Bohaterowie wchodzą do Wielkiej Katedry. Gdzie szukać zła jak nie w kościele?
Bohaterowie Graczy
Andrzej – Alef Senurset Serafin – Protector Aasimar / Light Domain Cleric 6 / Hermit / Lawful Good
Kadu – Otto Kreeg – Human / Champion Fighter 6 / Noble / Neutral Good
Gosia – Erika ‚Tolerancja’ Savikas-Hamaad – Tiefling / School of Divination Wizard 6 / Sage / Chaotic Good
w poprzednich odcinkach
Bohaterowie zstępują do Avernusa. Ratują elturankę, spotykają dawnego znajomego, który stał się łowcą niewolników, słyszą pogłoski o kimś tajemniczym kto rozdaje jedzenie, słuchają przestróg generała Zariel oraz dostają się pod Wielką Katedrę, gdzie toczą bój z gnollami Yeenoghu.
przygoda
Ulder Ravengard
Na dziedziniec przed katedrą wjeżdża Ulder Ravengard wraz z tuzinem żołnierzy Pięści. Spodziewał się tu bohaterów. Słyszał o nich od „wspólnego znajomego”, którego tożsamości wszakże nie zdradza.
– Marszałku Ravengard – zwraca się do niego Alef. – Wybacz obcesowość, ale muszę zadać ci jedno bardzo ważne pytanie. Oto przybyłem do Wrót Baldura i zastałem wśród wszystkich tam rządzących, wśród znanych i możnych, potworne zepsucie, upadek i złe kulty. I wcale nie najgorsze były kulty Martwej Trójcy. Najgorszy był jeszcze inny kult, kult Gargautha. I muszę spytać cię jako jednego z Wielkiej Czwórcy rządzących, czy i ty brałeś w nim swój udział? Powiedz czy należałeś do Loży Tarczy, wcześniej zwanej Zakonem Silvama, tak jak wszyscy pozostali? Uważaj, bo biorę na świadka niebiosa.
Gdy Alef mówi ‚tarcza’ wzrok Ravengarda kieruje się na tarczę Alefa.
– Słyszę gorycz w twych słowach – odpowiada marszałek. – Nie mów mi proszę o Wrotach Baldura. Teraz nie mogę pomóc memu ukochanemu miastu, w którym jak słyszę zaszły zmiany. Moje serce jest pęknięte na pół, jak Elturel. Połowa musi bić dla Elturel, a połowa wciąż troskać się o Wrota Baldura. Klnę się na Helma, Torma i Lathandera, że ich tylko wyznaję. I wnoszę po twych słowach, że mam do czynienia z prawym mężem. Choć przyznam, że dziwi mnie widok diabelskiej tarczy właśnie przy tobie.
Otto Kreeg zaciekawiony wysłuchuje tych słów. Wynika z nich, że Ravengard jest kimś takim jak Otto. Połowa jego serca bije dla Elturel, a pół dla Wrót Baldura. I Otto wnosi z tego, że Ravengard jeszcze nie zapomniał tego życia poza piekłem. Ravengard może być odpowiednią osobą, żeby z tego piekła to miasto wyciągnąć. Ulder uratuje Elturel, by móc wrócić do Wrót. Bo Otto kieruje się taką samą zasadą. Otto przybył tu, by uratować swoje miasto, by uratować Elturel. Ale kotwicą, która go trzyma, jest jego żona. Otto ma do kogo wrócić.
Bohaterowie chcieliby wejść do katedry, przed czym przestrzega ich marszałek. Katedra to miejsce nieprzyjazne dla cudzoziemców. Marszałka Ravengarda początkowo przyjmowano z honorami, ale potem zabronili mu wstępu do środka. Zostawili mu do dyspozycji jedną z wież obok katedry, gdzie stacjonuje ze swym skromnym dwunastoosobowym oddziałem.
Ravengard rozzłościł kapłanów swoją sugestią, by wyłonili Radę i ta sprawowała władzę – jak ma to miejsce we Wrotach Baldura. Kapłani uznali go za uzurpatora, który chce podeptać miejscowe prawa i narzucić im obce. I tak oto wciąż nie mogą wyłonić swego przywódcy. Do tej pory byli zdani na rozkazy dyktatora, Thaviusa Kreega. Przez pięć dekad przyzwyczaili się do jednowładztwa. Bez niego nie są w stanie podjąć żadnej decyzji.
Przekroczyć próg świątyni
Otto Kreeg anonsuje towarzysza przed drzwiami katedry.
– Nie wiecie kto przybył do tego miejsca. Otwórzcie bramy przed tym, który przyszedł rozświetlić mrok, dać wam iskrę nadziei i ostatecznie wydostać się z pułapki piekła. Otwórzcie odrzwia przed prorokiem Alefem!
