Bohaterowie ruszają do starożytnego miasta głęboko pod Wrotami Baldura, by odnaleźć właścicielkę głosu z tawerny Elfia Pieśń. Okazuje się, że zamiast niej odnajdują legendarnego Baldurana, założyciela miasta.
Bohaterowie Graczy
Andrzej – Alef Senurset Serafin – Protector Aasimar / Light Domain Cleric 5 / Hermit / Lawful Good
Kadu – Nahir Whitepeak-Rael – Mountain Dwarf / Oath of Conquest Paladin 5 / Guild Artisan / Neutral Good
Gosia – Erika Hamaad (Savikas) – Tiefling / School of Divination Wizard 5 / Sage / Chaotic Good
W poprzednich odcinkach
Ślub Nahira i Rilsy zgromadził tłumy Wrotan. Nie wszyscy jednak wiwatowali młodej parze. Znalazło się wielu wrogów, którzy chcieli skorzystać z okazji i zabić Rilsę Rael oraz Liarę Portyr, a także Hellriderów z Elturel. Zamach na Portyr udaje się, jednak bohaterowie wskrzeszają ją.
Pozostaje problem nadciągającej na Wrota Baldura powodzi. Bohaterowie podejrzewają, że za tę katastrofę sprowadza na miasto elfia śpiewaczka, której głos słychać co wieczór w lokalnej tawernie. Czy to wesele Nahira ją rozdrażniło? A może to, że Erika próbowała ją odszukać?
Bohaterowie ruszają na poszukiwania elfki, by ukoić jej gniew. Podejrzewają, że została dawno temu uprowadzona z dalekich ziem przez założyciela tego miasta oraz zamorskiego odkrywcę Baldurana, gdyż to jego hełm odnalazł się w miejscu, w którym zniknęła księżniczka elfów morskich.
Do tej pory morskie elfy oskarżały sahuaginów o porwanie. Te oskarżenia przerodziły się w nienawiść i wojnę. Jeżeli bohaterom uda się udowodnić winę Baldurana, pragnąca pokoju z elfami sahuagińska kapłanka w nagrodę podaruje im znaleziony na dnie oceanu legendarny Hełm Baldurana.
Wprowadzenie
Nahir Whitepeak zdaje sobie sprawę, że zagrano mu na nosie. Obecność asasynki Flennis tutaj to nie był przypadek. Czemuż wcześniej oddawał się przyjemnościom ciała, zamiast szukać tutaj zdrady, podstępu wroga? „Oh, Nahirze Whitepeak, gdybyś miał w sobie więcej z Blackhammera, którego duch opuścił twoje ciało, przecież byłbyś przygotowany na taką ewentualność, bo sam zrobiłbyś tak samo, gdyby i twój największy adwersarz brał ślub. A ty sentymentalny głupcze oddałeś się pijaństwu, dlatego że to małżeństwo tak naprawdę wiele dla ciebie nie znaczy. Nie wziąłeś za żonę krasnoludki. To małżeństwo z rozsądku, a nie z miłości. Dlatego pozwoliłeś swojej emocjonalnej dać się ponieść. I musiałeś głupcze ponieść za to konsekwencje”.
Dragica Blackhammer i Farouk Hamaad. Złotowłosa krasnoludka i białowłosy mistrz przywołań obstawiają pola ruletki. Ona czarne, jak przystało na jej nazwisko, które nosi z dumą, a on czerwone, w kolorze wina, które jako jedyne poprawia mu humor podczas tego okropnego wesela. Trzecia postać, Smokowiec w zbroi pobłogosławionej niebieskim ogniem Valrauna, zakręca kołem.
– Farouk – zagaduje krasnoludka. – Kiedy twoja żona przemówi do rozumu mojemu bratu, by zrzekł się Żmijowej Przeprawy i przekazał ją mnie? Czyż mi się nie należy rekompensata za moje utracone złoto? Nie wolno kraść niczego smokowi, o nie. Smok nie zapomina.
– Za złoto Tiamat…
– Moja Pani pozwoliła mi dysponować jej skarbami. Jestem jej powierniczką. Chyba nie chcesz rozgniewać smoka, prawda?
– Wiesz Dragica, niedawno pewna czerwona wiedźma groziła mi…
– Co sugerujesz, co? Gadaj!
– Mam teraz potężnych przyjaciół. Dragica. Takich, co potrafią wskrzeszać zmarłych. Czy możesz to samo powiedzieć o sobie?
Uwięziony Solar był przy tym, jak powstawała Pieśń o Elturel. Napisają ją ci, którzy widzieli, jak archanielica Zariel schodzi z niebios, by poprowadzić ich do boju. Dosiadała olbrzymiego rumaka bojowego – złotego Hollyfanta.
Dla Elturan to był znak, że są ludem wybranym. Elturel warte jest zbawienia. Zarielici umieścili Zariel i Lulu na swych sztandarach. Dwa słońca w herbie stały się symbolem ich świętego miasta.
Elturanie przyłączyli się do wojennego orszaku archanielicy Zariel. Wspólnie stanęli do walki z Yeenoghu. Jednak Lord Demonów nauczył się czegoś po swej pierwszej porażce. Wykorzystał największą słabość Zariel – to że zachłysnęła się swymi nowymi sojusznikami, którzy ją podziwiali i szli za nią – ludźmi.
