Leśni Ludzie musieli opuścić Czarny Staw i kontynuować wiec w Rhosgobel. Trzeba podjąć najważniejszą decyzję o ataku na Dwimmerhorn.
drużyna
Gosia – Eregasta – głosowano czy jest Człowiekiem Lasu, czeka na głosowanie czy zostanie Przywódcą Ludzi Lasu
Andrzej – Eryn – Elf, syn Króla Elfów, który strzeże cennego Klejnotu
Tomek – Usari – Beorning, kruk wydziobał mu oko
w poprzednim odcinku
Trwa wiec. Udaje się przegłosować ułaskawienie dla banitów Mogdreda. Wreszcie zjawia się Radagast, którego nie widziano od poprzedniego wiecu. Czarodziej jest jednak odmieniony, zawładnięty chorobą. Saruman stacza z nim magiczny pojedynek, który wygrywa. Saruman usypia Radagasta i zamyka na wyspie na Czarnym Stawie. Wiec przenosi się do Rhosgobel. Podczas jednej z nocy Eregasta przerażona budzi się ze snu, a z jej oczu płynie krew. Staje się ślepa.
wydarzenia
- Eryn rozmawia z Morakarem
- Usari rozmawia z Atikarą
- Eregasta rozmawia z drzewami
- Wznowienie obrad
- Głosowanie nad atakiem na Dwimmerhorn
- Walka z ogniem i cieniem
intro
Rodzeństwo spogląda po sobie. Pierwszy odzywa się Ragnakar. Ragnakar zawsze odzywa się pierwszy.
„Co właściwie wiemy o Usarim? Do tej pory mienił się sługą Radagasta. Czy teraz jest sługą innego czarodzieja, Sarumana? Stracił oko, by upodobnić się do swego nowego pana? A może tamten nakazał mu to zrobić?”
Drugi odzywa się Morakar. Morakar zawsze odzywa się drugi. Tyrady brata dają mu okazję na zebranie myśli. Stąd mniej w nich emocji, a więcej celności.
„Usari zawsze służył dwóm ludom. Ale jednym z tych ludów jest nasz lud”.
Atikara kładzie ręce na ramionach braci. Przywilejem trzeciej jest powiedzenie ostatniego słowa.
„Usari był posądzany o zdradę przez Hartfasta. Mimo to doradza teraz jego synowi. Zobaczmy jak wpłynie na Leudasta. Dowiemy się komu tak naprawdę służy.”
Usari widzi w swym śnie Vidugaluma. Ten spogląda w jego pusty oczodół i zżyma się.
„Obrzydlistwo. Ale współczesna magia zna swoje sposoby. Tak się składa, że mam dostęp do tej magii. Potrafię czynić rozmaite cuda. Ta wiedza wiele mnie kosztowała i dlatego niechętnie się z nią dzielę. Jak to mówią oko za oko, a twoim oczkiem w głowie zdaje się jest Amalina…
Kruk siada na sarkofagu, w którym śpi Czarodziej. Uderza dziobem raz. Uderza po raz drugi i trzeci. Magia nie puszcza. Potrzeba czegoś znacznie silniejszego, by ją zniweczyć. Kruk wie do kogo powinien się udać.
Eregasta przez te wszystkie dni w Rhosgobel większość dni spędza w półśnie. Nie może patrzeć. Nie może czytać pamiętnika tej, którą tak ją okaleczyła, by poznać jej słabości i odpłacić się. Lecz po tym jak straciła wzrok, pozostałymi zmysłami chłonie otaczającą rzeczywistość. I zaczyna dostrzegać rzeczy wcześniej przed nią ukryte.
Eryn wciąż czuwa przy Eregaście. Jeszcze nie doszła do siebie po tym jak straciła wzrok. Ale to nie jedyny klejnot, o który troszczy się elf. Schowany w tobołku Eregasty skarb wciąż nie daje mu spokoju. Pewnej nocy niepostrzeżenie wykrada go i zabiera do miejsca, gdzie jak sądzi nikt go nie odnajdzie. Gdy chowa klejnot w głowie słyszy srogi każący głos Thranduila.
„Głupcze. To należało do mojego przyjaciela, miłującego księżyc króla Gondoru, Isildura. Razem walczyliśmy w tej samej wojnie, w niej obaj straciliśmy ojców. A ty ograbiłeś jego spoczynek!”
Głos Eryna drży, jest pełen skruchy.
„Ojcze przepraszam, naprawiłem swój błąd, schowałem go tak, że nikt go nie odnajdzie.”
W tym momencie elf głęboko oddycha, przeciera oczy i znów przeciera kompresem z rumianku oczy Eregasty. Chowa klejnot z powrotem do tobołka Eregasty.
„N’auriel, nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym cię opuścić.”
Wypowiedziawszy te słowa – budzi się.
Mogdred wydziera się na całe gardło. Jest wściekły.
„Zdradzili mnie! Któryś jeszcze chce mnie opuścić? Tam jesteście nikim! Nikim! Oni splunęli na was. Myślicie, że teraz się za wami stawią? Wykorzystają was do czegoś. My i tylko my jesteśmy dla siebie braćmi. Tylko na Wzgórzu byliśmy jednością. A wyście tą jedność strzaskali. Musi być kara!”
Jego głos niesie się po lesie. „…kara, kara, kara”. A las słucha i szumi łapczywie.
przygoda
Morakar Czujny
Morakar jest jedynym, który nie zapomniał o tym dlaczego przesunięto wiec o tydzień wcześniej. Spodziewano się, że Mogdred znów zjawi się na wiecu leśnych ludzi. Ale tym razem nie będzie prosił.
Mimo tego fortelu niemalże i tak doszło do ataku Mogdreda na Czarny Staw, ale on i jego zbiry zabłądziły we mgle. Zaklęcie ochronne Sarumana ukrywające śpiącego magicznym snem Radagasta miało swój efekt uboczny – ocaliło Leśnych Ludzi przed bandą Mogdreda.
Wreszcie sam wiec pokrzyżował plany Mogdreda. Ogłoszono na nim amnestię i część jego ludzi opuściła go, by powrócić do grona Leśnych Ludzi.
Czy Mogdred został zwiedziony i osłabiony na tyle, by się wycofać? Może jest jak dzika bestia, którą rozdrażniono i jeszcze mocniej łaknie krwi? Nikt z Leśnych Ludzi tak nie uważa. Wierzą, że mają Mogdreda z głowy. Wobec licznych problemów łudzą się, że ten jeden został rozwiązany. Choćby tymczasowo.
