Bohaterowie idąc za śladem kultystów trafiają do Lochów Martwej Trójcy. Jak nazwa tego miejsca wskazuje, nie wszyscy wyjdą z nich żywi.
Bohaterowie Graczy
Andrzej – Alef Senurset Serafin – Protector Aasimar / Light Domain Cleric 5 / Hermit / Lawful Good
Kadu – Otto Kreeg – Human / Champion Fighter 5 / Noble / Neutral Good
Gosia – Erika ‚Tolerancja’ Savikas-Hamaad – Tiefling / School of Divination Wizard 5 / Sage / Chaotic Good
Martwa Trójca
Dawno dawno temu, trzech awanturników przemierzało Krainy wzdłuż i wszerz, pokonując coraz groźniejsze potwory, zdobywajać coraz to wspanialsze zaklęcia i przedmioty magiczne. Dotarli aż do Zamku Jergala, Pana Końca Wszechrzeczy. Odebrali bogowi jego domeny i sami stali się bogami. Lecz nie mogli dojść do porozumienia, kto z nich jaką domenę przejmie, ustalili więc kolejność na podstawie wyników gry w kości. Za kości do gry posłużyły zresztą odłamane kłykcie Jergala.
Bane wygrał i ogłosił się największym władcą i tyranem. „Serca zatruwał będę nienawiścią, spory poczną wybuchać na najmniejsze moje skinienie, a w mym królestwie każdy będzie mi się w pas kłaniał.”
Myrkul, który zajął drugie miejsce, zadeklarował: „Ja zaś wybieram umarłych. A czyniąc tak, jam jest w istocie zwycięzcą, albowiem każdy, kim będziesz rządzić, Bane, prędzej czy później do mnie trafi. Wszak każdy kiedyś umrze.”
Bhaal wydawał się przegrany, ale szybko ugasił zapał Bane’a i Myrkula: „Pochopnie oddaliście mi śmierć we władanie, oddajecie mi bowiem władzę nad sobą. To ja będę decydował kto z poddanych w królestwie Bane’a trafi do krainy umarłych Myrkul. Mogę zniszczyć twe królestwo, Bane, mordując twych wasali. Twe zaś królestwo, Myrkulu, mogę głodem zamorzyć, powstrzymując śmierć.”
Lecz było to dawno temu i potem również i im odbierano boskość, gdyż boskość w Zapomnianych Krainach nie jest rzeczą nieskończoną. Bogowie stają się śmiertelnikami, a śmiertelnicy bogami.
Przygoda
Tarina
Młoda elturanka Valeria Nuska kroczy samotnie przez miasto. Patrol Pięści dopada ją. Spodziewająca się łatwego łupu. Księżna Vanthampur wypłaca podwójny żołd za spiskowców z Elturel.
A ona dalej idzie wprost na nich niebaczna na zagrożenie. Żołdacy kładą ręce na pałkach. Śmieją się, bo jeszcze nie zdecydowali, czy aresztować ją, czy wymierzyć sprawiedliwość na miejscu.
W ostatnim momencie Valerie chwyta dziewczyna, która pojawia się znikąd. Łapie ją i za swój sztylet. Natychmiast znikają tak jak stały. To Hama, która ma jeden ze sztyletów-nierozłączek. Drugi magiczny sztylet teleportacji ma jej mistrzyni, Rilsa Rael czekająca na nią w kryjówce. Hama i Valeria pojawiają się znikąd tuż przy niej.
– W tych czasach nie możesz paradować po mieście stroju elturianki – Rilsa Rael karci Valerię, ale w jej głosie słychać troskę. – Miasto należy teraz do Princeps Vanthampur.
– Serafin… on nie żyje! Musimy mu pomóc. On ocalił mnie, on może ocalić Elturel i Wrota Baldura!
– Nastał czas, w którym Wrota Baldura mogą podzielić los Elturel. To miasto już jest upadłe. To gniazdo zepsucia.
– A co jeżeli znajdzie się w nim troje sprawiedliwych? – protestuje elturanka. – Otto, Erika i Alef…
– To warto walczyć przez wzgląd na tych troję… – Rilsa przyznaje po dłuższej chwili. – I nawet nie są Wrotanami… Spokojnie, nie martw się o Alefa, on ma przyjaciół, którzy przywrócą go do życia. Ale musimy się zatroszczyć również o ciebie. Przefarbuję ci włosy i zmienię uczesanie. Włożysz ten płaszcz i zapomnisz o tym kim byłaś. Nie znasz żadnej Valerii Nuska i nigdy nie byłaś w Elturel. Hama i ja nauczymy cię jak przetrwać w tym mieście, do czasu gdy nie powrócisz do swojego. Od teraz nazywasz się Tarina.
Tron Bhaala
Alef Serafin Senurset zostaje wskrzeszony przez szalonego elfiego barda przywołanego z Avernusa, Wesołka Plugawca (Smiler the Defiler). Żadna bowiem świątynia dobrego bóstwa, żaden praworządny kleryk nie chciał wpuścić w swe święte progi elturanki i wysłuchać jej prośby o wskrzeszenie Alefa. Baldur’s Gate nie chce uchodźców z Elturel. Nie chce nikogo z przeklętego miasta, które diabły wzięli.
