Nadchodzi zima, ale bohaterowie nie mogą sobie pozwolić na odpoczynek. Po krótkim postoju w Rhosgobel wyruszają na kolejną wyprawę. Jeszcze bardziej niebezpieczną od poprzedniej.
drużyna
Tomek – Usari – Dziecię Dwóch Ludów, pół-Beorning pół-Człowiek Gór, nie wydając zdrajcy przyczynił się do upadku Górskich Sal; musi odbić Hartfasta z rąk orków
Gosia – Eregasta – Leśna Kobieta, drugi raz tej zimy powraca do Rhosgobel, gdzie znów nie zastaje swego Mistrza – Radagasta
Andrzej – Eryn – Leśny Elf, z początku odnosi się do ludzi z dystansem, potem ratuje jednemu z nich życie ryzykując własne; potem elf zadziała w kluczowym momencie
Dawid – Felmer – Dúnedain, Strażnik Północy, przybywa do Rhosgobel wiedziony ciekawością; pogłoski o Jagodowym Szlaku dotarły nawet do Bree i gospody „Pod Rozbrykanym Kucykiem”
drugi plan
Hartfast – dumny i odpowiedzialny władca Górskich Sal; schwytany przez orki i zabrany do ich twierdzy Dwimmerhorn na Polach Gladden
Huska – doradca Hartfasta, Strażnik nad Mostem; zdrajca, wpuścił orki do Górskich Sal
Leudast – syn Hartfasta, którego los ciężko doświadczył utratą domu i brata, a także porwaniem ojca i siostry
Amalina – córka Hartfasta, porwana wraz z nim przez orki
Ingomer Łamacz Toporów – stary wojownik, uznawany za nieformalnego przywódcę Leśnych Ludzi; pragnie uczynić Jagodowy Szlak dziełem swego życia i chlubą Leśnego Ludu
Mogdred – zagubiony syn Ingomera, przez lata przetrzymywany w Dol Guldur,; powrócił i zajął Wzgórze Tyrana; zebrał grupę wyrzutków i banitów, by wymuszać haracz na podróżujących Jagodowym Szlakiem
Wilikar – młody i zuchwały wojownik, samozwańczy przywódca Leśnych Sal; uważa, że powinnością Ludzi Lasu jest walka z wrogiem, a nie budowanie dróg
Snagga – podstępny szubrawiec, goblin będący na usługach Vidugaluma, choć działa przede wszystkim na własną korzyść
Primula Maggot – matrona dzikich hobittów, po zaatakowaniu jej Pagórka przez orki, znalazła schronienie w Rhosgobel
Bob i Nob – niziołkowi bracia, synowie Primuli, uczniowie Eregasty, pracują dla niej w Laboratorium Szalonego Krasnoluda/Eremedium nad antidotum
w poprzednim odcinku
Górskie Sale zostają zniszczone na skutek zdrady Huski. Nieliczni, którzy przeżyli udają się do Rhosgobel. Ich przywódca Hartfast jest więziony przez orki w twierdzy Dwimmerhorn. Leśni Ludzie są podzieleni. Jedni uważają, że należy wyruszyć na wojnę z orkami i uwolnić wodza, pozostali chcą kontynuować rozbudowę Jagodowego Szlaku.
intro
„Jagodowy Szlak?”
Niski i łysy człowiek niemal wybucha. Jego i tak rumiana twarz czerwienieje. Zakłada ręce na fartuch i swój pokaźny brzuch, z miną wyraźnie pokazującą niedowierzanie w te brednie.
„O tak. Widać, że sporo jeszcze nie wiesz, drogi Barlimanie. Aż dziw bierze, że wschodni wiatr nie dotarł tu do Bree i nie przyniósł ci żadnych wieści zza Gór Mglistych. Czyżby szacowny i zawsze dobrze poinformowany pan Butterbur uważał, że tam po drugiej stronie czas się zatrzymał i nie wydarzyło się nic od czasu pokonania smoka i słynnej bitwy?”
Młody krasnolud nie kryje zadowolenia, że jako pierwszy przynosi tu tak ważne wieści.
Eregasta dociera do Rhosgobel ostatnia. Jej pies odłączył się od niej i pobiegł w stronę lasu. Eregasta nawoływała go, ale ten nie chciał słuchać. W końcu odnajduje go jak stoi na wzgórzu. Wchodzi tam za nim i spogląda w stronę, w którą patrzy pies. Na południowym niebie widać wielką czarną plamę. Ciemne chmury zebrały się w miejscu, które Eregasta rozpoznaje jako Wzgórze Tyrana. Pies Eregasty zaczyna szczekać. I wtedy rozlega się stamtąd zawodzenie wielu psów.
Czarownica spogląda z najwyższej wieży w Dol Guldur na północ, w stronę tego samego wzgórza. Jej Pan oczekuje zwycięstwa i ona mu je zapewni. Już teraz wszystkie te miejsca widoczne po horyzont kłaniają się jej woli i woli jej Pana.
Z rozmyślań wytrąca ją pytanie.
„A psy? Psy, które nie chcą się ciebie słuchać?”
Na twarzy Czarownicy pojawia się grymas niezadowolenia. Choć pochodzą z tej samej krainy i przybyli tu razem, nie podoba jej się jego ton. Ale ten wysoki, dobrze zbudowany i pewny siebie czarnoskóry mężczyzna nie zamierza przestać zadawać pytania.
„A co z tym, którego poślubiła moja córka? Czemu nie wypełnia twej woli?”
Czarownica tym razem uśmiecha się. Jej oblicze zdradza pewność siebie. Przez te wszystkie lata spędzone na północy nauczyła się, że każdego można nagiąć do swej woli. Na każdego można wpływać. Czarownica prędzej czy później zawsze dostaje tego, czego chce.
Czarownica błędnie odgaduje emocje mężczyzny jako strach. Nie dostrzega tego, że on zaczął wątpić w nią i jej możliwości.
„Nie przejmuj się. Jesteśmy tu za trzema murami. Wróg nie będzie się w stanie przedostać.”
Nie wspomina mu o swoim śnie, w którym intruzi niepostrzeżenie przekradają się do twierdzy.
Ostatnie dni odkąd opuścili Górskie Sale były dla Usariego koszmarem. Targany poczuciem winy nie mógł zasnąć przez wiele nocy. Gdy dotarł do Rhosgobel oparł się o drzewo, a głowa mu mimowolnie opadła.
Ukazuje mu się wspaniały widok. Od razu rozpoznaje, że to sen. To musi być sen. W rzeczywistości rzeczy nie dzieją się tak pięknie, tak dobrze.
Są w jaskini, tej samej jaskini pod Górskimi Salami. Eregasta wychodzi przed gobliny. W jednej ręce trzyma lampion, drugą gładzi piękną, aksamitną sierść swego psa. Eregasta nie przemawia do goblinów. Przykłada lampion do psa. Lampa wybucha i płomienie goreją na psie. Pies cały płonie, ale ogień nie robi mu krzywdy. Stoi dumie w płomieniach, jeszcze okazalszy niż przedtem. Troll patrzy na to z rozdziawioną gębą. Gobliny padają na kolana i skłaniają się. Pies jednym susem przeskakuje nad nimi i dopada trolla. Jemu ogień robi krzywdę. Bestia pada martwa. Folcred żyje. Pies wybiega z podziemi i dopada do Wartowni nad mostem prowadzącym do Górskich Sal. Dopada zaskoczonego Huskę, gdy ten chce otworzyć bramę orkom. Powala zdrajcę na ziemie i pali swym ogniem. Potem pies znajduje na niebie kruka. Pędzi za nim, po czym wzbija się do góry i mknie w przestworzach. Rozwiera pysk, z którego bucha ogień i spopiela kruka. Pies leci dalej na bagna. Długo węszy i szuka, aż znajduje ciało Hadrina. Układa je na stosie i czeka aż spłonie.
