Po wytyczeniu Jagodowego Szlaku (01.) i przezimowaniu w Grodzie na Obrzeżu (02.), przyszedł czas powrotu na Szlak. Za pierwszym razem udało się ominąć zagrożenie czyhające na Szerokiej Polanie. Teraz trzeba je wyeliminować.
Ludzie Lasu, mimo swego rodowodu, wcale nie czują się dobrze z lesie. Pod baldachimem z drzew nie widzą słońca. W ciągu dnia trzeba palić pochodnie. Oprócz ciemności stale towarzyszy im lęk. Idą jednak dalej. Prowadzą ich ci, którzy ten szlak wyznaczyli. Barawulf. Jego zbroja błyszczy nawet w ciemnościach. Jest już jednym z nich, choć przybył z daleka. I dopóki on jest z nimi, oni nie odstąpią. Hadrin. Twardy krasnolud dźwiga ciężary za nich. Eregasta. Zawsze z boku, zawsze czegoś wypatruje. Dzięki temu oni nie muszą. Nie chcą wiedzieć, co może wyskoczyć z czeluści lasu. Eryn. Zanim zjawił się w Grodzie na Obrzeżu nikt z nich nie widział przedtem żadnego elfa. Znali je z legend. Teraz jest przy nich. A wraz z nim starożytna elfia magia, która ich ochroni.
Barawulf opowiada o ich przodkach. O tym, że nie zawsze byli Ludźmi Lasu. Kiedyś nazywano ich Ludźmi Rzeki. Wielkiej Rzeki. Gdy dotrą do Doliny Anduiny, otworzy się przed nimi świat. Las ich tłamsił. Rzeka pozwoli im przekraczać krainy. Pozwoli im handlować, zdobywać wiedzę, sprowadzać egzotyczne towary. Kontakty z dalszymi krainami pozwolą im zawierać sojusze. Ale ta wizja nie dociera do nich. Ich horyzonty nie sięgają tak daleko. Dopiero co opuścili Gród. Czy pycha nie zgubi Barawulfa?
Ceawin Szczodry ryzykuje wiele. Posłał wszystkich wojowników. Jeśli wyprawa zakończy się niepowodzeniem, kto będzie bronił Grodu na Obrzeżu? Kto odeprze dzikie plemiona Mrocznej Puszczy czy łupieżców znad Morza Rhun? Ale nie czas, by się o to troskać. Przypomina sobie słowa Barawulfa, że to on sam, przywódca Grodu, powinien przypieczętować sojusz małżeństwem. Przypomina sobie tą, którą zawsze mówi to co myśli. Zadziorna, szczera, bezpośrednia. Eregasta…
Eregasta odrzuca propozycję małżeństwa z Ceawinem, złożoną za pośrednictwem jego najbliższego doradcy. Ale czy słusznie? Ceawin przewodzi Ludziom Lasu. A to stwarza możliwości. Do tej pory Eregasta żyła na obrzeżu, jako wyrzutek, z którym nikt się nie liczył. Małżeństwo z Ceawinem sprawiłoby, że stałaby się ważna. Jeśli chce przejąć schedę po Radagaście, roztoczyć opieką Ludzi Lasu, to czyż to nie jest jedyna szansa?
Kruk odnajduje Hadrina. Z bliska wygląda na zmarnowanego. Jego spojrzenie jest mętne, oczy zaropiałe. Z trudem podnosi skrzydła. Jakby toczyła go choroba. Kracze na Hadrina, z czego tylko kilka słów daje się zrozumieć: „Przewodnik stada. On chory. Czerń zalała jego serce. Ratuj go. Druga strona monety”. Czarne ptaszysko nagle zrywa się do góry, jakby niewidzialna smycz go ściągnęła do siebie. Odlatując upuszcza list. To od Bodrina. Jego brat wie już jak dostać się do Dol Guldur. Wie, jak przedostać się przez bagna. Wie, o skarbie, zwanym Koroną Orofera. Przedmiot pożądania każdego, kto o nim słyszał. Ten skarb powinien pozostać w ich rodzie. Dlatego Hadrin musi się przyłączyć do niego. Pozbyć się tych, którymi jest teraz – słabych i nic nie wartych. Poderżnąć w czasie snu gardła Baradira, Eryna i Eregasty.
