Drużyna trafia do Małego Calimshanu, aby uwolnić Hollyphant’a więzionego przez Jonasa Goodnight w cyrku Oasis Theater. Tymczasem Mały Calimshan to tygiel, w którym miesza szach Imbralym Skoond, agentka Gildii Rilsa Rael oraz przywódca Paszów jubiler Calim.
Bohaterowie Graczy
Andrzej – Mavil ‚Tinto’ Nevermore – Human ex-Tiefling / Rogue Swashbuckler 3 / Criminal / Chaotic Neutral
Kadu – Nahir Blackhammer – Mountain Dwarf / Oath of Conquest Paladin 3 / Guild Artisan / Neutral Good
Gosia – Erika ‚Tolerancja’ Savikas – Tiefling / School of Divination Wizard 3 / Sage / Chaotic Good
W poprzednich odcinkach
Bohaterowie są świadkami zniknięcia Elturel. Przed podzieleniem losu miasta i jego mieszkańców ratuje ich niebianin o imieniu Trębaczyk. Sami postanawiają pomóc innym ocaleńcom – kalimszyckiej rodzinie Bashów. Ich ojciec znajduje się w położonym na północ Forcie Tamala i służy Tormowi jako Pogromca Piekieł (Hellrider), zaś matka okazuje się być zniewoloną przez niego dżinnką.
Awanturnicy docierają do Małego Calimshanu jedynie z dziećmi Bashów. Miejscowy władca Imbralym Skoond zamierza wydać na ich cześć bal. Awanturnicy mają jeszcze jeden powód, by udać się do szacha. W jego ogrodach prawdopodobnie więziony jest Hollyfant Trębaczyk. Jonasz Dobranocka zamierza go sprzedać szachowi wraz ze swym Teatrem Fatamorgana.
Na miejscowym bazarze awanturnicy trafiają w sam środek pościgu gangu Paszow za złodziejem Gildii Wrót Baldura…
Przygoda
Młot Dao
W obronie złodzieja Gildii stają paladyni Haseid i Nahir. Paladyn wydaje magiczny rozkaz (Command) przywódcy szajki, by ten zabrał swoich ludzi i odstąpił. Gdy Paszowie spoglądają na Haseida rozumieją z kim zadarli [1 – krytyczny pech].
Paszowie padają na kolana i składają hołd młodemu Haseidowi. Widzą w jego rękach Młot Dao. Dla mieszkańców Calimshanu Dao, dżinny, ifryty i geniusze to symbol zniewolenia i tyranii. Ich przodkowie byli ciemiężeni i wykorzystywani przez te istoty ze Sfery Żywiołu.I dla nich teraz Haseid jest kimś, kto pokonał Dao i odebrał mu młot – Czyniący Podległym – symbol ucisku i władzy dżinnów nad ludźmi. Ogłaszają Haseida wyzwolicielem, mesjaszem, prorokiem, mahdim.Dużo w tym ironii, gdyż Haseid nie tylko nie zabił żadnego dżinna, ale sam jest synem dżinnki.
Szturm na Teatr Fatamorgana
Paszowie dalej chcą dopaść złodzieja z Gildii, ale teraz to Haseid ma ich poprowadzić. Chłopak za radą Nahira wyprowadza ich w pole, pozwalając Narlenowi umknąć. Paszowie się wściekają i postanawiają spalić Teatr Fatamorgana. Chcę oczyścić dzielnicę ze zdrajców i antykalimszytów, a to właśnie gnom Jonasza sprasza tu intruzów z Wrót Baldura. Paszowie nieudolnie próbują sforsować mur, gdyż strażnik Giff odstrzeliwuje kilku z nich. Nahir korzysta z zamieszania i zabiera Haseida z dala od zamieszek.
Narlen Darkwalk
Tymczasem nieopodal bazaru Erika i Mavil śledzą złodzieja Gildii. Czarodziejka korzysta ze sztuczki Magiczna Dłoń, by wykraść Narlenowi Monetę Duszy. Złodziej pozwala jej na to! Noszenie cierpiącej duszy to brzemię. Ochoczo pozbywa się ciężaru oraz dziękuje za ratunek. Przedstawia się jako Narlen Darkwalk. Mavil pamięta go. To Mistrz Szpiegów Gidlii.
Uwięziona w Monecie dusza należała kiedyś do Selu Hakala, obecnie szefa ochrony szacha. Awanturnicy pamiętają Selu Hakala! To żołnierz Płomiennej Pięści z Chult. Okazał się zdrajcą planującym zamach na Uldera Ravengarda. Zginął z ręki Nahira. Jakim cudem trafił na służbę do Imbralyma? Okazuje się, że jego dusza po śmierci trafiła do rzeki Styks w Avernusie i wtedy oddał ją w zamian za możliwość powrotu i dokończenia swego planu zabójstwa marszałka.
Gildia planowała ukraść Monetę i przycisnąć zniewoloną w niej duszę, by łatwiej dostać się do Akademii Verdashir, w której rezyduje Imbralym Skoond. Gildia wraz z miejscową agentką planują zamach na szacha! Imbralym jeszcze nie zdążył zauważyć kradzieży i nie wysłał za Narlenem swej gwardii Amlakkarów. Zaś Paszowie ścigali Narlena za wtargnięcie na ich terytorium. Nie tolerują obecności Gildii tutaj.
Gdy pytają Narlena o Hollyfanta, radzi im spotkać się z Rilsą Rael. Tak się składa, że może ich do niej zaprowadzić.
Rilsa Rael nazywana jest przez Gildię „Świętą Rilsą od noży”, gdyż pomaga nędznikom, jest bohaterką ludową, ale i współpracuje z ulicznikami, jest agentką Gildii. Mieszka w Małym Calimshanie, ale nie jest czystej krwi kalimszytką. Jej ojciec należał do najwyższej kasty patrycjuszy, który zakochał się w ubogiej, kalimszyckiej kobiecie. Ród Provoss upadł, a Rilsie bliżej do ulic Małego Calimshanu i Dolnego Miasta, niż Górnego. Legenda o założycielu rodu mówi, że był łowczym i sokolnikiem samego Baldurana i ten za jego służbę i przyjaźń nadał mu tytuł i ziemię.
– W moich oczach wszystkie Rody są upadłe – stwierdza Mavil.
– Po tym jak potraktował cię twój własny, wcale mnie to nie dziwi – odpowiada dusza Vendetty Kress w Monecie.
Baldur’s Mouth
Narlen Darkwalk niesie dla Rilsy dzisiejsze wydanie dziennika. Z jakiegoś powodu artykuł na pierwszej stronie ma ją zainteresować…
– Chcą wykupić ziemię pod pozorem ochrony gatunku, jednocześnie zwalając winę na uchodźców. Sprytne i perfidne – podsumowuje Mavil, zwijając gazetę i dyskretnie wyrywając kupon do Pochyłej Latarni.
– Kto jest autorem tego artykułu? – zastanawia się Erika.
– Redaktorem naczelnym The Baldur’s Mouth jest Ettvard Szpilka – odpowiada Narlen. – Mogę załatwić wam spotkanie.
Krumn
Niespodzianka! Nahir natrafia na Krumna – starego, krasnoludzkiego pomagiera swego złego brata. Krumn aż się wzdryga. On również nie spodziewał się zastać tu Nahira. Nahir przypomina mu o powierzonym mu Hollyfancie, którego miał bezpiecznie dostarczyć do Wrót Baldura, a zamiast tego sprzedał Jonaszowi Dobranocce.