Amalina wisi w półśnie przykuta łańcuchami do kamiennej ściany. Ledwie czuje jej chłód, gdyż ciało ma odrętwiałe z bólu. Zapomniała już gdzie się znajduje i po co. Z letargu wyrywa ją krzyk jej ojca. Z oddali słuchać jak Hartfast jest torturowany. Stwory wykrzykują coś do niego, ale Amalina nie rozumie co. Ich okrutny śmiech mrozi jej krew w żyłach. Zwieszona dziewczyna znów mdleje. Mdleje, choć dawna powinna była już umrzeć. Ale nie umiera. Być może dlatego, że jest Człowiekiem Gór, a być może dlatego, że przy życiu trzyma ją nadzieja. Nadzieja na to, że przybędzie Folcred i ją uratuje. Amalina nie wie o tym, że Folcred nie żyje, ale zdaje się to wiedzieć ork, który zagląda do celi i okrutnie śmieje się z jej marzeń.
Eryn wspomina jedną ze swych zabaw z młodszym bratem. Pamięta jak wesoło i beztrosko biegali po Pałacu Elfów. Białowłosy i miedzianowłosy udają, że walczą ze sobą. I nagle w przypływie radości białowłosy chłopak trąca karafkę z winem. Naczynie przewraca się i czerwona ciesz rozchlapuje się na posadzkę. Wszyscy zamierają i czekają co zrobi król. Thranduil wcale nie karci młodszego syna, lecz starszego. Powinien uważać na młodszego brata! Miedzianowłosy chłopak chmurzy się, ale wysłuchuje uwag w milczeniu. Nie patrzy górującego nad nim na ojca, wzrok kieruje w dół. I widzi jak ciemna plama rozlewa się na posadzce na mapie w miejscu, gdzie leżą bagna w Dolinie Anduiny.
przygoda
Powrót do Rhosgobel
Rhogobel pęka w szwach. Roi się tu od rozmaitych uchodźców, nie tylko tych wcześniejszych znad Czarnego Jeziora, ale i tych ostatnich z Górskich Sal oraz Doliny Anduiny. Kolejni jedni po drugich przybywają tutaj.
Ingomer Łamacz Toporów przyjmuje wszystkich. I wskazuje na kamień, który przywieźli ze sobą Ludzie Gór.
„Jak obiecała, tak uczyniła! Eregasta dotrzymuje swego słowa. Ten kamień stanie się początkiem czegoś wielkiego. Ja też dotrzymuję słowa. Zobaczycie, wkrótce Jagodowym Szlakiem przejedzie pierwszy wóz!”
Ale nie wszyscy myślą teraz o Jagodowym Szlaku. Wielu z nich wolałaby używać swych toporów nie do powalania drzew, ale swych wrogów. Nie w smak im to, że Ingomer nie porusza tematu Górskich Sal. Nie wspomina o tragedii jaka się tam wydarzyła.
„Cóż nam po kamieniu. Z Górskich Sal nie zostało nic. To tak jakbyśmy utracili jedną z naszych rąk. Leśny Lud nie jest już tym, czym był kiedyś. Nastały nowe czasy. Czasy wojny.”
Te słowa mówi młody wojownik o imieniu Wilikar, przybyły z Leśnych Sal położonych na północ stąd.
Ingomer jest już stary. Rozbudowa Jagodowego Szlaku to ostatnia rzecz, jaką pragnie uczynić w swym życiu. Chce nie tylko przysłużyć się po raz ostatni swemu ludowi, nie tylko udowodnić sam sobie swą wartość, ale pozostawić po sobie schedę. Kiedyś myślał, że dumą jego życia będą jego synowie, ale obydwu stracił – jednego w walce z Wilkołakiem, drugiego w Dol Guldur, gdzie stał się Mogdredem i ogłosił władcą Wzgórza Tyranów.
Ingomer skupił się na swym zadaniu i to potrafi wykonać dobrze. Ale starość sprawia, że pozostałe sprawy umykają mu, są zbyt odległe. Nie rozumie potrzeby Wilikara. Widzi w nim kolejnego młodzieńca, którego gorąca krew pcha w szpony śmierci.
„Krewki młodzieńcu, posłuchaj słów starca. Niejeden topór przełamałem w walce. Ale chcę być zapamiętany jako ten, który łamiąc topory przedarł się przez Mroczną Puszczę.”
Syn marnotrawny
Ingomer Łamacz Toporów rozsiada się wygodniej na krześle postawionym na podwyższeniu, na końcu Wspólnej Sali. Zachowuje się jak jakiś wódz, choć nim nie jest. Leśni Ludzie nie mają swego przywódcy. Co nie znaczy, że go nie potrzebują. Ale Ingomer nie może nikomu rozkazywać. Może jedynie podtrzymywać morale, przekonywać, zachęcać, inspirować i szukać ochotników.
„Możemy się skupić na jednej rzeczy na raz. Zawsze to powtarzam. Wiec Leśnego Ludu postanowił, że Jagodowy Szlak staje się naszym głównym projektem. Nie zapominajcie o tym. Musimy go dokończyć. Ja muszę go dokończyć. Wiele pracy przed nami. Nie tylko musimy poszerzyć szlak. Wciąż nie możemy uporać się z naszym głównym wrogiem. Banici spośród naszego ludu spod znaku trójkąta, przeklinam go!”
Ingomer nie wypowiada jego imienia, ale wszyscy wiedzą o kogo chodzi. O Mogdreda, jego syna, którego Wiec nie przyjął do społeczności Leśnych Ludzi po tym jak lata spędził w Dol Guldur rzekomo jako więzień. Trójkąt zaś symbolizuje Wzgórze Tyrana, którego władcą mieni się Mogdred.
Tańczący z duchami
Do Wspólnej Izby wchodzi człowiek. Góruje wzrostem nad resztą, nawet nad Beorningiem. To Dúnedain, Człowiek z Westernesse, Człowiek z Zachodu, potomek Númenorejczyków, potomek Wiernych. Wieść o Jagodowym Szlaku podążyła na zachód, przeszła przez Góry Mgliste, usłyszano ją w Bree i tamtejszym „Pod rozbrykanym kucykiem”. A zatem dotarła i do Strażników Północy, tajemniczych, żyjących na uboczu, prowadzących surowy tryb życia, strzegących Eriador przed orkami i dzikimi. Jeden z nich, prowadzony ciekawością i pragnieniem wiedzy, dotarł aż tutaj, daleko na wschód, do małej osady leżącej na skraju Mrocznej Puszczy i stawiającej jej opór. Przedstawia się jako Felmer.
