The One Ring – 22. Ułaskawienie banitów

Na wiecu zostaje ogłoszona amnestia. Zjawia się też Czarodziej, lecz nie ten, którego się spodziewano. Wielki Finał ujawnia konsekwencje wysłanie Milczącej Elfki do Galadrieli, których nikt nie przewidział.

drużyna

Gosia – Eregasta – uczennica Radagasta

Andrzej – Eryn – książę leśnych elfów

Tomek – Usari – dziecię dwóch ludów, nazywany Mistrzem

w poprzednim odcinku

Wiec rozpoczyna odczytanie testamentu Ingomera Łamacza Toporów. Jeden z wielu przywódców wskazuje na potrzebę wyłonienia jednego władcy z silnym mandatem. W tej roli widzi Eregastę. Ale przeciwnicy wytykają jej nieczyste pochodzenie – jako córa Mogdreda, banity i złoczyńcy, nie ma prawa nazywać się kobietą lasu. Sprawa pozostaje nierozstrzygnięta.

wydarzenia

1. Saruman Mądry gościem wiecu

2. Czytanie pamiętnika

3. Nowa zdobycz kruka

4. Zamach na Eregastę

5. Ułaskawienie

6. Oferta pajęczycy

7. Przejrzeć na oczy

8. Więzienie Czarodzieja

9. Zwierciadło Galadrieli

intro

Eryn widzi wspaniałą Panią Elfów. Smukła, biała i piękna kroczy pomiędzy drzewami. Pochyla się nad Alomeą i spogląda w jej oczy. I nagle na twarzy Galadrieli widać szczere przerażenie tym co ujrzała. Równie przerażony Eryn zrywa tę wizję. Czuje obrzydliwy wstręt do siebie. Gdyż na to właśnie liczył. Chciał, aby elfy stanęły z niebezpieczeństwem twarzą w twarz i zrozumiały jego powagę. Ale użył do tego Alomeę. Wykorzystał ją. Nie tak się postępuje z przyjaciółmi.

przygoda

Saruman Mądry

Na wiec przybywa gość specjalny. Wysoki, smukły człowiek o długich, gładkich, białych włosach. Jedno oko ma zakryte, a nos garbaty. W ręce niesie długą, białą laskę, zakończoną świetlistym kamieniem. Sam też nosi się na biało.

„Jam jest Saruman. Widzę po waszych zaskoczonych minach, że to nie mnie się spodziewaliście. Lecz Radagasta tu nie ma. I pojawia się pytanie dlaczego, skoro leśni ludzie są pod jego opieką. Gdzie też podziewa się mój szanowny przyjaciel? I dlaczego nie jest na najważniejszym wydarzeniu swych podopiecznych? Odpowiedz być może poznamy już wkrótce. Chciałbym uzyskać waszą zgodę, by być tu gościem. Liczę, że zostanę przyjęty jako przyjaciel.”

Eregasta wzdryga się, jakby dotknęła zimnej i ostrej stali. Przypomina sobie, jak Radagast z niechęcią mówił o Sarumanie. A teraz przychodzi nieproszony i wbija szpilę jej mistrzowi.

Przedstawiciel Dunlendingów

Saruman wpierw kieruje się do Leudasta, przywódcy Ludzi Gór. Plemię to musiało uciekać z zaatakowanych przez orki i wargi Górskich Sal. W miejsce zrujnowanej osady Ludzi Gór chcą osiedlić się ludzie z plemienia Dunlendingów. W zamian za ziemie oferują swą gotowość do ataku na twierdzę orków – Dwimmerhorn.

„Reprezentuję lud, który już zaznaczył tu swą obecność. Nad którym ja z kolei mam swoją pieczę. Lud Dunlendingów. W ich imieniu chciałbym rozmawiać z Leudastem synem Hartfasta, przywódcą Górskich Sal. A także z tym z jego ludu, którego zwą Usari. Mój agent Arzirias wystawił mu nadzwyczaj ciekawe świadectwo.”

Czarownik musi się nisko schylić, aby wejść do chaty. Jego długie włosy zamiatają podłogę, ale nie łapią żadnego brudu, pozostając lśniące. Saruman przysiada na wielkich kamieniach, które Ludzie Gór przytargali z sobą na wiec, by pokazać swą siłę i dumę. A także tęsknotę i pragnienie odzyskania swego domu – Górskich Sal.

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Saruman wpierw interesuje się Radagastem. Usari zapewnia go, że Eregasta godnie go zastępuje.

„Przejdźmy zatem do targów. Wiecie, że mam przemożny wpływ na tych, którzy przychodzą z Dunlandu. Moi Dunlendingowie mogą stanąć ramię w ramię z wami, Ludźmi Lasu. Jednak muszą przebyć kosztowną drogą zza gór. To droga w jedną stronę. Oni chcieliby wrócić na tereny, które przed pokoleniami należały do nich. Oczekują, że pozwolicie im zbudować własną osadę. W miejscu gdzie kiedyś były Górskie Sale.”

Leudast nie wierzy własnym uszom. W tym samym miejscu? Przecież Arzirias zapewniał, że Ludzie Gór mogą powrócić do swego domu, a Dunlendingowie osiądą obok Górskich Sal. Saruman kiwa ze zrozumieniem głową, ale w jego oczach na próżno szukać współczucia. Odpowiada spokojnie i stanowczo.

„Każdy musi z czegoś zrezygnować. Zanim powstały Górskie Sale, istniała tam osada Dunlendingów. Ale ich przegnano. Teraz są gotowi, by powrócić. Czy mogę liczyć na wasz głos na wiecu za atakiem na Dwimmerhorn i sojuszem z Dunlendingami?”

Ludzie Gór potrzebują tego sojuszu. Ale czy za taką cenę? Bez Dunlendingów nie pokonają orków, którzy stają na drodze do Górskich Sal. Z Dunlendingami będą musieli oddać im Górskie Sale… Leudasta z beznadziei wyrywa Usari.

„Górskie Sale to nasz dom. Ale czyż nie dom jest tam, gdzie serce nasze? Ja sam w połowie wywodzę się z Górskich Sal, a w połowie z Domu Beorna. Ale obu tych miejsc już pewnie nigdy nie zobaczę, gdyż serce me związałem z Jagodowym Szlakiem. Wszyscy chcemy atakować na Dwimmerhorn. Tę bitwę możemy wygrać. Wówczas twierdza stanie się niczyja. Może tam odnajdziesz swój dom, Leudaście? Nie potrafiliśmy obronić Górskich Sal. A Dwimmerhorn to wspaniała twierdza. Do tej pory niezdobyta. I nikt nie rości sobie do niej pretensji. Tam Ludzie Gór mogliby się osiedlić. I mieliby do tego prawo. To miejsce jest kamieniem węgielnym naszych przodków. Eregasta ma mapę, na której odwrocie znajduje się rycina Leśnych Ludzi grzebiących Isildura poległego na Polach Gladden. Możemy odzyskać to miejsce i powrócić do niego.”