– Krumn, stary przyjacielu. Mam nadzieję że dobrze zaopiekowałeś się tym, którego powierzyłem ci pod ochronę.
– To dziwadło? A czyż jego miejsce nie w cyrku? Chyba nie sądziłeś, że będę opiekował się twoim zwierzątkiem?
– Słuchaj głupcze. Przestaniesz tak do mnie mówić ponieważ jesteś li tylko sługą rodu Blackhammerów. I będziesz zwracał się do mnie z należytym szacunkiem. Inaczej spotka cię mój gniew.
– Rodu Blackhammerów… Dobrze powiedziałeś. Ty, który zostałeś z niego wydziedziczony.
– Ja jestem rodem Blackhammerów, a nie tamci. Haseid, łap go.
Chłopak wyskakuje z bocznej uliczki i jednym ruchem obezwładnia zaskoczonego Krumna, który początkowo brał chłopaka za jakiegoś miejscowego obdartusa, w czym srogo się pomylił [krytyczny sukces – 20].
-I co, zabijesz mnie, bezbronnego jak Shetska? Tylko dlatego ci na to pozwoliłem, gdyż twój brat zabronił mi cię zabić.
– Myślisz, że byłby do tego zdolny? Brat przeciwko bratu? – Nahir jest w autentycznym szoku.
– Odsunął cię od rodziny i tak powinno pozostać. Nie mieszaj się do tego, chłopcze. Ty zmieniłeś się zrzucając rzemieślniczy fartuch i przyodziewając paladyńską zbroję. Ale on także się zmienił, bardziej niż myślisz.
– Niestety na gorsze, ale być może dla ciebie jest jeszcze nadzieja Krumn. Powiedz, czy też zadzierasz z duergarami? Paktujesz z naszym najgorszym wrogiem?
– Jestem sługą tego rodu od zawsze i wiąże mnie z nim przysięga. Odkąd Pan Blackhammer zniknął, a Zoran obwieścił się Sukcesorem, muszę wykonywać jego rozkazy. Nie mogę się im sprzeciwić. Na skrzyżowane topory Clangeddina, wiem o tym plugastwie. Ale Zoran ma plan. Wkrótce uczyni nasz ród potężnym. Otrzyma szlachecki tytuł. Nikt do tej pory tak nie umocnił Rodu Blackhammerów. Staniemy się szlachtą!
– Nonsens! Paktując z wrogami Wrót Baldura nigdy niczego nie osiągniesz. Książęta mają błękitną krew, są szlachetni. Prędzej czy później przejrzą waszą szaradę. Krumn, spójrz mi w oczy i powiedz czy przestałem być Blackhammerem? Gdy widziałeś jak działam to nie dojrzałeś we mnie dość siły, by zarządzać rodem?
– Nie, gdyż nas zostawiłeś. Opuściłeś ród po pierwszym niepowodzeniu. Nie potrafiłeś dokończyć Bramy Bazyliszka. A Zoran jest od krok od tego, byśmy stali się patrycjuszami. I stanie się to jeszcze dzisiaj! Blackahmmerowie staną się drugim nie-ludzkim rodem po krasnoludach Shattershieldach, który dostąpił tego zaszczytu.
– Widziałem wiele rozmaitych paktów zawieranych z demonicznymi mocami. Przyjaciel nauczył mnie, że z takich paktów nigdy nie wychodzi nic dobrego. Nigdy nie paktuj ze złem. Spójrz na mnie i zapamiętaj me słowa. Wiem, że służysz memu bratu jak najlepiej potrafisz, bo jeszcze tli się w tobie odrobina dobra. Wszystko robiłeś jak należy. Ale jeżeli nie zdecydujesz, tak jak ja, odrzucić stary ród Blackhammerów i dołączyć do nowego, któremu przewodzę ja, to wtedy przepadłeś i będę musiał cię zniszczyć. Tak jak tych, którzy chcąC wznieść się bardzo wysoko, zeszli bardzo nisko. By pokazać ci, że nie jestem tak słaby jak ci się wydaje, odzyskam Trębaczyka, którego sprzedałeś. Decyzja należy do ciebie, stary druhu. Puść go, Haseidzie.
– Plwam na twego pupila. Co jeszcze tam masz? Chomiczka? Buuu, zaraz się popłaczę. Ale niech ci będzie. Jest taki bóg w Mordinsamman co zowie się Vergadain i na imię Vergadaina przyjmuję ten zakład. Jeżeli odzyskasz Trębaczyka, stanę po twojej stronie.
– Jeden układ już zapieczętowałem magią Vergadaina. Jam jest wybrańcem! Widzisz na mej twarzy krosty i plamy, które byłī od urodzenia? Nie! Już ich nie ma! A ja już nie jestem tym Blackhammerem, którego pamiętasz. A teraz idź do swych sprawek. Ale niech ci w głowie zostanie ten zakład między nami. Bóstwa krasnoludzkie jeszcze zabawią się tobą i zobaczysz, że warto być po stronie dobra, a nie tylko zysku.
Krumn skiwa głową i odchodzi.
Whitepeak
Narlen umówił się na spotkanie z Rilsą w Szepczącym Ogrodzie.
– Mój drogi przyjaciel przyprowadził gości – odzywa się młody, przyjemny, kobiecy głos zza parawanu. Szepczący Ogród zawdzięcza swą nazwę dyskrecji, jaką zapewnia interlokutorom. Parawany z papieru pozwalają im się słyszeć, ale nie widzieć.
– I to nie byle jakich, ale moich rycerzy wybawców – odpowiada ironicznie Narlen, po czym pozwala im przedstawić się, samemu przedstawiając Świętą Rael od noży.
– Dziękuję wam za uratowanie Narlena. Co mogę dla was zrobić?
– Chcemy włożyć kij w mrowisko. Ryzykujemy, że obejdą nas wściekłe mrówki. Ale i tak musimy to zrobić. Nie zależy nam na cyrku, ani na jego właścicielu. Potrzebujemy jego największej atrakcji – Hollyfanta. Jednak dowiedzieliśmy się, że Jonasz chce sprzedać swój cyrk.
– A kupcem jest szach Imbralym Skoond. Ma już szkołę magii, teraz chce zagarnąć teatr.
– Pytanie dlaczego teraz?
– Jonasz tonie w długach. Gildia chciała mu je umorzyć za pewną przysługę, jednak ten zaparł się, by nie robić już żadnych interesów z Gildią. Może obawia się reakcji Paszów? Za złoto od Imbralyma chce spłacić wszystkie długi i zacząć od nowa, z czystą kartą. Pytanie czy nowy właściciel mu na to pozwoli. Nie słyszałam, by ktoś kiedyś sprzeciwił się Imbralymowi.
– Jak dostać się do cyrku?
– Musielibyście zdobyć bilety, co nie jest łatwe. Długi cyrku nie wynikają z tego, że nikt nie chce tam chodzić. Wręcz przeciwnie, Jonasz padł ofiarą własnego sukcesu. W pogoni za coraz efektowniejszymi spektaklami wciąż zadłużał się. Nawet wypełnione patrycjuszami widownie nie były w stanie pokryć kosztów spektakli. Ja sama nigdy tam nie chodzę. Nie akceptuję tego co teatr robi z naszą dzielnicą. Stała się enklawą dla bogaczy. A ja chcę otworzyć tę dzielnicę. Nie potrzeba nam być dekoracją dla bogaczy, miejscem ich uciech. Bogacze robią co chcą, nie znają żadnego przymusu, i wszyscy przechodzą nad tym do porządku dziennego. Mogą nazywać ludzi plebsem i rozkazywać im, by spełniali ich każdą zachciankę. Mówi się, że złe są diabły i bawią się ludźmi. Czy tak jest w istocie? Nie musicie schodzić do Avernusa. Wystarczy spacer po Górnym Mieście.