Wesołek Plugawiec używa do zmartwychwstania Alefa przeklętego klejnotu – rubinu ukradzionego z ołtarzu Bhaala. Beztrosko stwierdza, że każdą klątwę można zdjąć. Serafin wraca do żywych, ale z piętnem Pana Mordu.
Alef Senurste Serafin znajdował się między życiem, a śmiercią. Umarł w świątyni Martwej Trójcy. Zamordowali go kultyści. Wcześniej ukradł stamtąd przeklęty rubin, wyłupił go z oczodołu czaszki Bhaala. A potem tym klejnotem go wskrzeszono. Gniew Bhaala był wielki. Nim Serafin wrócił do świata żywych, Pan Mordu naznaczył go swym stygmatem. Aasimar za klątwę odpłacił sowicie przekleństwami:
– Jestem Alef. Zrodzony z aniołów. Nic tu po mnie i nie masz nade mną władzy. Światła, które niosę nie zgasisz. Chwały Celestii nie umniejszysz. Na nic twe zwycięstwo.
Serafin zdążył chwycić jeszcze jedną z czaszek i uczynił na niej znak życia, znak światła, po czym skroplił czaszkę swą na poły niebiańską krwią. Odmówił kadisz, odmówił modlitwę za zmarłych. Zdjął z niej klątwę. Tak bowiem można przekląć Bhaala!
Otto Kreeg
Otto Kreeg myśli o tym w jak dziwnej sytuacji się znalazł. On, prostolinijny były paladyn Towarzysza, poszukujący zaginionej ojczyzny, powinien się cieszyć, że z każdym krokiem wydaje się bliżej, z każdym krokiem więcej Elturan ratuje. A jednak wydarzenia z ostatnich godzin pozwalają mu zdać sobie sprawę z tego jak niewłaściwa jest jego obecność w tym towarzystwie. Czarodziejka Erika potrafi rzucać czar zmiatający pół tuzina wrogów. Za to aasimar Alef nie zawaha się, by wskrzesić najmarniejszą z Elturan, zwyczajną dziewczynę, która trafiła na ołtarz złych bogów. Jakby to był dla nich chleb powszedni. To nie są zwyczajni awanturnicy. Gdy wypowiadają myśli, to mówią otwarcie i uderzając wprost w sedno. Ale to co mówią nie podoba się Otto. Oni mówią, że jego stryj Thavius Kreeg jest złym człowiekiem, a Towarzysz to było oszustwo. Niemożliwe! Nawet tak potężni muszą się mylić.
– Zostaliśmy sami Otto – wyrywa go z zamyślenia Erika Savikas-Hamaad. – Znamy się krótko, ale mamy wspólną przeszłość. Moja cioteczka zaufała twemu wujowi. Powierzyła w jego ręce swe życie. Teraz jest martwa. Mam nadzieję, że my napiszemy inną historię naszych rodów. Ja widząca i ty niedowiarek.
– Zanim cię napotkałem także słyszałem o tobie różne rzeczy – odpowiada wojownik. – Widzisz ścieżkę, która pozwala przeżyć tobie. Ci, którzy ci towarzyszą, sczezną nim dojdziesz do celu.
Thalamra Vanthampur
Alef Serafin i elturanie zbierają się w swojej tawernie. Ukrywają się przed żołdakami Pięści, którzy nie życzą sobie uchodźców w Elturel w swym mieście. Żołdacy szukają pretekstów by ich aresztować lub wyrzucić poza mury miasta.
Pięść tym bardziej nie przebiera w środkach, gdyż ma przyzwolenie na zwalczanie elturan od samej Princeps Vanthampur, która wrzuciła uchodźców do jednego wora wraz z kultystami. „Chcą zniknąć nasze miasto, tak jak swoje”.
Pięść jest również wdzięczna Vanthampur. Ci od Liary Potyr za to, że zrobiła wreszcie porządek z kultystami. Ci od niej samej, Thalamry Vanthampur, za to że objęła ich amnestią i dała szansę zamienić sutannę złych bogów na odznakę Pięści. Wcześniej tłukli elturan jako kultyści, teraz jako strażnicy Pięści.
Jaki jest w tym wszystkim udział Princeps Thalamra Vanthampur? Przecież musi wiedzieć, że jej synowie stali na czele kultystów. Byłaby złowieszcza, gdyby w imię swoich synów zwalczała innych kultystów, by przejąć kontrolę nad miastem. A może ona jest od konkurencyjnego kultu Loży Tarczy Ukrytego Pana?
Tarczę Ukrytego Pana przechowuje dla Eriki jej mąż oraz syn Thalamry Vanthampur. Thurstwell nie chce oddać matce Tarczy, więc ona przetrzymuje i więzi jego.
Yignath
Yignath ma przy sobie piekielne przedmioty z diabletytu – Kostkę oraz Monetę Dusz. Erika już widziała identyczne Monety Dusz, a jedną z nich nawet posiada. Wybito je w piekielnej mennicy Mahadiego. W monecie Eriki zaklęta jest dusza jej cioteczki Eleonory, która to podpisała pakt z Mahadim. Erika również podpisała pakt z Rakszasą Mahadim, ale jej udało się oszukać czarta.
A jaki pakt podpisał na siebie Yignath?