Yeenoghu za cel ataku wybrał wioskę, która leżała na sercu ówczesnej przyjaciółki Zariel, ludzkiej generał o imieniu Yael. Generał Yael upierała się, by ruszyć na odsiecz mieszkańcom Idyllglen. Zariel wiedziała, że to pułapka, a wioska jest już stracona, a jednak nie potrafiła odmówić wpatrzonej w nią przyjaciółce.
Yeenoghu już tam czekał i wiedział co musi zrobić. Rozproszył armie Zariel, by dopaść Yael. Pojmał ją i uciekł z nią do piekła. Zariel oczywiście ruszyła za nim. Co gorsza, zabrała ze sobą ludzi. Do Avernusa…
Czyż istnieje gorsze miejsce we wszechświecie niż piekło? Oczywiście Zariel wiedziała, że ludzie pójdą za nią wszędzie. Ale czy miała prawo korzystać z tej władzy jaką miała nad nimi? Musiała zdawać sobie sprawę z tego, że zsyła na nich śmierć.
Solar walczył u boku Zariel, widział to wszystko z bliska, wiedział jak to wszystko się skończy, ale nie mógł przemówić Zariel do rozumu. Nikt nigdy nie był w stanie. Zariel już wtedy zachowywała się już jak człowiek, nie niebianin. I teraz on, Solar, jest zdany na człowieka, by go uratował. Na Alefa Senurseta Serafina.
Alef Senurset Serafin. Jakiś czas temu. Mulhorand.
– Alefie zaprzestań walki, oni się poddają! Część ucieka! W tym zamku są też niewinni!
Przygoda
Pojedynek wróżbiarek
Podczas gdy w środku tawerny Elfia Pieśń trwa walka z Flennis i kultystami Bhaala, Farouk postanawia napuścić swoją żonę Erikę na swoją pracodawczynię Dragicą Blackhammer. Do tej pory krasnoludkę i czarodzieja łączył nieformalny sojusz dążący do uwolnienia Tiamat z Avernusa. Jedna Farouk nabrał podejrzeń co do rzekomego „daru” jasnowidzenia Dragicy, która chełpi się tym, że sama smocza bogini przemawia do niej w wizjach. Wielu Smokowców jej uwierzyło i przyłączyło się do niej. Jednak Farouk nie przyjmuje niczego na wiarę. Do potwierdzenia swych podejrzeć używa Eriki. Już się przekonał wielokrotnie, że jej dar jest praawdziwy. Jeżeli ktoś może zdemaskować Dragicę to tylko Erika.
I zgodnie z przewidywaniami Erika wygrywa magiczny pojedynek. Dragica posiada swój niby dar wyłącznie dzięki tajemniczemu artefaktowi. Erika dostrzega, jak tamta jedną ręką próbuje ukryć magiczny przedmiot, a drugą sięga po sztylet, by zadać zdradziecki cios.
– Widzę, jak w wyniku swojego kolejnego ruchu tracisz rękę – przestrzega ją Erika.
Na głos Erika blednie.
– Skąd wiedziałaś?
Farouk tryumfuje. Rozmawia z Eriką w myślach za pomocą magicznych sztuczek.
– Doskonale Eriko, zdemaskowałaś ją – Erika słyszy szept Farouka. – A teraz odbierzmy jej ten przedmiot, byśmy to my mogli rozmawiać bezpośrednio z Tiamat. Jeżeli możemy odebrać jej artefakt, to teraz, gdy się odsłoniła.
– A Flennis? Farouk, myśl rozsądnie. Potem odbierzemy Dragicy tę rzecz. Chcę pozwolić Portyr przeżyć, a ty mi w tym pomożesz. I to nie jest prośba.
– Dlaczego tak ci na niej zależy?
– Wrota jej potrzebują.
– Na razie to Portyr potrzebuje was. Nie widzisz tego? Tłum żąda jej głowy. Za chwilę całe miasto rzuci się nią. Ona jest już przegrana, zrozum to. Nigdy nie będzie rządzić strażą ani tym bardziej tym zgniłym miastem. Uratujecie ją i co? Będziecię ją ukrywać w Seskergates? Ona w niczym wam nie pomoże, sama będzie wymagała niańczenia.
Erika daje sobie jedną szansę na odebranie Dragicy artefaktu, potem natychmiast rusza na ratunek Lily.
– Dragico, wzięłaś udział w pojedynku i przegrałaś. Z tego co wiem ród Blackhammerów jest rodem honorowym. Ja zwyciężyłam, oddaj proszę to co masz skryte za pazuchą.
– Posłuchaj! O nic się nie zakładałam! A teraz śmiesz sięgać łapska po coś, co nie należy do ciebie! Tak jak dwaj moi bracia. Nahir ukradł mi tytuł, a Zoran złoto. Zaś Portyr wykorzystał podległy my sąd, by odebrać mi Wzgórze. Ja już nic nigdy nie dam sobie odebrać, zapamiętaj to sobie! A teraz wynocha!
Liara Portyr
Erika decyduje się przełknąć dumę i zostawia Dragicę, by wesprzeć towarzyszy w walce o życie Liary Portyr. Walkę przegraną, bo Flennis, agentka niejakiego Pająka, współpracująca równiez z jego dwójką braci kultystów, zabija siostrzenicę Wielkiego Księcia. Bohaterowie decydują się użyć kamienia filozoficznego, by ją wskrzesić.
Liara dziękuję im.
– Spłacę swój dług.