Saruman gładzi się po brodzie.

„Mądre, acz pracochłonne. Osuszenie bagien to trudne zadanie. Wymagałoby wielkiego wysiłku, odpowiednich nakładów oraz prawdziwego mistrza, który mógłby się tym zająć.”

Usari skłania głowę w kierunku Sarumana.

„Jeżeli byś nas wspomógł Czarodzieju.”

Saruman odmawia.

„Nie mogę dysponować swym czasem, nie wiedząc jaka będzie przyszłość.”

Usari ma inny pomysł.

„A Arzirias, twój agent? Zna się na ziołach, ma wiedzę…”

Saruman przytakuje.

„…I bywał na Polach Gladden. Jesteś dobrze poinformowany, Usari. Leudaście, twój doradca zaproponował rozwiązanie. Górskie Sale należne będą Dunlendingom. Wy zajmiecie twierdzę. Jej okolicę pomoże osuszyć jeden z moich najzdolniejszych agentów. Czy takie rozwiązanie ci odpowiada?”

Leudast milczy, ale w końcu musi dać odpowiedź.

„Każdy z nas decyduje, z czym chce się tak naprawdę związać. Ja przez całe życie myślałem, że moim miejscem są Górskie Sale. Ale one już nie istnieją. Zostawiłem je, gdy udałem do podziemi. A potem wyruszyłem na wyprawę do Dwimmerhorn, która mnie odmieniła. Skorzystam z waszej mądrości. Moim przeznaczeniem jest Dwimmerhorn.”

Eregasta w rozterce

Saruman odprawia Leudasta i Usariego. Przyzywa do siebie Eregastę, by wiedzieć jak głosować. Sprawa jej przynależności do Ludzi Lasu wciąż jest nierozstrzygnięta. Rozsądzić ma mędrzec.

„Eregasto podaj mi swą dłoń.”

Z jego dłoni wystają nienaturalnie długie, kościste palce. Druga dłonią nakrywa dłoń Eregasty, odwraca ją i spogląda na linie życie. Zastyga w zadumie. Eregasta ma czas, by pomyśleć. Czy dobrze zrobiła przychodząc na rozmowę z Sarumanem? Radagast nie ufał mu…

Saruman nagle puszcza jej rękę i zagląda jej w oczy.

„Mówią o tobie, że jesteś jego uczennicą. Każdy z nas, nawet mędrzec potrzebuje spojrzeć na świat cudzymi oczyma. Dlatego pytam cię uczennico Radagasta, co mi powiesz o mym dawnym towarzyszu i jego sprawkach?”

Eregasta wystawia dobre świadectwo nauczycielowi. Zapewnia, że pochłania go troska o Mroczną Puszczę.

„Troska powiadasz? Troskę tą przerodził w jakową wyprawę. Czy wiesz dokąd się udał?”

Ale co Eregasta może wiedzieć o sprawach Czarodziejów? Mistrz nie dzielił się z nią wszystkim.

„Ja nie widziałem się z mym towarzyszem od wielu, wielu lat. Ty ostatnia spędziłaś z nim najwięcej czasu. I powiedz mi droga przyjaciółko co ci serce podpowiada? Jaki on się stał? Co tak naprawdę sądzisz o swoim mistrzu?”

Eregasta mogłaby sięgnąć do pamiętnika Czarownicy. Do kartek zapisanych obcymi literami, otoczonymi przez kropki tak charakterystyczne dla pisma mędrców. Tam kryje się odpowiedź na pytanie Sarumana kim się stał. Ale ona nie ufa Sarumanowi. Ufa Radagastowi. Nie wyda swego nauczyciela. I nie zamierza się tłumaczyć skąd ma pamiętnik i dlaczego próbuje zgłębiać mroczną wiedzę. Jeżeli dowiedziałby się co robi, mógłby potraktować ją jako zagrożenie…

Z drugiej strony Saruman mógłby pomóc. Jest potężny. Posiadł moc większą nawet niż Radagast. Ktoś taki byłby cennym sojusznikiem. W głowie kołaczą jej słowa Vidugaluma „Dobrze, że Zimraphel jest zarażona. To znaczy że umrze. Musimy tylko pchnąć to we właściwą stronę. Znaleźć sposób…” Czy Saruman zna sposób? Czy mógłby uleczyć Radagasta i zgładzić Czarownicę?

Eregasta czuje, że to co teraz powie, ma wielką wagę. Saruman wsłuchuje się w słowa, które teraz padną. Jej odpowiedź może zmienić wiele.

„Byłam w Dol Guldur. Zaprowadził mnie tam Radagast. Potem udał się do elfickiego króla. Mnie polecił odnaleźć matkę roju i uleczyć pszczoły. Stworzyłam antidotum.”

Trudno cokolwiek wyczytać z twarzy czarodzieja.

„Skupiałaś się na malutkich, podczas gdy on skupiał się na wielkich. Interesujące. Udał się rozmawiać z królem, choć księcia miał pod nosem. Rozmawia z Thranduilem, z którym nawet Galadriela nie rozmawiała od lat. Usłyszałem od ciebie to co chciałem. Wiedz, że masz we mnie swojego sojusznika.”

Wkrótce na wiecu Saruman ogłosi, że Eregasta jest kobietą lasu. I przynajmniej ta sprawa zostaje zakończona.

Elficki książę

Czas na rozmowę Sarumana z Erynem synem Thranduila.

„Elficki książę, czy wiesz że ciąży na tobie czar?”

Eryn spotkał na swej drodze wielu, na których ciąży jakiś czar. Odbert, Alomea, strażnik grobowca Isildura… Saruman ożywia się na wzmiankę o Isildurze.

„W jego grobowcu nie ma tego, czego od lat poszukuję. Pierścienia o potężnej mocy. Przejrzałem sterty ksiąg w Minas Tirith. Odwiedziłem wszystkie piętra biblioteki. On jest jak jedna nić pajęczyny. Pociągniesz za nią, a ruszą się wszystkie. Ten pierścień stanowi o sile naszego wroga. Gdybyśmy go znaleźli, bylibyśmy w stanie go pokonać. Nie musielibyśmy się posuwać do takich oto ruchów.” 

Eryn poznał już siłę wroga. Widział Czarnego Jeźdźca. Nie był w stanie go zranić. Saruman zna tego przeciwnika.

„Nazgûl. Gdzie go widziałeś?”