Eregasta jak zwykle podąża własnymi ścieżkami. Pogrążona w myślach próbuje sobie przypomnieć nauki Radagasta. Unikaj pająków większych niż te, które możesz rozdeptać piętą. Ostatnie noce były dla Eregasty nieprzespane. Wciąż powtarzający się koszmar, a w nim wciąż ten sam Bury Czarodziej i nie dająca spokoju myśl – Szukaj księżyca pod stopami. Czy Radagast miał na myśli odbicie światła księżyca w tafli jeziora? Czy chodziło o księżycowy kamień, porzucony gdzieś w leśnym runie?
Eregasta odnajduje kolejne Tajemnicze Drzewo. O innym symbolu niż poprzednie. Jest jasne, że te drzewa wytyczają jakiś pradawny szlak. Eryn spogląda na mapę wykreśloną jagodowym tuszem. Przypomina sobie posadzkę w Sali Thranduila z wyrzeźbionym Eryn Galen. Ten szlak, on go zna. Prowadzi do Serca Mrocznej Puszczy. To najbardziej przerażające i najmroczniejsze miejsce w całej Mrocznej Puszczy. Elfy się tam nie zapuszczają od wieków. Jakieś istoty przemierzają szlak między Dol Guldur, a Sercem?
…
Pierwsze promienie wstają nad horyzontem. Mrok zmienia się w szarość. Mgła zasnuwa polanę. Pozwala przekraść się niezauważenie pomiędzy pająki oraz służalcze plemię Czarnego Mchu. Dawniej to byli zwyczajni Ludzie Lasu. Gdy nastała Wieczna Zima byli pewni, że nie dotrwają do jej końca. I wtedy w desperacji zwrócili się ku potędze z Dol Guldur. Sięgnęli po jej magię. Przetrwali. I zostali przez nią zniewoleni. Prowadzeni na pajęczych smyczach. Na ich twarzach wytatuowano dodatkowe pary pajęczych oczów. Padają na kolana przed największym z pająków oddając mu hołd. Gdy zostają zaatakowani przez Ludzi Lasu – ceawińczyków, własnymi ciałami zasłaniają pajęczych panów.
Barawulf wychodzi na czoło, aby swą mężną postawą onieśmielić wroga. Dawno nie widziano tu tak śmiałego rycerza. A on przez resztę bitwy ani razu nie dobędzie miecza. Zamiast tego dąć będzie w Róg z Minas Tirith, grając muzykę bolesną dla uszu wroga i pokrzepiającą dla towarzyszy. Ringut, najdzielniejszy spośród wojów Ceawina, poświęci swe życie dla ratowania gondorczyka. Dwóch anonimowych ceawińczyków pomści Ringuta i rozszarpie pajęczaka. I nikt nie zapamięta ich imion. Nie zostaną napisane pieśni o nich. Wkrótce i oni polegną. Eregasta bohatersko rzuci się pod odwłok pajęczaka, by rozorać mu podbrzusze i chlustającym kwasem ochlapać chroniące go sługi. Hadrin przyjmie na siebie najwięcej ciosów, ale żaden nie zrobi na nim wrażenia. Uzbrojony w łuk Eryn zada wrogowi największych strat. To akt łaski wobec zdegenerowanych istot, którym pająki odebrały człowieczeństwo. – Przypomnij sobie kim kiedyś byłeś – wykrzykuje Eregasta prosto w oczy jednego z nich. Bezskutecznie. Tamten odpowiada w mrocznej mowie – Wkrótce i ty się taka staniesz.
Wróg wydaje się być pokonany. I wtedy ukazuje się największa potęga. Ogromny Pająk. Rozjuszony. Gotowy na żer. Jego sługi poginęły, ale on jest żywy, zły i groźny. Pająk starszy niż cokolwiek w tym lesie. Tauler.