– Musimy cię chronić, gdyż ci watażkowie są teraz największym zagrożeniem dla spójności Wrót Baldura. Nie wiedzą jaka jest prawdziwa stawka. Nie wiedzą co tu się rozgrywa za gra między bóstwami, demonami i diabłami.
– Zamierzamy uratować również twojego zwierzchnika, Uldera Ravengarda. Czy oddasz mu władzę po dobroci? – Serafin chciałby wiedzieć jaką osobą jest Liara.
– W tej kwestii zgadzam się z Rilsą Rael – odpowiada Portyr. – Czekanie na powrót Ravengarda to mrzonki. Im dłużej czekaliśmy, tym większy chaos ogarnął Wrota. Dość już straciliśmy czasu, podczas gdy my zastanawialiśmy się co robić, nasi wrogowie, wszelkiej maści podpalacze, nie próżnowali. Gdy miasto płonie, chwytam to wiadro z wodą, które jest pod ręką. Nie czekam na deszcz, który może nie nadejść.
– Na swój sposób odpowiedziałaś na moje pytanie.
Rilsa Rael
Bohaterom udaje się wydostać z tawerny Elfia Pieśń, oblężonej przez mrocznych kultystów, przekupnych strażników i nikczemnych oprychów. Zabierają Rilsę i Liarę do bezpeicznego Seskergates.
Farouk zapamiętał słowa Nahira o Mahadim. Skoro trzymają się z Nahirem razem wobec wspólnego wroga, zamierza go ostrzec przed jeszcze jednym wrogiem – własną siostrą Nahira:
– Gorączką złota ogarnęła twoją rodzinę, krasnoludzie. Złoto Elturel dla jednych, Złoto Tiamat dla drugich. Wpierw położyli na nim łapę kultyści Bhaala. Potem zabrał je twój brat i kupił za nie szlachectwo od twojej żony. A ponieważ ty zabiłeś swego brata, i to dwukrotnie, szlachectwo jest twoje. Jak myślisz, komu twoja siostra w imieniu Tiamat wystawi rachunek?
Nahir zastanawia się jakich sojuszników ma jego siostra:
– Tylko grupę doskonale wyszkolonych smokowców zabijaków. No i może trochę krasnoludów, tych z moich kuzynów i kuzynek, które uważają że to ona jest teraz głową rodziny. No i może jeszcze trochę awanturników, z którymi miała rozmaite konszachty.
Okazuje się, że Rilsa Rael ma na głowie nie tylko swoją szwagierkę. Rilsa, z pomocą Liary w ramach Konfraterni, wspiera lud Dolnego i Zewnętrznego Miasta, by ten był silny, dobrze zorganizowany i wspierający się nawzajem. To nie podoba się Gildii Złodziei, która do tej pory czerpała zyski z zaspokajania potrzeb obywateli miasta, których nie mogło zaspokoić ani miasto, ani oni sami. Gildia chroniła interesy, zapewniała ochronę, załatwiała sprawy, nawet te codzienne, czy też przemycała niedostępne, a niezbędne towary. Ale za wszystko żądała zapłaty. Jeżeli ludzie sami się zorganizują, Konfraternia będzie się umacniać, pozycja Gildii osłabnie. Życie żony Nahira jest teraz tak samo zagrożone, jak życie Liary, na którą wciąż dybią watażkowie Pięści. Po zniknięciu Ravengarda najemnicy posmakowali w posiadaniu pełni władzy i nie zamierzają podporządkowywać się nowemu zwierzchnikowi.
– Mamy więcej wrogów niż sojuszników, więc trzymajmy się blisko tych, którzy są z nami – mówi Nahir spoglądając na Rilsę i Liarę.
Erika i Farouk
Farouk wie, że tego zagrożenia można było uniknąć, gdyby tam w Elfiej Pieśni osłabili Dragicę.
– Wciąż wykorzystujesz moją słabość do ciebie, ale to się źle skończy. Mogliśmy powstrzymać Dragicę, gdy był na to czas. Teraz Rael może podzielić los Portyr. Dragica zażąda od niej złota. Możemy się wkrótce spodziewać wizyty nieproszonych gości.
Tymczasem Erika zastanawia się nad swoim wygranym pojedynku z Dragicą. Czy Tiamat sama nie będzie jej poszukiwać, skoro z nią łatwiej się skomunikować?
– Eriko, jesteś wieszczką – Farouk odpowiada na jej rozmyślania. – Potrafisz odczytywać symbole. Tiamat już do ciebie przemawiała. Wtedy, gdy widziała ciebie w podziemiach Seskergates, przez okno z Avernusa. Zaproponowała ci, że pozbędzie się tych, którzy skrzywdzili siostry Savikas. A ty odmówiłaś.
– Ja nie jestem mściwa.
– Ale Tiamat jest. Jest też sprytna i nie kieruje się sentymentami, gdy można wykorzystać słabość wroga, a jeżeli trzeba, to nawet zdradzić sojusznika. Mogłaś odebrać artefakt Dragicy. Nie przeszłaś już dwóch prób Tiamat. Chyba ty i ona nie pasujecie do siebie.
– Trudno. A dzięki moim sentymentom żyjesz, Farouk. A , i jeszcze jedno. Najważniejsze, że my pasujemy do siebie.
Bieguny
Serafin zastanawia się, czy to miasto nie jest po prostu zepsute i nie należy zbudować wielkiej łodzi przed nadchodzącą powodzią.