„Dawno, dawno temu, młody kleryk stanął przed wrotami świątyni pukając do jej wrót prosił kapłanów prosił o schronienie, o opiekę i o miskę strawy. Nie spotkał się z dobrym przyjęciem. Bracia kapłani szydzili z młodego kleryka. Pobili go, zabrali mu szatę jego jedyny dobytek i przepędzili. Z oddali jeszcze słyszał okrutne nawoływania. I nie przybył ich bóg, aby im przeszkodzić, bo bogowie sprzyjają jeno silniejszym. I nie przybył żaden anioł, by go ochronić, bo próżno szukać litości dla słabszych w niebiesiech. Ale oto dziś dojrzały już kapłan staje przed wrotami świątyni, rozstępuj się podwoja i jest tu gościem honorowym. O nic nie musi prosić. O nic nie musi się modlić. Czy szuka tu pomsty? Nie. Będzie karmił głodnych, będzie poił spragnionych i leczył chorych. Tych, którzy wytrwali w wierze. Bo oto wchodzi do swojej świątyni”.
Drzwi natychmiast otwierają się, staje w nich jeden z kapłanów, Jander Bellandi, który rozpoznaje Ottona [krytyczny sukces – 20].
– Kreeg! – wykrzykuje. – Otto Kreeg! Na Towarzysza! A gdzie twój wuj? Gdzie nasz Wielki Widzący, na którego czekamy?
– Zmyliłeś słowa przepowiedni. – odpowiada Otto w zelotycznym natchnieniu i wskazuje na aasimara. – Przed tobą ten oto, który wyprowadzi Elturel z piekła.
Kapłan nie wierzy w słowa Ottona, ale gra w jego grę. Bohaterowie jeszcze nie wiedzą, że dostrzegł w tym jakąś okazję dla siebie.
– Ach, zjawił się mesjasz, który nas ocali! – kapłan krzyczy tak, by wszyscy go słyszeli. – Jak się nazywasz.
– Alef Serafin.
Nagle obok kapłana wyrasta drugi kapłan, choć wygląda bardziej jak druid. Wskazując na kapłana przedstawia go.
– A oto Jander Bellandi, Wielki Mistrz Studni!
Pomagier kłania się przed mistrzem w pas i kątem oka zerka, czy goście czynią to samo. Nie czynią. Przydupnik robi niezadowoloną minę.
Jander Bellandi gestem dłoni każe klakierowi odsunąć się i zrobić miejsce gościom. Zaprasza ich do środka.
Metamorfoza
Ta świątynia wielokrotnie doznawała przemian. Wcześniej wielbiono w niej Torma, potem zaś wyznawano sztucznego boga – Towarzysza.
Wnętrze katedry musiało wyglądać olśniewająco. Wpadało tu do środka kolorowe światło dwóch słońc, nabierające barw przechodząc przez ogromne witrażom, na których widnieli rozmaici święci, aniołowie, rycerze, Hellriderzy, piękna Zariel i Towarzysz. Z sufitu zwisały równie okazałe gobeliny, z podobnymi motywami. Całości dopełniały rzeźby, bohaterów oczywiście.
I teraz gdy to święte miejsce przeniosło się do piekła, panuje w nim mrok i przygnębienie. Stare witraże przedstawiają już nie anioły, a diabły. Kolumny są powykręcane, wykute nie w białym marmurze a czarnym diabletycie, rzucają złowrogie cienie. Pomnik Jundera Sunstara pokazuje torturowanego elfa. Święte napisy na ścianach zmieniły się w złowieszcze, infernalne znaki. Fałszujące organy mogłyby akompaniować diabelskich chórom.
Jander Sunstar
Otto Kreeg, Ostatni Hellrider, podchodzi do pomnika Jandera Sunstara, Pierwszego Hellridera. Jander Sunstar okazał się być Hellriderem jedynie z nazwy, wcale nie stoczył boju w piekle, uciekł z pola bitwy.
Kiedyś Otto marzył, by być taki jak on. Jander Sunstar, wielki bohater, który zszedł do piekieł, by pokonać diabły! Ale to była ułuda, którą karmił go wuj. Thavius Kreeg chciał, by elturanie wierzyli w legendę Jundera Sunstara, a potem odpokutowali jego winy.
Otto Kreeg nie wierzy w dziedziczenie win przodków. Z tęsknotą myśli o Janderze Sunstarze. On był tym, kim teraz stał się Otto. Tym, który zamierza sprowadzić elturan na ziemię. Jander w oczach Otta był najbardziej ludzki ze wszystkich rycerzy. Jander Sunstar zachował się jak człowiek. Gdy zobaczył piekło to nie chciał w nim być i umknął.