Felmer mimo swego wzrostu potrafi zniknąć, sprawić że wszyscy tracą nim zainteresowanie. Siada w ciemnym kącie Wspólnej Izby i obserwuje. Wpierw widzi Eregastę. Wiele już o niej słyszał. Potem łowi wzrokiem jej towarzyszy, Usariego i Eryna. Wrescie, tak jak wszyscy, spogląda na przemawiającego Ingomera. I tylko on jeden dostrzega dwa duchy stojące za jego plecami. Duch jego ojca oraz duch jego drugiego syna. Stoją nieruchome, jakby słuchały co Ingomer ma do powiedzenia. Ale nie słuchają. To już nie są ich sprawy. Stoją u boku Ingomera, by towarzyszyć mu u kresu jego życia. Wkrótce się spotkają. I to jest istotna sprawa.
Do przepełnione Sali próbuje się wcisnąć ktoś jeszcze. Mimo wysiłku nie jest w stanie wejść. Ale nagle przechodzi przez niego ktoś inny. Wtedy Felmer orientuje się, że to kolejny duch. Jego głowa ledwo trzyma się ciała. Byle podmuch wiatru mógłby ją strącić.
Ryk Beorninga
Wilikar mieni się reprezentantem Leśnych Sal. Samozwańczy lider sprzeciwia się Ingomerowi. Jest gotów zbuntować się i zebrać ludzi na własną rękę.
„Stawką nie jest nasz dobrobyt, ale przetrwanie. Przywódca Górskich Sal został porwany. Harfast żyje, ale orki przetrzymują go w swojej warowni. Chcecie zostać tu, by kopać ziemie i ścinać drzewa, gdy wróg wchodzi do naszych osad i zabija bądź porywa naszych ludzi? Gdzie wasza duma? Gdzie wasz honor? Zbierzmy armię i zaatakujmy.”
Usari jak zwykle opiera się o swą wielką włócznie. I jak nie ryknie, aby uciszyć gwar.
„Mówisz o podbiciu twierdzy, ale nawet nie wiesz jak się nazywa i gdzie leży. Ha! Podoba mi się twój zapał. Ale mylisz się myśląc, że zdobędziesz ją z pomocą armii. Żadnej armii się to nie udało i wam też się nie uda. To miejsce przeklęte. Strzeżone przez bagna. Ukryte przez mgłę. Pilnowane przez patrole orków i krebainów. Jeżeli nawet odnajdziecie je we mgle, jeżeli przejdziecie przez bagna i nie potoniecie, to staniecie pod twierdzą i jedynym przejściem prowadzącym do niej. A przejście to jest wąskie, kręte i strome. Jak za pomocą armii chcesz je szturmować? Siadaj młody wojowniku, jeszcze nie skończyłem, a to nie było pytanie tylko wyperswadowanie, jeśli jeszcze tego nie rozumiesz. Pójdę tam choćby sam i uwolnię Hartfasta. Niepostrzeżenie, bo tak należy to uczynić. Bo tylko tak można to uczynić. Powitam każdego, kto zechce udać się ze mną. Zbierzemy drużynę, nie armię. I nie minie zima jak wyruszymy i lato jak powrócimy. Składam przed wami obietnicę. Z mojej bowiem winy się tam znalazł, gdyż nie ostrzegłem go przed zdrajcą.”
Zebranie Drużyny
Eregasta zwraca się bezpośrednio do Wilikara, chcąc załagodzić sytuację.
„Ludzie Lasu to nie jest plemię tchórzliwe, a szlachetne. Wiesz, że nie odmówią, jeżeli zostaną wezwani do walki. I to właśnie ty chcesz skorzystać z ich odwagi, zawołać ich, by poszli za tobą. Akurat za tobą. A nie powiedziałeś nam jeszcze kim jesteś. Ilu trolli pokonałeś? Z iloma orkami walczyłeś? W ilu bitwach uczestniczyłeś?”
Ingomer zanosi się śmiechem. Podchodzi Eregastę i ściska ją. Eregasta czuje wilgoć i chłód bijący od jego brody, która jeszcze nie odtajała po tym jak przebył zasypany śniegiem Jagodowy Szlak. Wiele go kosztowało zimowe przejście przez Mroczną Puszczę.
„Jedyne z kim walczyłeś to ze swymi braćmi. Na patyki! Ale nie trwóż się młodzieńcze. Możesz dowieść swej odwagi dołączając do drużyny. Jeżeli tylko masz dość siły. A jeżeli nie masz, to jakbyś miał przewodzić nami, Ludźmi Lasu? Ty, który mienisz się przywódcą Leśnych Sal.”
Wilikar odpowiada szyderstwem, że ci wielcy bohaterowie nie wezmą kogoś tak nic nie znaczącego jak on do swej kompanii.
Nie spodziewa się reakcji Usariego, który ogłasza, iż obecność Wilikara w drużynie uzna za zaszczyt. Zaprasza go kłaniając się mu z wielkim szacunkiem. Choć ta wyprawa to niemal pewna śmierć, nie może odmówić. Teraz gra toczy się nie o jego władzę nad Ludźmi Lasu, ale o jego honor.
Ingomer jest zadowolony. Ogłasza co postanowiono. Do drużyny Usariego przyłącza się Eregasta, Felmer i Wilikar. Eregasta wyjmuje swój symbol, kwiat krokosmii i wsuwa go w widoczne miejsce na ubraniu Wilikara.
Cień na sercu Leudasta
Usari widzi wahanie Leudasta. Targają nim emocje związane z powinnościami. Jako syn Hartfasta pragnie uwolnić ojca. Jako syn przywódcy Ludzi Gór czuje się odpowiedzialny za tych, którzy przeżyli. Wielu z nich jest w fatalnym stanie. Ktoś musi zostać z nimi, dopóki jego ojciec nie zostanie uwolniony. Muszą być wtedy gotowi do odzyskania Górskich Sal. Gdyż należy je odzyskać.
Usari żałuje, że nie ma tu Grimfasta. Jego rada byłaby cenna. Ale pewnie zginął, broniąc swego władcę, do końca pozostając mu lojalny.
Usari zastanawia się, czy Leudast będzie godnie zastępował ojca. Czy jeśli coś pójdzie nie tak, przejmie przywództwo po nim. Przypomina sobie ich wspólną wyprawę do podziemi. Dla Leudasta najważniejsze było przeżyć. To jest dobra cecha. Jest ostrożny.
Jednak istnieje w nim strach, który pada na jego serce. Tchórzliwość, którą powinien przełamać. Jeżeli nie znajdzie w sobie odwagi, ciemność zatryumfuje. Cień znajdzie drogę do jego serca. Stanie się z nim to samo co z Hartnidem zwanym Wiernym, doradcą Ingomera, który nigdy nie przełamał w sobie lęku przed Mroczną Puszczą.
Testament Ingomera
Ingomer rozmawia z Eregastą w cztery oczy. Ingomer nie mówi tego na głos, ale wciąż myśli o utraconych synach. Ich los cieniem rzuca się na jego serce. Eregasta próbuje wlać nadzieję w jego serce. Być może istnieje droga odkupienia dla Mogdreda. Eregasta przygarnęła jego psa i oswoiła. Ale Ingomer nie chce o tym słuchać. Nie chce dawać sobie nadziei i rozczarować się po raz kolejny. Mogdred otrzymał już jedną szansę. Stając przeciw Ludziom Lasu sam wybrał swój los. Ingomer stara się wyrzec syna i zapomnieć o nim.
Eregasta sugeruje wyszkolenie przewodników gotowych przeprowadzać podróżnych przez Jagodowy Szlak. Ingomer wskazuje na Reginara Chyżego. Nie brakuje mu odwagi, ale skupia się nie na tym co trzeba. Rozpraszają go mrzonki. Należy go odnaleźć i przekonać.