– Piękne słowa, ale wiesz czym spowodowana jest ta powódź – mówi Nahir. – Oto biegun mocy znajdujący się na Wzgórzu Fey przyciaga do siebie biegun mocy znajdujący się w głębinie. Teraz to wszystko układa mi się w całość. Skała i woda. Woda może skruszyć skałę. Dwa żywioły. Jeżeli się zetrą to mogą po drodze zniszczyć Wrota Baldura. To by wskazywało na to, że w Elturel może starły się dwa inne żywioły, słońce, ogień, którym był towarzysz oraz powietrze. Co było powietrzem? Ta, która potrafi latać? Zariel?
Podmorska podróż do Undercity
Czarownica Sahuaginów, Oshalla Sztorm-Baba odkrywa pierwszy z sekretów związany z tajemniczą elfką, której głos niesie się każdego wieczoru po tawernie we Wschodniej Dzielnicy Wrót, nazwanej na jej cześć. Droga do odnalezienia jej nie prowadzi przez piwnice, podziemia, ani kanały. Droga do niej wiedze przez rzekę, w której trzeba się zanurzyć, sięgnąć dna, a następnie wpłynąć pod nie, w głęboko ukryty i zapomniany kompleks jaskiń. Dzięki magii czarownicy potrafiącej kontrolować morza, bohaterowie nie potrzebują oddychać pod wodą i mogą zanurkować naprawdę głęboko.
Tam, głęboko pod Wrotami, pod rzeką Chionthar, znajduje się Undercity – starożytne miasto, obecnie zalane wodą i całkowicie zapomniane, znane jedynie nielicznym, i to tylko ze słyszenia. Nieco głośniej zrobiło się o tym miejscu ponad sto lat temu, z racji znajdującej się tu Bożnicy Bhaala. Dziecię Bhaala, Sarevok Anchev, sam zapragnął stać się bogiem (If you have the arrogance of a god and can kill like a god, who’s to say you are not a god?).
To co może zdumiewać, to całkowite zlodowacenie tych podziemnych ruin. Wnętrze podziemnej gigantycznej jaskini skute jest lodem, jakby Wrota znajdowały się na jakiś mroźnych pustkowiach, a bohaterowie spłynęli teraz pod taflę lodu, do wnętrza góry lodowej. Skąd tu głęboko pod Wrotami taki przeraźliwy chłód, kiedy we Wrotach jedyne anomalie to obfite deszcze i dzikie sztormy, a rzeka od dawna nie zamarzała.
Bohaterowie podpływają do Zamku Baldurana, z którego wnętrza niesie się Pieśń Elfki. Płyną przez puste komnaty zamku na sam szczyt wieży. Trafiają do wielkiej komnaty, gdzie nie ma wody.
Ku swemu zdumieniu nie znajdują tu śpiewającej elfki, ale napotykają na niedawno przybyłe czarty z Avernusa służące pod Zariel. Na końcu komnaty widzą coś co można pomylić z gigantycznym posgiem. To zahibernowany bóg gigantów lodowych Thrym. Obok niego na tronie zasiada szkieletor Baldurana – legendarnego żeglarza, odkrywcy, poszukiwacza przygód i łowcy skarbów, od którego nazwę wzięły późniejsze Wrota. Zaś na postumencie spoczywaa mityczny boski młot Matalotok, wykuty własnoręcznie przez boga zimy Thryma.
Jego obecność tutaj daje odpowiedź skąd wkoło tyle lodu.
Poniżej kontekst tej sytuacji:
Thrym
Zamrożonym gigantem w gou sali jest hortha (awatar) boga Thryma, który własnoręcznie wykuł Matalotok. Wraz z jego utratą, Thrym stracił swą boską moc. Lodowi giganci odwrócili się od niego i zaczęli zwracać ku nowemu właścicielowi młota- demonowi Kostchtchie.
Dawno, dawno temu, starożytne Imperia Gigantów nadawały kształt światu, jaki znamy obecnie. Gdy kroczyli, ziemia trzęsła się pod ich stopami. Giganty tworzyły zaawansowaną cywilizację, byli wizjonerami, rzemieślnikami, królami, a przede wszystkim zabójcami smoków.
Giganty są bowiem prawie tak starzy jak smoki, które były jeszcze młode, gdy ciężkie kroki gigantów po raz pierwszy wstrząsnęły fundamentami świata. Lecz ekspansja gigantów oznaczała wielopokoleniową wojnę ze smokami, aż obie strony wytrzebiły się nawzajem. Imperia Gigantów upadły i tylko w odległych zakątkach świata ostatnie ocalałe postumenty, monolity i posągi chylą się ku ziemi w samotności i zapomnieniu.
Jeden tylko artefakt przetrwał z tamtych czasów i wciąż zachował swą boską moc. Boską, gdyż własnoręcznie wykuł go Thrym, syn samego boga gigantów Annama. Wielki młot bojowy. Matalotok. Ded Moroz.
Gdy upadły starożytne imperia gigantów, Annam, ojciec wszystkich olbrzymów, porzucił swe dzieci oraz świat. Poprzysiągł nigdy więcej nie spojrzeć na nie, dopóki giganty nie odzyskają dawnej chwały i przynależnej im władzy nad światem. Giganty zaczęły więc wyznawać innych bogów, jak Thyrma, ale i od niego się odrócili. Demon odebrał mu Matalotok. Giganty wówcza dali się wciągnąć demonicznym kultom, oddającym cześć Kostchtchie.