– Ale dlaczego mielibyśmy ci pomóc? – dopytuje Nahir. – Naszym interesem jest odzyskanie Hollyfanta. A twoim?
– Hollyfanta Lulu? Nie ma go w teatrze. Jest więziony w ogrodach Akademii Verdashir. Co może czynić nas sojusznikami, gdyż moje działania są wymierzone w szacha.
– Mnie przekonałaś, chciałbym zaszkodzić możnym – odpowiada Mavil. – Ale co jeżeli obalisz szacha? Jaki będzie kolejny krok? Czyż jego miejsca nie zajmą te zbiry Paszowie?
– Pustkę po Imbralymie zapełnimy my, mieszkańcy poza marginesem Wrót Baldura. Gdy uda pozbyć się próżnego i pełnego pychy, zapatrzonego w siebie władcy, będzie to znak, że przestaliśmy się bać, symbol tego, że możemy razem coś zrobić, co do tej pory nie było możliwe. Dostrzegą, że na monolicie pojawiają się rysy. Poczujemy swą siłę i da nam ona moc do dzałania kolektywnie. Utworzymy spółdzielnie – ochotnicze samopomoce sąsiedzkie na wzór Supłów z Dolnego Miasta. Mikrospołeczności, w których to sąsiad pomaga sąsiadowi, skoro miasto nie jest przyjacielem, a wrogiem.
– Znaliśmy kogoś kto pomagał w Dolnym Mieście, gnomkę, wynalazczynię, nazywała się Waywocket.
– Tak, chciała zrobić coś wielkiego. Coś co dla patrycjuszy jest normą, dla mieszkańców Dolnego Miasta nieosiągalnym marzeniem – kanalizację, by nie wylewać ścieków na ulicę.
– Czy wiesz kto jej przeszkodził? Zanim przestałem być normalnym Blackhammerem i stałem się paladynem, angażowałem się w tego typu projekty. Renowacja więzienia na wyspie Baldurana, niedokończona Brama Bazyliszka, ale i chciałem zrobić coś od siebie. Wspomagałem gnomkę, ale ktoś nam wtedy przeszkodził i nigdy nie dowiedzieliśmy się kto. Wiedz, że Waywocket podróżowała z nami. Niektóre z jej nicosi wciąż siedzą mi w głowię. Kiedyś sfinansuje co lepsze z nich.
– Storpedował to ktoś z Górnego Miasta, ale nawet Gildii nie udało się dowiedzieć kto taki.
– Powiem ci, że nie poznaję co się ze mną dzieje – mówi Nahir wyraźnie zasępiony. – Ostatnie spotkanie z moim druhem uświadomiło mi, że moi bracia i mój ród nie myśli już o mnie tak, jak ja o sobie myślałem. Kiedyś moją największą ambicją było to, po co sięga mój brat – zostać szlachcicem. Ale przecież sam tytuł nie zmieni mej krwi na błękitną. To powinno się stać w wyniku czynów. Godziwych czynów i właściwego postępowania. Chcę być sławny, a nie tylko szlachetny. Moi towarzysze wiele stracili i wielu rzeczy się pozbyli podczas naszych przygód. I ja muszę zrzucić pewne brzemię. Dotychczas nosiłem na sobie niczym garb swe nazwisko Blackhammer. Od teraz zakładam białą szatę i nazywam się Whitepeak!
Intifada
Na Rilsie Rael ta deklaracja Nahira robi ogromne wrażenie. Postanawia całkowicie zaufać awanturnikom i wtajemniczyć ich w spisek.
– Pochodzisz z rodu kupieckiego, ale nie mówisz jak jeden z nich. Ty nie chcesz tytułu za złoto, a oni tak. I o ile kupiec w innym mieście może mieć nadzieję na dołączenie pewnego dnia do stanu szlacheckiego, to we Wrotach Baldura może aspirować co najwyżej do pozycji nieprawdopodobnie bogatego i wpływowego handlowca. Nie ma mowy o zostaniu patrycjuszem. Dlatego najmożniejsi Wrotanie, którzy mają złoto, ale bez szans na posiadanie tytułu, starają się jak najbardziej upodobnić stylem życia do patrycjuszy. Wykupują przyległe posesje z zamiarem wyburzenia budynków i postawienia w ich miejsce dużych domów, mających naśladować posiadłości Górnego Miasta. A i tak na zawsze pozostaną parweniuszami, dorobkiewiczami czy nowobogackimi, jak ich zwą Patrycjusze, patrzący na nich z niesmakiem. Ja jestem ostatnia, by myśleć o przywilejach, a Zoran Blackhammer stanie się pierwszym, który je otrzyma. Zrzeknę się ziem i tytułu dla złota, za które obalę Imbralyma. Transakcja ma się dokonać w Akademii Verdashir, więc pozwoli mi to dostać się na dzisiejszy bal u szacha. W ten sposób zbliżę się do niego i wykorzystam jego słabość przeciwko niemu.
– Do ataku możemy wykorzystać Selu Hakala – proponuje Erika.
– To dowódca Amlakkarów, gwardi szacha. Byłoby to spore ułatwienie. Miejscie się jednak na baczności. Amlakkarowie to nie zwykli żołnierze. Zauważyliście, że wszyscy wyglądają tak samo? To nie wszystko. Potrafią niemalże znikać, po czym znów pojawiają się znikąd.
– Z jakimże monstrum chcemy się zmagać? – zastanawia się Nahir. – Jak chcesz obalić kogoś, kto dysponuje takimi siłami?
– Chcę z bogactwa, jego największej siły, uczynić słabość. Obalę jego symbol pychy i buty w mieście, w którym pozostali żyją w nędzy.
– A co z uchodźcami wokół Małego Calimshanu? – pyta krasnolud. – Może powinni osiedlić się na Wzgórzu Jastrzębia i spoglądać na Wrota Baldura jak równi na równych?
– Czyż mieszkańcy Elturel nie zostali ukarani za czczenie fałszywego boga? – zastanawia się Mavil.
– Ci, którzy zostali ukarani, trafili do Avernusa. Reszta jest w czyśćcu tutaj – odpowiada Nahir.
– Wzgórze należy do Wrót, do oddania go uchodźcom z Elturelm, nawet tymczasowego, należałoby przekonać Radę.
– Może gdy uratujemy księcia Ravengarda… – rozważa Nahir.
Rilsa Rael rusza na spotkanie z Krumnem, a awanturnicy spotkać się z Jonaszem.
Jonasz Dobranocka
Gnom stoi na zewnątrz Teatru i opłakuje poległego Giffa. Dookoła ciała hippopotamusa leżą zastrzeleni Paszowie. Walczył dzielnie i oddał swe życie za Teatr.
– Mordinsamman zakpił ze mnie – tłumaczy się rozżalony Nahir. – Chiałem się wycofać, by go uratować, a to ja doprowadziłem do jego upadku moimi głupi słowami. Odzywałem się jak Blackhammer, kończę z tym! Jak mogę ci za to zadośćuczynić? To ja sprowadziłem Paszów pod twoje wrota myśląc że jesteś sprzymierzony z przeklętym Imbralymem. Nie byłoby nas tu, gdyby nie Hollyfant.
– Lulu?