Eryn opowiada o drugiej wieży na południe od Wschodniej Wycinki. Sytuacja jest poważna. Elf uważa, że Saruman powinien powiadomić Białą Radę. Ale ten uznaje to za niepotrzebną zwłokę. Należy działać natychmiast.

„Samotnie wyprawię się do Drugiej Wieży. Muszę tego doświadczyć osobiście. Czy widziałeś najwyższe piętro wieży Dol Guldur? Widziałeś czerń, która tam się kryje? Ona jest sekretem zła Dol Guldur. Nieprzyjaciel pozostawił tam część siebie. Nawet Biała Rada nie była w stanie jej zwalczyć. Nim odjadę muszę cię ostrzec. Widzę że nie zdawałeś sobie sprawy z zaklęcia. Te zaklęcie sprawiło, że nie byłem w stanie cię dostrzec. Uważaj na tego, który je rzucił na ciebie. Erynie, twe oczy przesłania czar. I ja teraz ten czar z ciebie zdejmuje.”

Saruman uderza laską o podłogę i wypowiada słowa w nieznanym języku. Eryna oślepia blask i gdy odzyskuje wzrok wszystko dookoła zaczyna wyglądać inaczej. Szata Sarumana przestaje być nieskazitelnie biała. Jego twarz staje się brzydka bez jednego oka, ze zbyt długimi brwiami i z garbatym nosem. Ludzki rzeczy stają się dla niego mdłe, nijakie, biedne, puste i brzydkie. Zniewalająco piękna Atikara teraz wygląda zupełnie przeciętnie. Eregasta jest mniej podobna do niego, a bardziej do matki. Przypomina sobie jej portret. Gdy widział go ostatnio nie poznał jej. Teraz już wie, że był prawdziwy, a jego zmysły go oszukały. Portret przedstawiał prawdziwy wizerunek. Wcześniej postrzegał ją jako najpiękniejszą spośród Ludzi Lasu. Tak nie było. Ktoś zmienił jego wzrok tak, by mu się spodobała. I Eregasta jest tego efektem. Eryn długo się jeszcze będzie zastanawiał co Saruman miał na myśli mówiąc „Ja widziałem różne rzeczy. Ale wiedziałem kiedy mój wzrok odwrócić.”

Przebudzenie mocy

Eryn czuje, że elficka magia, którą w nim blokowano, znów płynie jego żyłami. Nie patrzy już na te tereny jak na tereny leśnych ludzi, ale jak na las należący od zawsze do elfów. Słyszy wcześniej niesłyszane szepty drzew. Słyszy mowę ptaków. Czuje, jak przez las idzie potężna siła i zmierza w jego stronę!

Nowa zdobycz kruka

Kruk ląduje obok Usariego. Gdy ten podchodzi, ptak podrywa się i ląduje na skraju lasu. Usari podąża za krukiem, a kruk odlatuje dalej i dalej. Usari wchodzi za nim głębiej w ciemność. Usari wędruje po lesie tak długo, aż traci orientację i gubi się. Dopiero wtedy kruk przemawia. Przemawia kruczym głosem, ale ludzką mową.

Kruk prosi o pomoc. Jest chory. Chce spotkać się w tym miejscu z Eregastą. Usari odmawia. Nie wystawi jej. Ale może zabrać kruka do niej, co też próbuje uczynić. Nie udaje się! Kruk wyślizguje się z uścisku, po czym z całej siły uderza Usariego w oko i je wydziobuje. Usari czuje straszliwy ból. Krew zalewa mu twarz. Na ślepo pędzi przed siebie w las, byle dalej od kruka, wykrzykującego za nim słowo „zdrajca”.

Ułuda dla oczu

TYmczasem Vidugalum ujawnia treść kolejnej karty pamiętnika. Czy Eregasta jest już gotowa, by kolejne karty tłumaczyć samodzielnie?

W pamiętniku Zimraphel zastanawia się dlaczego Radagast nie zdecydował się skraść elfickiego dziecka. Eregasta nie rozumie w jakim celu miałby to robić? Do czego Radagast potrzebował elfiej krwi?

Czy zamiast je kraść, rzucił urok na elfa, by związał się z ludzką kobietą i z tego związku zrodziło się dziecię, które on, czarodziej, wziął pod swe skrzydła?

Jednooki beorning

Zalany krwią Usari wraca do osady. Eregasta zakłada mu opatrunek na oko. Usari nie mówi nikomu o kruku. Ich drogi jeszcze się skrzyżują. I chce sam policzyć się z krukiem.

Ostrze w ciemnościach

Niespodziewanie w osadzie pojawia Garsendis. Jest ledwo żywa. Powłóczy nogami, aż upada nieprzytomna pod stopami Eregasty. Eregasta z pomocą towarzyszy zanosi ją do swej chaty i układa na posłaniu. Zaczyna sprawdzać jej stan, oglądać rany. I wtedy Garsendis zrywa się z łoża, z rękawa wyciąga długi sztylet i celuje w serce Eregaty. Ostrze nie trafia, tylko draska Eregastę.

Garsendis wpada w rozpacz. Nie chciała tego czynić! Torturami została zmuszona przez żonę Mogdreda.

Wtem nad nią z czarnego oparu formułuje się postać. Spowija ją czerń, a twarz jej nie jest ludzka. To twarz demona. – Zawiodłaś mnie! – syczy.

Czarny dym zaczyna wtłaczać się do ust Garsendis. Dusi ją! Eregasta próbuje odciągnąć Garsendis, ale chmura atakuje i ją. Usari niewiele myśląc dobywa biały klejnot z torby Eregasty i rozświetla mrok. – Nieeee! Wróg go zobaczy! Dowie się, ze go mamy! Przyjdzie tu! – Eryn krzyczy przerażony i zły. Jasne światło dezintegruje ciemny obłok. Czarna mgła znika równie szybko jak się pojawiła. – Już przyszedł! – Usari odpowiada Erynowi, gdy ten wyszarpuje mu klejnot z ręki.

Wznowienie obrad

Kolejnego dnia wiecu Eregaście zostaje przyznane pierwszeństwo głosu. Może poddać temat pod głosowanie.

„Wbrew temu, co niektórzy z was sądzą, nie będę poddawała pod dyskusję ostatniej woli Ingomera, czyli mojego przewodnictwa ludziom lasu. Mamy ważniejsze sprawy do omówienia. Każdy z nas przybył ze swoimi troskami. Każdy oczekuje wsparcia. Niech każdy powie co mu leży na sercu. Jakich decyzji oczekujecie od wiecu?”

Imnahar zgłasza się pierwszy.

„Przybyłem do was ze Wschodniej Wycinki. Reprezentuję Słoneczny Gród rządzony przez Lifstana syna Lejknira i Awinę córę Ceawina Szczodrego. Zagrażają nam dzikie plemiona Easterlingów znad Morza Rhûn. Prowadzi ich Czarny Jeździec. Dlatego wzywam wszystkich ludzi lasu, by udzieli nam wsparcia.”