Treść paktu znajduje się w Kostce, a Erika potrafi już je otwierać. W zamian za stanowisko prezesa w Banku Miliona Monet Yignath zobowiązał się dostarczyć żywą Erikę Savikas-Hamaad do Rakszasy Mahadiego. Jako że zginął zanim to uczynił, jego dusza stała się własnością Rakszasy Mahadiego – trafiła do Monety. Erika jest więc teraz w posidaniu czegoś, co należy do Rakszasy Mahadiego…
Yignathowi nie pasuje obecne położenie, chciałby opylić swój pakt Erice. Nie chce być zależny od Mahadiego. Chce uwolnić swą duszę. Wówczas jego osobisty kleryk wskrzesi go.
Jeżeli Erika weźmie na siebie pakt Yignatha, wówczas sama siebie zobowiąże się dostarczyć żywą do Rakszasy Mahadiego. Yignath w zamian obiecuje podzielić się swą wiedzą o występkach Patrycjuszy.
Erika i Otto nie zamierzają nikczemnika uwalniać od niewoli u czarta. Zasłużył na swój los.
– Wrzućmy go do najczarniejszej studni i chodźmy dalej – proponuje Otto.
– Idźcie, idźcie – śmieje się Yignath. – Bum, hahahaha!!! BUM!!!
– Głupi, martwy dziadzie – odpowiada mu Otto. – To jest Widząca. Możesz udawać, że wiesz więcej niż ona. Ona widziała wiele przyszłości. Wiedziała jak cię dopaść, kiedy tryumfowałeś.
– Pchacie się wprost w pułapkę – odpowiada tamten z monety. – Tak jak zaplanowano…
– Jeżeli ja padnę, to i ty padniesz – mówi Erika. – Nie przemyślałeś tego. Może powinieneś przemyśleć swoją ofertę i uczynić ją bardziej korzystną.
I tu go ma.
Ale Erika i Otto nie czekają na odpowiedź. Chowają monetę i odbierają jej głos.
– Niektórzy mędrcy przybywający do Elturel mawiali, że człowiek to tylko duch wewnątrz ciała – mówi Otto. – Yignath musiał wydawać się sam sobie wyjątkowo cwany, gdyż swego ducha przeniósł docelowo z ciała, które było śmiertelne do nieśmiertelnej monety. Najwidoczniej zależało mu na tym, by żyć bez względu na cenę. Ale cóż to za życie gdy nie możesz spotkać najbliższych, wypić nieco wina by świętować zwycięstwo i śmiać się do rozpuku. Yignath wydaje się taki pewny siebie wewnątrz tego dziwacznego mechanizmu, w którym się znalazł, a przecież on jest tam uwięziony. To jest jak piekło. Musi być obłąkany lub mieć coś w zanadrzu. Ja gdybym był w jego położeniu rozpaczałbym, przecież to byłoby straszne.
– Może to nie pierwszy raz, kiedy znosi takie katusze – odpowiada Erika. – Spójrz na jego ciało. Wygląda tak jakby gnił za życia. Pamiętam jak śmierdział trupem już na balu u szacha.
– Wspominał coś o własnym kleryku, który przyjdzie i go wskrzesi. Czy wskrzeszenie jest możliwe, gdy ciało jest zniszczone?
Lazarius
Tymczasem Rilsie Rael udało się dowiedzieć, że patrol Pięści kręci się koło Łaźni, pod którą znajduje się kryjówka kultystów i gdzie są pozostali bohaterowie. Co godzinę żołdacy ex-kultyści stają przy wejściu do Łaźni i chwile czekają na coś, po czym niezadowoleni odchodzą. Po godzinie wracają i znów to samo, rozglądają się i odchodzą. Ciekawe kto wydał im ten rozkaz? Ten ktoś musi wiedzieć co dzieje się w środku!
Serafin rusza do Łaźni ostrzec swych przyjaciół. Ocalona przez niego elturanka Valeria Nuska chce iść razem z nim. Za namową Rilsy Rael zmienia jednak wygląd i imię na Tarina, by Pięść nie nękała jej (intro).
– Czy opowiadałem ci Tarino historię wskrzeszenia Lazariusa? – opowiada po drodze aasimar Serafin Alef Senurset. – Otóż pewnego razu dawno temu dobry kleryk wskrzesił kupca zwanego Lazariusem. Kupiec od trzech dni spoczywał na katafalku. Mimo to rodzina błagała kleryka, by spojrzał na niego. Kleryk rzekł do niego: „Wstań”. Lazarius choć od trzech dni był martwy, powstał do żywych. Historia ta niosłaby nadzieję, gdyby nie to co stało się dalej. Lazarius oszalał ze strachu przed śmiercią. Gdy raz umarł drugi raz nie chciał. Nie chciał już potem nigdy wychodzić z domu bojąc się, że spotka go coś złego. Obsesyjnie bał się wszystkiego, co mogłoby go doprowadzić do śmierci. Nie miała z niego pożytku ani rodzina ani nikt inny. Resztę swych dni przeżył we własnym więzieniu. Morał z tego dla nas taki, abyśmy nie bali się życia i nie bali się śmierci.
Pod Łaźnią Alef i Tarina napotykają na wspomniany przez Rilsę patrol Pięści (ex-kultystów). Czekają, aż żołdacy sobie pójdą, po czym wkradają się do Łaźni.