Kwatermistrz
Wielka Katedra stała się dla Elturan schronieniem przed pogromem, jedyną przyjazną przystanią w piekle. W schronie panują prowizoryczne warunki. Między kolumnami rozciągnięto liny, a do nich przywiązano hamaki, na których ci ludzie teraz koczują. Długie rycerskie szarfy porozwieszane w Katedrze, teraz służą niesfornym dzieciakom do zabaw i wspinaczki.
Jednak schronienie to nie wszystko, brakuje zapasów, brakuje żołnierzy, brakuje jadła. Elturanie nie mogą wyprawić się do ruin w poszukiwaniu zasobów ani reszty elturan, gdyż na zewnątrz czyha czarny rycerz oraz łowca niewolników. Haruman zabija Hellriderów, a ci powstają jako czarty i dołączają do legionów Zariel. Z kolei Kovik nakłada im kajdany i zaciąga do niewolniczej pracy w kuźni Bela.
Tylko części udaje się dotrzeć cało do katedry. Reszta wciąż boi się opuścić schronienie. Nielicznych szczęśliwców odnajduje Ulder Ravengard. Na niego Haruman nie poluje, gdyż on nie jest związany mocą paktu i po śmierci nie trafiłby do diabelskiej kohorty. A to że Ravengard kogoś uratuje nie robi na Harumanie wrażenia – ostatecznie i tak wszyscy elturanie utoną w rzece Styks.
– Przypadła mi w Elturel zaszczytna, acz trudna rola kwatermistrza – mówi Jander Bellandi oprowadzając gości po katedrze. – Na szczęście pod katedrą znajduje się źródło i studnia, przynajmniej wody nam nie brak. Za to skończyły się już zapasy jedzenia. Skąd je znaleźć tu w piekle? Nie wiem czy to tylko urojenia, głupie plotki czy mrzonki, ale ci co do nas trafiają opowiadają o miejscu, w którym nikt nie głoduje. Rzekomo miejsce to znajduje się we wschodniej części miasta. Nie łudźcie się. Nie spotkałem nikogo, kto był tam i mógłby o tym zaświadczyć. Wysłałem tam nawet mego druida. Seltern Obranch przeszukał dom po domu, kamień po kamieniu. Jak możecie się spodziewać, niczego nie znalazł. Zacząłem studiować starożytne księgi w poszukiwaniu jakiś wskazówek. To co odkryłem, to że podczas wielu wojen elturanie przystosowali się do oblężeń swego miasta. Pod ziemią mogą znajdować się zatem nie tylko katakumby, ale i schrony, a może nawet i silosy, spiżarnie. Kto wie czy nie zachowały się zapasy z dawnych lat, w magiczny sposób zakonserwowane? Odnalezienie ich ocaliłoby nas wszystkich. O może właśnie ktoś już je odnalazł? Nie pozostaje nam nic innego jak porozumieć się z nimi i przekonać do podzielenia się z nami jedzeniem.
Jander Bellandi zagląda w oczy Alefowi.
– Zjawiłeś się w samą porę, mesjaszu – mówi kapłan. – Mój druid pójdzie z wami. Seltern Obranch ma potrzebny glejt, jeżeli przyszłoby do układania się i sojuszy.
Alef nie ufa temu druidowi, pachnie szpiegiem.
Alef wyjaśnia, że wcale nie trzeba czekać na zasoby od tajemniczego darczyńcy.
– Wielki Mistrzu – odpowiada Alef. – Zanim przybędziemy z dobrą nowiną o zapasach zboża, zanim wasza sytuacja się poprawi, zbierz tu lud. Chciałbym nakarmić ich dobrym słowem, przynieść im trochę światła, zapewnić, że Celestia o nich nie zapomniała. Dam im trochę jadła. Spróbuję je wymodlić.
Jander Bellandi krzywi się.
– To wykluczone! – sprzeciwia się kapłan. – Jestem tu kwatermistrzem i odpowiadam za tych ludzi. Elturanie dość już wycierpieli. Nie chcę ich karmić ułudami. Zasłużyli na prawdę.
„I zostanie zapamiętane, że sprzeciwił mu się już pierwszego dnia”.
Cudowne rozmnożenie chleba
Alef Serafin nie zważa na kwatermistrza.
– Nie potrzebujecie pomocy, opatrzenia ran, uzdrowienia chorych? Nie potrzebujecie jadła i napojów?
Elturanie nie wiedzą co mają czynić. Wcześniej kwatermistrz nazwał Alefa mesjaszem, a teraz zabronił im spożywać wyczarowanego przez niego jadła. W końcu część ulega i zjada cudownie pomnożony chleb.