Na wezwanie nikt z ludzi lasu nie odpowiada. Ragnakar i Fritwalda chcą atakować Mogdreda, a Leudast Dwimmerhorn. Wstaje Vidugalum. Fritwalda próbuje go powstrzymać przed zabraniem głosu, gdyż nie ma do tego prawa, ale Eregasta przechytrza ją. Przekazuje Vidugalumowi swoje prawo do zabierania głosu.

„Niektórzy z was jeszcze mogli nie mieć okazji mnie poznać. Nazywam się Vidugalum. Wcześniej byłem słynny z tego, że poskromiłem gobliny i mogłem nimi rządzić. Prawda jest taka, że goblinom należy ścinać łby, a nie je poskramiać. Jagodowy Szlak przyniesie korzyść wszystkim, mi i wam. Dlatego trzeba zadbać o jego wschodnią bramę. Poślę tam ród Herefary, gdyż Leśni Ludzie wyrządzili mi wielką korzyść. „

Misja Garsendis

Gdy oklaski cichną, Fritwalda zaczepia Eregastę. Pyta ją wyzywająco jakie ona siły przeznaczy na pomoc Słonecznego Grodowi. Eregasta nie daje się zbić z pantałyku.

„Wczoraj Garsendis powróciła z misji przekonania ludzi Mogdreda do opuszczenia go. Ta misja powiodła się. Jego ludzie chcą odkupić swe winy. Chcą powrócić do Ludzi Lasu. Winy odkupią stając do walki z naszymi wrogami.”

Dla Fritwaldy to śmiały plan. Pytanie, czy nie zbyt śmiały. To banici. Każdy z nich dokonał czynów, które wykluczyły go. Imnahar nie ma wątpliwości. Z chęcią przyjmie tych ludzi. Słoneczny Gród potrzebuje każdego wsparcia. Tam nikt nie pyta o przeszłość. Chętny na przeciągnięcie banitów na swoją stronę jest także Leudast szykujący się do ataku na Dwimmerhorn. Ragnakar widzi w nich tylko wrogów. Gdyby zostali ułaskawieni, tylko zamieniliby przywódcę z Mogdreda na jego córkę. To tylko kolejny niecny plan Eregasty.

Ułaskawienie

Głosowanie. Wszyscy są za, poza Ragnakarem. Fritwalda przemawia.

„Z początku ten pomysł wydawał mi się okropny. Jak to? Zaprzeczać decyzji poprzedniego wiecu? Ale Ingomer miał racje. Czasy się zmieniają. Możemy pokonać Mogdreda bez walki. Musimy tylko wyciągnąć rękę do tych, którzy popełnili błąd, a teraz chcą ten błąd naprawić. Stając po naszej stronie nie stają po stronie zła.”

Banici, którzy zdecydują się opuścić Mogdreda, mogą znów nazywać się Leśnymi Ludźmi. Realizacji postanowienia wiecu podejmuje się śmiały banita Avagis. Wcześniej na Wzgórzu Tyrana usłyszał od Garsendis o tym, że Eregasta jest córą Mogdreda i jest gotowa im odpuścić karę. Postanowił dostać się na wiec i przekonać się czy to tylko plotki, czy fakty. Powróci do swoich i rozpowie o postanowieniu wiecu. Część banitów powinna się przyłączyć do niego.

Nieproszony gość

Wtem na wiec przybywa tajemnicza postać. Wygląda na intruza o złych zamiarach. Dlatego zostaje pochwycona i uwięziona zanim zostanie wysłuchana. Twarz i ciało przykrywają tatuaże oraz cienka pajęczyna.

„Przysyła mnie wielka i wspaniała Sarquin, która żyje w sercu las. Żyje dłużej niż ktokolwiek z nas. Sarquin w swej mocy dostrzegła wspaniałe jasne światło, które bije tu od was. Ale nie może po niej sięgnąć, gdyż wasz czarownik postawił jej barierę z niewidzialnego ognia. Sarquin pragnie tego klejnotu. Najwspanialszego klejnotu, który znalazł się kiedykolwiek na tych ziemiach. Wielka Prządka chce go dla siebie. Jej bogactwa są nieprzebrane i piękne, a ona kocha je tak, że nie rozdaje ich marnym istotom. Lecz tym razem jest gotowa się nimi podzielić. Powiedźcie waszą cenę.”

Nikt nie wie o czym ten człowiek mówi. Jaki klejnot? Prawie nikt. Eryn zabiera głos.

„Takie klejnoty są niczyją własnością. Ani elfów, ani ludzi, ani innych pradawnych istot. Światło w ich wnętrzu jest starsze niż my wszyscy. To światło gwiazd. Dlatego tak nas zachwyca. My żyjemy krótko, a one są wieczne. My ich nie posiadamy, tylko czasem przenosimy z miejsca na miejsce.”

Przybysz odpowiada.

„Ludzie z twojego rodu dogadywali się z Sarquin już wcześniej.”

Z tyłu odzywa się głos Sarumana

„Pajęczyca jest stara i widzi rzeczy, których wielu zupełnie nie dostrzega. Ma więcej oczu niż my wszyscy razem wzięci. A mimo to żyje w ciemności. Gdyż chce się sycić tylko i wyłącznie najczystszym światłem. Światłem, o którym powiedział wasz elficki gość. Światłem gwiazd. Ale pojawia się pytanie czy ktoś z tutaj obecnych wie o takim klejnocie?”

Ci, którzy wiedzą, konsekwentnie milczą. Poseł Sarquin zostanie na czas wiecu i poczeka na odpowiedź.

Spodziewany gość zjawia się niespodziewanie

Na dachu namiotu ląduje jakiś ptak. Za chwilę obok niego kolejny. A potem następny i jeszcze następny. W końcu zbiera się ich cała chmara.

Eryn spogląda na Sarumana. Saruman robi krok do tyłu. Skrywa się za płachtę namiotu, aby być jak najmniej widoczny. Ptaki kręcą się przez chwilę w jednym miejscu skupione blisko siebie, czekają aż dołączy do nich ostatni, po czym błyskawicznie sfruwają wszystkie na raz. Jak za dotknięciem magicznej różdżki pojawia się nikt inny jak Radagast!

Wino dla gościa

Wszyscy są początkowo zdumieni, zszokowani, ale po chwili wiwatują, cieszą się, machają powitalnie w kierunku czarodzieja. Jedyna Eregasta widzi innego Radagasta niż zapamiętała. Jego twarz pokrywają dziwne ciemne plamy. Ubranie wydaje się spleśniałe i czuć zapach taki sam jak od widma atakującego Garsendis!

