu jest jego dom. Dla tych ludzi jest wzorem, ale też ratunkiem. Dlatego pozwoli się nazywać jakby był stąd. Niech zwą go Barawulf.
Jako bonus przysługujący w Fellowship phase wybrałem wpisanie się w lokalną społeczność. Stąd takie intro. Jednocześnie chciałem pokazać rozdarcie Baradira – między chęcią zostania bohaterem, a porzuconymi obowiązkami wobec ojczyzny.
Ceawin Szczodry to zdecydowany, pewny siebie przywódca. Powrócił w wyprawy na wschód, zza morza Rhun oraz zza Żelaznych Wzgórz, z mocnym postanowieniem. I tego postanowienia się trzyma. Nic nie jest w stanie stanąć mu na drodze w zawładnięciu tymi ziemiami. Podporządkowaniu ich ludziom a nie jak do tej pory – że ludzie musieli podporządkować się im. Wie, że tylko gdy sam w to wierzy, reszta ludzi podąży za nim.
Nauczył ich, jak przeciwności przekuwać w przewagi. Jak wykorzystać wszystko, co ma się pod ręką. Każdy, kto po raz pierwszy trafia do Grodu na Obrzeżu, długo nie może przyzwyczaić się do odrzucającego zapachu smoły, nieznośnego huku siekier i zgrzytu pił oraz odgłosów ciągłej pracy za dnia i w nocy. Każdy, kto tu trafi, dostaje od Ceadwina Szczodrego skrawek ziemi. Wystarczy, że odpłaci się ciężką pracą.
Ceawin wcześniej mnie zaciekawił, a teraz całkiem przykuł uwagę. Morze Rhun? Co też takiego stało się na tej wyprawie. Brzmi tyleż egzotycznie, co interesująco. Mam nadzieję, że ten wątek jeszcze się pojawi w kampanii. Udało się też doskonale namalować w wyobraźni Gród na Obrzeżu.
- Uczta
Ceawin Szczodry powraca z udanego polowania. Bohaterem uczty staje się wielki odyniec nabity na rożen. Wszyscy mieszkańcy Grodu zebrali się we Wspólnej Sali. Eregasta zaprzyjaźnia się z Aviną, młodziutką córką Ceawina, która to z kolei błądzi wzrokiem za Barawulfem. Gondorczyk nie pozostawia jednak złudzeń – on już ma wybrankę serca. Udaje mu się jednak wyplątać się z tej sytuacji, nie czyniąc dyshonoru Avinie i gospodarzowi. Hadrin przez cały czas wpatruje się na Reginara Chyżego, który zebrał grupkę wojowników na naradę. Krasnolud podejrzewa, że ich dawny przewodnik knuje przeciw nim i sam chce wyruszyć do Dol Guldur po skarby. Eryn zaś trzyma się na uboczu i z pewnym niesmakiem patrzy na nieokrzesanych biesiadników. W końcu opuszcza izbę. - Zamachowiec
Dzięki temu przypadkiem natrafia na intruza, który zakrada się do komnaty Ceawina. Eryn obezwładnia go i udaremnia zamach. Przy jego boku znajduje truciznę, którą rozpoznaje Eregasta. To samo znajdowało się w fiolce, którą miał przy sobie brat Hadrina – Bodrin. Eregasta widziała już, jak ta substancja odmienia ludzi, sprawia że stają się niewolnikami Cienia. Zaś intruzem okazuje się członek byłej kompanii Bodrina – Mergol. Tyle że coś pomieszało mu zmysły i mówi bez ładu i składu. Widać też liczne ślady ukąszeń na jego ciele. Hadrin na wszelki wypadek ukrywa się przed nim, chcąc uniknąć rozpoznania. Rozgniewany Ceawin, nie mogąc nic wyciągnąć z bełkoczącego więźnia, każe go wrzucić do dołu i przetrzymać do rana. A następnie, gdy już wszystko wyśpiewa – stracić. - Narada u Ceawina
– Zebrałem was tutaj, by porozmawiać o planach. Jagodowy Szlak jest pewny, ale nie jest bezpieczny. W cieniach Mrocznej Puszczy czają się przerażający nikczemnicy, którzy napadają na podróżnych. Oni wyglądają jakby wywodzili się dzikich, ludzkich plemion, ale to nie są ludzie. Zupełnie jak ten tutaj, niedoszły zamachowiec. Oni są już straceni, to narzędzia w służbie Cienia.