Morakar zauważa Eryna i przywołuje go do siebie. Dwójka doskonałych łuczników, choć wywodząca się z innych kultur i ras, od początku potrafiła znaleźć wspólny język.
„Inni przestali na to zwracać uwagę, ale ja pamiętam co było przesłanką za tym, by wiec odbył się wcześniej. Przyspieszyliśmy wiec, gdyż należało ubiec Mogdreda i zebrać się przed tym, jak zaatakuje Rhosgobel. Przez ten tydzień wydarzyło się tyle rzeczy, że wszyscy o tym zapomnieli. Ale nie ja. Tamci odstąpili od swoich planów? Tego nie wiem. Dlatego będę gotowy bez względu na to. Stale obserwuję las. Zadbam o to, by Mogdred nas nie zaskoczył.”
Najsilniejszy z rodzeństwa
Eryn głośno zastanawia się dlaczego to nie Morakar przewodzi rodzeństwu.
„Obserwowałem was. Ciebie Morakarze, twego brata Ragnakara i waszą siostrę Atikarę. Przewodzi wam Ragnakar. To człowiek porywczy i zapalczywy. W tobie widzę pełno rozsądku i spokoju.”
Morakar nie ma takich ambicji.
„Każdy pełni jakąś rolę. Moja jest taka, by naciąg był odpowiedni, a strzała leciała do celu. Mówią o mnie, że jestem brzydki, moje plecy są krzywe, wygięte w łuk. Mają rację. To jest cena jaką zapłaciłem, by stać się łucznikiem. Nie czuję z tego powodu żalu, gdyż sam wybrałem taki los. Choć nie zawsze chciałem być łucznikiem. Przez wiele lat marzyłem, by zostać uczniem czarodzieja. Jak widzisz, moje pragnienia nie zostały spełnione. Radagast… On nigdy nie zwracał na mnie uwagi. Pewnie zastanawiałeś się, dlaczego Ragnakar jako pierwszy wystąpił przeciw Radagastowi. Myślę, że to na wzgląd na mnie. Przez wszystkie lata widział jak cierpię z powodu tego, że jestem ignorowany przez Radagasta. I nie mógł z tym nic zrobić, choć jak sam zauważyłeś, aż rwie się do działania. Aż do teraz, kiedy bez zdrady możemy wyrzec się naszych dotychczasowych poglądów o Radagaście. To przecież mój kochany brat zakazał umieszczania wizerunku czarodzieja na drogowskazach prowadzących na wiec. Widzę też jak moja siostra, Atikara, złowrogo spogląda na zagajnik, na który jak dawno temu spoglądałem z uwielbieniem i marzeniem. Ale to nie o mnie ani o moich żyjących bliskich chciałem z tobą pomówić. Zaprosiłem cię, by porozmawiać o Wilikarze. Wcześniej bałem się ciebie spytać jak zginął.”
To co odpowie Eryn będzie niezwykle istotne dla Morakara.
„Byliśmy już bardzo blisko Dwimmerhorn. Niemal u stóp twierdzy. Niestety dostrzegły nas krebainy, ptaszyska szpiegujące dla orków. Wilikar odciągnął je. Poświęcił się dla nas. Dzięki niemu my mogliśmy przejść dalej. Osaczeni przez wrogów niestety nie zabraliśmy z sobą jego ciała. Ono zostało tam, na bagnach. Przykro mi.”
Czasem myśli wypowiadane w dobrej wierze są szczere, ale nie są prawdziwe. Czasem sami siebie oszukujemy. Wmawiamy sobie, że uczyniliśmy wszystko co tylko się dało. Prawda była taka, że nikogo z uczestników wyprawy do Dwimmerhorn nie obchodził wtedy los Wilikara. I gdy później Eryn zda sobie z tego sprawę, cień zejdzie na jego serce.
Tymczasem serce Morakara płonie. Dowiedział się, że jego brat zginął jak bohater. Należy odnaleźć jego ciało i pochować godnie. Na drodze stoi Ragnakar, który nie zamierza wyprawiać się do Dwimmerhorn. To miejsce wrogie i obce Leśnym Ludziom, czego tragicznie doświadczył Wilikar.
Eryn wyjawia Morakarowi plany ataku. Podczas wyprawy poznali słaby punkt twierdzy. Da się ją zaatakować.
Morakar wreszcie sam wyznacza sobie cel, a nie jak dotychczas strzalał tam, gdzie mu wskazano.
„Została nas trojka. Ja jestem gotów nakłaniać Ragnakara, ale jest jeszcze nasza siostra Atikara. Ona również musi przemówić mu do rozsądku.”
Rhosgobel bez Radagasta
Każdy kto przybywał do Rhosgobel wiedział kto sprawuje piecze nad tym miejscem. Choć samego Czarodzieja tylko nielicznym było dane tu spotkać. Jeszcze mniej widziało jego chatę, ukrytą pośród bujnej roślinności i magii.
Teraz jednak Czarodziej śpi. Spoczywa w odosobnieniu, zamknięty magią innego Czarodzieja, znacznie od niego potężniejszego. Rhosgobel zostało bez swego opiekuna. A wszystkie drzewa w zagajniku Radagasta zwiędły, straciły swe liście, przestały ukrywać przed wzrokiem wścibskich i wrogich.
Chłód w środku lata
Eregasta w końcu wybudza się z letargu. Musi. Wiec nie może dłużej czekać. Wychodzi ze swej chaty i powoli kieruje się do wspólnej sali. Wpierw prowadzi ją Usari, lecz potem chce iść sama. Nie chce pokazać swej słabości. Odwraca też głowę, zasłania twarz kapturem, by nikt nie widział jej pustych oczu. Czuje od tych ludzi chłód. Chłód w środku lata. Dlaczego spoglądają na nią w taki sposób? Ci ludzie nigdy nie wyzbyli się podejrzliwości i nieufności wobec niej. A teraz, gdy na jej Mistrza padł cień…
„Ona jest uczennicą czarownika. Czy on jest jeszcze po naszej stronie?”
Decyzja wiecu o tym czy Eregasta jest Kobietą Lasu, choć sam fakt poddawania tego pod obrady był absurdalny, nie przekonała wszystkich. Eregasta myśli sobie kim wy jesteście, by o tym decydować?
Podpalaczka
Atikara trzyma rozpaloną pochodnię skierowaną na zagajnik Radagasta. Krzyczy do tłumu zgromadzonego przy niej.