Zariel, Kostchtchie i Matalotok
Historia młota Matalotok splata się z historią wielu istot pretendujących do bycia bogiem:
- Bóg gigantów Annaama odwraca się od gigantów, gdyż okazali się słabymi poddanymi, którzy pozwolili swemu Imperium upaść. Boską władzę przekazuje swym synom. Jednym z nich jest bóg gigantów lodowych Thrym. Własnoręcznie wykuwa młot nazwany Ojcem Mrozów (Matalotok)
- Demon Kostchtchie odbiera Matalotok Thrymowi i tym samym giganci zwracają się teraz ku nowemu demonicznemu bogu. Potem Thrym popada w stan zamrożenia, hibernacji i niczym posąg lodowy stoi w komnacie Baldurana w Undercity.
- Wiele wieków później, w 1492 roku Arcyksiężna Avernusa diablica Zariel wydaje bitwę demonowi Kostchtchie nad rzeką Styks w Avernusie; Zariel pragnie nie tylko pokonać wroga, ale upokorzyć go i odebrać mu jego boską moc – w tym celu chce zdobyć Matalotok – broń dzierżoną przez jej największego przeciwnika.
- Potężny młot przepada w bitewnej zawierusze. Pomimo wygranej bitwy i uwięzienia demona Kostchtchie, Zariel degraduje walczące w bitwie wojska. To kara za to, że nie przynieśli jej Ojca Mrozów.
- Młot zaginął, ale został odnaleziony przez elfa zwanego Smiler the Defiler. Wielki Szur odnajduje Thryma w Undercity w Zamku Baldurana i pozstawia tam Matalotok. Chciał zwrócić broń prawowitemu właścicielowi, by ten odzyskał swą boskość, dzięki czemu to jego na nowo będą wyznawać giganty lodowe, a nie złego demona. Jednak elf jedynie pozostawił młot nieopodal, nie zorientował się, że Thrym był zahibernowany.
- Czart okowów, Krwawy Hegemon Princeps Kovik, dowódca zdegradowanego korpusu piechoty zwanego Piekielny Ósmy Legion Piechoty, zbiera wokół siebie renegatów i zakłada piekielny gang Nienawistna Ósemka. Kovik wpada na trop zaginionego młota. Odnajduje portal, którym ktoś przetransportował młot z Avrnusa do Undercity. Komando renegatów Kovika dostaje się do komnaty Baldurana, jednak portal z Avernusa jest za słaby, by mogli podejść bliżej i samemu zabrać młot. Gdy zjawiają się bohaterowie, diabły proponują im układ…
Year of Three Ships Sailing, 1492 (dwa lata temu). Avernus.
Widzimy wielką armię czartów stojących wzdłuż brzegu rzeki Styks. Po drugiej stronie równie wielka armia demonów. Zariel wznosi się na swych czarnych skrzydłach ponad diabły wszelkiej maści i różnej rangi, od diablików, poprzez diabły kolczaste, brodate, haczykowate, łańcuchowe, kościane, aż do rogatych i lodowych. Tamte syczą, klną, wiercą się, przebierają już nogami. Ale trzymają szereg, żaden nie odważy się wyrwać bez rozkazu. Zariel pokonała więcej demonów niż jakikolwiek inny arcydiabeł w historii Avernusa. Czarty o tym wiedzą i chcociażby z tego powodu, muszą ją respektować.
Zariel wskazuje na monstrualny cień stojący po drugiej stornie rzeki. Olbrzymie cielsko górujące nad demonami.
– Ta wielka góra mięsa to Kostchtchie. Wódz demonów. Nasz największy wróg. Jest wściekły i wielu z was nie przeżyje spotkania z nim. Ale gdy go już dopadniecie, nie ważcie się go zabijać! Chcę go żywego! Ale najważniejsze! Chcę jego młot! Kto mi go przysienie, otrzyma ode mnie 1000 dusz i awansuje na większego diabła! Do ataku!
Avernus. Dwa lata temu.
Bywa tak, że czasem znajdujemy się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu. Bo czyż nie tak można określić to, że błąkający się po Avernusie szalony elf znalazł się właśnie na miejscu, w którym właśnie stoczono wielką bitwę? Czarna, spalona ziema, z której ciągle buchają gejzery ognia, tryskająca z cielsk demonia żółć, syk spopielanych ciał, gdy jęzory lawy dochodzą i do nich. Elf słyszy krzyki Zariel: „Młot młot, chce Matalotok! Dajcie mi go! Kto go znajdzie natychmiast do mnie”. Szalony elf cudem unika rozgniecenia, gdy kohorta czartów prowadzi spętanego olbrzyma, wyjącego wciąż wściekle, gdyż nie może pogodzić się z przegraną. I gdy szalony elf uskakuje przez nimi, niebacznie wpada w wielki lej, wyżłobiony przez rzekę ognia. Spada po zboczu wciąż niżej i niżej. Gdy sturlał się wreszcie na samo dno, widzi po obu stronach wysokie zbocza. I gdy zastanawia się jak się stąd wydostanie, na dnie leju zauważa błysk. Podchodzi bliżej. „A cóż to takiego? Aaah, strasznie nieporęczne i ciężkie. Nie dla mnie”. I już gotów jest pozbyć się wielkiego młota, choć tak upragnionego przez tych walczących na górze, ale zaciekawia go to, że młot jest lodowato zimny, choć leżał przed chwilą w lawie. Szalony elf po raz pierwszy od dziesiątek lat poczuł chłód na swej skórze. Co za dziwne uczucie. „Zaraz, pamiętaj je, kiedyś czułem coś takiego. To się nazywa…” Elf próbuje przypomnieć sobie słowo, którego nie wymawiał od lat. „Zimno!” To znaczy, że ten przedmiot nie pochodzi stąd. Musze je zwrócić temu, do kogo należy. W miejscu, gdzie i ja kiedyś żyłem!