Hadrin chciałby wymóc zmianę decyzji Ceawina, aby oszczędzić nieszczęsnego Mergola. Próżne jego starania. Władca jest nieugięty.
– Ziemie na zachodzie, po drugiej stronie Jagodowego Szlaku, zamieszkają moi bracia – Ceawin kontynuuje. – W naszych żyłach płynie wspólna krew. Słyszałem o dokonaniach ich wodza, Ingomera Łamacza Toporów. Oni i my, wszyscy jesteśmy ludźmi lasu. Ale przez ten las rozdzieleni. Powinniśmy się połączyć.
– Rad jesteśmy, że nas wezwałeś w tej sprawie, panie.
– Zwracam się do was z prośbą. Przeszliście przez las, znacie go. Powróćcie na szlak. Zabierzcie ze sobą moją córkę. Przeprowadźcie Awinę na drugą stronę. Tam ujrzy Wielką Rzekę. Złoży cześć Ingomerowi. Zasiądzie w Wielkiej Hali. Jej małżeństwo przypieczętuje sojusz między ludem Ingomera, a moim ludem. Niech nasza krew znów się złączy. Jesteśmy prostym ludem, ale potrafimy walczyć o swój byt. Sięgamy po proste, ale skuteczne środki.
– Na naszej drodze wciąż jest przeszkoda. Pośrodku Jagodowego Szlaku znajduje się Szeroka Polana. To tam gnieździ się wszelki pomiot. Daj nam swych ludzi i razem przepłoszymy wroga. A wtedy odbudujesz tam dawną osadę, zapewnisz bezpieczną przystań na szlaku oraz tam, dokładnie w połowie drogi między waszymi włościami, urządzisz wielkie leśne wesele – przekonuje Barawulf.
– Panie, powinieneś zaprosić na nie Króla Elfów – dodaje Eryn. -Jego przybycie uświetniło by uroczystość. Nadało jej rangi. Upewniło twoje prawa do tych ziem. Tylko wespół z elfami powinieneś budować swe księstwo – radzi Eryn. W oczach Ceadwina pojawia się błysk.
– Piękne, piękne. Erynie przyjacielu, uratowałeś mnie dzisiejszego dnia i to jest znak, że nasze losy są połączone. Wizja którą roztoczyliście przed moimi oczyma jest piękna. I prawdą jest co mówią o ludziach Godnoru. Wiecie jak godnie powinno się czynić i postępować. To szlachetny plan. Zostaniecie powiernikami mej córki oraz moimi osobistymi posłami. Poprowadzicie też moje wojsko do wojny z kreaturami Mrocznej Puszczy!
– A jaki podarek mamy zanieść Królowi Elfów? – teraz widać błysk w oku Eryna. - Uwolnij mnie
Eregaście i Hadrinowi zależy na uwolnieniu jeńca. Mergol na pewno wie dużo o wrogu. Wie też o Bodrinie. Eregasta wykonuje wywar leczący, za Hadrin odwraca uwagę strażników pilnujących Mergola. Eregaście udaje się chwilę porozmawiać z więźniem, póki swym obłąkańczym krzykiem nie ściągnie strażników. Szaleniec odzyskuje nieco rezonu, ale czuje widmo katowskiego toporu na swej szyi. Dopóki jest uwięziony, nie zamierza nikomu zaufać i z nikim współpracować. Czuje się wrobiony, sterowany przez kogoś innego. Twierdzi, że „wąż” kazał mu zabić. Wciąż wypatruje jakiś „czarnych skrzydeł”. - Czarne skrzydła
Eryn ma złe przeczucia co do tego. Coś mu nie pasuje. Dlaczego zamachowiec działał tak nieudolnie? Czy była to tylko dywersja? Od kogo lub czego chciał odciągnąć uwagę? Czy ten ktoś wciąż tu jest?Eryn bacznie rozgląda się po dziedzińcu. Intuicja go nie myli. Czujny elf dostrzega czarny kształt na dachu jednej z wyższych budowli. Duży kruk wydaje się jakby zastygł, zaś jego wzrok wciąż spoczywa na Mergolu. W swym szponie trzyma jakiś lśniący przedmiot, odbijający światło księżyca. Ostrożny elf nie zamierza strzelać do szpiega w nocy, kiedy szansa niepowodzenia jest duża. Ale postanawia się zakraść.Kruk tylko wydawał się być skupiony na jednym punkcie. W porę dostrzega, że został nakryty i odlatuje. Upuszcza jednak trzymany przez siebie przedmiot. To nic innego jak kolejny flakon ze smolistą, cuchnącą cieczą.