– Może bogowie was nie strzegą, ale jestem tu ja – ogłasza Alef. – Może bogowie was nie nakarmią, ale ja mogę was nakarmić. Ja jestem wysłannikiem niebios. Przybyłem ratować Elturel. Niech głodni podejdą do mnie! Kosztujcie.
„A ci którzy wieczerzali z nim tego dnia poznali zapach i smak niebios”.
Gdy elturanie kończą się posilać, Alef wygłasza alokucję.
– Ja i moi towarzysze przybyliśmy tu z własnej woli. To jest kolejna Averniada. Trafiliśmy do czeluści piekieł, ale wydostaniemy się stąd tak jak dawniej wasi przodkowie. Tam na górze we Wrotach Baldura jest wielu waszych rodaków. Opłakują was i wspominają. Utrzymują podniesione sztandary Elturel i są za to prześladowani. Nie traćcie nadziei tak jak oni tam. Pewnie myślicie, że nieszczęściem jest być tu otoczonym przez diabły w samym środku piekieł. Niedługo zmieni się to. I to nieszczęściem diabłów stanie się, że są tu uwięzione z nami! Będą tego żałowali. Wydostaniemy się stąd choćby na ostrzach naszych mieczy.
„I oddawali mu swe troski, a on słowa im swe dawał. Od trosk stawali się lżejsi, a słowa niosły ich ku górze”.
Wielki Mistrz Księgi
Inny miejscowy kapłan, Wielki Mistrz Księgi Powtórzonej Przysięgi Wöbaer Triest doskakuje do Alefa. Oczy robią mu się okrągłe na widok Tarczy Ukrytego Pana zawieszonej u pleców aasimara.
– Wspaniałość, wspaniałość! – wykrzykuje Wöbaer Triest. – Ale to przecież przedmiot czarta! Czy to roztropnie tak paradować z nim po piekle? Ach, teraz to widzę! Mesjasz przybył tu powierzyć nam tarczę, byśmy ją strzegli! Co za zaszczyt! O tak, Wielka Katedra to jedyne bezpieczne miejsce w całym Avernusie! Przyjmę od ciebie ten hojny dar.
– Łapy precz! – odpowiada Alef [krytyczny pech – 1].
Tamten nie odpuszcza. Próbuje wyrwać tarczę. Dochodzi do szamotaniny. Przerywa ją Otto, który staje w obronie Alefa.
– Ja noszę to brzemię! – mówi zdecydowanie Alef. – Nie chcę nikogo tu nim obciążać. Niosę tego czarta na sąd i dopilnuję jego upadku.
Wöbaer Triest odchodzi jak niepyszny, złorzecząc pod nosem.
– Tak, tak, jeszcze zechcą przyjść do mnie, jeszcze zechcą o coś prosić! Co za bezczelność tak potraktować Wielkiego Mistrza Księgi!
Hilde Kaas
Otto Kreega zapamiętano jako kuzyna Thaviusa Kreega, ale i obiecującego Hellridera. Wciąż w Elturel ma swoich braci broni, z których najbliższa była Hilde Kaas. Paladynka początkowo uradowana ze spotkania, ale jej radość szybko zastępuje niezrozumienie.
– Na kogo pierwszego spojrzałaś gdy ja i moi towarzysze przekroczyliśmy próg świątyni? – Otto zaskakuje ją pytaniem.
– Na to diabelstwo – odpowiada Hilde i wskazuje na Erikę. – Nie rozumiem jak kogoś takiego wpuszczono do świętego miejsca.
– Powinno dać ci to do zrozumienia.
– Otto, jesteś jakiś odmieniony – mówi Hilde, a jej oczy przestają mrużyć się ze szczęścia, a zaczynają szeroko otwierać ze zdziwienia. – I gdzie jest twój wuj?
– To prawda, jestem kimś innym, a mego wuja przeklinam. To on nam zgotował Elturel w piekle.
– Jak to? Jak to być może? Co ty opowiadasz? Jak możesz tak mówić o Wielkim Widzącym?
– Kogo wypatrujecie tutaj – mówi do niej szeptem. – Widzącego? A może Widzącej? Czy to nie ją pierwszą ujrzałaś, gdy przekroczyliśmy próg świątyni? Patrzyłaś na Widzącą, ale nie widziałaś jej.
Hilde patrzy na niego jakby postradał zmysły, a na Erikę z niechęcią. Erika przyzwyczaiła się do wrogiego traktowania z powodu swego pochodzenia, ale jest bardzo tolerancyjna, w końcu to jej credo.
– Otto, czy to jakaś próba? – Hilde mówiąc to wzdryga się. – Dlaczego przyprowadzasz do mnie to diabelstwo?