Szalony elf wyczarowuje portal do Planu Materialnego. Nie zawsze mu to wychodzi, a nawet jak się już nauczy, zaraz o tym zapomina. Młot sam znajduje drogę do swego właściciela. I gdy szalony elf pojawia się w Undercity, ruinach pod Wrotami Baldura, widzi lodowego giganta. Szalony elf kładzie młot u jego podnóży, po czym wraca do Avernusa przez portal. „Zadanie wykonane” myśli sobie.
I zapomina za sobą zamknąć portal, z którego dwa lata póżniej skorzysta Pryncypał Kovik i jego Ninawistna Ósemka, idąca tropem Matalotoka.
Wracamy do przygody:
Czart okowów Krwawy Hegemon Princeps Kovik centurion Ósmego Legionu Infernalnej Piechoty Zariel
Bohaterowie napotykają na portal z Avernusa oraz zgromadzone wokół czarty. Ich wódz wychodzi na przeciw. Jest to czart piekielny o krwistoczerwonej skórze, osłoniętej częściowo pancerzem, z którego zwisają liczne, ostro zakończone łańcuchy. Wymalowany ma na piersi symbol przekreślonej ósemki.
– Co tu robicie, psubraty? – woła
– Jesteśmy tu, by uratować miłość – odpowiada diablica Erika, również w inferialnym.
– Miłość? My nie wiemy co to miłość. A wy najwyraźniej nie wiecie co to chciwość. To znaczny, że możemy się dogadać. Tam na końcu komnaty, w rogu stoi skuty lodem wielki gigant. Choć nie może się ruszać, to nie jest martwy. Zastawiliśmy na niego pułapkę. Mamy tu korzystną pozycję bojową. Jak go rozmrozicie i zwabicie w to miejsce, my zarzucimy go łańcuchami i razem odciążymy go z jego wielkiego młota. Wy zaś możecie potem czynić miłość. Dogadamy się?
– Nas nie interesuje gigant. Szukamy śpiewającej elfki. Kims jesteście?
– Byłem Centurionem Ósmego Legionu Infernalnej Piechoty Zariel. Teraz zaś ja i moi ludzie służymy sami sobie. Zwą nas renegatami albo Nienawistną Ósemką. Przewodzę ja, Princeps Kovik. Szukamy oręża należącego do naszego wroga, demona Kostchtchie. Młot Matalotok trafił po bitwie z Avernusa tutaj. Przyśliśmy jego tropem i zamierzamy zabrać tam z powrotem.
– Piekielna armia! – wykrzykuje Alef. – Mamy was w garści.
– My już nie służymy Asmodeuszowi. Zariel wysłużyła się nami, po czym zdegradowała. Służymy już tylko mnie, Kovikowi. Gdy Zariel zobaczy, że mamy młot, przywróci nas do łask. Albo to my zaczniemy dyktować warunki.
To istoty do cna złe i niebiańskim przeznaczeniem Alefa jest zwalczać je. Z drugiej strony, jeżeli diabły się biją już nie tylko z demonami, ale także między sobą, to lepiej, gdyż to je osłabia. Nwet jeżeli pozwolić im zgarnąć ten młot, to moze osłabiłoby to Zariel?
„Niech co krwawy hegemon?
Niech żyje!”
Level 20
Gdy Nahir słyszy o tym, że demon Kostchtchie był człowiekiem zanim został bogiem, wewnątrz swojej głowy zaczyna sobie roić:
– Nie zdawałem sobie wcześniej z tego sprawy, że śmiertelnicy mogą stać się bogami. Jest z nami wróżbiarka, która potrafi tkać osnowę losu, wybierać co się wydarzy, a co się nie wydarzy i jest z nami anioł. Jeżeli wszystko się dobrze potoczy, to Nahir Whitepeak-Rael zostanie jak Kostchtchie kimś o wiele, wiele większym, lepszym, potężniejszym, niż zwyczajny Wrotanin i krasnolud. Teraz wszystko zaczyna mu się układać w całość. Musiał porzucić swoje normalne krasnoludzkie imię, po to by potem przyjąć prawdziwe.
Lulu
Nahir chce sprowokować diabły do jakieś reakcji. Zobaczyć, czy mogą mieć jakieś zamiary względem niebianina.
– Widzicie, że my także jesteśmy tu w związku z Zariel. Jest z nami ten oto Trębaczyk. On również walczył u jej boku.
I dostrzega błysk w oku Prycepsa Kovika. Czarty doskonale pamiętają niebianina. Kupili go od Mahadiego, a potem zaprowadził do Zariel. Arcyksiężna nie chciała jednak nawet spojrzeć na to stworzenie, kazała natychmiast je zabrać od niej. Czarty wzruszyły ramionami, po czym wypuściły go.