Hadrin zauważa, że łapa w której ptak trzymał truciznę, jest przetrącona. Rozpoznaje kruka, który należy do jego brata. A kruk rozpoznaje jego. - Kwestia lojalności
Eregasta i Hadrin są zdecydowani uwolnić Mergola. Zwłaszcza dla Hadrina to ważne – tylko w ten sposób może przybliżyć się do prawdy o swym bracie. Tym bardziej, że kruczysko uciekło. Barawulf stanowczo oponuje. Nie chce brać w tym udziału i woli odejść tej nocy od przyjaciół, by nie uczestniczyć w spisku. Sprzeciwienie się woli gospodarza zniweczyło by dotychczasowe dokonania oraz wszelkie plany na przyszłość. Uwolnienie Mergola sprawi, że wróg osiągnie swój cel – skłóci sojuszników. Hadrin dokonuje trudnego, ale heroicznego wyboru. Poświęca osobisty interes dla dobra sprawy. Nad ranem Mergol zostanie stracony. Na torturach wyzna, że przywódcą plemienia Czarny Mech jest… Bodrin, brat Hadrina. - Narada wojenna
Zostaje przygotowany plan bitwy. Eryn poprowadzi wojsko niezauważenie. Eregasta uniknie zasadzki. Barawulf podniesie żołnierzy na duchu i pokrzepi ich serca. Hadrin zablokuje wrogi drogi ucieczki i uniemożliwi mu wezwanie posiłków. - Róg Gondoru
Ceawin przemawia, do zgromadzonych żołnierzy, gotowych do wyprawy w głąb Mrocznej Puszczy. Klepie po ramieniu stojącego obok Barawulfa.
– Jest z daleka, ale jest już jednym z nas. Przybrał nasze imię.
Barawulf wyciąga długi, masywny róg zdobiony okuciem ze srebra. Wyciąga go przed siebie, jakby zamierzał przemawiać do niego, a nie stojących przed nim ludzi.
– Sygnał z tego rogu w jaśniejszych czasach rozpoczynał każde uroczystości. I zaręczam was, że róg znowu zaśpiewa zwiastując radosne czasy. Usłyszycie go na ślubie Ceawina Szczodrego z jego wybranką z Zachodu. Ale wpierw musimy o to zawalczyć. Dzisiaj róg zwiastuje trudne wydarzenia, wymagające od nas męstwa i odwagi. Niech róg przeleje w nas te cnoty. Niech wróg go usłyszy i zacznie się lękać. Niech wie, że nadchodzimy! - Smoczy jad
Wszyscy są obecni podczas tej przemowy. Wszyscy oprócz chodzącej własnymi ścieżkami Eregasty. Ta zakradła się do kotła, by przygotować łatwopalną miksturę.- Chcesz zobaczyć prawdziwy ogień? Chodź, pokaże ci mój największy skarb – Eregasta zostaje nakryta przez Radegundę, kucharkę samego Barda. Tego samego, który pokonał Smauga i został królem. Eregasta jak na odludka potrafi sobie zjednywać dziwne indywidua. Może ciągnie swój do swego.
Radegunda pokazuje Eregaście fiolkę z ognistą miksturą. – To ze Smauga. Jeden z moich braci zanurkował do cielska bestii i wydobył gruczoł. Spójrz na to. Ogień jest zaklęty wewnątrz. Ale nie potrafię zrobić z niego żadnego użytku. Gdybym tylko znała przepis… Odnalazła manuskrypt z dawnych czasów, kiedy przodkowie krasnoludów walczyli ze smokami. Los powierzył to mojej opiece, a teraz przekazuje go tobie. Zrób z tego użytek!