– Co? On się tak nie nazywa. I co z nim zrobiłeś?
– Lulu to pseudonim artystyczny. Jego też przyszliście zabić? To niewinne stworzenie. Jesteście myśliwymi, tak? Polujecie na zwierzęta? O nie, nie pozwolę jego też wam zabić. Chronią go magiczne mury Akademii Derwiszy! Oj, czemu ja wam to mówię.
– I twierdzisz, że tam jest bezpieczny? Sprzedałeś Lulu! Tobie też na nim nie zależy.
– Co to to nie. Nie sprzedałem go. Dalej pozostanę dyrektorem teatru. Artystycznym!
– I będziesz spełniał wszystkie polecenia szacha…
– Wcale że nie! I co wy właściwie możecie o tym wiedzieć, brutale!
– A ty, spójrz na siebie! Kupczysz Lulu. Jak wszedłeś w jego posiadanie?
– Nawet żałoby nie dają mi w spokoju przeżyć. Długo jeszcze będziecie mnie nękać?
– Przyszliśmy ci pomóc, ale skoro nie chcesz naszej pomocy, stracisz jednego dnia i cyrk i Lulu.
– Widzę jakim językiem przemawiacie. Jesteście osiłkami do wynajęcia, choć nie z Gildii i nie od Paszów. Jeżeli chcecie do czegoś się przydać i jak już koniecznie musicie zabijać, to zabijcie przywódcę gangu Paszów i przynieście mi jego głowę…! Och, nie chcę oglądać żadnej głowy. Brzydzę się krwi. Po prostu zróbcie to co zawsze robicie. Ale chcę prawdziwego przywódcę Paszów, Calima.
– Calim? Ten kupiec?
– Idźcie już stąd, idźcie. Dość już powiedziałem.
– Kiedyś będę tak potężny, by odczyniać swe błędy – postanawia Nahir spoglądając ostatni raz na ciało Giffa.
Hama
Bohaterowie nie chcą wchodzić w konflikt z Calimem, z którym udało im się ułożyć i wejść w dobre relacje. Erika chce odszukać młodą Bashę.
– Cały plan Rilsy Rael jest uderzeniem w Hamę – stwierdza Mavil. – Zburzenie istniejącego porządku i zrobienie tutaj małej ruchawki uderzy w nią, gdyż szach zamierza ją wywyższyć.
– Hama powinna wiedzieć czym grozi jej to wywyższenie – dodaje Erika.
– Mówiłem wam, że to dziecko jest złe. Jest jak druga strona dobrej monety Haseida. Ty jesteś wybrańcem chłopcze, a ona jest twoją przeklętą siostrą.
– Nie słuchaj go! Hama wielokrotnie ratowała ci skórę, jest o wiele sprytniejsza od ciebie.
– Tylko dlatego, że bez ciebie by nie przetrwała…
Erika komunikuje się z Hamą za pomocą magii. Dziewczyna przebywa w Imperium Calima i kończy przymiarki sukni, w której uda się na dzisiejszy bal u szacha.
– Nie wszystko co wydaje nam się szczęściem jest w nim w rzeczywistości – przestrzega Erika. – Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć Hamo, jeżeli zechcesz się z tego wycofać.
– Nie wszystko co wydaje nam się przyjaźnią jest nią w rzeczywistości – odgryza się Hama. – Już raz coś mi obiecano. Waywocket mówiła, że będę miała włosy.
– Zmarnowaliśmy złoto na jej strój – burczy pod nosem Nahir, a Hama w ogóle nie wspomina o pięknym i kosztownym nakryciu zasłaniającym łysinę, które kupiła jej Erika.
– Suknię podarował mi Calim. I zabiera mnie na bal.
– To nieprawda. Wierzysz komuś, kogo poznałaś przed chwilą?
– Wierzę komuś, kto się o mnie zatroszczył, a nie komuś, kto nazywa mnie przeklętą.
– Uważniej dobieraj przyjaciół, Hamo.
– Ty również, Eriko.
Bal u szacha
Szkoła derwiszy jest kompleksem pałacowym z pięknym, zielonym ogrodem. Przepych kontrastuje z krajobrazem obrzeży Baldur’s Gate. Akademia chroniona jest potężną magią, z którą moc Eriki jeszcze nie może się równać. Uwolnienie stąd Trębaczyka wymagać będzie czegoś więcej niż zwykłego włamu. Wejścia strzeże gwardia szacha zwana Amlakkarami. Wpuszczają za bramę „uratowane dziecię z Elturel” wraz z jego „świtą”. Jednym z gwardzistów jest Selu Hakal, niegdyś zabity przez Nahira. Jakaż to czarna moc powstała go z martwych?
Środek sali balowej pozostawiono pusty dla tancerzy. Na drugim jej końcu kilka okrągłych stolików zajmują w większości znani już awanturnikom goście – gnom dyrektor teatru Jonasz Dobranocka, jubiler i przywódca Paszów Calim, agentka Gildii Rilsa Rael, brat Nahira krasnoludzki kupiec Zoran Blackhammer oraz towrzyszący mu kultyści Czarnej Dłoni, jego prawa ręka Krumn, czarodziej albinos z Calimshanu Farouk Hamaad, ex-złodziej Gildii Durant Brackenden, diabelstwo notariusz Fhet’Ahla oraz bankier banku Miliona Monet Yignath. Naprzeciw nich przy głównym stole siedzi gospodarz tego balu – szach Imbralym Skoond. Kolor jego szat przypomina rajskiego ptaka lub odcienie lśniącego morza odbijającego promienie zachodzących i wschodzących słońc. Pozbawione białek oczy są barwy oliwkowej, przechodzącej w pomarańcz. Twarz jego jest o nieco ciemniejszej, oliwkowej karnacji, drapieżna, wąska, pełna ostrych kątów i powierzchni. Po jego lewej i prawej ręce miejsca dla gości honorowych – Haseida i Hamy – kalimszyckich dzieci ocalonych z Elturel. Hama wygląda zjawiskowo. Nie wygląda już jak dziecię ulicy, sierota i włóczęga, ale księżniczka. Jak tylko zjawia się Haseid Imbralym zaprasza go, by dołączył do swej siostry i wznosi na ich cześć toast. Zaraz potem wznosi kolejny za zdrowie bohaterów – Nahira, Mavila i Erikę, którzy przyprowadzili dzieci do „domu”. Ci przysiadają się do stolika, przy którym siedzi Calim.
– Wy odebraliście co moje, ja zaś odebrałem co wasze – Calim stwierdza tajemniczo [krytyczny sukces – 20].
Jubiler Calim wie o zajściach na bazarze i pod Teatrem Fatamorgana, w których straty ponieśli jego ludzie. Z jakiegoś powodu nie żywi jednak pretensji. Później się okaże, że tym powodem jest Hama, którą awanturnicy podsunęli mu pod nos. Jest ona dla niego znacznie cenniejsza niż cały gang Paszów. Jego ludzie od dawna nie byli w stanie uczynić tego, co tego wieczoru uczyni Hama.
– Oczy szacha zwracają uwagę – mówi Nahir. – Już raz widzieliśmy takie oczy. Nic dziwnego, że zahipnotyzowały dzieci.
– Wygląd Ibralyma jest nie tylko niezwykły, ale potrafi się zmieniać. To dlatego, że Imbralym jest czarodziejem i to potężnym.
– I otacza się niezwykłymi gośćmi, jak ten cthultanin, Selu Hakal. Skąd się wziął w tym miejscu?