Flennis
Erika dotyka bladej twarzy Flennis, odgarnia jej zlepione krwią włosy z policzków i przykłada ucho do jej ust. Czuje lekki, chłodny powiew magii. To dusza Flennis, przebudzona przez magię i zmuszona do mówienia (Speak with Dead).
– Ukryj się i podsłuchaj o czym mówią ci z patrolu – mówi Alef. – Nie ujawniaj się, bo cię złapią.
– A ty co zamierzasz?
– Schodzę na dół to moich towarzyszy, potrzebują mnie.
– Naprawdę chcesz zostawić mnie tu samą? Nie możemy po prostu zaczekać na nich i tu ich ostrzec?
Tarina jest przerażona myślą o pozostawaniu tu samej, między wyjściem z podziemi, z których mogą wyleźć kultyści, a wejściem z ulicy, po której grasują patrole ex-kultystów. Z drugiej strony za żadne skarby nie zejdzie znów na dół, gdzie kultyści ją zamordowali.
Serafin staje przed trudnym wyborem.
– Zostanę z tobą. Skryjemy się razem.
– Nie zamierzam jej wskrzeszać, dlaczego miałbym to robić? – protestuje Otto. – Ona była kapłanką mrocznego boga. Zabiła naszego towarzysza. Zamordowała Liarę Portyr. Jak możesz ufać komuś takiemu? Jedyne co widzę pośród Wrotan to oszustwo i nieprawość. Ta dwójka Yignath i Flennis są jak skoncentrowane zło. Pokonaliśmy ich. Dokończmy to i spalmy ich ciała, żeby nie dało się ich wskrzesić. Widzę, że dla bogaczy Wrót Baldura to bardzo łatwe.
– Nie każdy kto mieni się naszym przyjacielem rzeczywiście nim jest, tak jak nie każdy kogo poczytujemy za wroga – mówi Erika. – Spójrz w jakim położeniu jest Flennis. Nie chce iść do boga, którego wyznawała. Łamie jego dogmat o zakazie wskrzeszania.
– Czarodziejko, pokonaliśmy ich, nie dajmy się im przechytrzyć. Oni leżą pod nami pokonani. Musimy tylko zrobić to ostatnie, spalić ich ciała, by nie dało się ich wskrzesić.
– Nie pozwolę ci na to Otto.
– Ale czemuż miałabyś mi na to nie pozwolić?
– To jedyna szansa, by przywrócić dobre imię. To jedyna szansa, by nie iść dalej po omacku. Nie wiemy co za rytuał kultyści przygotowali tam głębiej. Flennis jestem w stanie zaufać, gdyż jeżeli mnie okłamie i złamie dane słowo, to jej nie wskrzeszę i jej ciało rozłoży się w tych ciemnych, zatęchłych korytarzach.
– Tak ona jak i Yignath pewnie nie raz byli w takiej sytuacji. Yignath mówił o swoim kleryku, a Flennis o kupowaniu zaklęć od paserów. I mówili to z taką pewnością. Przecież oni są martwi! Każdy kto jest pobożny i dobry boi się śmierci. Śmierć to coś strasznego. A ona mówiła to tak, jakby miała przygotowany plan. Jedyny sposób, by go pokrzyżować to ognie piekielne. Czyż nie po to nas tu wysłano? Byśmy wykończyli ostatnich kultystów?
Erika z trudem powstrzymuje złość na Ottona. Czuje, że traci czas na przekonywanie go. Czyż nie powinni szukać wszelkich sposobów na dotarcie do Vanthampur? Przecież to leży w ich wspólnym interesie! Vanthampur przetrzymuje jej męża, a on przetrzymuje jego wuja.
Myśli Otton biegną w przeciwnym kierunku:
Mówiono mi, że Widząca widzi więcej niż inni. Ale czy to znaczy, że potrafi odróżnić dobro od zła? Może widzi tylko jak plany tych wszystkich złoczyńców rozrastają się we fraktale, w pajęczynę, która oplata Wrota Baldura. Dla mnie Wrota Baldura to miejsce, które jest stracone, przegrane, z którego elturanie muszą tak naprawdę się wydostać. Moim celem jest zstąpić do Avernusa, odnaleźć Elturel i przywrócić je światu. Czy jedynym sposobem na zrobienie tego jest przystawanie z takimi jak małżeństwo Hamaad?
– Ja, Nahir i Mavil ocaliliśmy cię w podziemiach Seksergates – Erika proponuje przełamać impas. – Masz u mnie dług życia. Myślę, że możesz spłacić go tu i teraz. Nie będziesz mi więcej nic winien, ja nie będę winna tobie.
– Dobrze – zgadza się Otto. – Pójdźmy na kompromis. Spalmy jednego, a zostawmy przy życiu drugie.
– Zgoda, Yignath mnie drażni.
– Mnie też.
Przygotowują odpowiedni stos i palą ciało Yignatha.
Marmurowa łaźnia kąpielowa
Tarina kryje się w cieniu, ale nie cieniu wykuszy, łuków, kolumn Łaźni. Kryje się w cieniu Alefa. Chce być blisko niego, przy nim czuje się bezpieczna. Może boi się, że znów zobaczy jego śmierć? Może boi się, że znów zobaczy własną śmierć? A może wzięła sobie do serca przypowieść Alefa o Lazariusie. Z życia trzeba korzystać póki ono jest.