Nahir uznaje, że to nie stawia ich w złym świetle. A zimna obojętność Zariel wobec Trębaczyka czyni go w tej sytuacji bezpiecznym. Nie pochwycą go drugi raz, bo dla Zariel jest bezwartościowy. Kovik nie będzie narażał swej misji. Przybył tu po młot, nie niebianina.
Potem Nahir zaczepia Trębaczyka.
– A ty co sądzisz o Zariel? Porzuciła te oto czarty, gdy nie wykonały misji. Przypomina ci to coś? Czyż i nie ciebie porzuciła?
– To inna Zariel. Tamta Zariel gotowa była zrobić wszystko dla przyjaciół. Nigdy ich nie zostawiała w potrzebie. Gotowa była poświęcić zwycięstwo w bitwie nad gnollim demonem Yeenoghuu, byle ratować swoją ludzką przyjaciółkę generał Yael. Demon Yeenoghu, nauczony pierwszą swoją porażką pod Idyllglen, znów nas tam zwabił. Ale teraz znał już sentyment Zariel do ludzi. Dlatego na jej oczach porwał Yael do Avernusa. Zariel ruszyła za nim w pułapkę, zabierając ze sobę Elturan. Walka w piekle była prawdziwym chrzestem bojowym dla ludzi. Chrzestem, w którym przyjęli miano Hellriders.
Trębaczyk zamyśla się się.
– Zanim jednak doszło do tej katastrofy, odnosiliśmy zwycięstwa nad Yeenoghu. Opowiadałem wam już o odsieczy, z jaką przyszła nam Glaysa. Ludzie również dzielnie walczyli ramię w ramię z niebianami. Zariel była pod wrażeniem ludzkiej odwagi i gotowości do poświęcenia się. Ta pierwsza bitwa pod Idyllglen była dla nas wygrana. Odparliśmy Yeenoghu i jego armię gnolli. Zariel była twedy taka szczęśliwa! Do tej pory te wszystkie międzywymiarowe walki celestian były czymś abstrakcyjnym. Rozgrywały się one na poziomie bóstw, przepływów energii, metafizyki. Natomiast tu, wwaszym świecie po raz pierwszy doświadczyła boju, ujrzała krew, usłyszała wrzaski zabijających i zabijanych, brzdęk oręża i tętent kopyt. A co najważniejsze, przekonała się jakie spustoszenie jakie czyni wróg. Pojęła jak wielkie zagrożenie stanowią demony, jak wielki chaos czynią. Ale celestianie nie chcieli jej słuchać. Woleli pozostawić sprawy diabłom, by obie strony dalej wzajemnie się wykrwawiały, bez faworyzowania żadnej ze stron. Próbowała zachęcić celestian do zdecydowanych działań bojowych, postawienia realnej tamy złu, ale w zamian została okrzyknięta podżegaczką wojenną. Ona odpowiadała, że ta wojna już trwa, z udziałem anielskich zastępów czy bez. NIe posłuchała celestian. Wróciła do waszego świata. I przegrała z Yeenoghu, gdyż okazała wierność porwanej przez niego swej ludzkiej przyjaciółce. Ale ta nowa Zariel nie ma już przyjaciół. Na mnie nie chciała nawet spojrzeć, choć kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Może teraz moja obecność przypomniała jej o jej słabości? A jak jesteś na froncie Krawej Wojny, nie możesz być słaby.
– Tutku, a czy ty tak naprawdę szukasz Zariel? – docieka krasnolud.
– Szukam tamtej Zariel. Widziłem co się stało z Nahirem Blackhammerem. Jest teraz Nahirem Whitepeakiem.
– Ach, powodzenia… Próżna twa nadzieja. Wierzysz w coś, co było. Lepiej pomyśl kim chesz być jako wolny Hollyfant.
– Nie, nie mów tak – sprzeciwia się Aasimar. – Jego prawdziwa wiara w dobro to jego skarb. Nie odbieraj mu tego. Ty wierzysz w to, co wiesz na pewno, w swego krasnoludzkiego boga, który przecież istnieje. Jego wiara w Zariel jest wątła. A przez to bardziej prawdziwa. To istota wiary.
Zariel vs. Yeenoghu
epilog
Erika podlatuje na Trębaczyku bliżej giganta lodowego i szkieletora, by przyjrzeć się magicznym ustom, lewitującym pomiędzy nimi. To z tych zaczarowanych ust wydobywa się śpiew poszukiwanej elfki.
I w momencie gdy Erika podlatuje bliżej, szkieletor wyczuwa posiadany przez nią arcyklejnot. Ten nieumarły to Balduran i jest on bardzo, bardzo chciwy… Wstaje, wyciąga topór i rusza na Erikę żądając skarbu.
Spis wydarzeń
- Erika udowadnia Dragicy hochsztaplerstwo, ale nie odbiera jej przedmiotu mocy
- Bohaterowie wskrzeszają Liarę Portyr
- Farouk przestrzega Nahira przed jego siostrą
- Podmorska podróż do Undercity
- Piekielni renegaci chcą walczyć z gigantem lodowym, ale potrzebują pomocy bohaterów
- Erika próbuje znaleźć ślady prowadzące do śpiewającej elfki
- Budzi się Balduran i żąda cennego klejnotu Eriki, bo jest chciwy
Komentarz prowadzącego (koso):
I znów zboczyliśmy z głównej kampanii.