„Długo czekaliśmy na naszego czarodzieja. Zadawaliśmy sobie pytania gdzie się podziewa, czy się zjawi i czy nas opuścił. W końcu się zjawił. I nie był to już nasz czarodziej. Ukazał swe prawdziwe oblicze. I widzimy teraz jak wygląda jego zagajnik. To mi nie wygląda jak święte miejsce. Zwiędnięte liście pod stopami. Opadłe w środku lata. To zły znak. Dzięki ostatnim wydarzeniom zrozumiałam, że czas pożegnać się z tym co stare. Nadszedł czas czynów!”
Tłum nie pozwala Attikarze spalić świętego zagajnika. Na drodze staje jej Usari.
„Spal zagajnik, a przyjdę do Leśnych Sal i roztrzaskam Lampę Balty. Czyż nie ta sama magia chroni Leśne Sale co Rhosgobel? To magia Leśnych Ludzi. Nasza magia.”
Atikara musi ustąpić wobec gróźb Usariego. Odchodząc słyszy od niego sugestię, by rozmówiła się z Leudastem. Być może tam lepiej skierować swój żar…
Zagajnik
Drzewa Mrocznej Puszczy patrzą na Eregastę i rozmawiają o niej. Zastanawiają się co uczyni. Szumią jedno do drugiego. Zadają sobie pytanie kim tak naprawdę jest Eregasta. Kiedy przejrzy na oczy i zda sobie z tego sprawę.
Eregasta słyszy szept i wiedziona nim kieruje się wprost do zagajnika Radagasta. Zagłębia się pomiędzy nagie drzewa. Drzewa pochylają się nad nią i nasłuchują. Aż przebierają korzeniami w leśnej ściółce.
Po środku nich najstarsze drzewo, w którego pniu zamieszkał Radagast. Stare wielkie drzewo którego korzenie wrastają pod cały zagajnik, ale sięgają dalej i dalej. Dawniej było tu gwarno od ptaków. Przemawiały głosem czarodzieja lub przynosiły mu wieści. Teraz panuje martwa cisza.
Eregasta dotyka jego kory. Czuje przenikliwy chłód, który zmusza ją, by odsunęła rękę. Czuje jakby drzewa przepraszały – to jest już nasz koniec, nie jesteśmy w stanie dać tutaj nic więcej. W oddali, gdzieś tam na granicy bytu, wydaje się jej, jakby słyszała ciężki, miarowy oddech. Ktoś z wielkim trudem próbuje wydusić z siebie słowa. „Jestem tam. Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa.”
Skąd dobiega ten głos? Z wnętrza chaty, która jest zimna jak lód? Czy może skądeś dalej? Jak daleko mogą sięgać korzenie tego drzewa? Eregasta po tym jak straciła wzrok całą sobą chłonie otaczającą rzeczywistość. Czuje jak jej ramiona wydłużają się bez końca. Czuje jak drążą ziemię pod Rhosgobel. Kopią coraz głębiej i coraz dalej. Czuje jak obok jej własnych ramion wyrastają jej nowe. Pojawiają się kolejne i kolejne, które dołączają do pozostałych pod ziemią i rozpościerają się na wszystkie strony.
A drzewa patrzą i wciąż szepczą. „Czy to ona? Czy to ona?” Ale czy mogą szeptać? Przecież są nagie. Nie mają swych liści, by nimi szczebiotać.. Drzew, które były tu zawsze. „Czy to ona? Czy to ona?”. Eregasta nie wie czego od niej oczekują. Co ma im odrzec. Wtedy znów je słyszy jak śpiewają chórem.
„Przejrzyj na oczy i powiedz kim jesteś naprawdę. Wejdź do głębi. Pokaż, że jesteś sobą. Powiedz, że to jesteś ty.”
N’auriel
Eryn odnajduje Eregastę w zagajniku. Próbuje ją ostrzec. Leśni Ludzie się niecierpliwią. Leudast chciałby, aby wiec został wznowiony. Oczekuje na najważniejszą z decyzji o ataku na Dwimmerhorn. Eregasta musi natychmiast udać na wiec, jeżeli nie chce by decydowano bez niej. Lecz Eregasta nie myśli teraz o Leśnych Ludziach. Chce decydować o swoim losie, nie ich.
Eryn też słyszy ten szept. Szept drzew pytających jego córkę kim tak naprawdę jest? Eryn ogłasza jej od dawna skrywaną prawdę, biorąc na świadków te stare drzewa wokół.
„Nazywasz się Nauriel, co oznacza ogień. Stary to przywilej wśród elfów, aby nadać imię swym dzieciom.”
Cóż ojciec może zrobić więcej dla swego dziecka, niż dać okazję do tego, by zdecydowało kim jest? Nie może jednak zadecydować za nie. Eregasta bierze głęboki oddech nim przemówi.
„Żyjecie tutaj dłużej ode mnie. Obserwujecie mnie od początku. Pamiętacie moje pierwsze kroki. Znacie moje potknięcia. Podsłuchiwaliście pierwsze nauki u mego mistrza. Jestem Eregasta, elfickie dziecię.”
Zaklęcie, które broni wejścia do chaty, pozostaje nienaruszone.
Powrót Eregasty Ognistej
Wieczorne obrady już się rozpoczęły. Garsendis z pochodnią w ręku czeka na Eregastę przy wejściu do wspólnej sali. Eregasta wchodzi do środka sama, bez niczyjej pomocy. Siada na krześle, na którym zwykł zasiadać Ingomer Łamacz Toporów. Najstarsza spośród zgromadzonych, Fritwalda Biegaczka, zwraca jej uwagę.
„Spóźniłaś się Eregasto Ognisto.”
Ktoś dorzuca drewno do ognia. Płomień bucha rzucając morze iskier aż pod sklepienie.
Pani Dwimmerhorn
Podczas gdy reszta obraduje, Leudast szepcze do ucha Usariego.
„Była u mnie Atikara. To chciwa kobieta. Powiedz mi Mistrzu Usari, czy te skarby na bagnach są prawdziwe?”
I wyjawia szczegóły ich rozmowy. Atikara zaoferowała wpływ na swego brata, Ragnakara, w zamian za to, że stanie się Panią Górskich Sal. Leudast odparł jej, że to niemożliwe. Może stać się Panią Dwimmerhorn. Wtedy spytała, ile warte jest Dwimmerhorn.
Leudast jest gotów na ślub, ale nie na wesele. Nie może myśleć o świętowaniu, gdy jego siostra wciąż jest związana klątwą.