Blady strach pada na ceawińczyków. Nie są w stanie zaatakować tak potwornej bestii. A ona atakuje bez litości. – Czy naprawdę powinniśmy się porywać na te bestie? – wykrzykuje Odowakar, doradca Ceawina, jeden z ostatnich na polu bitwy. – Z nią się nie da wygrać. Umykajmy stąd jak najprędzej. Porzućmy Jagodowy Szlak. On jest nie do obrony – w jego serce wkradła się czerń.
Bestia rzuca się na Barawulfa. Żądła przecina metalową zbroję niczym zwykłe płótno i wbija się w ciało. Wtłacza w nie jad, który natychmiast powala sparaliżowanego rycerza na ziemię. On już w tej bitwie nie odegra żadnej roli. Jego los zależeć będzie od towarzyszy.
Ostatni z ceawińczyków padają martwi. Tylko Eregasta, Hadrin i Eryn pozostają na placu boju. Oko w oko z bestią. Zdesperowana Eregasta sięga po flakon z ognistą cieczą. Skarb wydobyty z brzucha Smauga. Wypija zawartość i sama staje się smoczycą. Ogień wędruje po ciele bestii doszczętnie spalając futro na wszystkich ośmiu odnóżach. Przerażona bestia kwili. Wezwane przez nią sługi uciekają w popłochu. Ogień pali pajęczyny, które oblepiły polanę. Ukryte do tej pory złoto i skarby zostają uwolnione z sieci. W oczach krasnoluda pojawia się błysk, gdy mienią się w świetle smoczego ognia, przypominając o skarbach Ereboru.
W oczach Eregasty pojawia się odbicie księżyca pod stopami. Na jednym z odnóży pająka odnajduje niewielkie znamię w kształcie księżyca. Miejsce, w które zmieści się grot strzały. Tylko tak można zabić Taulera. Ale czy jest tu ktoś, kto potrafi strzelać jak Bard?
Strzała Eryna wycelowana w księżycowe znamię nie dosięga celu. Chybia w takim momencie! W ostatnim akcie desperacji Hadrin rzuca się na bestię. Jeśli nie trafi, wystawia się na śmiertelną kontrę. Trafia! Potężny cios powaliłby każdą istotę, ale nie Taulera. To przecież legendarne stworzenie, które przetrwało setki lat. I wie, żeby przetrwać kolejne wieki, teraz musi odpuścić. Ryk ciężko ranionej bestii roznosi się po całej Mrocznej Puszczy. Tauler umyka w stronę lasu. Reszta sług podąża w popłochu za nią. Powalone drzewa znaczą drogę jej ucieczki. A droga ta wiedzie wprost ku Sercu Mrocznej Puszczy.
Bitwa zostaje wygrana, ale okupiona straszliwą ceną. Nikt z ceawińczyków nie przeżył. Barawulf leży nieprzytomny przez kolejnych kilka dni. Gdy się budzi, Eryn z uznaniem zakłada diadem na jego skronie. Z kokonów zostają uwolnieni porwani podróżni. Z wdzięczności pozostają na Szerokiej Polanie. Wraz z bohaterami odbudowują ją. Dzięki skarbom udaje się postawić kilka domów oraz palisadę. Tworzą Sankturaium, do którego zawsze mogą powrócić i znaleźć schronienie. Jagodowy Szlak jest bezpieczny. Cień odpuścił to miejsce.
Zgodnie z planem rozpoczynają się przygotowania do ślubu córki Ceawina. Oto na Szerokiej Polanie, w połowie drogi przez Mroczną Puszczę, wkrótce spotkają się rozdzielone przez nią na setki lat oba plemiona Leśnych Ludzi.
Tylko Hadrin wydaje się niepocieszony. Zabił swego brata. Próbował go ocalić, ale wybrał ratowanie swych towarzyszy. A może nie dało się go ocalić? Ciało Bodrina zostało zdeformowane, odmienione przez czarną magię. Jego umysł ogarnęła chciwość. Zatraciła go myśl o skarbie Dol Guldur. Poświęcił dla skarbu wszystko, łącznie z sobą. Hadrin składa przyrzeczenie nad ciałem brata. Postanawia wynagrodzić jego trud. Będzie kontynuował jego dzieło. Dotrze do Dol Guldur. Odnajdzie skarb.