I wbrew sugestiom Alefa, Tarina zamiast oddalać się od niego, rozproszyć się po Łaźni i ukryć przed wrogiem w różnych miejscach, przysuwa się do niego.
Alef waha się. Bohaterowie nie są od tego, by czekać w bezradności. Może by przygotować jakąś pułapkę, zająć się czymś? Czy dałoby się tu zrobić jakąś zapadnie? Czy jest tu jakiś generator pary, by nie było ich widać? To Łaźnia, są baseny z gorącą wodą, są sauny, jest tu mnóstwo pary, trzeba tylko jeszcze nagromadzić jej więcej – kombinuje Alef.
– A może na chwilę zapomnimy o tym wszystkim? – proponuje Tarina patrząc na wijącego się w ukropie Alefa. – Mamy przecież jeszcze godzinę do przybycia patrolu. Dopiero co umarliśmy. Moje ciało jest wciąż sztywne, całe zdrętwiałe. Czyż to miejsce nie jest po to, by odetchnąć i zrelaksować się?
Gdy Alef podkręca saunę, by naprodukować więcej pary, Tarina zrzuca ubranie i wchodzi do środka. Alef przeklina sam siebie. Czy naprawdę mają całą godzinę? Cóż, życie jest jedno – stwierdza. Właśnie został przywrócony spod tronu Bhaala. Idzie za nią. Zrzuca ciążącą zbroję, przecież nie może pordzewieć. Dotyka jej dłoni.
– To twoja dłoń trzymała mnie bym nie spadł w nicość.
Przechodzą do masażu a potem do wspólnej kąpieli w marmurowej łaźni kąpielowej. Teraz liczy się tylko to, że żyją.
Jeden grosz dla Zariel
Ciało Yignatha płonie. Zostaje już tylko jego dusza w monecie. Otto zastanawia się czy tej monety Erika nie powinna zwrócić Mahadiemu. Erika oszukała Rakszasę i z całą pewnością Rakszasa ma wobec niej straszliwe plany. Rakszasy rozsmakowują się w swej zemście. Mahadi może być olbrzymim utrudnieniem dla nich, gdy zstąpią do Avernusa.
– Sugeruję, żebyś w ramach oddalania od siebie potwornej zemsty Mahadiego wysłała mu tę monetę w geście dobrej woli. W końcu jest jego.
– A gdybym przekazała tę monetę Zariel? – zastanawia się Erika. – To waluta w piekle cenna. I na pewno Yignath się nie ucieszy z całego obrotu sprawy. Wystrychniemy ich obu na dudków.
– Twój plan jest o wiele lepszy od mojego – przyznaje Otto. – A wiesz w jaki sposób możesz przekazać tę monetę Zariel?
– Być może wkrótce zrobimy to osobiście.
– Postanowione. Tylko oby nie stało się tak, że jakiś nekromanta wcześniej uwolni czarem duszę z tej monety.
Asceta
Alef przywołuje opowieść z dawnych lat, które spędził na pustyni Mulhorand, nie zawsze samotnie.
– Dawno temu do groty Serafina trafiła dziewczyna okrutnie poraniona i pohańbiona – opowiada Alef. – To były czasy wielkiej grabieży i panoszących się bandytów. Pustelnik opiekował się nią. Wyleczył jej rany, ale nie te zadane jej głęboko. Dziewczyna nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa, nie była zdolna rozmawiać z ludźmi. Prżez ten czas jednak bardzo zbliżyli się do siebie. Tak blisko, jak mogą być tylko mąż i żona. I kleryk zapomniał o swej wierze, o wizjach aniołów i o Celestii. Jedyne czego pragnął, to by z nim została. Ale któregoś razu pojawił się anielski Deva. Nic nie mówił. Pokazał mu tylko wagę z dwoma szalkami, w równowadze róża i świetlista księga. Kleryk zrozumiał, że musi wybrać. Jeżeli weźmie jedno, to równowaga zburzy się. Nigdy nie żałował tej decyzji. Poznał drogę światłości, zaklęcia i magię. Oświetlał się w blasku chwały i Celestii idąc drogą wiary i księgi. Ale żałuje tego, że nigdy nie poznał imienia tamtej kobiety.
Flennis
Flennis nie żyje i jej pozycja negocjacyjna jest kiepska. Wyjawiając sporo sekretów liczy zyskać przychylność Eriki. Jest zdana wyłącznie na jej łaskę. Otto najchętniej by ją spalił.
Flennis zdradza swych mocodawców:
– To prawda, że Farouk zlecił mi zamordowanie Liary Portyr, a wcześniej skompromitowanie jej. Natomiast nie miał nic wspólnego z morderstwem Dillarda Portyra. Amrik Vanthampur zapłacił mi (stąd ma te trzy żetony do kasyna), bym podrzuciła Liarze Portyr dowody na Farouka, zarówno prawdziwe, jak i fałszywe. Po tym jak Farouk zdradził swą rodzinę, zaczęłam pracować dla Amrika.