„Mogę poprosić Atikarę o rękę, ale jest jeden warunek. Moją drużbą musi być moja siostra.”
Usari obiecuje, że po wiecu powróci do Siedliszcza i dopilnuje, by Vidugalum dotrzymał słowa.
Obrady
W imieniu Leudasta przemawia Usari.
„Nie możemy zwlekać z atakiem na Dwimmerhorn. Orki już nie przychodzą zza gór, ale rodzą się tutaj, z błota wokół twierdzy. Do tego znacząco przewyższają wzrostem i siłą naszego dotychczasowego wroga. Zastanawiacie się po co atakować ziemie z dala od waszego matecznika.”
Usari wyciąga mapę Jagodowego Szlaku i odwraca ją na stronę z przerysowanym freskiem z grobowca Isildura. Widać na nim jak przodkowie Leśnych Ludzi składają jego ciało do grobu.
„Mówicie, że ziemie w Dolinie Anduiny to nie nasze ziemie. A ja wam mówię, że to ziemię naszych przodków. Były nimi u zarania. Nie idziemy walczyć o cudze, lecz odzyskać co nasze.”
Ragnakar wstaje jak oparzony. Usari nie jest czystej krwi Człowiekiem Lasu, a przemawia jakby nim był. Jakby tego było mało, przez Ludzi Lasu swego czasu posądzany był o zdradę. Usari nie zaprzecza oskarżeniom Ragnakara.
„Tak było, lecz zdrajcą okazał się kto inny pośród nas. Wróg nie zatrzyma się przed niczym i dopuści się wszelkich sposobów, by przyjść i zniszczyć nasz dom. Wiem, gdyż na własne oczy widziałem jak zniszczył mój dom, Górskie Sale. Wróg zaatakował nas, gdy się tego najmniej spodziewaliśmy. Czekanie nas zgubiło.”
W Ragnakarze aż się gotuje.
„Już byli tacy, którzy zachęcali nas do walki. Przyszli do naszych ojców i wyciągnęli ich z domów. Z tamtej wyprawy na wilkołaka nie wrócił nikt. Leśne Sale straciły swych doświadczonych i zasłużonych wojowników. Ich synom nie brak odwagi i staną do walki, ale z wrogiem, który jest tu, z Mogdredem. Zadać mu ostateczny cios, kiedy jest osłabiony. My nie popełnimy błędu naszych ojców. Nie wyruszymy na nie swoją wojnę. Bo czyja to wtedy była wojna? Elfów. Czy i teraz elfy chcą, byśmy opuścili swe domy i już do nich nie powrócili? Taki jest ich plan? By ludzie opuścili las?”
Usari był na poprzednim wiecu. Pamięta kłótnię, którą się zakończył.
„Wyprawa na wilkołaka zakończyła się tragedią, bo nie było między nami zgody. Zabrakło jednomyślności. Na bestię polazła garstka. Garstka, którą bestia z łatwością zgniotła.”
I Usari wali pięścią w stół, jakby rzeczywiście chciał coś zgnieść. Fritwalda Biegaczka zabiera głos nim tamci powiedzą słowo za dużo. Zamiast o emocjach woli rozmawiać o pogłoskach, które zasłyszała. W nadstawianiu uszu nie ma sobie równych.
„Leudast, któremu Usari doradza, porzucił plan odnowienia Górskich Sal. Zamierza zamieszkać w twierdzy, wokół której toczy się teraz dyskusja. Zastanawia mnie co jest takiego na tych przeklętych bagnach, że warto o nie kruszyć kopie. Powiedźcie, co jest takiego w tej twierdzy? I wreszcie dochodzimy do momentu, by poznać prawdę, czemu zawdzięczamy wizytę Vidugaluma na wiecu Leśnych Ludzi. Ty również Vidugalumie garniesz się do ataku na Dwimmerhorn i oferujesz nam swą pomoc. A wciąż nie usłyszeliśmy ceny za nią. Powiedz, czego od nas żądasz?”
Vidugalum ma już przygotowaną odpowiedź.
„Na bagnach ukryty jest skarb. Chcę połowy tego skarbu, gdy już zdobędziemy twierdzę. A do samej twierdzy nie roszczę sobie praw. Przyda się tam gospodarz, by ustabilizować naszą domenę i strzec Jagodowego Szlaku.”
W sali podnosi się wrzawa. – Jaki skarb? – słychać zewsząd. Eryn opowiada o bagnach, wśród których lśni złoto. Swe życie stracił tam Hadrin, nim zdołał podnieść choćby monetę.
Głosowanie
Fritwalda przestrzega, by głosować rozważnie. Decyzja, która teraz zapadnie odmieni losy Leśnych Ludzi na zawsze. Wielka odpowiedzialność, wielkie brzemię ciąży na decydujących. Głosy Leudasta i Eregasty są znane. Fritwalda również jest za. Czuje, że nadchodzą nowe czasy. Ten wiec niezwykły i pierwszy taki wiec jest tego świadectwem.
Wzrok wszystkim pada na Ragnakara. On milczy jeszcze przez chwilę, gdyż wsłuchuje się w podszepty swej siostry i brata, po czym wstaję i ogłasza, że również jest za. A więc postanowione! Leśni Ludzie jednomyślnie wydadzą bitwę orkom i krebainom z Dwimmerhorn.
Tajemnica Radagasta
Leśni Ludzie ucztują. Morakar wraca na swój posterunek. Eregasta, Eryn i Usari spotykają się na zewnątrz z Garsendis.
Garsendis niewiele może powiedzieć na temat Radagasta i jego chaty, choć przez tyle lat byli sąsiadami. Czarodziej miał wiele sekretów i pilnie ich strzegł. Potrafił zniknąć w oka w mgnieniu. Jakimś sposobem zawsze opuszczał swą chatę, bez wychodzenia z niej!
Nieoczekiwany zwrot
Garsendis widziała jak Radgast znosił do swej chaty rozmaite grzyby. Fungi o wielu kolorach, dziwnych i niezwykłych kształtach. A zatem Atikara miała rację! Zagajnik jest przeklęty i należy go spalić. W środku kryją się mroczne sekrety Radagasta. Gdy drzewa całkiem zwiędną i pryśnie magiczny czar roztoczony nad zagajnikiem, zarodniki zostaną uwolnione. Mogą wówczas rozsiać się po całym Rhosgobel i przemienić jego mieszkańców w coś okropnego. Radagast przestał być strażnikiem i opiekunem Rhosgobel, stał się dla niego zagrożeniem.