Ingomer obawia się udziału Eregasty w wyprawie. Gdyby i ona została pochwycona, strata byłaby zbyt wielka. Eregasta zapewnia, że jako uczennica Radagasta nauczyła się tego i owego.
Na wspomnienie Radagasta Ingomer posępnieje. Czarodziej od dawna nie daje żadnego znaku. Mieszkańcy Rhosgobel uznali, że Radagast ich opuścił. Wioska straciła swego patrona. Bez jego ochrony nie wierzą, że uda im się przetrwać. W miejsce Radagasta pojawia się inny Czarodziej o imieniu Saruman. Jego wysłannik pojawił się na chwilę w Rhosgobel i wypytywał o wszystko.
Eregasta korzysta z chwili prywatności z Ingomerem i zadaje osobiste pytania o swoje pochodzenie, o swoich rodziców. Ingomer nigdy nie wtrącał się w cudze sprawy. Nie zna ojca Eregasty. Mocno szanuje jej matkę. To nie uszczerbek na honorze być dzieckiem, którego matka postanowiła donosić i ukochać, a nie wypiła gorzkiego ziela, by się go pozbyć.
Ingomer jest już zbyt zmęczony, by dłużej rozmawiać. Kładzie się na swym łożu. Żałuje, że nie doczekał się synów, którzy zawsze pamiętaliby o swoich rodzicach, tak jak Eregasta. Bierze ją za rękę i składa jej swój testament. Jeśli Eregasta przyprowadzi Hartfasta, Ingomer przekaże jej swoją schedę. Sprawi, że w oczach ludu Eregasta zyska uznanie.
Pieśń Eryna
Eryn śpiewa pieśń o Eregaście. Chce umocnić jej pozycje, pozyskać autorytet dla niej.
„Nie trzeba nosić korony, aby być królem.”
Jeżeli Eregasta dokona królewskiego czynu, zacznie tak być postrzegana przez Leśny Lud. O Erynie już teraz mówi się jak o elfickim księciu. Bo prezentuje się w książęcy sposób układając wspaniałe słowa do komponowanej przez siebie pięknej melodii.
Dywannik
Felmer wyjawia drużynie jeden ze swoich największych sekretów. Otóż wie, jak podejść do twierdzy Dwimmerhorn inną drogą, o której nie wiedzą orki. Prawdopodobnie nikt o niej nie wie. Trzeba obejść skałę, na której zbudowana jest twierdza i odnaleźć najbardziej podmokłe tereny. Tam rośnie pewna roślina, która umożliwia przejście przez bagna.
W przednówku jest jedna jedyna noc, w czasie której zakwita ów roślina. Jest niezbyt znana i pojawia się wyłącznie w zapomnianych elfich pieśniach. Zazwyczaj występuje pod nazwą dywannik, za sprawą jej niezwykłego wyglądu. Jej rozkwit trwa tylko przez jedną noc, nad ranem umiera. Tej jednej nocy rozwija swe bujne pnącza i łączy je ze sobą, tworząc imponujący, niesamowity dywan rozłożony na powierzchni wody.
Gdy wie się takie rzeczy o jakich wie Felmer, można uniknąć wydawałoby się pewnej śmierci. Na bagnach łatwo zginąć. Coś, co pozwala przez nie przejść jest tym, co ratuje życie.
Chata Radagasta
Eregasta zabiera Leudasta na przechadzkę. Pokazuje mu Rhosgobel, a następnie prowadzi do najbardziej tajemniczego miejsca w nim – dzikiego ogródka swego nauczyciela. W otoczeniu ziół i kwiatów Eregasta opowiada mu historię swego życia. Jak z wyrzutka pogardzanego przez Ludzi Lasu stała się kimś, kto stoi u boku szanowanego Czarodzieja.
Eregasta chwyta za konewkę i podlewa kwiaty, kontynuując opowieść.
Radagast przelał na nią wiele ze swej wiedzy, odsłaniał przed nią miejsca dotąd niedostępne. Dzięki temu rosła jej odwaga, rosła jej pewność siebie. Eregasta nie urodziła się córką szanowanego przywódcy. Była zupełnie nikim. Dzieckiem spod lasu. Na wszystko musiała zapracować. Musiała udowodnić swą wartość.
Zachęca Leudasta do tego samego. Jeśli wyswobodzi ojca, to wyswobodzi także samego siebie. Uwalniając jego od orków, uwolni siebie od strachu. Przecinając więzy pętające ojca, przetnie swoje własne.
Drzewa zdają się nachylać ciekawskie odpowiedzi. Leudast z jednej strony chce odpowiedzieć na wezwanie, z drugiej dławi go strach.
„Ja zawsze uważałem siebie za kogoś odważnego. Kogoś urodzonego do bycia wielkim. W końcu moim ojcem jest Hartfast. Masz jednak słuszność. Nic nie jest nam dane. Na wszystko musimy zapracować. Muszę coś sobie udowodnić.”
Strzyżenie uszami
Drzewa pochylają się i szumą, a uczepiony jednej z gałęzi goblin drży ze strachu i podniecenia. Snagga wie na kogo patrzy. Wie kogo podsłuchuje. Wie kim jest Eregasta. A teraz wie o niej bardzo, bardzo duże. Wiedza to jest rzecz ważna. I bardzo cenna. Musi tylko się wydostać. Jeśli ktoś go nakryje lub jeśli spadnie z drzewa, cała ta wiedza zginie.

Dzikie zakątki wokół Rhosgobel
Hartfast jest człowiekiem twardym o chłodnym usposobieniu. Wychowywał synów nie będąc dla nich wsparciem, lecz patrzył na nich z góry. Nie zabrał nigdy synów na polowanie, więc ci mogli jedynie iść za nim i biernie się przyglądać, uważając na to, by mu nie przeszkadzać.
Skoro nie armia, a drużyna podejmuje się uwolnienia Hartfasta, konieczne będzie przekradnięcie się do twierdzy Dwimmerhorn, a następnie wymsknięcie się z niej. Skoro Leudast dołączył do drużyny, musi nauczyć się poruszać bezszelestnie. Chwali się jego odwaga i chęć poświęcenia dla ojca i ludu, ale nie może narażać misji na szwank przez swoje braki. Choć jest w tym nuta ironii… Hartfast nie zostaje uwolniony przez swego syna, gdyż zawczasu nie przekazał mu potrzebnej wiedzy.
Usari zabiera chłopaka w dzikie zakątki Mrocznej Puszczy. Docierają nawet tam, dokąd dotarła tylko Eregasta – na cienistą polanę czarnych muchomorów. Pokazuje mu jak stąpać niepostrzeżenie. Młody okazuje się być pojętnym uczniem.

Trzej zbójcowie
Felmer odnajduje ślady w śniegu. Podąża za nimi i odnajduje tę trójkę, która skrada się lasem. Wydają się podobni do Ludzi Lasu, jednak są od nich lepiej uzbrojeni. Noszą pancerze i długie miecze. Jeden z nich, który im przewodzi, trzyma długi łuk. Obdarzony wyczulonym zmysłem słuchu Strażnik nie musi podchodzić bliżej, by usłyszeć ich rozmowę.
Pierwszy.