– Życie poddaje cię próbie – Odpowiada jej Otto, po czym zwraca się do Eriki. – Gdy pierwszy raz spotkałem cię byłem tak samo zagubiony jak Hilde. Pozwól jej odnaleźć drogę. Widzisz ścieżki, którymi możemy podążyć. Widzisz coś dla niej?
Diabelstwo wyciąga dłoń i chce się przywitać z Hilde, lecz ona odsuwa się.
„I powiedziane było, nawet dotknąć nie śmieli jego uczniów”.
– O krok tylko byłaś od zrozumienia prawdy, ale na końcu się omyliłaś – mówi do niej Otto, gdy ta nie chce podać swej dłoni Erice. – Jeszcze będziemy walczyć ramię w ramię. Jeszcze będzie ktoś, kogo imię będziemy wypowiadać, na kogo będziemy spoglądać. Będzie to ten sam, do którego modliliśmy się wcześniej, na którego do tej pory patrzyliśmy, ale również będzie inny. Druga strona tej samej monety.
– Otto ja nie rozumiem o czym ty mówisz – odpowiada Hilde Kaas. – Ale jedno wiem. Któż ma być naszym dowódcą jak nie ten, kto ma w nazwisku Kreeg? Gdy zawezwiesz do boju, ja stawię się.
Ołtarz Zariel
Erika obiecała sobie odnaleźć ołtarz Zariel. I odnajduje miejsce ze swej wizji. Dawno temu ołtarz ten mógł być poświęcony Tormowi, jednak teraz przedstawia postać upadłego anioła.
Świat dookoła zastyga. Jest tylko Erika i czarny anioł. Widząca poprawia przekrzywione skrzydła anioła.
I wtedy dzieje się cud! Czerń z posągu znika. Przed Eriką już nie stoi diabeł, ale znów stoi anioł. Nieskazitelne i majestatyczne piękno białej pani sprawia, że uklęknięcie przed nią wydaje się teraz jedyną właściwą rzeczą. Zupełnie zrozumiałe byłoby obdarzenie anioła bezgraniczną miłością.
Anioł rozpościera swe skrzydła odsłaniając miecz trzymany w lewej dłoni. Miecz jest tak ostry, że słychać szelest przecinanego powietrza o jego krawędź. Boski miecz, którym anioł jest w stanie oddzielić duszę od ciała.
– Powiedz mi, o Widząca, co jest największym złem?
– Niepamięć – odpowiada Erika. – Zapomnienie.
Odpowiedź sprawia, że miecz świeci się jeszcze bardziej.
– Czyż nie jest nim Otchłań co burzy porządek i niszczy istnienie?
– Jeżeli pozostanie się zapomnianym, to nikt cię z tej otchłani nie wyciągnie.
Światło promieniejące od archanioła staje się tak silne, że aż oślepia. Erika przestaje widzieć cokolwiek, jakby miała opaskę na oczach.
– Dlaczego rodzaj ludzki powinien istnieć?
– Pośród nas są tacy, którzy są nadzieją dla naszego gatunku.
Błysk wciąż oślepia Erikę.
– Kto powinien zatem powstrzymać tych, którzy niosą zniszczenie i śmierć ludzkości?
– Ja i Zariel.
Światło jest tak jasne, że zdaje się przenikać przez Erikę.
– Czyż nie jest to powinność bogów?
– Bogowie będą nam błogosławić.
Erice nie może nic zobaczyć, ale wydaje się jej, że słyszy cichy, drwiący śmiech. Zapomnienie, zapomnienie, zapomnienie – powtarza ledwo słyszalne echo.
– Czyż nie bogowie powinni stać pomiędzy człowiekiem, a chaosem? Czyż nieśmiertelni bogowie nie powinni być tarczą chroniącą śmiertelnych ludzi?
– Nie mnie to oceniać, jestem tylko sługą.
– Ale czyją?
– Jasności.
Jasność momentalnie rozpływa się. Znów wnętrze katędry spowija półmrok. Posąg anioła jest czarny, a skrzydła opadłe.
– Dla mnie dalej jesteś piękna i nigdy nie zapomnę tego światła, które tu ujrzałam – mówi Erika do martwego posągu.
Posąg zaczyna się trząść. Po chwili trzęsie się cała katedra. Ludzie w popłochu chowają się. Organy kościelne zaczynają grać piekielną muzykę. Słychać chór diabelski:
– Ale dlaczego ona odwróciła się od światła?
Czarny posąg odpowiada:
– Ona odwróciła się od światła, ponieważ światło oślepiało ją.
Chór śpiewa znowu:
– Czyż światło nie pozwala nam widzieć?
Anioł w czerni znów odpowiada:
– Światło decyduje co mamy widzieć i to jedno tylko oświetla, a całą resztę przed nami ukrywa!