Poświęcenie
Eregasta chciałaby spróbować wejść do chaty raz jeszcze, przekonać drzewa, by ją wpuściły. Może gdyby nazwała siebie Córą Klejnotu? Eryn blednie. Widzi w tym zbyt wielkie zagrożenie dla niej. Jeszcze nie całkiem odzyskała wzrok, a znów doświadczy mroku. Nie wiadomo też jak ustrzec się przed działaniem zarodników.
Usari próbuje przekonać Eregastę, że należy spalić chatę i to jeszcze tej nocy, kiedy wszyscy zebrali się na uczcie i pochłonięci są zabawą. Nie może tego uczynić Eregasta, zarówno jako Leśny Człowiek i jak i jako uczennica Radagasta. Nie może tego uczynić Eryn, gdyż potwierdzi oskarżenia Ragnakara o elfach chcących wykurzyć ludzi z lasu. Nie może tego uczynić Usari, gdyż jako doradca Leudasta zawiódłby jego zaufanie i naraził go.
Wybór pada na Garsendis.
Stara kobieta gotowa jest ponieść to brzemię za Eregastę i jej towarzyszy. Ona swój los spisała już na straty. Zawsze była narzędziem w rękach Złego. Ostatnio omal nie zabiła Eregasty. A wcześniej, przez całe życie, zazdrościła jej bycia uczennicą Radagasta, o czym marzy każdy Leśny Człowiek. Swą zazdrość i zawiść obracała w kłamstwa i spiski. To przez nią Eregasta musiała zawsze trzymać się na uboczu i do tej pory ludzie jej nie ufają.
Leśni Ludzie uwierzą, że Garsendis działała z polecenia Złego. Powiedzą, że to jej przekleństwo i szaleństwo sprawiło, że podłożyła ogień pod święty gaj. Brzemię prawdy nieść będzie Eregasta.
Eregasta jest niezadowolona z tej decyzji. Chce sama podpalić gaj, a nie znów wyręczać się przyjaciółmi. Wie, że Garsendis podejmuje się zadania wyłącznie z poczucia winy, że skrzywdziła Eregastę. Teraz Eregasta sama ją skrzywdzi.
Garsendis prosi, by to Eregasta zapaliła jej pochodnie. To znak, że jej pani chce takiego losu dla niej. Ale pochodnie zapalają wszyscy, bo to wspólna decyzja. Eregasta wymusza na Garsendis obietnicę, by ta próbowała się ratować. Garsendis kiwa głową.
„Tak pani, będę się ratować.”
Podpalenie
Biesiada trwa w najlepsze, a na zewnątrz samotna postać z pochodnią wkracza w zagajnik, skąd nie ma już dla niej drogi odwrotu.
Podchodzi do chaty Radagasta. W środku dostrzega światło i słyszy jakieś głosy. Zdaje się, że ktoś tam jest. A może to kolejna ułuda, działanie Złego? Garsendis ostrożnie otwiera drzwi. Nie były zamknięte. Wchodzi do środka i zamiera. Słyszy ostatni głos w swym życiu.
„Nie spodziewałem się ciebie zobaczyć, ale już nie możesz nam przeszkodzić”
Po chwili jej obcięta głowa upada obok wypuszczonej z rąk pochodni. Wyschnięta na wiór chata i zagajnik natychmiast zajmują się ogniem.
Pali się
Przez chwile wydaje się, że zabawa wciąż trwa i wtedy wszyscy zdają sobie sprawę z tego co się właśnie stało. Słychać krzyki, ludzie wybiegają przed zagajnik. Wielkie, pradawne drzewo będące domem Radagasta, ono całe płonie.
Atak na Rhosgobel
Widać, jak z wnętrza drzewa wysnuwa się śmierdzący, czarny opar. Czarna mgła rzuca na całe Rhosgobel cień tak głęboki, że pochłania światło gwiazd i łuny pożaru. Jego smród gnijącej śmierci silniejszy jest od spalenizny. Zza tego złowrogiego dymu wyłaniają się ciemne postaci. Ostatni z ludzi Mogdreda. Mogdred idzie na czele i trzyma w ręce urżniętą u szyi głowę Garsendis. Słychać jego śmiech, a śmieje się jak szalony. Nagle poważnieje i złowieszczo krzyczy.
„Gdzie jest moja córka?”
I wtedy jego ludzie atakują.
Wściekłe psy
Rozprzestrzenia się ogień, płonie już wszędzie, trzaskają płomienie. Nikt nie myśli o gaszeniu, gdy trzeba stanąć do walki. Wraz z bandytami atakują wściekłe psy. Samo ich ujadanie mrozi krew w żyłach. Toczą ślinę z pyska gdyż czuję, że za chwile posmakują krwi Ludzi Lasu. – Bierz go, bierz go – słychać wrzaski.
Śmierć Morakara
Łucznik Morakar strzela i zabija jednego za drugim. Nie dopuszcza zbirów do zabudowań. Nagle z tyłu za nim pojawia się jeden z łupieżców, który przekradł się bokiem. Przebija ogromnym mieczem młodzika i ten na chwile prostuje się, po czym pada martwy. Mogdred jest w szaleńczej euforii, krzyczy na cały głos.
„To jest koniec Rhosgobel i ja jestem tym, który to miejsce wykończy!”
Nie wszystek jeszcze umarłem
Eregasta zasłania się przed ciosem Mogdreda.
„Ojcze!”
Mogdred robi kwaśną minę.
„Ostatni raz mnie tak nazywasz. Opowiem swemu dziecku jak obciąłem ci głowę. To twój koniec Eregasto.”
Eregasta otoczona przez zbirów i ich psy wie już, że nie zdąży uniknąć śmiertelnego ciosu wymierzonego przez Mogdreda. Czuje zbliżającą się śmierć. Wtem słyszy za sobą głos.
„Nie wszystek jeszcze umarłem!”
To głos Radagasta! Z dymu utworzony Radagast chwyta za miecz Mogdreda i zatrzymuje go. Mogdred odwraca się i mruga ze zdumienia, gdyż nie widzi tej siły, która go powstrzymała, nie widzi Radagasta, lecz dym płonącego Rhosgobel.
Biała armia
Mogdred i jego zbiry już tylko przypominają ludzi. Ich twarze zostały zdegenerowane. Pokrywają je nienaturalne białe twory, wici, jakaś pajęczyna czy może pleśń. Czy to fungi z chaty Radagasta oblepiły ich czy może Wielka Prządka swą pajęczyną zniewoliła ich i wysłała po klejnot?