„Mieliśmy się zabawić. Rhosgobel jest łatwym łupem. Tak gadał herszt. I co? I nic, psia mać. Pełno tam ludzi. I to nie byle jakich, ale Ludzi Gór. Ja ich znam. To oni mogą zabawić się nami.”
Drugi.
„Mogdred się wścieknie, jeśli nie zaatakujemy Rhosgobel. Jak wrócimy, rzuci nas psu na pożarcie. Widzieliście te jego nowe psisko?”
Trzeci, ten z łukiem.
„Stulcie mordy, psy. Nigdzie nie wracamy. Zostajemy tutaj. Przyczaimy się i sobie popatrzymy. Ci ludzie nie zostaną tu na zawsze. Widzieliście sami, jest ich za dużo. Wszyscy się nie pomieszczą. Jak pójdą zaatakujemy. Zgodnie z planem.”
Gniew elfa
Wilikar w czasie sporu z Ingomerem grzmiał, że elfy wiodą ludzi na boczne ścieżki. Elfy zwodzą ludzi i nakłaniają do walki o swoje sprawy, z którymi ludzie nie mają nic wspólnego. Wilikar w ten sposób opowiada o wyprawie elfów na Wilkołaka, w której zginęli wszyscy ochotnicy z Leśnych Sal.
Zapalczywy młodzieniec bezmyślnie znieważył elfy. Okazał brak szacunku dla ich poświęcenia. Mówił o stratach swego ludu zapominając o wielkiej tragedii elfów.
Urażony Eryn nie zgłasza się do drużyny. Przestaje mieszać się w sprawy ludzi. Nie będzie się im narzucał, skoro tego nie chcą. Cień wkrada się do serca Eryna.
Primula Maggot
Nagłe odizolowanie Eryna dostrzega matrona. Stara hobbitka również czuje się tu obco, z dala od domu, pośród tych wszystkich ludzi. Tak jak elfy, przywykła do życia na uboczu, schowana pod ziemią. Poczucie obcości i niezrozumienia zbliża hobbitkę i elfa do siebie.
Pani Maggot jest wciąż wdzięczna elfowi za ratunek, kiedy ocalił jej Pagórek przed atakiem Uruków. Niektóre z jej dzieci nie chciały zostać w Rhosgobel. Młodych hobbitów się nie przesadza. Zupełnie jak starych. Powróciły na bagna, choć zagrożenie nie minęło.
W kolejnych dniach Eryn znosi jej króliki, które nie zdążyły uciec przed strzałą z szybkiego łuku Galiona. Wdzięczna matrona odpłaca się cenną radą.
„Podejmujecie się niebezpiecznego zadania. Lepiej, żebyście wiedzieli co was tam czeka. Na tamtych bagnach da się przeżyć. Moja rodzina przeżyliśmy tam lata całe. Są tam miejsca, gdzie można suchą stopą przejść wiele dni. Trzeba tylko umieć je rozpoznać. Iść za przewodnikiem, który już tam był. Zdradzę ci jeszcze jeden nasz sekret. Tratwy! Musisz znaleźć odpowiednio sztywny tatarak i spleść go we właściwy sposób. Miej się jednak na baczności. Nurt tam jest zły i zdradliwy. Woda się porusza, choć wydaje się stać. Będzie próbowała cię skierować na orki.”
Niespodziewanie Eryn dowiaduje się od Primuli prawdy, której od kilku lat poszukuje Usari. Rozwiązuje zadanie, które Radagast powierzył Strażnikowi Uli – znaleźć matkę roju. Praźródło zarazy.
„Twierdza była mrocznym miejscem jeszcze zanim zalęgły się w niej orki. Choroba, która pustoszy teraz całą Dolinę Anduiny, toczyła te wzgórze od dawna. Była tam przed orkami.”
Rozmowa przynosi też niespodziewane wieści dla Eregasty. Czas pokaże, że ta niepozornie zapowiadająca się rozmowa elfa i hobbitki była kluczową rozmową tej zimy, najważniejszą jaka się odbyła w całej Dolinie Anduiny.
„Spotkałeś moją dwójkę niecnot, Boba i Noba? Poszli szukać Eregasty. To ich nowe wyzwanie – zostać jej uczniami. Przynajmniej zdążyłam im wpoić tradycję naszego ludu, że to od kobiet płynie wszelka wiedza i mądrość. Ale wcześniej mieli inne, jeszcze głupsze wyzwania. Oni tam byli. Nie w samej twierdzy, ale pod nią. Znaleźli jaskinię. Wy nie idźcie tamtą drogą. Tamtędy nie przejdziecie. Nawet orki się tam nie zbliżają. To wejście zapieczętowane jest starożytną bramą. A nawet gdybyście zdobyli klucz, to nie uciekniecie przed wzrokiem ptaszysk. Mało co nie wydziobały oka Nobowi. W ostatniej chwili wskoczyli do wody i odpłynęli. Ale oni pod wodą pływają jak ryby, a wy nie.”
Zimowa chata
Stara chata na leśnej polanie nie zachowała się po pożarze. To marne schronienie przed zimą czy drużynami Ingomera. Zwłaszcza przed tą złożoną z Eryna, Felmera, Eregasty i Usariego. Stojący na czatach Pierwszy bandyta nie usłyszał jak podeszli pod chatę. Nie zobaczył jak przysiedli za drzewami. Gdyby cokolwiek usłyszał lub zobaczył mógłby ostrzec swoich. Ale nie usłyszał i nie zobaczył. I w tej właśnie chwili nie orientuje się, że elf napiął łuk i wypuścił strzałę…
Przez chwile wydawało się, że strzała nie trafiła, gdyż ugrzęzła w pobliskim drzewie. Ale w momencie, gdy ciało zwisło i zawiesiło się na niej, stało się jasne że strzała przebiła jego szyję.
Drugi i Trzeci próbują zagrzać się w środku. Tli się tam słabe światło. Powoli zmierzcha. Można by próbować zaczekać aż zasną, ale prędzej samemu by się zamarzło.
Kilkanaście sekund później Drugi spogląda pytająco na Felmera, jakby chciał zadać mu milion pytań. Skąd się tu wziął, jakim cudem nikt go nie usłyszał, kim jest i dlaczego go zabił. Umiera nim zdąży je zadać.
Przez chwilę w głowie Eregasty pojawia się myśl, a może zachować Trzeciego przy życiu, aby móc z nim porozmawiać, zadać mu milion pytań. Skąd się tu wzięli, kim są i dla kogo zabijają. Zabija go nim zdąży je zadać.
Głowa Trzeciego odtacza się na bok. Eregasta jak na człowieka północy przystało własnoręcznie wymierzyła sprawiedliwość zdrajcy. Usari spogląda na nią z podziwem i zazdrością. Czy i jemu będzie dane wymierzyć sprawiedliwość Husce, który zdradził Hartfasta i Górskie Sale?
Z bardzo daleka słychać zawodzenie psów, które ustanie dopiero nad ranem. Pies Eregasty nie czuje już z nimi pokrewieństwa. Czuwa spokojnie u boku Eregasty, nie uciekając już więcej w stronę Wzgórza Tyrana.
Zaproszenie na ślub
To była nic nie warta banda banitów, wygnanych przez swe własne plemię, nie szukających odkupienia, a pogrążających się w hańbie na usługach Mogdreda. Jeden z nich, Bertefrid zasłużył się na tyle, że otrzymał zaproszenie na Zimowy Ślub Mogdreda z egzotyczną wybranką z dalekiego południa. Jej imię to Qadan Logen. Zaproszenie okraszono sentencją.