Na ścianie katedry pojawia się ogromny napis. Każda z liter infernalnych płonie żywym ogniem:
Wszyscy jesteśmy zaślepieni przez światło – bogowie wcale nie strzegą nas przed chaosem.
Jakaś postać szaleńca tańczy pod napisem i śmieje się. Rechocze jak opętany i krzyczy:
– Wiecie jakie jest największe kłamstwo niebios? To, że bogowie nas chronią. O Zariel wszystkie dni nasze płyną pod Twoim gniewem!
Bal u szacha
Tymczasem w innej części piekła…
Piękny wystawny bal Wesołek Plugawiec gra i śpiewa ballady o tym jak śmiertelnicy pokonali demona. Obok gościa honorowego, arcyksiężnej Avernusa Zariel zasiada gospodarz balu, rakszasa Mahadi. Rozkazuje on służącym spełniać każdą zachciankę Zariel i jej generałów. Arcyksiężna Avernusa pozostaje jednak niewzruszona na diabelskie przysmaki, za które inni by móc je skosztować oddaliby swe dusze. W pewnym momencie Zariel zwraca się do Mahadiego:
– Słyszałam, że rozesłałeś listy gończe za pewną śmiertelniczką.
– Oh, to taka drobnostka, nic ważnego dla ciebie, pani – Mahadi na wszelki wypadek próbuje się wykręcić i zbagatelizować to.
– Wycofaj je – nakazuje księżna.
Mahadi nie zna nikogo równie bezczelnego jak Zariel. Jak śmie odbierać mu jego prawo do zemsty?
– Jak rozkażesz, pani – mówi rakszasa i schyla głowę.
Uwięziony
Bohaterowie opuszczają katedrę zmęczeni duszną atmosferą panującą wewnątrz. Chcą też przyjrzeć się z bliska Solar Insidiator wiszącego nad katedrą. W końcu to tam uwięziona jest światłość – spoiwo łączące ciało i duszę Alefa.
Okazuje się to niemożliwe. Ktoś na cmentarzu wywołuje i ściąga pioruny z kuli. Podlecenie bliżej skończyłoby się śmiercią.
– Czyż nie jest wspaniały? – zachwyca się Otto. – Jak mocne muszą być okowy, które trzymają to co jest w środku? Czujesz to?
– Nic nie czuję – odpowiada Alef. – Nie mam wrażenia że to w środku to ja. Jestem obcym wcieleniem.
– Jesteś kluczem, który otworzy to więzienie.
– Nasuwa się mi inny wniosek. Klucz trzymamy w rękach, a dokładnie ja trzymam go w rękach. Gargauth. Pomysłodawca całego tego bajzlu. On prawdopodobnie wie jak to otworzyć. Co prawda stworzył go Bel w swej kuźni, ale na pomysł Gargautha. Gargauth wie wszystko co tu się dzieje, ale nie jest w jego interesie podzielić się swą wiedzą z nami. Będzie milczał dopóki nie zrozumie w jak fatalnym położeniu się znalazł. Powoli pewnie dociera do niego, że stracił już swych wyznawców, a także swoje odbicia, symulakry. Może w piekle zostali mu jacyś sojusznicy jak Bel, którzy chcą obalić Zariel, lecz my się do nich nie wybieramy.
„I powiedziane zostało: będzie musiał wybrać sojuszników między złymi a gorszymi”.
Alef zastrasza uwięzionego w tarczy czarta.
– Co by się stało, gdyby Gargauth trafił w ręce swego prawdziwego wroga w samym środku piekieł? Jak wielkie katusze znosiłby po wieczność?
Teraz Gargauth pewnie próbowałby się targować, kusić, zwodzić, bo ciągle myśli, że jest w dobrej sytuacji. Na progu fortecy Zariel zrozumie…
„Ciężkie niósł brzemię i tylko on rozumiał w pełni jak wiele dla niego to znaczyło”
Potem Alef będzie się zastanawiał:
– Ciekawe kto podyktował tekst paktu Bellandi. Czyj to był pomysł z Towarzyszem? Czy Zariel sama tak to ładnie przewidziała czy skorzystała z okazji podsuniętej przez Gargautha? A może Bellandi była urabiana przez Gargautha i to on jej podyktował? W co oni grają i jak to odkręcić?
– Zariel dyktując pakt już miała Solara w kuli. Wiedziała jak działa i że to w końcu teleportuje miasto. Nie pasuje mi to do niej. To robota kogoś bardziej przebiegłego, niż frajerki szturmującej piekło dla kaprysu. Czyimi wyznawcami są tak naprawdę Hellriderzy z katedry?