– Amrik Vanthampur przemycał elturan oraz grzebał w księgach heraldycznych, spisach powszechnych, rodowodach i drzewach genealogicznych. Szukał powiązań rodzinnych Hellrdierów. Nazwiska przekazywał bratu, Mortlockowi, a ten dalej Vaazowi i Yignathowi. Oni zajmowali się porywaniem elturan, w szczególności Hellriderów. Amrik Vanthampur to gruba ryba, stoi na czele syndykatu, kryminalnego imperium. Prowadzi w tawernie Pochyła Latarnia szulernie i lichwę. Amrik kieruje kultystami, ale nie jest jednym z nich. Wysługuje się nimi. Traktuje jak członków swego gangu. Nie obchodzą go bogowie, w jakich wierzą. To wyrachowany i cwany gracz. Szuka każdej sposobności do zarobku. Ale ma też słabość. Jest rozpieszczonym synalkiem Princeps Vanthampur. Narcyzm i zbytnia pewność siebie kiedyś go zgubi.
– Amrik zlecił Vaazowi zabicie swego brata, Mortlocka. Amrik chce zrzucić całą winę za konszachty z kultystami na Mortlocka. Ale jest jeszcze coś. Na dole znajduje się złoto. Dużo złota. Vaaz zrabował je z Banku Miliona Monet należącego do Yignatha. Vaaz tym samym zdradził Yignatha. Wówczas Yignath udał się po sprawiedliwość do „ojca chrzestnego”, do Amrika. Amrik kazał podzielić łup na trzy części pomiędzy siebie i ich. Dola Vaaza znajduje się tutaj, w dolnej części podziemi. Głupi Vaaz ukrył ją tutaj. Vaaz zabije Mortlocka, wyniesie swe skarby i zaawali podziemia.
Komitet powitalny
Obiecany patrol Pięści zachodzi po godzinie pod Łaźnie. Widzi wydobywającą się przez szczeliny w oknach i drzwiach parę. Podchodzą pod drzwi. Słychać głosy strażników:
– Nic nie widać! Co tu się dzieje? Nie podoba mi się to! Może już wyszedł? Chodźmy to sprawdzić.
– Nie, mieliśmy nie wchodzić do środka. Rozkazy pana Amrika były wyraźne.
– Zmiana planów. Zaczaimy się na Vaaza w środku. Od razu go zabijemy.
– A co jeżeli nie będzie miał złota? Może spodziewa się zdrady i ukryje je?
– To zapewnimy go o naszej uczciwości i o tym, że pan Amrik zawsze dotrzymuje słowa. Dowiemy się gdzie ukrył złoto, a potem go zabijemy.
Strażnicy wyważają drzwi do Łaźni. Mgła zasłania widok. Nie dostrzegają ukrytych za kolumnami Alefa i Tariny.
Alef jest pewnie, że ci strażnicy pomylili się. Nie ujrzą w wyjściu Vaaza, a Ottona i Erikę. Alef nie chce, by jego przyjciele zmęczeni walką w podziemiach nadziali się tu na strażników Pięści. Pozbędzie się dla nich komitetu powitalnego!
Zamach na sąd
Otto proponuje nowe rozwiązanie.
– Przybiliśmy tu odnaleźć kogoś, kto będzie za nami świadczył na procesie. Zamiast tego znaleźliśmy tutaj samych szubrawców, najgorszych z najgorszych. Oni zrobią wszystko, by nas oszukać. By wyjść z tej sytuacji niby beznadziejnej na wierzch. Mam inną propozycję. Ten, który wie gdzie jest mój wuj, to nikt inny jak twój mąż. I będzie miał proces. Będzie sądzony jako zabójca jednego z Wielkich Książąt. My, a szczególnie ja elturanin nie mamy żadnych szans we Wrotach Baldura na sprawiedliwy proces. Nie wygramy z biurokratycznym molochem. A już szczególnie, gdy będziemy przywoływać na własnych obrońców duchy kultystów, których Vanthampur nienawidzi. Wiesz co powinniśmy zrobić? Wbić się na proces twojego męża i uwolnić go w brawurowym stylu. Sugeruję porwanie, bo starcia prawne są skazane na przegraną we Wrotach Baldura, które są miastem bezprawia. Odbiwszy twego męża zyskamy możliwość dojścia do mego wuja Thviusa Kreega. A kiedy jego znajdziemy, będziemy wiedzieć dokąd przenieść się w Avernusie. A to potrafi twoja siostra.
– Ale to nie oczyści Farouka z zarzutów. Dalej będzie poszukiwany. Nie chcę, by Wrota Baldura były dla mnie spalonym miejscem. Ja i Sylvira zostałyśmy wyrzucone z Candlekeep. Seskergates jest naszym miejscem na ziemi, naszym domem.
– O Seskergates piszą w gazetach, że to diabelskie miejsce, które należy spalić.
– Nie chcę oglądać naszych twarzy na listach gończych.
– Uciekniemy do Avernusa. A stamtąd ja tu nigdy nie wrócę. Zasadnicza różnica jest taka, że przyjmując moje rozwiązanie, w którym uwalniamy Farouka, to my będziemy siłą sprawczą uwalniając Farouka. W wersji, w której Flennis broni go przed sądem, to ona rozgrywa całą tę scenę, nawet nie musi nas tam być.
– Flennis i tak chcę ocalić. Bez względu na to którą drogę obierzemy. Możemy wydobyć Farouka, ale z Flennis będzie to prostsze.