Upiór
Czarny rycerz stoi nieruchomo. Wydaje się, że nic nie robi, że nie nie bierze udziału w bitwie, że jego tu nie ma. A jednak czuć jego obecność. Jego zgubny wpływ wysysający całą nadzieję i zsyłający trwogę. Eryn stacza z nim niewidzialny pojedynek, gdyż tylko elfia maga może mu stawić jakikolwiek odpór.
Co z głowy, to z serca
Eregasta wreszcie widzi szansę na zadanie ciosu Mogdredowi. Wystarczy, że na chwilę odwróci jego uwagę…
„Ojcze, nie zabijesz swej córy!”
Mogdred uśmiecha się.
„Czemuż to?”
Nigdy się tego nie dowie, bo ona jednym cięciem odcina mu łeb.
Berserk
W tym czasie swoją walkę toczy Usari. Otoczony przez zbirów, otoczony przez psy, ledwo obija ciosy. Przeciwnicy coraz bardziej wchodzą mu na plecy, ściskają go, zamykają w swym ciasnym kręgu. Czy to koniec wielkiego wojownika?
Ogromny Usari coraz mocniej wtłaczany do tej klaustrofobicznej pułapki nagle wybucha. Jego przeciwnicy upadają dookoła. On rozciąga ramiona, pręży muskuły i ryczy niczym zwierz. Dopada do jednego, drugiego, trzeciego. Kotłuje się. Uderza wściekle bez kontroli, odsłania zęby, zagryza na śmierć. Pluje psim futrem. Krew rzyga na wszystkie strony. W bitewnym kurzu nie widać co tam się dalej dzieje. Słychać stamtąd nieludzkie ryki Usariego, charczenie dogorywających i skomlenia psów.
Bitwa Ognia i Białego Światła
Zjawa przesuwa się w kierunku Eregasty. Eregasta odruchowo sięga po swój kryształ. Światłość spływa na całe pole bitwy stojące w ogniu. Efekt jest zjawiskowy. Oślepiająca biel przebija się przez płonącą czerwień.
Jasny kryształ
Demoniczna obecność spogląda w kryształ i zostaje spetryfikowana. Jego bezświatło ściera się z oślepiającym blaskiem trzymanego przez Eregastę skarbu. Demon umyka, nie mogąc znieść nieskazitelnie czystej bieli.
Jasne światło oświetla Ragnakara, dobijającego przeciwnika. Atikarę, ściskającą ciało brata. Eryna, który spogląda w pusty kołczan. Dziesiątki trupów Leśnych Ludzi i tych, którzy nimi byli kiedyś. Leudasta, który znajduje zmasakrowane ciało Usariego, całe we krwi i futrze.
Ktoś podnosi głowę Mogdreda.
„To on spalił nasz święty gaj. Nigdy nie był człowiekiem lasu!”.
Ten wiec zostanie zapamiętany na długo.
epilog
Teraz, gdy zagajnik został spalony, po wielkich drzewach zostały tylko kikuty, to miejsce zostało całkiem odsłonięte. Obnażone ze swych najgłębszych tajemnic. A jedną z nich były podziemne tunele pod Rhosgobel. Wiedział o nich tylko Radagast i sam jeden z nich korzystał. Aż do teraz, gdyż to nimi właśnie wróg dostał się do środka Rhosgobel omijając żywopłot i bystry wzrok Morakara.
Eregasta widzi grzyba na ścianach tuneli i widzi go na twarzach wrogów. Każdego pokryła biaława pleśń, gdyż musiał przejść przez tunele. Nie można wyjść z nich niezmienionym.
Komentarz grającego (kosoluk):
Na tej sesji Usari nieomal zginął. Walczył z 6 przeciwników i po dwóch rundach zostało mu 4 punkty życia. Przyszła kolej na inicjatywę wroga. 6 testów, z których wystarczy jeden udany, by zgodnie z zasadą automatycznego dobijania nieprzytomnych Usari był martwy. Pierwszy test i od razu sukces. Usari otrzymuje 4 obrażenia i pada nieprzytomny, a następnie zostaje dobity… Ale jest zasada przewracania się, by zmniejszyć otrzymane obrażenia o połowę. Nie mam już nic do stracenia. Usari wywraca się, zostają mu 2 punkty życia i jeszcze 5 testów przed nim…
Musi też testować czy nie otrzymał rany, gdyż przeciwnik wyrzucił przebijanie pancerza. Test się udaje, ale wypada oko saurona! Usari był już wtedy „miserable”, czyli miał więcej punktów cienia niż nadziei. To oznacza utratę kontroli nad postacią i generalnie coś straszliwego. Ale na razie MG zawiesza fabularne rozstrzygnięcie, rzuca dalej za wrogów. Jakieś szaleństwo, bo wypadają dwa ‚gandalfy’ pod rząd co oznacza automatyczną porażkę u wroga. Kolejni też nie trafiają! Gdy ostatni nie trafia, wtedy kadu odpala szaleństwo Usariego. Ten wpada w berserka. Rozszarpuje wrogów. Sauron ratuje mu życie!
Po bitwie podchodzi do niego Leudast. Widzi co się stało z jego doradcą. Jak przemienił się w bestie. I zaczyna się go bać!
Ułożyło się to idealnie, gdyż wcześniej zadeklarowałem, że wyłączam z bitwy (a więc zapewniam immunitet) właśnie Leudasta, jako „najcenniejszego” BN’a dla Usariego. Na koniec bitwy na skutek oka Saurona sytuacja się odwraca i Leudast z przyjaciela na początku bitwy staje się niemal wrogiem na jej koniec! Usari zachowuje swe życie, ale traci przyjaciela. Uwielbiam takie dramatyczne i odważne rozstrzygnięcia. To, że rzuty na kościach i deklaracje graczy mają swe konsekwencje. To by nie zadziałało tak mocno na innym BN.
Komentarz prowadzącego (kadu):
Szczerze to była jedna z najlepszych sesji jakie poprowadziłem w tej kampanii i ogólnie w tym roku. W temacie gier fabularnych to właśnie do takiego poziomu emocji aspiruję; myślę, że lepiej nie jestem już w stanie prowadzić. Zagrały tu dziesiątki poprzednich sesji, sceny miały swój dramatyzm dzięki podjętym wcześniej decyzjom, gracze debatowali nad kolejnymi krokami, które miały mieć potężne konsekwencje. Grała mechanika, a poszczególne rzuty mogły decydować o być lub nie być postaci. A wszystko to bez niepotrzebnych dupereli w stylu handoutów, muzyki i innych w tym guście. Ale przecież nie zrobiłem tego sam:
Intra graczy
Na tej sesji bardzo fajnie grały intra. Zarówno Tomek jak i Andrzej zdecydowali się na opisy, które były zadziorne, ale okazywały się tylko ułudami – snami postaci, rzeczami, które byłby ciekawe, gdyby zdarzył się na sesji. Gracze nie zdecydowali się na nie. ale nie porzucili ich, tylko użyli jako intra.