…
Komentarz kosoluka:
Sesja w całości była poświęcona walce. Okazało się, że The One Ring umożliwia rozbudowane potyczki o wiele dodatkowych manewrów. Graliśmy z dwoma rozłożonymi podręcznikami, stale skacząc między rozdziałami (co gorsza jeden z nich to poprzednia edycja, której zasady nieco się różnią – na niekorzyść graczy). Oprócz tego posiłkowaliśmy się dodatkami. Udało nam się przetestować kilka dodatkowych zasad. Wyszło bardzo taktycznie. Nie było też monotonnie. Ale jak wspomniałem – zajęło to całą sesję.
Bitwa była podzielona na dwa etapy. W pierwszym walczyliśmy z grupą minionów (2 pająki + większa grupa sługusów). W drugiej stanęliśmy naprzeciw dwóch bossów – Bodrina i Taulera. Udało się, ale ledwo ledwo.
W tej pierwszej fazie kluczowy na sesji okazał się gondorski róg. Pozwalał co rundę pozbawiać wrogów bonusu wynikającego z ich atrybutu. Pająk zazwyczaj potrzebował do trafienia ok. 16. Na jego k12+2k6 średnia to 13. Atrybut +6 dawałby sukces prawie w każdym teście. Jednak róg pozbawiał go tego modyfikatora. W efekcie najczęściej padającym zdaniem z ust MG było „gdyby nie róg, to by cię trafił”. Z jednej strony wyszło spoko, bo przetrwaliśmy. Fajnie też urozmaiciło zwykłe machanie mieczem. Z drugiej – było to na granicy przegięcia. Baradir mechanicznie stał się buff bard buildem.
Co ciekawe, tworząc postać nie miałem pojęcia, że tak to wyjdzie. Wybrałem róg, bo pasował do obrazka postaci oraz pozytywnie kojarzył się z Boromirem – moją ulubioną postacią Trylogii. Podobał mi się również opis rogu – w lepszych czasach obwieszczano nim święta, w obecnych – bitwy. Na poprzednich sesjach służył mi budowaniu fajnej narracji, jako mój gadżet. Na tej okazał się wunderwaffe.
Druga faza bitwy to walka o najwyższą stawkę. Ucieczka nie wchodziła w grę – stracilibyśmy Jagodowy Szlak czyli to co uzyskaliśmy na poprzednich sesjach. Natomiast pozostanie oznaczało niemal pewną śmierć… To był bardzo trudny wybór, mimo że oczywisty. Nasze postaci to bohaterowie. Liczymy się z ich heroiczną śmiercią.
To była walka równolegle z czasem (6 rund do zjawienia się posiłków wroga), walka z niezwykle potężnym przeciwnikiem oraz pojedynek Hadrina z bratem. Pierwszą ofiarą Taulera był Baradir Atak specjalny Taulera powodował automatyczne wyłączenie na resztę walki, bez szansy na rzut obronny. Srogie, ale wyszło to miodnie. Baradir padł nieprzytomny, zdany na swych towarzyszy. Jak Frodo, gdy ukąsiła go Szeloba, polegał wyłącznie na Samie.
Paradoksalnie to Dawid odczuł najbardziej wyeliminowanie mojego Baradira. Po osłabieniu drużyny musiał zrezygnować z uratowania brata, aby ratować drużynę… Wcześniej przez kilka rund liczył na called shot, czyli wyrzucenie efektu specjalnego na kostce. Tylko w ten sposób Hadrin ogłuszyłby brata, zamiast go zabijać. Co ważne – taki atak specjalny trzeba deklarować PRZED rzutem. Gdy Baradir padł, Hadrin uznał że musi natychmiast skończyć walkę z bratem i wspomóc drużynę w nierównej walce z megapająkiem. Dawid zrezygnował więc z nikłej szansy ogłuszenia brata. I natychmiast gdy zadeklarował normalny, zadający obrażenia atak – wyrzucił specjalną szóstkę. To był najbardziej gorzki moment sesji. Chyba nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak nie cieszył się z tak udanego rzutu. Bo szóstka w tym przypadku oznaczała krytyczny, śmiertelny cios. Nie mógł zadeklarować ogłuszenia post factum. Żal mi Dawida, bo długo budował narracje wokół brata swej postaci. A w kluczowym momencie los zadrwił z niego. Z drugiej strony Hadrin po raz kolejny pokazał, że wybiera drużynę. Nawet kosztem brata.