– Imbralym często gości egzotycznych osobników. Lubi otaczać się indywiduami. Wydaje się jakby ich gromadził, niczym numizmatyk kolekcjonujący rzadkie egzemplarze monet. Teraz upodobał sobie Haseida i Hamę, bohaterów Elturel.
– Trudno nazwać ich bohaterami. To raczej przetrwańcy.
– Przetrwanie zagłady Elturel musi być czymś wyjątkowym, skoro zasłużyło na toast szacha i zaproszenie na jego bal.
Rozmowę przerywają kelnerzy przynoszący menu, a następnie wykwintne potrawy wyglądające jak z innego świata i smakujące równie nieziemsko. Ich konsumpcja to czysta rozkosz, nieosiągalna w życiu. Tak ogromna rozkosz staje się wręcz nieprzyzwoita, pozostawiająca posmak poczucia winy, a zarazem nieodparte pragnienie więcej, jeszcze więcej. Podejrzliwa Erika, która nigdy nie widziała tak niegodziwych potraw, najdłużej opiera się pokusie, ale nawet ona ulega.
– Jak się tym najadłeś, przez w tych skorupach było niewiele mięsa – dziwi się Mavil.
– Wyssałem z nich czystą rozkosz – odpowiada rozmarzony Nahir.
Po uczcie Calim szepcze, że niewielu dostąpiło tak ogromnego zaszczytu i wielu byłoby skłonnych oddać za to swe dusze.
Awanturnicy zastanawiają się jak użyć Monety Duszy. Rezygnują z pomysłu przyciśnięcia Hakala, by pomógł przełamać obronę szacha. Torturowanie duszy jest aktem zła. Postanawiają oddać Monetę szachowi, licząc na przychylność i wzajemność. Muszą być jednak ostrożni. Jeżeli nieodpowiednio to rozegrają, szach zamiast oddać im Tutka, okrzyknie złodziejami lub spiskowcami. Pojawia się też wątpliwość, czy aby na pewno chcą umacniać w ten sposób szacha. Wydaje się być mroczną postacią, być może złym dżinnem.
Nahir mimochodem zauważa, że poza Eriką wszyscy oni są naznaczeni przez dżinnki – Haseid i Hama jako dzieci Jasmal, Mavil jako posiadacz oczu Jasmal oraz jako zmartwychwstały przez Dao oraz Nahir jako nosiciel młota Dao.
Taniec Zaklinaczy
Jak tylko adepci magii kończą swój taniec, gospodarz balu wznosi toast.
– Brawa! Brawa dla przyszłych Zaklinaczy! W mojej szkole uczę, że taniec jest najważniejszym z żywiołów. Taniec to ogień rozgrzanego ciała. Taniec to powietrze wirujące wokół ciała. Taniec to ziemia dotykana przez stopy. Taniec to woda płynącej szybciej krwi. Taniec to eter naelektryzowanych ciał. Taniec to medytacja i szaleństwo jednocześnie. My kontrolujemy taniec i on kontroluje nas. W ten sposób rodzi się najpotężniejsza magia.
Następnie Imbralym wskazuje na Farouka Hamaada.
– A teraz chciałbym przedstawić wam nowego nauczyciela Akademii Verdashir przybyłego z Calimshanu – krainy magów. W drodze tutaj posiadł wiedzę Candlekeep. Oto Mistrz Przywołań Farouk Hamaad. Powitajmy go gorącymi brawami.
Farouk wstaje, by zabrać głos. Zaraz po wymianie uprzejmości i podziękowaniach dla Imbralyma, wskazuje na Erikę!
– Jeżeli mowa o Candlekeep, to jest tu ktoś, kogo tam poznałem. Niestety wówczas nie miałem okazji poprosić ją do tańca. Myślę, że w tych okolicznościach mi nie odmówi.
Wzrok wszystkich pada na Erikę. Czy Faroukowi uda się ją teraz upokorzyć na oczach wszystkich, tak jak ona upokorzyła jego w Candlekeep? Erika podejmuje wyzwanie. Ale nie tylko tańczy. W swój taniec wplata czar wykrycie myśli. I odczytuje emocje jaki żywi wobec niej Farouk – urazę, ale i pożądanie. Gdy próbuje sondować głębiej, on powstrzymuje ją. Na jego twarzy pojawia się uśmiech samozadowolenia. Udowodnił, że jest lepszym czarodziejem od Eriki.
Z zewnątrz nikt nie widział tego magicznego pojedynku umysłów. Taniec Eriki wzbudza gromkie brawa. Szach spogląda od teraz nieco przychylniej na awanturników. Zaprasza czarodziejkę do pobierania nauk w Akademii!
Maskarada
Nahir czuje, że w jego okolicy coś jest nie tak. Sonduje gospodarza, jego wartowników oraz gości swym cudownym zmysłem pozwalającym wykryć obecność nieumarłych, niebianinów, demonów, czartów, feyów. Goście nie roztaczają żadnej podejrzanej aury, poza jednym. Bankier Yignath o kostropatej czaszce, choć jest człowiekiem, nie tylko wygląda złowieszczo, ale i promieniuje śmiercią. Natomiast gospodarz i jego świta nie należą do tego świata. Amlakkarowie są przebranymi za ludzi czartami. Ich dowódca Selu Hakal jest nieumarłym. Imbralym Skoond roztacza wokół siebie nikłą pozostałość aury czarta, ledwie echo po niej, jakby był czartem, ale już nim nie jest.
Zoran Blackhammer
Krumn mówił o przemianie Zorana i teraz również Nahir ją dostrzega. Jego młodszy brat nie jest tylko śliskim, knującym, cwanym kupcem. Teraz jest tak bardzo przekonany o swej sile, że nadaje sobie nie tylko prawo, ale i wręcz obowiązek władać pozostałymi – słabszymi od niego i mu podległymi. Towarzyszy mu dwójka kultystów Mano Negra – Czarnej Dłoni – Pana Tyranii. Blackhammerowie wymieniają spojrzenia. Jeden drugim gardzi.
– To twój wielki dzień bracie, nieprawdaż? – pierwszy zagaduje Nahir.
– Robię interes życia, który na zawsze ustabilizuje ród Blackhammerów – odpowiada butnie Zoran.
– Czy warto było oddawać za to duszę?
– Duszę? – Zoran nie wie o czym tamten mówi. – Nie sprzedaję duszy.
– Tak ci się wydaje, że jeszcze ją posiadasz. A może Vergadain zagrał z tobą w kości, a ty nie zdawałeś sobie z tego sprawy.
– Vergadain jest nikim. Ja służę potężnym siłom. Jestem sługą Abbathora, a Abbathor jest sługą Czarnej Dłoni. Zawsze się go lękaj i spraw, by inni lękali się go bardziej, niż ty sam.
– W Mordinsammanie jest miejsce dla każdego bóstwo, nawet tak plugawego jak Abbathor. Obawiam się jednak, że znajduje się w kazamatach. Związałeś się z przegraną sprawą, bracie. Wydaje ci się, że wznosisz się, ale tylko dlatego, że twoje ciało jest już puste. I dlatego chciałem ci powiedzieć, nie nazywaj mnie już Blackhammerem. Porzucam naszą rodzinę i jej imię, a otwieram swoją, nową. Jestem Nahir Whitepeak.
– Możesz nazywać się jak chcesz, bo z tej rodziny odszedłeś już dawno temu. Teraz tylko przypieczętowujesz swe tchórzostwo.
– A ty niczego się nie boisz? Gdybym tak przy wszystkich wyjawił twych sojuszników co inni książęta pomyśleliby o tobie?