Radagast jak za starych dobrych czasów spogląda na Eregastę i uśmiecha się poczciwie.

„A cóż to? Rozpoczęliście wiec beze mnie. Eregasto, nie uściskasz swego starego nauczyciela?

Eregasta zastyga. Głośno przełyka ślinę. Przypomina sobie zapiski z pamiętnika. Pamięta wpis Zimraphel o tym, jak ją dotyka…

„Mistrzu naleję ci wina.”

Eregasta sięga po kielich, nalewa wina i ukradkiem dodaje antidotum. Stawia kielich na tacy i podchodzi do mistrza. Radagast robi krzywą minę. Nie takiego powitania się spodziewał. Eryn wciąż obserwuje Sarumana. Saruman chowa się jeszcze głębiej, za jednym z drzew i stamtąd bacznie obserwuje Radagasta. Radagast bierze kielich i przystawia do ust. Nie domyśla się tego, że Eregasta zmieszała wino z antidotum. Wychyla kielich. Wypija zawartość do połowy…

Przejrzeć na oczy

Wszyscy zastygają. W milczeniu patrzą na Radagasta. W powietrzu czuć napięcie. Wszystko wokół zaczyna drżeć. Wino spływa do gardła Radagasta, a z niego spływa ułuda. Magiczny woal pozorów teraz się zsuwa. Ułuda przestaje działać. Ktoś z boku wydaje krótki okrzyk zdziwienia, a może przerażenia. Eregasta odskakuje do tyłu, jak oparzona. Nie może uwierzyć w to co widzi. Nie może uwierzyć w to jak wygląda jej mistrz. Już nie ma nic z pogodnego, dobrodusznego starca z przekrzywionym kapeluszem. Jego szata w wielu miejscach rozrywa się ujawniając nagą skórę. Pełzające po niej insekty uciekają z powrotem pod szatę, ale część z nich odpada i wije się po ziemi. Czarne plamy na skórze widoczne są teraz dla wszystkich. Wszyscy czują zapach grzybów i pleśni. Radagast jeszcze nie wie co się wydarzyło. Zaczyna iść w kierunku Eregasty, a ta cofa się. Otwiera usta by coś powiedzieć, a wtedy wylewa się z nich smoła…

Radagast widzi strach w oczach Eregasty. Rozgląda się na lewo i prawo. Inni też się odsuwają. – Dlaczego tak na mnie patrzycie? Dlaczego tak na mnie patrzycie? – powtarza Radagast jak małe dziecko, czując się coraz bardziej zagubiony i przestraszony. – Nie wierzę w to co widzę – wykrzykuje Ragnakar. Fritwalda chwyta się za włosy. Leudast spogląda pytająco na Eregastę. I wtedy wyłania się Saruman. Pewnym krokiem wychodzi do przodu. Podnosi swój kostur i oświetla Radagasta.

Radagast spogląda po sobie i zauważa przemianę. O jego grzybowej chorobie wiedzą już wszyscy. Zmienia się jego spojrzenie. Ściąga brwi i mruży oczy. Jest zły! Ciska kielich o podłogę. Reszta wina rozlewa się. Jest zły! Palcami zakończonymi krzywymi, brudnymi pazurami wskazuje na Eregastę. Oskarża ją zdradę. Jest zły!

Omeow Comics

 

Pojedynek czarodziejów

Saruman nie pozwala mu zrobić kroku dalej. Z całej siły uderza w powietrze swą lagą. Wielka niewidzialna siła odpycha Radagasta i odlatuje on na kilka metrów do tyłu.

Saruman przymierza się, by uderzyć raz jeszcze. Usari doskakuje do Radagasta. Chce go zasłonić, bronić go. Za późno. Saruman uderza laską w ziemię i wyrzuca Radagasta do góry. Radagast wznosi się ponad głowy wszystkich. Saruman zaczyna nim obracać wokół jego własnej osi. Radagast tylko patrzy bezradnie próbując chwycić się czegokolwiek, ale nawet jego długie pazury nie sięgają. Saruman zatrzymuje Radagasta, ale nie wypuszcza go. Mówi do niego chłodnym tonem.

„Dawno się nie widzieliśmy stary druhu. Bardzo się zmieniłeś od tamtego czasu. Próbowałeś dokonać tego w pojedynkę, nieprawdaż? Skazany jednakże byłeś na porażkę. Nawet mnie by się nie udało.”

Ciało Radagasta doznało okrutnej przemiany, ale jego głos pozostał ten sam.

„Chciałem dobrze. Przecież wiesz. Potrzeba mi tylko ostatniej próby.”

Saruman ściska mocniej laskę i słowa więzną w gardle Radagasta. Saruman nie pozwala mu powiedzieć nic więcej.

Śpiący Czarodziej

„Eregasto! Tyś najwięcej zaznała jego magii. Obcowałaś z nim najdłużej i najdłużej studiowałaś jego poczynania. Byłaś w nim wielu sytuacjach. Widzisz Radagasta w pełnej okazałości. Potrafisz ocenić czy tego czarodzieja da się jeszcze uratować czy musimy go zgładzić?”

„Zrobię wszystko by go uratować!”

Saruman podnosi swą laskę po raz trzeci i stuka nią ziemię. Radagast upada. Oczy ma otwarte, lecz nie porusza się. Wygląda jak śnięty ptak.

„Teraz Radagast Bury jest Radagastem śpiącym. Oczy ma otwarte, lecz nie drgnie. Nie obudzi się dopóki klątwa nie zostanie zdjęta. Klątwa nie zostanie zdjęta dopóki nie pokonamy tego, kto tę klątwę na niego nałożył. Musimy rozpoznać kto jest naszym wrogiem i stawić mu czoła. Żaden człowiek nie jest w stanie pokonać tak potężnego zła. Lecz może wśród was będzie ktoś komu uda się przełamać tę siłę.”

Odosobnienie

Leśni ludzie podchodzą do swego śpiącego Czarodzieja i z szacunkiem przenoszą na katafalk, który wcześniej spletli z wygiętych konarów drzew oraz z liści. Saruman nakazuje zostawić wyspę. Pozostaje na niej sam jeden Radagast, uśpiony magią Sarumana, ułożony w leśnym sarkofagu.

Wyspa na Czarnym Stawie wydaje się teraz tak odległa, tak złowieszcza, tak obca. Jest swym zupełnym przeciwieństwem, gdyż jeszcze przed chwilą była tak bliska, gościnna i znana. Strwożeni flisacy zbierają się i swe łodzie, żeby szybko umknąć stąd. Wkrótce wyspa całkiem znika, schowana w gęstej mgle.

I na tle tej białej mgły, odziany w biel Saruman, wydaje się panem tego miejsca. Jego głos jest srogi i jedyny, jaki teraz słychać.