Szalone plany czarodzieja
Czarodziej Farouk Hamaad odnajduje w Ottonie sprzymierzeńca, gdy ten oświadcza:
– To miasto jest ciągnięte przez niekończąca się rzekę ognia. Zegar bije dla miasta. A gdyby uszkodzić te łańcuchy?
– Wreszcie ktoś kto myśli! Już się bałem, że zaczniecie uganiać się za jedzeniem i żołnierzami dla kapłanów z katedry. Jakby to było do czegokolwiek potrzebne. Zastanówmy się. Gargauth sprowadził do Elturel XII miast. Do Doków Upadłych Miast na rzece Styks dopłynęło już XI z nich. Elturel wkrótce do nich dołączy. A wtedy duszna kipiel wciągnie wszystkich Elturan. Co im wtedy po jedzeniu i żołnierzach? Spójrzmy co w tym czasie robi wróg. Obserwujmy wroga i wyciągnijmy wnioski. Dlaczego armia Zariel do tej pory nie zaatakowała Elturel? A no nie zaatakowała, bo diabły są pragmatyczne. I to w nich cenię. Po co zużywać swe zasoby? Po co kruszyć kopię o wygraną sprawę? Nie musi nic robić. Elturel zatonie samo. Wystarczy, że będzie się trzymać planu. Wystarczy, że będzie się trzymać łańcuchów, które je ciągną. I właśnie dlatego armia Zariel nie jest w mieście, ale pod nim, przy łańcuchach, by je pilnować. Łańcuchy to jedyny słaby punkt planu Zariel.
Alef sprowadza Farouka za ziemię:
– Zanim zaczniemy majstrować przy łańcuchach warto porozmawiać z arcyksiężną. Wytłumaczmy się co próbujemy zrobić i dlaczego. Zariel w tym momencie dostaje dodatkowych rekrutów do swojej walki. Dlaczego miałaby się ich pozbywać? Musielibyśmy dać jej coś w zamian. Słyszałeś Gargauth? Wykupić ludzi od diabła za diabła brzmi jak dobry interes.
Marszałek
Bohaterowie wracają porozmawiać z marszałkiem Ulderem Ravengardem. Ten oddycha z ulgą, że kapłani ich nie aresztowali. Erikę nurtuje pytanie kim jest tajemniczy wspólny znajomy. Ulder wciąż nie chce wyjawić jego tożsamości.
– Nasz znajomy wykonuje dla mnie ważne zadanie – mówi Ravengard. – Nie mogę nic więcej powiedzieć poza tym, że jest gigantyczny problem z połączeniem dwóch połówek miasta. Elturel jest rozbite na pół przez wyrwę. Jedyne dwa mosty obsadzają na zmianę demony z diabłami. Elturanie ze wschodniej części nie mogą przedostać się do Wielkiej Katedry. A to niestety obecnie jedynego pewne schronienie. Jest tu jedyną świecącą latarnią. Do niej ściągają ocaleńcy. Dlatego robię wysztko, by ją utrzymać, choć jestem tu persona non grata. Dlatego wyprawiam się do miasta i pomagam ocaleńcom dostać się tutaj. Na mnie i na moich ludzi Czarny Rycerz nie poluje tak jak na Hellriderów. Nie mam pojęcia dlaczego.
– Hellriderzy zmieniają się w czarty – podpowiada Otto. – To przekleństwo Hellriderów. Skazano ich na ten los. Gdzieś wewnątrz katedry księga kryje imiona i nazwiska tych, którzy podpisali własną krwią pakt. Zamierzam zniszczyć księgę, bo to jej magia trzyma ich tutaj. Ona wysłała ich do piekła wraz z miastem.
– I dlatego z każdym dniem szeregi wroga pęcznieją, a nasze ubywają – przytakuje Ulder. – Ci, którzy giną z ręki Czarnego Rycerza zaraz potem dołączają do jego piekielnego oddziału. A mi brakuje żołnierzy. Nie mam jak prowadzić tej wojny.
– No dobrze książę, powiedzmy że udaje ci się połączyć miasto i zgromadzić wojowników, to co wtedy? – swym pytanie Otto wybiega daleko. Za daleko.
– Powinniśmy utrzymać katedrę i wyłonić jednego przywódcę…
– Zajmujemy się rzeczami małymi, a musimy stworzyć wizję, która wyzwoli Elturel – Otto coraz bardziej wybiega poza horyzont Uldera. – Mamy władzę nad Elturel. Przejęliśmy katedrę. Co dalej?
– Zebrać żołnierzy i pokonać czarnego rycerza oraz łowcę niewolników. Dopiero wtedy stutacja w Elturel będzie stabilna. Inaczej to miasto nie przetrwa. Nie doczeka się wyratowania go z piekła. Ciężko będzie podnieść coś, co za chwilę rozsypie się w rękach.