– Książęta już wkrótce klękną przede mną.
Nahir odstępuje od Zorana. Jego przemiana zszokowała go. Nie zamierza na razie z nim zadzierać. Musi ugrać swoje, odzyskać Trębaczyka, wtedy przynajmniej odbierze Zoranowi Krumna.
Yignath
Po tej rozmowie do Nahira podchodzi Yignath. To imię już padło w listach kultystów Bhaala. Yignath jest jednym z nich.
– Wybaczcie, że odrywam pana od uczty – mówi skrzekliwym głosem. Sama jego obecność powoduje mdłości, jakby obcować z trupem lub wdychać miazmaty spod Mostu Boareskyr. – Nazywam się Yignath i jestem bankierem banku Miliona Monet znajdującego się w zachodnio-południowej części Dolnego Miasta. – Pan Zoran Blackhammer zaciągnął olbrzymią pożyczkę u innych klientów naszego banku. Niestety pomylił się sądząc, że jest ona bezzwrotna. Wierzyciele stracili bardzo dużo złota, a także cierpliwość. Waszemu ojcu, Panu Blackhammerowi nic nie grozi. Na razie. Teraz nam wszystkim powinno zależeć, by Zoran oddał co nie jego. Bo mimo zmiany nazwiska wciąż jest pan synem swego ojca, prawda? I jak pan sądzi, jak syn powinien zachować się w tej sytuacji?
– Muszę się naradzić z moimi towarzyszami.
– Ależ oczywiście, jestem do dyspozycji przez cały wieczór, ale radzę nie zwlekać zbyt długo. Wkrótce dojdzie do transakcji za owe skradzione złoto.
Nahir naradza się z resztą.
– Zoran za złoto skradzione bhaalitom chce kupić sobie szlachectwo i wtedy uważa, że jest nietykalny. A Yignath chciałby, byśmy przechytrzyli Rilsę, zagarnęli złoto i go spłacili. Inaczej mój ojciec nie ujrzy światła dnia. I to jest nieciekawe. Eriko, może być wysondowała umysł Yignatha i zobaczyła miejsce przetrzymywania mego ojca? Wtedy go uwolnimy.
– Dobra. To wykorzystam moją ostatnią komórkę drugiego poziomu. Nie będę już miała dwójek.
– A jakie masz jeszcze dwójki inne?
– Chmurę sztyletów…
Awanturnicy rozważają też otrucie Yignatha, ale to popsuło by cały bal i wrogo nastawiło szacha, którego chcą przecież nakłonić do zwrotu Trębaczyka. Odebranie złota Rilsie zepsuło by jej plan obalenia złego szacha, który awanturnicy z zasady popierają, choć nie znają szczegółów i nie wiedzą na czym miałby polegać. Być może udałoby się oszukać Yignatha i wykorzystać to, że każdy na tym balu potrzebuje jego złota – Zoran by kupić szlachectwo i ziemie od Rilsy, Rilsa by kupić od Jonasza coś co pozwoli na obalenie szacha, Jonasz by spłacić Gildię…
Nahir zasięga porady prawnej u Eriki. Czy jak jego brat nabędzie szlachectwo to czy przejdzie ono na głowę rodu, wstępnego, ich ojca? Prawo Wrót Baldura mówi, że tak – ich ojciec, Pan Blackhammer zostanie szlachcicem, a jako głowa rodu może wydziedziczyć Zorana, w ten sposób właśnie uzyskanego szlachectwa pozbawiając. Czy to dlatego Zoranowi nie zależy na ratowaniu staruszka?
Mahadi
Erika kontaktuje się z Trębaczykiem za pomocą sztuczki Wiadomość.
Trębaczyk nie zna Eriki. Przepełnia go żal po stracie Waywocket. Wydaje się być nie do końca sobą, być może otumaniony żałobą albo czymś więcej. Nie czuje się więźniem Imbralyma. Imbralym nazywa go przyjacielem i utrzymuje, że już kiedyś mu pomógł, choć Trebaczyk nie pamięta tego.
Pod wpływem rozmowy z Eriką Trębaczyk przypomina sobie, że spotkał Imbralyma w Avernusie, choć ten wyglądał i przedstawiał się inaczej. Nazywał się Mahadi i był starszy.
– Tam, gdzie się udamy, zawsze napotykamy wysłannika piekieł – kwituje Mavil.
Raissa
Najpiękniejsza z tancerek rzuca uwodzicielskie spojrzenie Mavilowi i zwabia go do ogrodu. Urokliwa diabolina czeka na niego pod klatką, w której umieszczony jest Trębaczyk.
– Co za piękne i niezwykłe stworzenie. Szkoda, że uwięzione – mówi tamta i kładzie swą dłoń na kieszeni, w której Mavil przechowuje monetę z duszą Vendetty Kress.
Mavil odskakuje jak oparzony. Tajemnicza nieznajoma spogląda mu w oczy.
– Witaj Mavilu dawniej Nevermore. Dawniej ty też byłeś piękny i niezwykły.
– Musiałem oddać ciało właścicielowi.
– Chciałeś pomóc tej wspaniałej kobiecie, by mogła przebaczyć swemu ojcu. Poniosła największą ofiarę, lecz to nie twoja wina, prawda? Gargauth nie mógł ci wiele zaoferować poza oszustwem. To nic nieznaczący czart, pozbawiony mocy i praw, wygnany z Avernusa. Jak śmie składać komukolwiek oferty?
– Kim jesteś? Skąd wiesz kim ja jestem?
– Nazywam się Raissa. Moja pani wie o wszystkim, gdyż jest córką Asmodeusza. Glasya z Malbolge przysyła mnie z propozycją dla ciebie, który kiedyś mieniłeś się być jej dzieciem. I znów możesz nim być. Stać się na nowo diabelstwem. A może chcesz czegoś innego? Spełnimy twe życzenie.
– Albo mnie oszukacie. Wiem kim jest Glasya z Malbolge.
– To prawda, oszustwo to oręż mej pani, lecz używany przeciwko jej wrogom. My nie wypalamy ogniem wszystkiego do gołej ziemi, nie siejemy spustoszenia, jak czynią to inni w Avernusie. Wiesz, że Avernus nie był zawsze krajobrazem apokalipsy, z nieba nie spadały ogniste deszcze, a jadło nie miało smaku popiołu? Dawniej całą krainę porastały bujne ogrody, na drzewach rosły soczyste owoce, którymi Asmodeusz kusił dusze, by dołączyły do jego Królestwa. Królestwo mej pani dalej takie jest, choć nie dla każdego. Moja pani ceni i nagradza szczególne kobiety, ambitne i zdolne, wyjątkowe i wybitne. Moja pani otacza się tylko takimi kobietami. Duszy Vendetty Krees w ogrodach mej pani już nigdy niczego nie zabraknie.
– Moje dawno nazwisko brzmiało Nevermore. Jeżeli chodzi o moje podejście do zawierania paktów nic się nie zmieniło.
– A zatem zamiast zwrócić jej wolność wolisz dalej ją więzić? A co zrobisz jak już dotrzesz do Avernusa? Myślisz, że unikniesz paktu? I co będziesz musiał zrobić w zamian?
Mavil zwraca się do Vendetty.
– Nie będę rozporządzał twoją duszą, Vendetta. To oszustwo szyte grubymi nici. Nic dobrego cię tam nie czeka. Ale tutaj też nie mam nic dla ciebie dobrego.