„Niech nikt nie waży się go wybudzić z jego spokoju, gdyż przebudzony staje się dla was wielkim zagrożeniem. Widzieliście jak wygląda. Próbował zwalczyć moc złego, ale ta moc go odmieniła. I tylko czyste uwielbienie jego własnej uczennicy będzie go wstanie uratować. Inaczej na zawsze zostanie tutaj.”

Odpowiada mu cisza. Cisza tego miejsca, które nagle zamarło. Cisza tego lasu, który usnął wraz ze swym opiekunem. Cisza leśnych ludzi którzy wiedzą, że temu głosowi muszą być posłuszni.

Odchodząc Saruman rzucę czar na to miejsce. Saruman uderza kilkukrotnie laską o ziemię po czym powtarza zaklęcie w wielu różnych językach.

„Nikt kto stąpa po tym lesie nie dostrzeże tego miejsca. Nikt kto pochyli się do tej wody nie zauważy tej wyspy.”

Powrót do Rhosgobel

Ludzie lasu wycofują się do miejsca które dobrze znają i którego bronili nie raz. Do osady za Żywopłotem. Do Rhosgobel. Tam przygotują się na atak Mogdreda. Ostatki banitów pod jego wodzą decydują się ostatecznie zaatakować wiec, ale czar Sarumana zupełnie zbija ich z tropu, gubi w lesie. Drużyna rozważa próbę dopadnięcia Mogdreda we mgłach, ale ostateczni rezygnuje z tego i wycofuje się z innymi.

Zwierciadło Galadrieli

Tymczasem w innej części świata rozgrywa się równie dramatyczne scena. Przeklęta nie może krzyknąć, nie może wymówić słowa. Galadriela twarz ma zaciętą. Nakazuje jej, zmusza ją, aby patrzyła w zwierciadło. Elfy przytrzymują ją, otwierają jej oczy i ona musi spojrzeć. Gdy Przeklęta spogląda, w zwierciadle widzi niekończące się odbicie. Widzi różne postaci. Widzi widmo lasu. Widzi śpiącego czarodzieja. Inne postaci, których nie rozpoznaje. I na końcu spogląda w oczy Czarownicy.

Czarownica krzyczy przeraźliwie, jak oparzona. Przeklęta również krzyczy, choć do tej pory wcale nie potrafiła mówić. Ale krzyczy ktoś jeszcze. Elf słyszy ten wrzask bardzo wyraźnie, jakby obok, krzyk kogoś kogo bardzo dobrze zna. Przerażony odwraca wzrok w tamtą stronę i widzi Eregastę. Z bólu drze się wniebogłosy, a z oczu płynie krew! Jej oczy płoną. Nic nie widzi! Słyszy głos, ale daleko, jakby niesione przez echo. – Oddaj mi mój wzrok! Oddaj mi mój wzrok! – krzyczy ktoś do niej. To Zimraphel krzyczy.

Eregasta pamięta spotkanie z Przeklętą. – Dlaczego spojrzałam w jej oczy? – przeklina siebie. Jej oczami ujrzała mrok Dol Guldur. A potem w Mrocznej Puszczy zamieniła się wzrokiem z Zimraphel. Oczy za oczy. Eregasta traci wzrok.

Oczy spoglądające w oczy

Co takiego się wydarzyło, że Przeklęta, Eregasta i Zimraphel w tym samym momencie straciły wzrok?

Z pomocą magii Zwierciadła Galadrieli Przeklęta spojrzała w niekończącą się przestrzeń. A na końcu tej studni bez dna były oczy Zimraphel. Oczy spoglądające w oczy.

Czarownica rzucała swą klątwę na wiele par oczu i ochoczo patrzyła nimi. I teraz ponosi tego konsekwencje. W Zwierciadle Przeklęta ujrzała nieskończone odbicia wielu par oczu. Oczy spoglądające w oczy. I gdy spojrzała wgłąb, wszystkie inne również się odwróciły w tamtą stronę i spojrzały wraz z nią. I na końcu ujrzały oczy tej, która spoglądała przez nie wszystkie. Wcześniej to ona spoglądała nimi, teraz to one spojrzały na nią. Wszystkie na raz. W wyniku tego napływu wizji Czarownica zostaje oślepiona.

Czarodziej opuszcza wiec

Saruman wstaje spocony, włosy ma w nieładzie, szatę potarganą. Kroczy naprzód, odpycha tłum, krzyczy zniecierpliwiony i rozgniewany.

„Rozstąpcie się czego się tak pchacie.”

Wszyscy wycofują się przerażeni. Czarodziej pochyla się nad Eregastą. Ta nie widząc go chwyta za jego rękaw, rozmazując krew po nieskazitelnej bieli. Saruman wie co się tu wydarzyło.

„Nagły błysk ciemności jest w stanie oślepić tak samo jak nagły błysk światła. Dopiero długie spojrzenia w ciemność sprawiają, że musisz sobie coś odebrać. Ale nie martw się, córo. Ciebie ten straszny los dotknął tylko na chwilę. Wkrótce odzyskasz wzrok. A ta, którą poraziła elfickia magia, ona może być pozbawiona wzroku na zawsze. Jest teraz ranna, otumaniona, bezradna. Może nawet uda mi się ją dopaść w jej wieży. Czasu nie zostało wiele. Wyruszam skoro świt.”

Mogdred nie atakuje

Zanim Saruman opuści wiec, zjawiają się Avagis z grupą tych, którzy odłączyli się od Mogdreda. To oni, oraz Imnahar i Herefara, wyruszą ku Słonecznemu Grodowi. Czarodziej pozostawia Dunlendingów pod dowództwem Leudasta. Wszyscy oczekują na atak Mogdreda, ale ten ostatecznie nie następuje.

 

suplement

„Nazywał mnie Zimraphel. Czy nazywał tak wszystkie, które do niego należały? Ukryłam swoje prawdziwe imię by nie mógł zrobić mi krzywdy.

Myślę ze jestem pilną uczennicą Radagasta. Nauczyłam się od niego jak maskować zmiany na skórze i dziwny zapach. Ukryłam swoja chorobę. Zamydliłam oczy tym którzy się do mnie zbliżali. Stworzyłam ułudę dla oczu. Tak jak on jestem w stanie zmylić nawet elfickie widma.

Nigdy nie wiedziałam czego tak naprawdę ode mnie potrzebował. Sprowadził mnie tu gdyż byłam obca. Ale się pomylił. Powinien znaleźć kogoś z lasu. Czy nie mógł skraść elfickiego dziecka?

Nauczyłam się od Radagasta, że musisz zgromadzić wokół siebie gotowych ci służyć. Zacznę od zagubionych leśnych klanów. Zgromadzę ich w mój własny Klan Huby.”