Dla mnie to kolejny argument za tym, że intra/czołówka jest fajnym elementem naszych sesji, dodającym im pewnego charakterystycznego kolorytu schematem, który bardzo dobrze uzupełnia normalny tok wydarzeń.
Również intro Eregasty sprawiło mi wiele radości. Gosia lubi w swoich czołówkach dorzucić do gry jakiś element, który daje mi do wypełnienia. Tutaj Eregasta straciwszy wzrok zaczyna odczuwać mocniej innymi zmysłami czuje coś wokół siebie. Lecz cóż to jest? Dla mnie było to super wystawienie piłki do tego, co ja przygotowywałem przez wszystkie sesje z wiecem – wielkiej decyzji Eregasty, wyborze, który musiałem przed nią postawić. I to nie ja musiałem sobie uświadomić sens tego, co Eregasta wyczuwa na granicy zmysłów – tylko graczka!
Ale to wydarzy się na następnej sesji, więc do tego jeszcze wrócimy.
Intro i outro – kruk i Radegast
Ja też na tej sesji używałem intencjonalnie intra. W moim intrze z krukiem pokazywałem, że nie zamierzam tak po prostu pozostawić zaklętej wyspy, gdzie spoczywa Radegast. Że ta miejscówka jeszcze powróci. Na razie wysłałem tam kruka, tego samego, który na pół oślepił Usariego, który próbował go przechytrzyć i schwycić, czym zawiódł zaufanie zwierzęcia. Jak widzicie puszcza to w bieg wydarzenia o dużej wadze, ale więcej ujawnię dopiero w outrze do następnej sesji.
Eregasta i wracający wzrok
Poprzednia sesja zakończyła się potężną, acz odległą konsekwencją decyzji Eryna. Milcząca elfka, Alomea, z poruczenia Galadrieli spogląda w zwierciadło, czym zrywa magię Czarownicy. Oślepia i ją i tych, którzy mieli z nią kontakt. Również Eregasta traci wzrok.
Już pod koniec poprzedniej sesji ustami Sarumana powiedziałem, że Eregasta wzrok odzyska. Pomyślałem jednak, że będzie spoko, jeżeli pogram tym trochę na tej sesji. Eregasta była zatem na wpół ślepa, ale obudził się jej inne zmysły. Odczuwała też rzeczywistości magiczne, słowa drzew z zagajnika Radegasta. Ale na wiecu musiała mocno się namęczyć, by nie pokazać swej słabości. Moim zdaniem wyszło to syto.
Jednomyślność na wiecu
To była już trzecia sesja wiecu, ale mieliśmy przed sobą wiele spraw do rozstrzygnięcia. Na tej sesji uznałem, że należy rozsądzić kwestię ataku na Dwimmerhorn lub Wzgórze Tyrana. BG mieli po swojej stronie Leudasta (któremu doradzał i z którym intrygował Usari), Eregastę, natomiast niewiadomymi byli Fridwalda i Ragnacar. Gdyby ta dwójka była za atakiem na Wzgórze Tyrana, to mogłoby dojść do remisu, który zgodnie ze zwyczajem miałby rozstrzygnąć dopiero Mędrzec – co oznaczałoby konieczność czekania aż na powrót Sarumana! (kto wie, kiedy by się to stało?)
Na swoje szczęście BG mocno działali przed obradami wiecu. Eryn zmierzył się w dyskusji z łucznikiem Moracarem, bratem Wilikara (zmarłego pod Dwimmerhorn), Ragnacara i Atikary. Moracar chciał wiedzieć jak zginął jego brat, elf odpowiedział, że ich uratował. Ponieważ było to łgarstwo – wlepiłem mu za to punkt cienia – dobrze pamiętałem, że BG mieli Wilikara za piąte koło u wozu i wcale nie przejęli się, kiedy uznałem, że konsekwencją jakiegoś katastrofalnego testu ich przewodnika Dunedaina jest śmierć chłopaka. Te punkty cienia mogły się dla Eryna bardzo źle skończyć, ale o tym za moment.
Usari zaś skierował Atikarę ku Leudastowi. Pomyślałem, że skoro wiec jest już magiczny, to emocje BNów mogą wybuchać w sposób spontaniczny i tak drugi z doradców gniewnego Ragnacara był po stronie graczy.
Fritwaldę przekonało zaś pokazanie przerysowanego malowidła pokazującego Ludzi Lasu przychodzących na pomoc umierającemu Isildurowi. Zawsze podkreślałem, że stara ceni tradycję, skoro zaś okazało się, że Dwimmerhorn leżało już przed setkami lat na ziemiach, do których Leśni Ludzie rościli sobie prawa – czemu ich nie odzyskać?
W efekcie rozstrzygnięcie o Dwimmerhorn zapadło jednogłośnie. Bardzo to było jak sądzę satysfakcjonujące dla graczy.
Garsendis i suspens
Podczas sesji BG obserwowali to, co działo się z gajem Radegasta. Bardzo zależało mi, żeby pokazać, że sceny między Radegastem a Sarumanem był wielkim wstrząsem dla leśnych ludzi. Dlatego pokazywałem, że drzewa magicznego gaju straciły liście mimo iż był środek lata. Dodawałem, informacje o dziwnych grzybach w środku zamkniętej magią chaty (której BG nie zdecydowali się forsować). Tomek, mimo iż początkowo jego Usari przegnał Atikarę chcącą zniszczyć gaj, uznał, że domostwo stanowi niebezpieczeństwo i należy je spalić.
W sumie pięknie się to wszystko zgrało. Eryn spotyka swoją córkę w umierającym gaju i oznajmia jej, że jej imię to po elficku Nauriel – ognista. Eregasta decyduje się – nie bez wątpliwości – by wypalić schronienienie jej dawnego mistrza.