– Gdy poprzednim razem myślałam o sobie i swoich pragnieniach, doprowadziłam do swej zguby – odpowiada Vendetta. – Więc teraz nie każ mi wybierać. Dogadywanie się z czartami to twoja domena, Mavilu. Prawda jest też taka, że to ty potrzebujesz mojej pomocy. Bez niej nie poradzisz we Wrotach.
– Nie trzymam cię przy sobie dla swojej korzyści, ale by ci pomóc. I jeżeli upomni się piekło o ciebie, będę cię chronił. Odrzucam ofertę.
– Obyś tego nie żałował – odpowiada mu Raissa i odchodzi.
Durant Brackenden
Na Sali jest złodziej, którego awanturnicy poznali w Canldekeep. Wówczas wyglądał mizernie i chciał ukryć się przed całym światem w Świecowej Wieży, przywdziewając szaty mnicha. Teraz wydaje się być królem balu, wznoszącym toast za toastem. Wywija też na lewo i prawo magicznym rapierem, podkreślając wspaniałomyślność gospodarza, który nie tylko przyjął go do swego domu, ale i hojnie obdarował. Imbralym robi kwaśną minę, ma już dość tego natręta. I wtedy Durant robi coś jeszcze głupszego – zamierza ośmieszyć Erikę. Przypomina sobie, jak został przez nią znieważony i pragnie odegrać się. Durant został znieważony po tym, jak ukradł jej sakiewkę. Magia kazała ma stanąć na środku gospody Winthropa i wyśpiewać wszystko – co zrobił i co jeszcze ukradł w Candlekeep – Słownik niebiańskiego dla Jonasza. Durant nie wie, że to nie Erika, a Nahir rzucił urok. Durant jak żebraczce, pełen nonszalancji, rzuca jej pod nogi sakiewkę pełną złota (otrzymanego zapewne również od Imbralyma).
– To ta, która ceni sobie złoto bardziej niż przyjaźń. Gdy byłem w potrzebie nie tylko odmówiła mi jej, ale upokorzyła mnie. Na szczęście są jeszcze tacy ludzi nasz szach Imbralym, prawdziwi przyjaciele poznani w biedzie.
Erika podnosi sakiewkę ze złotem i przekazuje Rilsie jako datek na ubogich. Imbralym uśmiecha się, uznając to za aluzję wobec Duranta. Nahir podchodzi do Duranta i kładzie mu rękę na ramieniu, jednocześnie szepcąc słowa zaklęcia Rozkaz.
– Sekretem grzeczności jest wiedzieć, kiedy w towarzystwie jest się jak mucha, która głośno brzęczy, mniej jak motyl, który powiewa skrzydłami zadziwiając gawiedź. Lepiej będzie, jeżeli zrozumiesz tę prawdę.
– Szach to wspaniały pan, ale ja nadużyłem jego gościnności – recytuje niespodziewanie Durant. – Żegnajcie wielcy panowie, żegnaj piękna pani.
Durant przeprasza wszystkich i wychodzi. Nahir rozegrał go tak samo jak w Candlekeep. A Mavil korzysta z jego odurzenia i niepostrzeżenie wyciąga mu magiczny oręż.
Znów odebrano mu wszystko, wcześniej wyrzucony na bruk przez Gildię za długi w kasynie i potem przez Jonasza za fiasko misji kradzieży słownika niebiańskiego w Candlekeep. Obwinia awanturników za odebranie mu ostatniej szansy– gościny Imbralyma. Nie ma już dokąd odejść i zdesperowany powróci.
Eleonora Savikas
Do Eriki podchodzi tancerka. Na jej oczy i usta zdają się nakładać inne oczy i inne usta. Ona zdaje się przemawiać nie swoim głosem! Wypowiada hasło ‘jagodowy budyń’ i przekazuje wiadomość! Erika rozpoznaje zaklęcie Magiczne Usta (Magic Mouth). To duszy jej zmarłej ciotki udało się zakląć magiczny przekaz! Eleonora została zamordowana w Elturel i po śmierci trafiła do rzeki Styks, gdzie nie mogąc znieść tortur oddała duszę mężczyźnie wyglądającemu jak kupiec. Zrobiła to także po to, by pomóc swym siostrzenicom dowiedzieć się kto stoi za upadkiem Elturel.
– Jest jedna tylko myśl – szepcze tancerka. – Powiedz Erice, by stworzyła chowańca. Musi to uczynić w Avernusie.
Haseid
– To miejsce jest pułapką zastawioną na każdego z nas osobna – stwierdza Mavil, gdy Erika zdaje relację ze spotkania.
– Nie tylko na nas, być może i na Haseida – dodaje Nahir i idzie pytać go o jakieś niezwykłe wydarzenia na balu.
– Moja siostra zachowuje się dziwnie. Zupełnie mnie ignoruje, jakby mnie nie znała. Siedzi jak na szpilkach. Wciąż tylko zerka na Calima i Rilsę Rael.
– A czy tobie szach coś mówił?
– Zaproponował mi zaszczytną służbę u siebie, naukę fechtunku i objęcie dowództwa nad Amlakkarami. Odmówiłem, gdyż nie porzucę pana Nahira oraz przysięgi złożonej ojcu. Muszę odnaleźć Thaviusa Kreega. Ale znam waszą motywację tak samo jak swoją. Wiem po co tu jesteście – po Trębaczyka. I gdybyście musieli mnie wymienić na Trębaczyka, to ja się zgadzam. Wiele od was otrzymałem i tylko tak mogę się odwdzięczyć.
– Że też ci to przez głowę przeszło, mówisz jak prawdziwy awanturnik – odpowiada Nahir i obejmuje chłopaka ramieniem, ale jego myśli są gorzkie. Obawia się czy na końcu tej drogi chłopak nie będzie rozczarowany. Nahir podejrzewa, że z Thaviusem Kreegiem jest coś bardzo nie tak. – A ten czarownik może oferować ci służbę, ale nie przyjmuj jej, gdyż staniesz się jak te inne puste skorupy tutaj, jego niewolnikiem.
Przepowiednia
– A może sprzedam Imbralymowi wróżbę – Erika wpada na błyskotliwy pomysł.
– Ale zanim to zrobisz oddaj mu monetę, żeby pokazać mu, że masz dobre intencje – dodaje Nahir.
Szach Imbralym przyjmuje ich w swoim gabinecie.
– Przybyliście zwrócić coś, co należy do mnie? Dziękuję, cieszę się, że nie goszczę w mym domu złodziei.
– Ale nic za darmo – podkreśla Nahir. – Nie ukradliśmy ją tobie i doskonale o tym wiesz. Odzyskaliśmy ją i oczekujemy godziwej zapłaty.
– Jaka jest wasza cena?
– Moneta za monetę – szybko odpowiada Erika.
Ta odpowiedź zdumiewa Nahira i Mavila, gdyż nie tego się spodziewali. Mieli przecież uwalniać Trębaczyka! „Nie wiem w co grasz, ale idziemy w to” – Nahir rzuca jadowite spojrzenie Erice.
– O jakiej monecie mowa? – Imbralym sięga po pękatą sakwę, którą może bez trudu unieść.
– Eleonory Savikas.
W jego dłoni pojawia się Moneta Duszy, za którą wymienia się z Eriką.
– Selu Hakal. Odzyskałem swego dowódcę. Chociaż przyznam, że mam na oku innego. Haseid to bohater. Przydałby mi się ktoś taki. Czy on nie marnuje się przy was? Tutaj byłby kimś wielkim.
– Może kiedyś, gdy będzie już dorosły, zadecyduje o służbie tutaj.