Komentarz grającego (koso):

Pojawienie się Radagasta na wiecu było spodziewaną niespodzianką. Jego losy do tej pory śledziliśmy w kolejnych intro do sesji (chyba w końcu nie znalazły się w raportach), co było zapowiedzią tego, że w końcu musi się pojawić w samej przygodzie.

Pojawienie się Sarumana na wiecu było niespodzianką zupełnie niespodziewaną. Stawia on Eregastę przed wyborem. Może jej pomóc. Może zostać jej nowym mistrzem. Ale musi „zdradzić” poprzedniego… To kolejny trudny wybór Eregasty na tym wiecu po tym czy ogłosić się wprost córą Mogdreda i wyrzec się Eryna, czy odwrotnie. Stąd prosta konkluzja – to decyzje przed którymi staje i wybory których dokonuje czynią postać, a nie statystyki, ekwipunek i historia zapisane na jej karcie postaci.

Podejmujemy decyzje, za które bierzemy odpowiedzialność i doznajemy konsekwencji. Dzięki temu fabuła skupia się na naszych postaciach – na tym co decydują, dlaczego tak decydują i co wynika z ich decyzji.

Ale można, na co zwrócił mi uwagę kadu, grać zupełnie inaczej. Zamiast koncentrować się na postaciach graczy, można koncentrować się na zadaniach. Pojawia się jakiś problem i gracze muszą go rozwiązać.

Pewnie gdyby przyjąć ten model gry, Saruman zleciłby nam znalezienie składników mikstury, która uśpi Radagasta. Po drodze musielibyśmy wyświadczyć jakieś przysługi innym BNom, aby otrzymać od nich składniki, które następnie zanosimy Sarumanowi. Tymczasem tutaj Saruman od razu rzuca czar. Jest to efektowne, bo nikt się tego nie spodziewał. Jest to kanoniczne, gdyż przypomina scenę z filmu magicznego pojedynku z Gandalfem. I jest to konsekwencja decyzji Eregasty zachowania lojalności wobec Radagasta.


Komentarz prowadzącego (kadu):

Trochę z tego raportu wygląda, jakbym przytłoczył sesję BNami, a bardzo starałem się, żeby tak nie było. Co nie jest proste, gdy na jednej sesji masz grupę NPCów w której są Radegast, Saruman i kilku przywódców leśnych ludzi, dla których niektórzy BG są doradcami a inni – gośćmi wiecu.

Poprzedni raport zakończyliśmy trochę ze znakiem zapytania – co postanowią Leśni Ludzie? Czy Eregasta zostanie uznana jedną z nich, mimo rozprowadzanych (przez nią samą!) plotek o tym, że jest córą wydziedziczonego Mogdreda? Trochę korciło, żeby strącić Eregastę z pantałyku. To też mogło stworzyć wpaniałe sceny. Na pewno ucieszyłoby jej ojca, elfa. Może Eregasta w gniewie opuściłaby wiec, tylko po to, by odnaleźć Mogdreda i jego ludzi, pokonać go i wrócić z banitami by zażądać ponownego sadu nad nią i nimi? Kto wie?

Ja jednak, po scenie rozmowy Eregasty z Sarumanem uznałem, że Saruman widzi w niej wierną uczennicę swego dawnego druha, Radegasta, i w związku z tym zapadła decyzja, że Eregasta człowiekiem lasu jest. 

Rozmowy z Sarumanem moim zdaniem wyszły godnie. Tomek grając Usarim podpowiada Leudastowi, żeby porzucił myśl o odzyskaniu Górskich Sal i w zamian zażądał Dwimmerhorn. Oczarowany czarodziejem młody wódz Leśnych Ludzi zgadza się na to. To była dość niezręczna do rozegrania scena, bo podmiotem zawsze musi być gracz, ale Usari był tylko doradcą. Kiedy Tomek znienacka (po tym jak Saruman dał do zrozumienia, że jego Dunlendingowie chcą gór) zaproponował ten gambit przystałem Leudastem od razu. Było to świetne wyjście z sytuacji, a przy okazji sprzyjało powolnemu zamykaniu się kampanii – odcięliśmy praktycznie jeden element mapy koncentrując się na tym, co i tak mogło za chwilę być centrum uwagi – Dwimmerhorn.

Elfi książę zrobił to, co ja bym zrobił w tej sytuacji – wykorzystał to spotkanie do uświadomienia przywódcy Białej Rady o niebezpieczeństwie. To również wyszło doskonale. Po rozmowie z Erynem Saruman był żywo zainteresowany kwestią pojawienia się nazgula i zdecydował niemal natychmiast potwierdzić te doniesienia. W Śródziemiu czarodzieje często dowiadują się o czymś, po czym gnają na drugi koniec świata, by t potwierdzić, wydało mi się to bardzo pasujące do naszej kampanii (a przy okazji pozwalało rozegrać niektóre wątki w tle z wykorzystaniem jednookiego (w mojej kampanii) czarodzieja).

Saruman nie pozostał dłużny Erynowi. Wcześniej mocno namąciłem graczom w głowach sceną z domem matki Eregasty, gdzie elficki książę znalazł jej portret, ale nie rozpoznał w nim swej dawnej ukochanej. Ale jak to?! Co to oznacza?! – dywagowali wtedy grający. No to teraz za pomocą Sarumana zdjąłem z Eryna zaklęcie i sprawiłem, że zaczął inaczej, może mnie przychylnie patrzeć na świat wokół niego. Świetnie pasowało to do jego stanu na skraju miserable i Andrzej potem super tym grał. Trochę to jest takie granie pod wymuszanie spotlightów – „odsłaniam coś, rzucam nowe światło, a Ty sobie wewnątrz grając tą postacią przeżyj to, przetraw i zastanów się kim się okazujesz, gdy emocje opadną”. Może nie najbardziej interaktywne, ale na pewno intensywne dla grającego, który to przeżywa.

Wreszcie rozmowa z Eregastą, gdzie tak naprawdę decyduje się rozstrzygnięcie sceny spotkania z Radegastem. Saruman pyta ostatecznie – „Ty byłaś przy nim najbliżej. Czy on jeszcze jest wart, by go ratować?” I to moment po tym, jak Eregasta na tej samej sesji razem z Vidugalumem odcyfrowują informacje z pamiętnika Zimraphel, że Radegast jest skażony grzybową chorobą, że dzieje się z nim coś strasznego. Zawsze staram się pozwolić graczom na to, by powiedli kampanię w mroczniejszą stronę, niczym Cień wiszący nad całością fabuły. Tym razem jednak Gosia nie widziała tego chyba jako prawdziwego wyboru, bo bardzo szybko uznała, że ona swego mistrza nie zdradzi i powiedziała nawet: „zrobię wszystko, by go uratować”.