Lecz kto ma to zrobić, by nie zaszkodzić drużynie? Każdy z BG może na tym stracić. Ale zgłasza się Garsendis. Na początku sesji BG próbowali ją inspirować, ale przegrali test. Stara kobieta jest „miserable” zgłasza się do tej misji, chcąc zmyć z siebie dotychczasowe przewiny. BG po długiej i emocjonującej dyskusji wysyłają swą agentkę na kolejną misję. Eregasta zaklina Garsendis, by przeżyła, by wróciła do niej. Wręcza jej jednak płonącą żagiew. Gdy całe Rhosgobel bawi się kolejnej nocy wiecu – stara z pochodnią wchodzi z zaklęty gaj. Wyborażam sobie, że jedyną osobą, która to widzi jest wiecznie czujny Moracar, ale nikomu o tym nie opowie – zginie w walce z wrogiem, którego nie miał szansy wypatrzyć, mimo iż zrobił wszystko, by tego dokonać.
BG wysyłając Garsendis na tę misję wiedzieli, że poświęcają ją – nawet gdyby wróciła, to oskarżono by ją o wystąpienie przeciwko największym świętościom Leśnych Ludzi – co z tego, że zbrukanym? Emocje były więc wielkie.
Ja zwolniłem tutaj znacznie narrację, ciesząc się tą chwilą. To i my tutaj na chwilę się zatrzymajmy. Czytaliście raport wyżej, więc wiecie, że ludzie Mogdreda, którego zemstę zapowiedziałem w intro, wejdą do Rhosgobel siecią podziemnych tuneli, które Ragedast ukrył przed Leśnymi Ludźmi (ale nie przed swą uczennicą Zimraphel). Gdyby Eregasta starała się forsować drzwi chaty, wcześniej przed kolejnym wieczorem na wiecu – wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Gdyby Garsendis nie była w stanie miserable, może zdecydowałbym się ją uratować. Gdyby Mogdred nie atakował wiecu, to Garsendis musiałaby zapłacić wielką cenę za spalenie chaty (a tak wszyscy jego obarczą odpowiedzialnością!).
Gdy opisywałem podejście starej pod chatę od razu zwróciłem uwagę na uchylone drzwi wejściowe. Ale jak to, przecież chata była zawarta! Garsendis wchodzi do środka z pochodnią, a ja wypowiadam słowa Mogdreda, nie mówiąc jeszcze, z czyich ust padają. Dla mnie to był jeden z najlepszych momentów tej sesji. Za chwilę rozpęta się piekło, za chwilę Garsendis zginie, a Mogdred wkroczy na scenę trzymając jej urżniętą głowę. A ja cedzę słowa, opisując jak przełamuje się ta fala wydarzeń. Genialny moment.
Modgred
Sceny bitwy i walki z Mogdredem wyszły super. Mogdred był wściekły i żądny krwi, a Eregasta stawała naprzeciwko piwa, które sama nawarzyła. Dla NPCów to była walka córki z ojcem-wygnańcem. Dla nas to była walka bohaterki z konsekwencjami jej czynów.
Dałem Mogdredowi mocny szablon, ale nie dałem mu zbyt dużo punktów życia. Strzała Eryna, dwa ciosy Eregasty i było po nim. Ostatnie obrażenia, które w niego wyszły na tyle przekroczyły jego HP, że uznałem, że Eregast odrąbuje mu głowę. Zemsta za Garsendis dokonała się.
Nazgul i jego moce
Byli jednak w tej walce mocniejsi przeciwnicy niż Mogdred. Kolejny raz nasłałem na BG nazgula, ale tym razem w jego widmowej, eterycznej formie. Zaatakowałem nim Eryna i gotowy byłem go zabić. To było głównie emocjonujące dla mnie, bo gracze nie znali zasad nazgula nie wiedzieli, że gdyby Eryn uległ czarnemu oparowi otaczającymi tego upiora, to ilość punktów cienia, jaką posiadał niemal z całą pewnością by go uśmierciła. W sumie mogłem to jakoś przemycić w opisie, ale wtedy wydarzenia toczyły się bardzo szybko, a Eryn zdał test Corruption, więc upiekło mu się. A przecież od kilku sesji był miserable, z punktami cienia pewnie bliskimi 10.
Potem nazgula odpędziła Eregasta za pomocą światła klejnotu znalezionego w grobowcu Isildura. Piękna scena, jak Eryn zabijający upiora Otberta na kurhanie smarując strzałę własną krwią, której ten łaknął. Dla mnie to była scena jak na Wichrowym Czubie, gdzie hobbit przepędza nazgule wypowiadając imiona Valarów. Miodzio! (No i ujawnił się klejnot, co zagra na następnej sesji.)
Dobre oko Saurona
Najmocniejszymi przeciwnikami okazali się słudzy Wzgórza Tyrana. Użyłem im statów z Darkening of Mirkwood i w sumie trochę mnie zaskoczyli. Okazało się, że fakt, że każdy ma psa i w efekcie atakuje dwa razy był morderczy dla Usariego. Potężny pół-Beorning po dwóch rundach znalazł się na granicy śmierci. W zasadzie wszyscy już uznaliśmy go za martwego.
Ale wydarzyło się coś cudownego. Usari też stał się misrable na tej sesji. Gdy bronił się przed otrzymaniem rany wypadło oko saurona i po raz pierwszy od czasów Hadrina weszły zasady permanentnego, pozostawiającego skazę cienia. Ale tak jak pisze wyżej Tomek ja odwlokłem przejęcie nad nim kontroli. Rozegrałem te wszystkie ataki na niego… i zdarzył się cud! Tyle ataków, a Usari nie został trafiony żadnym z nich!
To ja ukoronaowałem ten cud używając oka saurona noby to pozytywnie. Beornindzka krew sprawia, że Usari wpada w berserk. Zabija wszystkich otaczających go wojowników. Po czym pada przygnieciony ich ciałami. Ale ma to swoją cenę. Mówię, że widzący to Leudast zaczyna się go od teraz bać. Dokonało się.
Epilog
Moje najlepsze sesje kończą się z taką dawką emocji, że po nich często gdy rozmawiamy wpadamy jeszcze na pomysły epilogów. I tak było w tej sesji. Ktoś pyta o to, co pozostało po chacie i stan zabitych ludzi Mogdreda, a ja opisuje zawalone i wypalone tunele na miejscu gaju i obrzydliwą grzybnię, przez którą tamci musieli przejść. Ostatni obrazek w serii pokazującej upadek Radegasta. Co teraz będzie z Rhosgobel? To zadecyduje się na następnej sesji.
Mic drop. Dziękuję bardzo. Dla takich sesji gram w RPG.