- Nagroda
Ceawin Szczodry ma dodatkowe zadanie dla swych ludzi. Chce dopaść przywódcę plemienia Czarny Mech. Ten, kto przyniesie głowę Bodrina, dostanie nagrodę. - O włos od katastrofy
Powrót do Mrocznej Puszczy jest ogromnym wyzwaniem dla Hadrina. Krasnolud wciąż nie zrzucił z siebie traumy, jaka go spotkała. Zdrada wyrządzona przez brata, jego kłamstwo wobec Reginara, śmierć Mergola, który mógł go doprowadzić do Bodrina, nagroda wyznaczona za głowę jego brata… To za dużo, nawet jak na szerokie barki krasnoluda. Hadrin jest na skraju. Jednak kurczowo udaje mu się utrzymać tego ostatniego, świetlistego punkciku. Tym razem Mroczna Puszcza go nie dopadnie. Jeszcze nie teraz.
Podsumowanie
Jeśli ktoś nie czytał poprzednich akapitów to skrócę o czym była sesja. Zimowaliśmy w Grodzie na Obrzeżu, korzystając z gościny Ceawina Szczodrego. Udaje się powstrzymać zamachowca, którym okazuje się być członek byłej drużyny Hadrina – postaci Dawida.
Przypomnę, że kierował nią brat Hadrina – Bodrin. Mergol, bo tak nazywa się niedoszły zamachowiec na życie Ceawina, jest pod wyraźnym wpływem trucizny, pozwalającej Cieniowi przejmować kontrolę nad otrutym. Nie udaje się go uratować od surowej kary. Przed śmiercią wyjawia, że Bodrin jest wodzem plemienia Czarnego Mchu, służącego Cieniowi.
Następnie zostaje zwołana narada. Ceawin chce połączyć plemiona Leśnych Ludzi zamieszkujących oba skraje Mrocznej Puszczy. Małżeństwo jego córki ma przypieczętować sojusz. Prosi bohaterów, aby przeprowadzili jego córkę na drugą stronę Jagodowego Szlaku. Eryn sugeruje, że należy zaprosić Króla Elfów na ślub. Zaś Barawulf, że należy oczyścić Szeroką Polanę na środku Jagodowego Szlaku i tam urządzić wesele.
Oba plany zostają zaakceptowane. Pod koniec udaje się trzy razy spektakularnie zdać testy. Barawulf podnosi morale żołnierzy. Eregasta zdobywa ognistą miksturę ze Smauga. A Hadrin zostaje ocalony. Cudem zdaje test i jego postać nie zostaje przejęta przez Cień. To moment, w którym rzut kością może sprawić, że emocje na sesji wybuchają.
Na kolejnej sesji szykuje się wielka bitwa. Ale czy coś jeszcze? Hadrin skonfrontuje się ze swoim bratem? Barawulf udowodni, że nadaje się na lidera? Eryn zdobędzie skarby z leża pająka? Eregasta odnajdzie pradawne znaki?
Komentarz kadu:
To była druga pełna sesja w tej kampanii. Tym razem rozgrywamy naszą historię powoli – sesje raz na miesiąc a nie raz na tydzień. To jest zupełnie inne tempo – przed sesją trzeba streścić, co działo się ostatnio, bo szczegóły łatwo umykają. Z drugiej strony zmusza to nas do tego, żeby na każdej sesji zdarzyło się coś istotnego. No, na tej sesji udało się to połowicznie.
Ja miałem zaplanowane na tę sesje czołówkę i dwa segmenty. W intrach/czołówce chciałem pokazać, co działo się z Jagodowym Szlakiem – że podróżują nim pierwsi wędrowcy, ale nadal jest niebezpieczny – i przewinąć akcję przez całą zimę. To pierwsze się udało, ale to drugie wprowadziło pewne zamieszanie – jak znajdę czas, przed następną sesją zrobię linię czasu, żeby móc na niej wprost pokazywać jego upływ.