W intro Gosia opowiedziała o śnie – przepowiedni Radagasta, w której każe jej szukać księżyca pod stopami. W czasie finalnej bitwy Eregasta dostrzega znamię na ciele pająka. Jego słaby punkt. W kształcie księżyca… Szkoda, że nie udało się go trafić i epicko zakończyć sesję. Powalić niczym Smauga. Z drugiej strony tak potężny wróg nie może zwyczajnie zginąć. To legendarna istota. Do tego scena ucieczki pająka była bardzo efektowna, kiedy tratował wszystko na swej drodze. Zyskało też Serce Mrocznej Puszczy, do którego pająk zbiegł. Miejsce, o którym słyszeliśmy na początku przygody, teraz staje się dla nas osobiste i jeszcze bardziej złowieszcze. Skrywa bowiem naszego arcywroga – Taulera.
W czasie tej walki Eregasta wykorzystała zdobyty na poprzedniej sesji artefakt ze Smauga. Gosia osiągnęła to, do czego wielokrotnie dążyła – wymyślenia gadżetu i wykorzystania go jako asa w rękawie. Przypomnijmy – z różnym skutkiem próbowała wykorzystać fajerwerki od Gandalfa, farbę świecącą w ciemności, tusz z jagód, odtrutkę dla opętanego zamachowca, miotacz ognia na pająki, czy wspomniany księżyc pod stopami. Wykorzystanie smoczego oddechu było efekciarskie i efektowne. Właściwie uratowało nas przed zbiorową śmiercią. Z drugiej strony ucięło ciekawie zapowiadający się wątek – poszukiwania starożytnej krasnoludzkiej wiedzy na temat smoków. Dokonała wyboru. Poświęciła coś dla czegoś. A to jak wiemy tworzy najlepsze momenty na sesji.
Celem Eryna jest odnalezienie elfich pamiątek. Leże pająka mogło skrywać taki. Jednak dla elfa nie było tam nic cennego. Czy musi poczekać do Dol Guldur? Póki co może więc skupić swe myśli na Eregaście. Wciąż nie wie, czy młoda kobieta z plemienia Leśnych Ludzi ma w sobie krew elfów.
Celem Baradira jest zdobycie sojuszników oraz uznania miejscowych. Poprowadzeni do boju przez Barawulfa zginęli. On sam zostaje ciężko ranny i wyniesiony z bitwy. Wychodzi na to, że Baradirowi nie udał się jego plan. Za to udało się wypełnić „los gondorczyka”. Pamiętacie scenę z Powrotu Króla, w której Denethor posyła Faramira na pewną śmierć? Faramir zostaje wtedy ciężko ranny, tracąc wielu swych ludzi. Faramir przeżywa, bo zostaje uratowany przez Imrahila…
Baradira po raz wtóry ratuje Eregasta (leczy jego otrucie). Tyle że on ,po przebudzeniu z letargu, pierwsze co widzi to nie Eregasta, a korona elfów na swym czole. Dla niego to znak, że Iessel znów nad nim czuwała. Zupełnie nie dostrzega roli, jaką odgrywa uczennica Radagasta. Pasuje mi takie zapatrzenie dla tej postaci.
Ciekawie zapowiada się kolejna, styczniowa sesja. Eregasta musi skonfrontować się z propozycją małżeństwa od Ceawina. Czy uda jej się wynaleźć „przepis” na czarną polewkę? Na kolejnej sesji powinno też dojść do spotkania z orszakiem elfów. Czy dowiemy się, że Eryn jest elfim księciem? Czy związek Baradira z Iessel oraz sojusz elfów i ludzi to efemeryda?
[…] The One Ring – 03. Bitwa Rogu i Smoczego Oddechu […]