„Miłość, która topi śniegi.”
Zaproszenie jest na takim samym pergaminie jak pamiętnik Czarownicy. Jego dotyk jest gładki, przyjemny, a zapach obcy, przez co intrygujący. Bertefrid nosił go w wewnętrznej kieszeni kurtki, przy sercu. Widać znaczył dla niego wiele, jak i go wyróżniał.
Koczownicy
Do Rhosgobel przybywa kolejna grupa wędrowców, jednak ta jest tak liczna, jak wszystkie pozostałe do tej pory. Nie są w stanie zmieścić się w małej osadzie, koczują więc pod nią. Jest też inny powód, dla którego mieszkańcy Rhosgobel nie rozwarli bram – zwyczajnie nie ufają przybyszom. Wyglądają na dziki lud. Ubrani są lekko, nie mają odpowiednich ubrań jakby przybyli z miejsca, w którym zimy są łagodniejsze albo nie stać ich na cieplejsze odzienie. Są obcy, nie posługują się wspólną mową.
Wśród nich szybko odnajduje się ktoś znajomy. To Arzirias, sługa Sarumana. Dziki lud, który przyprowadził, nazywa Dunlendingami. Posłaniec Sarumana przybywa z pewną ofertą.
Drużyna spędza noc nie w Rhosgobel, a w obozowisku koczowników. Tym samym pokazuje swą otwartość i brak uprzedzeń przed czekającymi ich rozmowami. Wkrótce Arzirias przedstawi swą propozycję.
Propozycja Arziriasa
Patron Arziriasa, Saruman, to człowiek wielki. Czarodziej wie o problemach Ludzi Lasu i Gór, wie o tragedii jaka ich spotkała. Sługi Złego zniszczyły Górskie Sale i pochwyciły przywódcę. Ale wedle słów Sarumana, każdą zmianę da się wykorzystać. Obrócić ją na swoją korzyść.
Dawno temu na tamtych terenach żyło plemię Dunlendingów. Gotowi są zasiedlić zniszczone przez wroga ziemie.
Ludzie Lasu potrzebują znacznych sił, by zaatakować groźnego wroga. Dunlendingowie dołączą się do wojennej wyprawy. Pomogą odbić jeńców. Pomogą zniszczyć twierdzę Dwimmerhorn i wypędzić orki. Ceną za ich pomoc jest ziemia, na której stały Górskie Sale. Ta ziemia nie należy teraz do nikogo. Teraz tam są orki.
Eregasta i Leudast udzielają zgodnej odpowiedzi.
„To Ludzie Gór muszą zająć stanowisko, nie my. Możemy zwołać Wiec. To sprawa ważna. Chodzi bowiem o ziemie.”
Usari jest nieufny. Lęka się, że górskie przełęcze oddają tak naprawdę rozbójnikom.
„To trudny teren, nie każdy potrafi tam przetrwać. Jak zamierzacie tam żyć? Wpuścicie handlarzy? Wpuścicie Ludzi Gór, którzy zechcą powrócić do swych zniszczonych domów?”
Arzirias tłumaczy na Wspólną Mowę odpowiedź wodza. Zdaje się łagodzić jego słowa.
„Czary Wóz i jego lud chcą żyć w pokoju. On pierwszy nie podniesie miecza.”
Eryn przypomina, że na Dwimmerhorn wyprawia się drużyna, nie armia. Nie można teraz odrywać Ludzi Lasu od rozbudowy szlaku. Nie można też czekać, aż Dunlendingowie wrócą się po resztę swoich…
Zapada decyzja. Plany wyruszenia drużyną na Dwimmerhorn nie zmieniają się. Dokona ona niezbędnego zwiadu i uwolni Hartfasta.
Wykurzeniem orków zajmie się armia w późniejszym czasie. Czy będzie to armia złożona wyłącznie z Ludzi Lasu czy ze zjednoczonych sił z Dunlendingami, zadecyduje Wiec. Ludzie Lasu zwyczajową zbiorą się w Dniu Środka Roku, w dniu przesilenia letniego i zagłosują za lub przeciw przyznaniu ziem Dunlendingom.
Zaszłości
Dunlendingowie zawrócą nad Isenę. Tam poczekają na decyzję Wiecu Leśnych Ludzi. Nie chcą zostawać w cieniu Mrocznej Puszczy.
Za namową Eregasty Czarny Wóz pozostawi niewielki oddział swych najlepszych wojowników, aby bronił Rhosgobel przed Mogdredem. Ich żołd opłaci Ingomer Łamacz Toporów, który ma w planach rozwinąć handel poprzez Jagodowy Szlak z Grodem na Obrzeżu i z tego czerpać dochód. A wspólne bytowanie dwóch ludów – Ludzi Lasu i Dunlendingów pozwoli zrozumieć i poznać się im, nauczyć języka i obyczajów. Jeżeli mają żyć obok siebie, muszą się poznać.
Eryn zastanawia się czy pokój między ludźmi będzie kiedykolwiek możliwy. Do tej pory widział głównie wojny i waśnie między nimi. Konflikty wybuchają o wszystko, o jedzenie, o ziemie, o dawne urazy. A te wciąż są żywe pomiędzy Ludźmi Lasu, a Dunlendingami.
Ludzie Lasu od dawna mieszkają w Górskich Salach, ale miejsce to wywalczyli sobie orężem. Lata temu to Dunlendingowie zamieszkiwali tamte tereny. Nie cieszyli się dobrą sławą. Przodkowie Hartfasta wygnali ich stamtąd. Jeżeli Dunlendingowie powrócą prędzej czy później może dojść do nowej waśni.
Trudna decyzja
Wiedza Strażnika o Dywanniku pozwoli przedostać się do twierdzy sekretną drogą. Magiczna roślina tworząca przejście zakwita w czasie jednej nocy w roku. Ta noc wypada równo za dwa tygodnie. Podróż z Rhosgobel na Pola Gladden zajmuje tydzień. To wystarczy, aby dojść na czas.
Ale czy uda się wyjść na czas? Dywannik pozwoli dostać się do twierdzy nocą. Ale co jeśli nie uda się wydostać Hartfasta przed nastaniem świtu? Jaką drogą wtedy uciec, po tym jak rośliny się schowają?
Rozmowa Eryna z matroną pozwoliła dowiedzieć się o jej synach. Bob i Nob żyli na Polach Gladden, znają je. Podchodzili do twierdzy i odkryli jeszcze jedno sekretne wejście, choć zamknięte. Do tego potrafią budować tratwy, pływać, a przede wszystkim ukrywać się.
Ale czy uda się pójść po hobbity i zdążyć na czas? Dywannik zakwita za dwa tygodnie, a podróż z Rhosgobel do Eremedium i z Eremedium do Dwimmerhorn zajmie dwa tygodnie i jeden dzień. Ten jeden dzień być może uda się nadgonić po drodze. Ale wystarczy jakiekolwiek opóźnienie i być może jedyne wejście do Dwimmerhorn zamknie się, aż do kolejnego zakwitu równo za rok.
Eremedium
Eryn zna ścieżki i wybiera takie, by dojść na czas do Dwimmerhorn, zahaczając po drodze o Eremedium. Oznacza to, że jeśli się uda dotrzeć, to na styk.