– Mam dla ciebie jeszcze coś, co nie wymaga zapłaty w monecie – kontynuuje Erika. – Mam dla ciebie wróżbę.
– Co to za wróżba?
– Wróżba, która się spełni.
– Wybacz, ale nie mam pod ręką szklanej kuli. Mam ci podać swoją dłoń czy może wylać kawę i pokazać fusy?
– Nie będzie to konieczne. Wystarczy mi spojrzenie na twą osobę, by widzieć przyszłość jaka cię czeka. Jak pewnie przekazał ci Hamaad jestem magiczką Szkoły Wieszczenia.
– Szkoła Wieszczenia… Nie przepadam za nią. Ona nosi w sobie pewne brzemię. Słowo przeznaczenie potrafi piętnować. Przepowiednia może okazać się prawdziwa tylko dlatego, że została wypowiedziana i tym samym obarczyła nas koniecznością nieuchronnego podążania za nią. A zatem jakim piętnem chcesz mnie obarczyć, wieszczko?
– Piętnem wiedzy, która może cię uchronić. To tylko wróżba.
– Tylko wróżba? Czyli mam nie dawać jej wiary?
– Uczynisz jak zechcesz – odpowiada mu Nahir. – To jest jak odbicie w lustrze. Możesz się obejrzeć i zapomnieć swój wygląd. Ale możesz dostrzec wady, które wymagają poprawy.
– Niech zatem popatrzę na siebie przez twe lustra – Imbralym spogląda w oczy Eriki.
– Gdy cię pierwszy raz ujrzałam panie, zobaczyłam wielką pajęczynę, a na niej dużego pająka. Na tej pajęczynie zawieszone były muchy, ćmy… Wszystkie były nieruchome. Ale jedna z tych much była większa od pozostałych. Wydostała się z pajęczyny, zniszczyła ją, uwalniając pozostałych. Musisz być bardzo uważny i czujny. To twoja przyszłość.
Erika korzysta ze swego daru omen [krytyczny sukces – 20]. On w tym momencie spogląda na Zorana Blackhammera i blednie. „Większa od pozostałych” szepcze, a awanturnicy przypominają sobie duergarów Zorana, którzy potrafili znacznie powiększać swe rozmiary. Czy Zoran wydaje się teraz również większy? Erika zasiewa w szachu wątpliwość i od teraz nigdy nie będzie pewien, czy wyeliminował właściwą muchę.
spis wydarzeń
1. Ogłoszenie Haseida mesjaszem/mahdim.
2. Uratowanie Narlena Darkwalk
3. Pakt z Krumnem
4. Sojusz z Rilsą Rael
5. Fiasko rozmowy z Jonaszem
6. Bal u szacha
7. Zoran Blackhammer i kultyści Czarnej Dłoni
8. Ultimatum Yignatha
9. Trębaczyk ukazuje alter-ego szacha
10. Glasya z Malbolge pragnie Vendetty Kress
11. Drugie skompromitowanie Duranta Brackendena
12. Wiadomość od zamordowanej ciotki Eleonory Savikas
13. Omen Eriki Savikas
Komentarz prowadzącego (koso):
„Czułam się jak na balu u Wolanda w Mistrzu i Małgorzacie”
Powiedziała Gosia i taki komentarz to najlepsza nagroda jaką można otrzymać po sesji. Chyba też spodobał się łańcuch powiązań między bohaterami niezależnymi oraz porozstawiane „pułapki” na graczy – każdy miał swoją scenę, w której mógł dokonać wyboru.
Ale to gracze make sesja grejt again. Petardą była przemiana Nahira, który zmienia nie tylko swe nazwisko z Blackhammer na Whitepeak, ale i cechę – ‚zabiję dla szlachectwa’, na ‚zrobię wszystko dla sławy’. Świetnie też rozegrał scenę z Krumnem. Uzył jej do pokazania swej przemiany i umotywowania jej. Mało tego – założył się z Krumnem, że odzyska Trębaczyka. To wspaniale jak gracz potrafi subtelnie splesć główny wątek fabularny z osobistym. Wyższa szkoła jazdy.
Cały plan Zorana był oczywiście kradzieżą z mojej strony pomysłów i wątków Nahira. To przecież Nahir chciał być szlachciem i przejąć Wzgórze Jastrzębia Płowego. Ale spokojnie, to zagranie ‚meta’ posiada uzasadnienie fabularne, które być może bohaterom uda się odczytać.
Deklaracja Nahira zaimponowała Rislie Rael. Sojusz z Gildią ustawił sesję w kierunku obalenia szacha. Ale gracze mogli zamiast wiązać się z Rilsą wejśc w układ z Calimem, Jonaszem czy nawet odebrać zaproszenie Krumnowi.
Gracze doskonale weszli w rolę spiskowców, przez cały czas pilnując się, by nie wzbudzić gniewu szacha ani nie skierować na siebie jakichkolwiek podejrzeń. Nie poszli na łatwiznę i nie użyli Monety Selu Hakala. Oczywiście bardziej chodziło im o wynegocjowanie Trębaczyka niż nie zdradzenie Rilsy, ale efekt końcowy był ten sam. Dzięki temu bal u szacha wyglądał jak bal, pełen spisków, szeptów, maskarady, ale bez otwartej przemocy. Wyszło to bardzo naturalnie. Myślę, że spory też w tym sukces pokazania graczom wiele ścieżek wyboru. Nie stając pod ścianą nie musieli wyciągać miecza.
Druga petarda i totalna zaskoczka to zagranie Eriki – moneta za monetę. Oddała Imbralymowi duszę Selu Hakala nie za Trębaczyka, ale za duszę swej ciotki. Było to zagranie czysto pod swoją postać, wbrew Nahirowi i Mavilowi. Wyszło to bardzo dobrze, Erika pokazała na czym jej zależy i stała się jeszcze bardziej wyrazistą postacią.Nahir i Mavil musieli uznać jej autonomiczność oraz równie istotny wpływ na drużynę – do której dołączyła przecież później. Zresztą „odkupiła” swe zagranie, bo czym innym uzyskała mozliwość odzyskania Trębaczynia. A mianowicie:
Trzecia petarda to deklaracja Eriki. Gosia jest mistrzynią końcówek sesji, nieraz zmieniajać je z ‚niezłych’ na ‚dobre’ lub ‚bardzo dobre’.
– A może sprzedam Imbralymowi wróżbę…
Erika ma taką moc wieszczki „omen”, że rzuca po długim odpoczynku parą dwudziestek i zamraża wyniki. Może ich użyć przed dowolnym testem. Ja przed sesją zaproponowałem dodaktową zasadę – zamiast zużywać wyniki przed testem możesz zużyć je „fabularnie”, by otrzymać wróżbę. Dochodzi zatem element taktyki fabularnej. I Gosia od razu z tego korzysta – „sprzeda” kostkę w zamian za korzyść u szacha. I to nie byle jaką kostkę, bo z krytycznym sukcesem – 20. Sama wróżba, to co powiedziała Erika szachowi, również było imponujące. Może teraz nieźle go rozgrywać – zasiewać wątpliwości, wzbudzać podejrzliwość. Póki co zapełnia drugą z ćwiartek na zegarze (wcześniej zapełniła pierwszą swym tańcem z Faroukiem). Gdy zaś przysługami wobec szacha bohaterowie zapełnią czteropolowy zegar – odzyskają Trębaczyka. Czy im się to uda przekonamy się na kolejnej sesji, na której będzie wielki finał balu u szacha!