W intrach zrobiłem też zajawkę drugiego segmentu (ta czołówka z pajęczyskiem, opisana przez Tomka powyżej), ale chyba niepotrzebnie, bo podczas prowadzenia zdałem sobie sprawę, że drugi segment, jeżeli mam go rozegrać porządnie, nie zmieści się na tej sesji. No ale taka już natura intr. Raz się trafi a raz nie.
Pierwszy segment wyszedł moim zdaniem tak sobie – graczom nie udało się za wiele wycisnąć z postaci Mergola i pozostał niedosyt. Ostateczne najlepsze na sesji były rzeczy, które gracze proponowali na przyszłość. Zaproszenie elfickiego króla na wesele wydaje się godnym tematem wyprawy na przyszłe sesje, gracze sugerowali też i mocno parli w stronę tego, by nie tylko Ceadwin Szczodry swatał swoją córkę, ale i sam poszukał ożenku. Świetnie wyszło przygotowane przez Dawida intro z listem od jego brata – ten wątek na pewno będzie mocno rozwijany, jak zresztą widać w ostatnich scenach tej sesji. Ja zawsze staram się też jakoś podchwycić pomysły, które wrzucają gracze i tutaj też urodził nam się wątek smoczego jadu.
Jeżeli chodzi o mechanikę, to na tej sesji dla mnie były dwa hity. Pierwszy, może cichszy, ale bardzo znamienny dla The One Ringa. Jest scena, w której postacie dyskutują z Ceawinem nad losem pochwyconego zamachowcy – Mergola. Ja mówię, że władca wpada w gniew, że zaraz zdecyduje sam. I tutaj wchodzi Gosia i mówi – „ja mam traita (cechę) śmiały – więc sprzeciwiam się Ceawinowi”. I tutaj mamy na talerzu jedną z lepszych cech mechaniki – jeżeli graczka dobrze opisze swoje działanie, myśląc o mocnych stronach postaci – to to jest automatyczny sukces. (Ja często stosuję odwrotność tej zasady – każę rzucać na to, co gracz opisał, a nie na to co mu się zamarzyło – np. jak gra tak, jakby zastraszał, to rzuca na Awe, a nie na Inspire.)
Drugim hitem był rzut Dawida i jego krasnoluda Hadrina przeciwko Corruption. Zgodnie z zasadami TORa podczas podróży przez ziemie, na które padł cień, rzuca się tych testów megamnóstwo (np. codziennie!). Dla mnie to jest masakra, zdecydowanie wolę jeden ważny rzut niż mnóstwo małych. Wyobrażacie sobie, że gracze siedzą i każdy wykonuje pod rząd np. 7 testów? No jaja. Więc wprowadziłem zasadę domową – rzut jest jeden (no, może więcej, jeżeli podróż jest bardzo długa), ale trudność jest dynamiczna. W zależności od tego, co wyjdzie BG – tyle wyłapuje punktów Cienia (Shadow). I tak w jednym teście może ich złapać np. 4, jak mu on bardzo nie wyjdzie.
Dawid wiedział, że brakuje mu dwóch punktów do bycia Miserable (co znacznie, znacznie utrudnia w tym systemie wszystkie testy), nawet mimo tego, że poprzedni Fellowship Phase poświęcił na regenerację Cienia. W ostatniej godzinie sesji przeplataliśmy sceny przygotowania do wojennej wyprawy na Szeroką Polanę z testami Travel i testami Corruption (dającymi Shadow). Dawid stworzył atmosferę, że jak on rzuci, to już będzie katastrofa – odwlekał swój rzut, dawał grać innym. W końcu przyszedł czas na niego. Wziął te swoje kości – k12 (kość wyczynu – feat die) i 2k6… potoczył… i jeb! MAKSYMALNY możliwy wynik – runa Gandalfa i jeszcze dwie szóstki czyli nie zwykły, nie duży, a wyjątkowy sukces :D Aż z wrażenia pozwoliłem mu zredukować dwa punkty Cienia XD
Następna sesja zapowiada się srogo – będą konsekwencje działań graczy na tej sesji, będzie bitwa (tak jak spodziewa się Tomek – tym razem pozwolę sobie na więcej niż przy pierwszym starciu, które wyszło nie dość moim zdaniem emocjonująco). Trzymajcie kciuki, sesja za tydzień :-)
[…] The One Ring – 02. Gród na Obrzeżu […]