Wiele się zmieniło w Eremedium. To już nie nora, a mała twierdza. Są tam wszyscy, Bob i Nob, Garhilda Lisica no i zapas hobbickiego wino, który pozostał po poprzednich mieszkańcach. Bob jest niezwykle rad na widok Eregasty, w przeciwieństwie do Noba. Starszy z braci przegrał bowiem zakład z młodszym o to, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczą Eregastę.
Nie ma czasu do stracenia. Niecierpliwy Usari od razu przechodzi do rzeczy. Niziołki muszą iść z nimi. Nikt nie zna okolicy wokół twierdzy tak dobrze jak oni.
” On oszalał.”
Mówi Nob.
„Mnie zaczyna się to podobać.”
Mówi Bob.
Nob kategorycznie odmawia. Dla niego to pozbawiona sensu straceńcza misja. Każdy kto tam się uda, przepadnie jak kamień rzucony w wodę. Nob próbuje przekonać brata, że powinien zostać. Ma jeszcze tutaj wiele do zrobienia. Ale Bob chce wyruszyć wraz z Eregastą. On zawsze był otwarty na przygody.
„Ja zbudowałem tutaj zamek. Teraz ty musisz go obronić. Tak jak bawiliśmy się jako dzieci.”
Bracia po raz pierwszy w życiu przestaną być razem. Muszą się rozdzielić. Przez resztę wieczoru zapijają smutki winem.
„Nie wiem czy mogę cię opuścić bracie.”
Płacze Bob.
„Przecież tak zadecydowałeś, ty pusty łbie.”
Gorzko stwierdza Nob.
Przed odejściem drużyny z Eremedium, Nob bierze Eregastę na bok. Biada jej, jeżeli Bob nie powróci.
Garb Usariego
„Podpatrywałem trochę krasnoluda.”
Mówi Bob, wskazując na Laboratorium Szalonego Krasnoluda zbudowane we wnętrzu Eremedium.
„No, szkoda go…”
Nob wspomina jego śmierć.
„No mi bardziej niż tobie, bo ja rozumiałem co robił.”
Docina bratu Bob.
Budowa twierdzy to nie jedyne, czym trudziły się hobbity. Bob podpatrywał urządzenia skonstruowane przez Hadrina i opracował własny patent. Zakładany na plecy baniak, od którego uchodzi wąż zakończony prysznicową końcówką. Psikacz lub pryskacz. Można go używać do oprysków uli, gdyż w środku jest Antidotum! Gdyby tylko odnaleźć Matkę Roju w Dwimmerhorn…
„Mamy dokonać zwiadu i uwolnić Hartfasta. Czy będzie na to czas?”
Krytycznym okiem spogląda na to Eryn.
„Wy elfy żyjecie tak długo, że nie potrafię do tylu zliczyć. Ja żyję krótko. Potem mogę nie zdążyć.”
Usari jako Strażnik Uli postanawia użyć aparatury. Urządzenie jest ciężkie, więc Usari bierze na swoje plecy to brzemię. Przez resztę podróży wielki Beorning będzie wyglądał jak przygarbiony olbrzym, niosący głaz na plecach.
Uwięziony pod lodem
Nikogo nie napawa radością perspektywa podróży na mokre i zimne Pola Gladden. Las zostaje za plecami i krajobraz zmienia się w nierówny, poszarpany. Wszystkie te pagórki zdają się być jednakowe. Nie trudno tu pobłądzić. Mija dzień, nim udaje się powrócić na szlak. A to oznacza, że nie uda się dotrzeć do twierdzy na czas. Dywannik rozkwitnie o noc za wcześnie.
Ta noc spędzona poza szlakiem przebiega w ponurych nastrojach. Spuszczają nos na kwintę. Nikt się do siebie nie odzywa. Nie pomaga też zimny wiatr, choć to dopiero zapowiedź prawdziwego zimna jakie czeka na mglistych bagnach.
Przez kolejne dni aż do samej rzeki zacina deszcz, jest zimno, gęste chmury sprawiają, że dni są ciemne. Anduina poszarpana jest krą. Przejście po niej jest tyleż niebezpieczne, co konieczne. Rzeka jest szeroka i przejście jej w takich warunkach – uważając na każdy krok, co chwilę zatrzymując się, sprawdzając, zawracając ze zbyt niebezpiecznego miejsca i szukając nowego przejścia, pomagając kompanów, asekurując się wzajemnie – zajmuje cały dzień.
I już przed samym brzegiem po drugiej stronie, gdy każdy marzył o zrzuceniu mokrych ubrań i noclegu przy ognisku, kra załamuje się. Słychać trzask a potem plusk. Każdy patrzy się po sobie, czy stoi, czy ktoś nie wpadł do wody.
Brakuje Leudasta!
Eryn nie czekając wskakuje do wody, nim ktokolwiek zdąży coś krzyknąć czy powiedzieć. Natychmiast znika pod taflą i przez kilka kolejnych sekund długich jak godziny nie widać ani Leudasta, ani Eryna. Zabić może och wszystko – głęboka toń, zdradliwe wiry, lodowata temperatura i uwięzienie przez krę.
W końcu elf wynurza się, trzymając Leudasta. Do konca podróży wszyscy zwracają uwagę na młodzieńca. Nie mogą dopuścić do tego, by syn zginął ratując ojca.
Elfia magia
Po drugiej stronie rzeki zaczynają się bagna. Unoszące się nad nimi opary ukrywają obecność wędrowców przez wrogami, ale też utrudniają orientacje. Próby Eregasty sporządzenia mapy spełzają na niczym. I gdyby nie przewodnik, niechybnie pobłądziliby. Jeśli Bob zginie lub zostanie schwytany, nigdy się stąd nie wydostaną.
Ostatniej nocy przed twierdzą ma miejsce niesamowity fenomen. Roślinność dookoła zmienia się. Bujnie zakwita na powierzchni bagien. Rozwija się niczym dywan, tworząc przejścia. Czemu akurat podczas tej jednej nocy każdego roku? Czy to tajemnica dawnej elfickiej magii? Eryn czuje, jak elficki Arcyklucz rozgrzewa się przyjemnym ciepłem i wibruje w środku.
Dlaczego Arcyklucz przebudził się? Czy otworzy bramę pod Dwimmerhorn, o której mówiła matrona? Choć Dywannik zakwitł nim doszli do twierdzy, może jeszcze nie wszystko stracone?
Pieśń szyderstwa
W oddali majaczy forteca, unosząca się nad gęste mgły. Wystaje niczym palec wzniesiony ku przestrodze. Nie zbliżajcie się tu, bo zginiecie. Czy ta wyprawa może się powieść?
Patrole orków są głośne. Łatwo się przed nimi ukryć we mgle i w zaroślach. Ale nie da się ukryć przed czujnym wzrokiem krebajnów. One zauważają wędrowców. Ale nie odlatują ostrzec swych panów. Zamiast tego lądują w oddali i bacznie się przyglądają. Kraczą, ale nie na alarm, tylko jakby śpiewały pieśń szyderstwa z tych, którzy sami, nie schwytani ani nie przymuszeni, idą do miejsca, w którym czeka ich śmierć. Śmieją się z tych marnych prób.
Wilikar oddziela się od drużyny, by zmylić ptaszyska. Gdy tylko zbliża się do nich stado unosi się do góry, po czym zrzuca się na niego. Szarpią go i porywają na mokradła. Wilikar próbuje walczyć, zabija kilka z nich, ale ptaszyska w końcu go topią.