Mortlock Vanthampur
Erika i Otto ruszają jeszcze do ostatniego segmentu – pod spodem – do starożytnej świątyni Martwej Trójcy. Tam mogą kryć się jeszcze jacyś kultyści, w tym Mortlock Vanthampur. A Erika przysięgła mężowi, że pozbędzie się jego braci – Mortlocka i Amrika.
Bohaterowie zakradają się pod komnatę, z której dobiegają okrzyki. Dwójka kultystów kłóci się ostro:
– Wiem po co przylazłeś! Chcesz mnie zabić!
– Mortlocku Vanthampur! Ile razy mam ci powtarzać? Rozmawiamy już od ośmiu godzin w kółko o tym samym. Tracę już cierpliwość. Przyszedłem tylko odzyskać co moje. Rzuć tę pochodnię!
– Nie, nie, doskonale wiem po co tu NAPRAWDĘ przyszedłeś, Vaaz. Ja ciebie przejrzałem. Wiem kim jesteś. Ty jesteś morderca! To ty, ty zamordowałeś rycerzy z Elturel. A tteraz chcesz zabić mnie! Zarżnąć jak prosiaka. Tylko zrób jeden krok w moją stronę, a przysięgam, że wysadzę całe te podziemia w powietrze. Z tobą i całym tym złotem!
Starożytna świątynia, złoto i ładunki wybuchowe
Bohaterowie zakradają się bliżej. Widzą olbrzymiego człowieka o wyglądzie rzeźnika ze zmasakrowaną twarzą. Trzyma on pochodnię. Pod nim w wodzie leżą dwa ciała zabitych kultystów Bhaala. Za nim znajduje się wejście do komnaty pełnej skrzyń ze złotem. Przed nim zaś stoi zniecierpliwiony człowiek, którego oblicze skrywa kaptur.
Wkrótce staje się jasne o co tu chodzi. Mortlock domyślił się, że Vaaz nie przyszedł tylko po swoje złoto, ale by go zamordować, a potem wysadzić całe te podziemia. Mortlock znalazł beczki wypełnione gazem, które Vaaz tu naniósł i porozstawiał. Mortlock wie już, że jego matka i brat sprzątają teraz po kultystach i chcą się pozbyć również jego samego, choć to przecież ich rozkazy przekazywał kultystom. Rodzina się nim wysługiwała, a teraz chce się pozbyć.
Mortlockowi nie pozostało nic innego, jak chwycić za pochodnię i grozić, że wysadzi całe to miejsce. Na ten szantaż Vaaz nie ma sposobu. Z jednej strony musi zabić Mortlocka i wysadzić podziemia, z drugiej nie chce tracić swego majątku – złota dopiero co zrabowanego z Banku Miliona Monet.
Mortlock wysadzi wszystkich, jeżeli Vaaz tylko się zbliży do niego. Vaaz nie może zabić Mortlocka, bo ten wariat trzyma pochodnię. Trwa impas.
Mord
Otto nakłada truciznę paraliżującą na strzałę i posyła ją prosto w Mortlocka, ale nie zatruwa osiłka. Mortlock, zaatakowany znienacka przez Ottona, na chwilę odwraca uwagę od Vaaza. Vaaz korzysta z okazji, że Mortlock stracił nim chwilowo zainteresowanie, dobywa zakrzywionego sztyletu Bhaala i pędzi na Mortlocka. Bohaterowie dziwią się czemu Vaaz nie atakuje ich, ale widocznie on ma tu swoje zadanie do wykonania. Czyżby komuś tak bardzo zależało na tym, by zasznurować Mortlockowi usta?
Drużynie nie udaje się ocalić Mortlocka przed Vaazem. Kultysta Bhaala morduje go na ich oczach.
Posiadłosć Seskergates odczarowana
Do drużyny dołącza Serafin, który uporał się z kultystami przechrztami w Łaźni. Razem pokonują Vaaza i niewidzialnych kultystów Bhaala. Wynoszą ich złoto. Zabierają ciało Flennis. Zamiast obalać posągi Bhaala, Bane’a i Myrkul w starożytnej świątyni, pozwalają im runąć wraz z podziemiami. Wysadzają je korzystając z ładunków wybuchowych pozostawionych przez Vaaza.
Złoto rozdają ludowi Wrót Baldura. Łożą też na Zakon Jednorożca. Halesta w tawernie Hełmie i Płaszczu opowiadać będzie odtąd o ich legendzie. Gazeta Baldur’s Mouth już więcej nie napisze o Seskergates jako posiadłości przeklętej, nawiedzionej przez czarty, kryjówce handlarzy ludźmi, miejscu przetrzymywania diabelskich artefaktów. Lud wielbi Drużynę Seskergates. Vanthampur nie odważy się ich aresztować ani postawić przed sądem.
epilog
Ostatni kultysta Bhaala w podziemiach poddaje się. Wyjawia, że pozostałe zrabowane z banku złoto ma Amrik oraz miał je też Yignatha, ale przegrał wszystko w kasynie Amrika. Całe pozostałe złoto znajduje się więc w tawernie Pochyła Latarnia. Tam bowiem urzęduje boss całego gangu, Amrik Vanthampur.