Skoro gramy we Wrotach Baldura, gdzieś tam w tyle głowy miałem pomysł na wplątanie do kampanii założyciela miasta – Baldurana oraz legendy miejskiej i miejskiej muzy – śpiewającej elfki z Elfiej Pieśni. Ponieważ bohaterowie podjęli wątek i wykazali inicjatywę, zacząłem wymyślać przygodę od zera. Bo trzymam się zasady, by nie rozpisywać się na zapas (co najwyżej hasła, pomysły, z których potem wybieram). Raz, żeby coś wymyślone się nie marnowało. Dwa, by do niczego graczy nie zmuszać, nie popychać, nie dążyć za wszelką cenę.
Oczywiście wyjątkiem jest główna oś kampanii, czyli Elturel-Lulu-Zariel, ale nawet tu można działać subtelnie. Poza tym wiemy przecież w co gramy i na co się umawialiśmy.
Wracając do nieszczęsnego Baldurana i elfki… Przegooglałem materiał dostępny w sieci, ale nie znalazłem niczego użytecznego. Tym lepiej, choć lubię chociaż jakieś pojedyncze zahaczki, by się potem do nich podpinać. Zacząłem zatem wymyślać sam. Pamiętając, by powiązać ich historię z kampanią.
Tutaj z pomocą przyszedł mi młot Matalotok. To jeden z kluczowych artefaktów w Descent, tak jak jego posiadacz Kostchtchie (a potem Zariel) są głównymi bohaterami niezależnymi. Umieściłem więc młot w przygodzie, ten zaprowadził mnie do Thryma, a potem z pomocą przyszedł mi Monster Manual. Mamy zatem boga-giganta, któremu demon odebrał młot i sam przez to stał się bogiem. Czyli coś co już dobrze znamy chociażby z historii Gargautha i SIlvama oraz Gargautha i Astarotha.
W naszej kampanii nie idziemy po sznurku zgodnie z oryginalną chronologią zdarzeń. Staram się wrzucać wątki z części poświęconej Avernusowi znacznie wcześniej. Gracze nigdy nie uwierzą, że coś co pojawi się pod sam koniec kampanii, jest jej istotnym elementem. Co więcej, by coś było ważne, musi być wpierw tego zapowiedź, a potem to coś musi się powtarzać jak refren. Plus wiązać się bezpośrednio z bohaterami graczy.
Oczywista oczywistość. Już to przećwiczyłem z Tarczą Silvama, której wprowadzenie do kampanii wyszło tak sobie. Nie pomogło nawet to, że gracze dostali ją do ręki ani to, że wiąże się bezpośrednio z inną tarczą, którą już znali.
Zupełnie inaczej sprawa się ma z Gargauthem/Tarczą Ukrytego Pana, którą sami odnaleźli, sami zniszczyli (co prawda jej kopię, ale zawsze), poznali dokładnie jej historię, rozmawiali z nią, byli z nią powiązani od początku poprzez jedną z postaci w drużynie (Mavil), wielokrotnie i już od pierwszej sesji poznali skutki jej oddziaływania na świat (Fort Gwiazdy Zarannej, Fort Tamala, ruiny na Trollowych Szponach…), a nawet paktowali z nią.
Dlatego unikając błędów oryginalnej kampanii, w której bohaterowie poznają wciąż nowych BN, którzy kierują ich do kolejnych BN i sami w sobie są zazwyczaj nieostotni dla BG poza tym, że zlecają misję i ujawniają wiedzę o świecie, od początku konsekwentnie gram na Gargautha, Thaviusa Kreega, Zariel i Lulu. A i odpowiednio wcześniej, jeszcze przed Avernusem, zadbałem o pojawienie się Mahadiego, Yael, Tiamat czy Kostchtchie i wypuszczenia wici, do których bohaterowie graczy mogą się dokleić. Zaś wprowadzenie do kampanii nowej postaci bohatera gracza stało się okazją do wprowadzenia kolejnego ważnego bohatera niezależnego – Solara.
Matalotok
Weapon (warhammer), legendary (requires attunement)
Matalotok, the Frost Father, is an ancient hammer fashioned by Thrym, the god of frost giants. The favored weapon of the demon lord Kostchtchie, Matalotok is frigid to the touch and wreathed in mist.
You have a +3 bonus to attack and damage rolls made with this magic weapon.
You are immune to cold damage while holding Matalotok. Whenever it deals damage to a creature, the hammer radiates a burst of intense cold in a 30-foot-radius sphere. Each other opponent in that area takes 10 (3d6) cold damage.
Wracając do przygody…
To pierwsza z trzech (?) przygód zaplanowanych na segment Undercity. W kolejnej wyjaśni się o co chodzi z elfką i Balduranem. Na razie zaś mamy zarysowaną historię Matalotoka oraz co najmniej trzy opcje do wyboru:
a) uwolnić giganta, nie zabijać go i oddać mu jego młot
b) uwolnić giganta, tylko po to by go zabić, a potem samemu zgarnąć młot
c) jak wyżej, tylko że młot dać diabłom
Zaś do elfki bohaterowie mogą dotrzeć na trzy sposoby (zawsze gdy chcesz dać trop, daj trzy, bo jeden łatwo przeoczyć/zadeptać/błędnie zinterpretować):
a) budząć giganta/dogadując się z nim/pokonując go
b) zaspokajając chciwość Baldurana/dogadując się jakoś z nim/pokonując go
c) śledząc magiczne usta
Przygoda kończy się cliffhangerem, w którym Balduran wyczuwa cenny klejnot i pragnie go dla siebie.