Na górze w twierdzy zapalają się światła. Orki już wiedzą o intruzach.
Nie można zawrócić. Nie można się wycofać. Bob krzyczy przerażony, rzuca się na tratwę i podejmuje desperacka próbę dopłynięcia do jaskini. Ostatnim razem natrafił tam na bramę, której nie dało się sforsować ani otworzyć. Jeśli brama dalej będzie zamknięta, sam zapędzi się w ślepy zaułek.
Grobowiec Isildura
Pozostali tak jak Bob chwytają się tratew. Wszyscy mają już dość zimna, wilgoci, błota. Nikt już nie zastanawia się, czy wyprawa może się powieść. Trzeba uciekać, skryć się. Jaskinia to jedyne takie miejsce. Ale jeżeli nie prowadzi dalej, okaże się więzieniem.
Jaskinia jest płytka, to raczej zagłębienie w skale. Jak tylko Eryn zbliża się do niej rozjarza się elfickimi symbolami. Bob jest zaskoczony, gdyż poprzednim razem nie było tu tego.
Eryn odczytuje znaki. To miejsce to symboliczny grobowiec. Nie elfa, lecz ludzkiego króla, który zatonął tu pochłonięty przez ciemność i zło. Elf zachwyca się tym widokiem, dotykając świecących runów czuje się jakby dotykał samych gwiazd. Nie ma jednak czasu na zachwyt. Słychać z tyłu nadlatujące ptaszyska!
Felmer rozpala ogień, aby uczynić jak najwięcej dymu. Gryzące powietrze dokucza wędrowcom, ale i ptakom, które na chwile odlatują rozgniewane. Eryn zyskuje cenne sekundy na to, by otworzyć wejście. Jego dłonie krążą po śliskim, zimnym kamieniu szukając jakiegoś zagłębienia czy dziurki na klucz. Do odgłosów z tyłu dołączają okrzyki orków. I wtedy palce elfa natrafiają na to czego szukały. Wyciąga klucz i wciska go tam bez zastanowienia. To Arcyklucz Dol Guldur, czy może zadziałać w tym miejscu?
Wkłada go do środka i wtedy te drzwi rozwierają się przed nim. Wszyscy wpychają wpierw Boba i Leudasta, po czym sami wskakują. Drzwi zawierają się za nimi. Zza nich słychać okrzyki niezadowolenia orków. Ten rwetes obudziłby nieumarłego. A tak się składa, że w grobowcu takich nie brakuje…
Komentarz grającego (kosoluk):
Jedna z bardziej emocjonujących końcówek sesji w jakie grałem. Gdy wszystko wydawało się już stracone, przybyliśmy do twierdzy za późno, pojawiła się iskra nadziei – Arcyklucz. Potem znów widmo porażki gdy krebainy odkryły naszą obecność. I wtedy decyzja wszystko alb o nic – pędem do jaskini. Klucz zadziałał. Emocje wybuchły.
Rzuty kośćmi wspaniale zgrały się z deklaracjami graczy oraz pomysłami na interpretacje Mistrza Gry. Czegoś takiego nie da się zaplanować. Przed sesją opowiadaliśmy jednemu z nas czym jest storytelling. No cóż, po tej sesji ta osoba nie wiem czy zechciałaby kiedykolwiek spróbować gry bez kości.
Porażki na kościach w krytycznych momentach mogą być przyczynkiem do najbardziej epickich sesji. Nagle wpadamy w takie tarapaty, że wyjście z nich da poczucie satysfakcji nie porównywalne do niczego innego.
Komentarz prowadzącego (kadu):
Zacznijmy od tego, o czym powinienem był wspomnieć w poprzednim raporcie, ale nie zrobiłem tego, bo prawdziwego znaczenia ten chwyt nabiera w tym. Trzy sesje temu, kiedy przygotowywaliśmy się do Fellowship Phase w Górskich Salach – Dawid miał spore zadanie specjalne – stworzyć nową postać. Postanowiłem zatem dorzucić coś do dodatkowej roboty innym graczom. Tomek wymyślił wtedy Huskę i Rjorna (którzy stali się podporą sesji w Salach i pod nimi), Gosia stworzyła Boba i Noba (którzy pojawili się już wcześniej, a na tej sesji zdobyli dodatkowe znaczenie), natomiast Andrzej miał za zadania stworzyć jakieś skarby zagubione w Dol Guldur.
Jednym z nich był arcyklucz – porzucony podczas ucieczki z dawnego Amon Lanc klucz, który otwierał tam wszystkie drzwi. Gdy opisywałem trolla-artystę powiedziałem, że ma on klucz na szyi i Andrzej opisał w epilogu po poprzedniej sesji, że niepostrzeżenie odzyskał go z ciała bestii. I teraz – pod sam koniec tej sesji – gdy wydaje się, że wszystko stracone, Eryn wyciąga klucz i sam do końca w to nie wierząc, otwiera tajemne drzwi pod Dwimmerhorn. Klik! Wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce. Końcówka była naprawdę spoko.
W tej sesji zadowolony byłem jednak także z czego innego. Podróż zimą okazała się prawdziwym horrorem. Wylosowaliśmy zdarzenie dodatkowe, które podwajało kary za nieudany test travel – czyli każdy pech dawał nie jeden (pamiętajmy, że jest zima, więc z wyjścia jest 2), nie dwa, ale 4 punkty Fatigue! Ojej! Dodatkowo BG wykrakali, że ich podróż się opóźni, Leudast o mało co nie utopił się pod lodem.
Wielkim pechowcem tej sesji był znów Dawid. Ma co prawda mocniejszą postać, z nowymi fajnymi mocami. Wymyślił chwyt z dywannikiem – spoko. No, ale BG zdecydowali się iść po hobbity i w efekcie nie zdążyli skorzystać z dywannika. Dawidowi za to podczas skradania się ku twierdzy udało się wyrzucić pech nad pechami (skucha, której nie da się naprawić wydaniem Hope na puli k12+3k6 i przy trudności 14. O ile dobrze pamiętam rzucił Oko Surona, 1, 1, 3). Ten test zdemaskował BG i doprowadził do śmierci Wilikara. Właściwie to on zrobił tę emocjonującą końcówkę – więc moim zdaniem bardzo się sesji przysłużył, ale Dawid nie był z jego powodu zadowolony. Jeszcze kilka takich rzutów i zacznie go otaczać legenda pechowca.
Jeżeli chodzi o większą fabułę, to postanowiłem pozmieniać trochę moje plany. Oryginalnie przewidywałem, że BG będą teraz gdzieś w Siedliszczu, a Rhosgobel będzie tłem, w którym będę mógł rozgrywać jakieś wydarzenia nie oglądając się na drużynę. Ale skoro wrócili tam oni wraz z uciekinierami z Górskich Sal, to porzuciłem te zamiary – ostały się one jako spotkanie z trójką zwiadowców Mogdreda oraz podsłuchujący Snaga.
Z samej sesji najmilej wspominam odgrywanie Boba i Noba. Lubię takie podwójne postacie – kiedyś super odgrywało mi się Ettina w D&D3 w Eberronie, teraz tę dwójkę. Teraz zobaczymy, czy pomysłowemu hobbitowi uda się wrócić z bagien razem z drużyną. Ale o tym dowiemy się z następnego raportu.