I może dobrze się stało, bo potem w scenie starcia czarodziejów Usari rzucił się na ratunek Radegastowi i szczerze mówiąc, gdyby Saruman miał zamiar zabić Burego, to mógłbym zrobić coś niespodziewanego i deklaracją zabić Usariego, by pokazać różnicę power levelu między czarodziejami a nim. Pasujące do mojej legendy MG, który z BG się nie patyczkuje, ale pewnie mega niesatysfakcjonujące dla gracza (no i nie wydarzyłaby się arcyepicka scena z następnej sesji – stay tuned!).

Sceny wiecowe tak się jakoś ułożyły, że kiedy przybył Radegast, to nie było momentu, żeby z nim porozmawiać. Od razu jebs – szybkie starcie między BNami – i finisz z czarem i Radegastem pozostawionym na wyspie w wiecznym śnie. W efekcie czaru Ludzie Lasu musieli przerwać wiec i uciec do Rhosgobel, a ja rozegrałem scenę, w której Mogdred i jego wierni próbują zaatakować wiec nie czekając na posiłki… ale nie udaje im się to, bo czar miesza im szyki i rozdziela we mgłach po Puszczy.  Była to z jednej strony dość malownicza scena, a z drugiej strony mało nie wykoleiła sesji, bo gracze nie mogli się zdecydować, czy chcą tutaj na Mogdreda zapolować (wiele przy tym ryzykując). W końcu nie zrobili tego i wycofali się. Była to trochę kwaśna scena, ale kampania na tym nie straciła, co zobaczymy w następnym raporcie.

Na tej sesji było też inne wydarzenie brzemienne w skutki. Już po pokonaniu goblinów Snagi w obozie pojawiło się kruczysko, to samo, które kiedyś wydawało się służyć krasnoludowi Hadrinowi. Wyglądało to tak, jakby kruk chciał użyć Usariego, by wyciągnąć Eregastę z obozu prosto w pułapkę. Usari poszedł za nim, ale kiedy ten nastawał na to, by sprowadzić Eregastę, to pół-człowiek lasu i pół-beorning zadeklarował, że spróbuje go złapać. Błąd! Kruk wcześniej skrzeczał (jako konsekwencja wydarzeń w obozie flisaków), że „ty jedyny mnie nie zdradziłeś”. Teraz również Usari zdradził. To ja wywinąłem jeden z moich numerów i powiedziałem – rzuć na Dagger (ta umiejętność walki odpowiada za sztylet, ale też za wszelką walkę wręcz, więc wydawała się odpowiednia do pochwycenia czegokolwiek). Oczywiście nikt nie rozwija daggera, więc Usari miał go chyba na 1… i w dodatku na kości atutu wyrzucił oko Saurona! No to wydziobałem mu krukiem oko. Auć. Kruk oczywiście jeszcze wróci w tej kampanii.

Po powrocie do Rhosgobel sesja się trochę rozprężyła. Wiedzieliśmy, że jest presja czasu, by ją kończyć, trochę już długo graliśmy tamtego dnia, a ja i Andrzej wracaliśmy jeszcze wieczorem do Lublina (przypominam graliśmy w głuszy). No to na koniec przywaliłem z grubej rury prezentując konsekwencje wysłania Alomei (Milczącej z Siedliszcza) do Galadrieli. Galadriela jest potężna i mądra – w jednej z wcześniejszych przebitek pokazuję Erynowi jakie spustoszenie budzi w niej widok przeklętej elfki. Ale ostateczny rezultat tej wyprawy nie jest zły. Przeciwnie. Galadriela każe Alomei spojrzeć w zwierciadło (tak, to samo co we Władcy), a ja wyrzucam konsekwencję z rodzaju tych „tak właśnie działa magia” – niszczę sieć czarnej magii, która pozwalała Czarownicy szpiegować tych, na których nałożyła klątwę. Sama Czarownica zostaje oślepiona (!). Jako wisienkę na torcie dodaję fakt, że Eregasta również ślepnie – w końcu nie raz patrzyła oczami czarownicy (w Siedlisku, gdy dotknęła elfki albo na Jagodowym Szlaku niedawno temu, gdy jej oczyma widziała nazgula wyruszającego z jej wieży).

Jak tylko to powiedziałem i pozwoliłem się temu zmaterializować uznałem, że to jest jednak przesada z tą konsekwencją dla Eregasty. W końcu ona nie była przeklęta. Szybko ustami Sarumana przyznałem, że ślepota Eregasty ustąpi i jest tylko tymczasowa. Jego wypowiedź Tomek oddał dość wiernie w raporcie powyżej. Po czym Saruman zawija manatki i znika, żeby nie zabierać BG miejsca do grania. Przy okazji zgarnia trochę BNów – Imnachara uradowanego tak potężnym sojusznikiem i pewnie nie żałującego, że zagłosował na Eregastę oraz Herefarę – służącego Vidugalumowi Rohirrima będącego w sumie to częścią historii Folcreda – postaci Dawida. No i banitów. Nie zapominajmy o banitach.

Tyle się dzieje na tych sesjach, że kiedy jestem poza sesyjnym żywiołem czasem wydaje mi się, że tracę wątek własnej kampanii :-) Jednym z głównych celów BG na wiec było osłabienie Mogdreda – ich rozgrywka, w której głównym ruchem było wysłanie agentki – Garsendis – do leża nieprzyjaciela i zasianie tam fermentu – ostatecznie udała się. Wielu banitów opuściło Mogdreda i przybyło do Rhosgobel. Gdzie zostali szybko przejęci przez Imnachara, kowala ze Słonecznego Grodu (nie pamiętam już, czyj był to pomysł) – ruszyli na drugą stronę lasu, gdzie wszyscy byli przyjezdnymi i zaczynali nowe życie. Ruszyli walczyć z siłami Czarownicy podgryzającymi władzę Lifstana, syna Leiknira i jego niezbyt zadowolonej małżonki Awiny. Uzyskali ułaskawienie tak jak Eregasta, mimo głosów sprzeciwu ze strony wiecznie wściekłego Ragnacara. Czy ten wiec miał być zapamiętany z łaskawych rozstrzygnięć?

To była ostatecznie dobra sesja, choć na pewno nie tak dobra, jak mogłaby być – trochę presji czasu, trochę zmęczenia materiału, może jednak trochę za dużo rozgrywania konsekwencji dawnych wydarzeń a za mało miejsca na decyzje graczy tu i teraz. Jasne było, że Wiec się nie skończył i że zasługuje na przynajmniej jeszcze jedną sesję. I co to będzie za sesja! Zobaczycie w naszym następnym raporcie, ale mogę zdradzić, że będzie się działo!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.