– Jeszcze ja mam z tobą do pogadania – odzywa się Serafin. – Byłem przy tronie twego pana. Jak zdjąć jego klątwę?
– To oczywiste – odpowiada kultysta. – Bhaal jest martwy. On chce powrócić do żywych. Dlatego wciąż i wciąż płodzi potomków. Jeżeli spłodzisz dziecko, klątwa przejdzie na nie.
Serafin blednie co uchodzi uwadze jego towarzyszy. Erika śmieje się pod nosem z kleryka. „Serafin i kobiety” – kpi.
– Spokojnie, tobie to nie grozi – pociesza go i poklepuje go po plecach.
Komentarz prowadzącego (koso):
U nas drużyna powstrzymała już wcześniej kultystów Tiamat, zabiła nawet jej wiernego sługę (smok Valraun) oraz zniszczyła jej potężny artefakt (Dar Isendrauga), uniemożliwiając Tiamat kontaktowanie się z Avernusa ze swymi sługami w Baldur’s Gate. Kultystów zatem już nie ma, ale mogłem zostawić złoto Tiamat po prostu jako „nagrodę” dla bohaterów za ich pokonanie.
Zdecydowałem się na coś innego, czym mogłem jeszcze zagrać. Zamieniłem skarby Tiamat na zrabowane złoto z Banku Miliona Monet. Kultyści Martwej Trójcy zrabowali je i zaczęli się o nie kłócić. Kłótnie mogą następnie wykorzystać gracze, iść na układy z częścią kultystów przeciw innym, a i kultyści są mniej skorzy do atakowania graczy, a bardziej do współpracy…
Zaraz, zaraz do jakiej współpracy? To celem dobrych bohaterów nie jest pozbyć się złych kultystów?
Oryginalnie celem scenariusza jest uratowanie Mortlocka Vanthampura, by ten wyjawił mroczne sekrety swej rodziny.
Tyle że wielce prawdopodoobnym jest, że gracze go nie uratują, bo nie zdołają albo nie zechcą go uratować przed Vaazem.
Tak też się stało u nas.
Ja zwiększyłem znacząco szanse Mortlocka w porównaniu do oryginalnego scenariusza, np. usuwając tajemne przejście prowadzące do niego czy podstawiając kultystów, którzy dzielą się wskazówkami co do Mortlocka. Wymyśliłem rozprawę sądową na Thurstwellem Vanthampurem, który pod wpływem graczy zdradza swą nikczemną rodzinę, by tym samym zachęcić graczy do zbierania dowodów zamiast mordowania kultystów. Podkreślałem kluczową rolę Mortlocka jako świadka koronnego na procesie Thurstwella. Sylvira Savikas nawet wprost zleciła drużynie misję nakłonienia kultystów do współpracy. Podzieliłem również kultystów na frakcję kłócące się między sobą o złoto, co zwiększało szansę graczy na dogadanie się z jedną ze stron.
Co z tego, że zwiększyłem liczbę ścieżek prowadzących do Mortloca z oryginalnych 0 (twórcy gry każą graczom odnaleźć Mortlocka i ocalić go, po czym ukrywają jedyne drzwi prowadzące do niego) do kilku. Co z tego, skoro każda z tych ścieżek wymyślonych przeze mnie i tak prowadzi do jednego tylko rozwiązania – Mortlock musi zostać odnaleziony i uratowany.
To powinna być przestroga dla każdego MG, który poważy się prowadzić tę kampanię. MG powinien być z góry przygotowany na to, że gracze NIE uratują Mortlocka. NIE przesłuchają go. NIE dowiedzą się od niego niczego. I co wtedy? Fabularne-TPK (Total Plot Kill®), koniec kampanii i schluss?
U nas sprawę uratowała Erika, która ostro zawalczyła z Otto o ocalenie Flennis i ugrała to dla siebie. Dowiedziała się sporo z tego, co mogła się dowiedzieć od Mortlocka, tyle że Flennis nie ma takiej mocy dowodowej na rozprawie jak Mortlock.
I tu sprawę uratował Otto wysuwając propozycję zorganizowania napadu na sąd! Tak! Zamiast procesu, próba odbicia więźnia. Skoro BG nie pozyskali kluczowych świadków, sędzią w sprawie jest ich wróg (Thalamra Vanthampur), a miastem rządzi bezprawie, to napad i tak wydaje się bardziej sensowny i mniej ryzykowny niż udowodnienie swej niewinności w ustawionym procesie. Otto powiedział – przyjmując to rozwiązanie my przejmujemy inicjatywę, działamy na swoich zasadach, a nie jesteśmy rozgrywani przez innych.
Twórcy scenariusza popełnili błąd zakładając jak ten scenariusz powinien się zakończyć i nie przedstawiając żadnej alternatywy. U nas alternatywę stworzyli sami gracze wymyślając napad. I ta alternatywa dużo bardziej mi się podoba niż oryginał!
Serafin zginął pod koniec poprzedniej sesji i Hollyfanta wydostał go z podziemi szukać wskrzeszenia dla niego. Ja na poziomie meta zapewniłem ich, mogą działać dalej w podziemiach bez Serafina, dla niego też mam coś przygotowanego oddzielnie. Rozdzielenie drużyny wyszło bardzo dobrze, nie zabiło ich i nie udaremniło wysiłków. Połączyli się w ostatniej scenie.