– Marszałku Ravengardzie, robisz świetną robotę – pochwala go Alef. – Gdyby nie ty to miasto już dawno rozsypałoby się w proch.
Potem Otto podsumuje rozmowę z marszałkiem:
– Ravengard ma dobry pomysł, ale brak mu wizji potrzebnej do wyswobodzenia Elturel. Kiedy miasto się ustabilizuje co zrobimy dalej? Zaatakujemy okowy, be je zatrzymać? Czy też może wedrzemy się do Solar Insidiator – więzienia trzymającego boską moc?
„Elturel to nie miasto, Elturel to ludzie. Miasto możemy poświęcić, ale ludzi musimy stąd wydostać” – powiedziała wcześniej Widząca. Otto zastanawia się nad słowami Eriki i myśli sobie, że byłoby niezwykłą ironią gdyby z piekła wydostali się tylko Ravengard i ci, którzy się do niego dołączyli. A Elturanie, sami sobie winni, zostaną w Avernusie.
Prządka
Erika przepowiada Ravengardowi, że ocali Elturel. On jednak odrzuca jej przepowiednię. Marszałek jest człowiekiem twardo stąpającym po ziemi.
– Przepowiednia… Jak każda ciężka do zrozumienia. Jak każda pasuje jednocześnie do wszystkiego i do niczego.
Otto Kreeg po raz kolejny staje w obronie Eriki.
– Zamilcz książę! Nie będziesz obrażał Widzącej. Ona jedyna zna drogę wyjścia stąd. Ona jedyna jest w stanie dostrzec wśród miliona splotów jedną jedyną choćby najcieńszą nitkę, która prowadzi do wyzwolenia Elturel z piekieł. Zaufaj jej, bo jeżeli jej nie zaufasz, to zagubisz się w nitkach przeznaczenia. Skończysz jak Elturel zaplątany między nićmi.
Thunder Thent
Pod katedrą zjawia się Thunder Thent, potomek legendarnej paladyn Tamali Thent. Otto pamięta go. On jeden podważał rządy Kreega, oskarżał go o zamordowanie Tamali i odebranie jej władzy nad Elturel. Nigdy nie został Hellriderem. Teraz próbuje szukać ocaleńcow po ruinach i sprowadzać ich do katedry. Bezskutecznie. Chłopak nadaje się na demagoga, podżegacza i wichrzyciela, ale nie na wojownika. Po raz kolejny powraca z eskapady pobity przez Czarnego Rycerza. Stracił cały swój oddział. Sam jeden poobijany wrócił do Katedry.
Gdy dostrzega Otto Kreega wybucha gniewem.
– Oto śmiał przybyć tu krewny Thaviusa Kreega – pomstuje Thunder. – I co, przyszedłeś tu dokończyć jego dzieła? Chcesz nas wszystkich zgubić? Mało wam? Mało wam Kreegowie? Zamordowaliście Tamalę Thent. I teraz zamordujecie nas wszystkich!
Paladyn Tamala Thent była legendarną bohaterką i miała zostać przywódcą Elturel. Na dzień przed wyborem zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Władzę zdobył Thavius Kreeg. To wystarczyło Thunderowi, by winą obaczyć Thaviusa.
– Pogubisz wszystkich, którzy pójdą z tobą – wykrzykuje do niego Otto Kreeg. – Ale myślisz, że ja się tego zlęknę? Pójdziemy z tobą odnaleźć to co cały czas obiecujesz, a czego nie potrafisz dostarczysz. I zobaczymy czy klątwa Thentów zadziała po raz kolejny!
Kreeg wygrywa pojedynek słowny z Thunderem. Przeznaczenie wisi nad nimi. Jeden przeklęty, drugi błogosławiony [przewaga: krytyczny sukces 20 + krytyczny pech 1].
W tym momencie z katedry wychodzi Jander Bellandi.
– Dość tego! – wykrzykuje kapłan. – Długo tolerowaliśmy twoje wybryki, młodzieńcze. Nigdy nie byłeś Hellriderem. A tych którzy nimi są, gubisz. Powiesić go!
Otto Kreeg zatrzymuje go.
– Drogi Janderze Bellandi – mówi Otto. – Każdy zasługuje na ostatnią szansę od losu. Niech posmakuje z nami piekła, na które skazał innych Hellriderów. Niech pójdzie z nami w tany. Niech nie tchórzy gdy zostawiał naszych na polu bitwy. Już my tego dopilnujemy i zobaczymy z jakiej gliny jest ulepiony, czy potrafi przełamać przekleństwo swego rodu…
Ottona popiera jego towarzyszka broni, Hilde Kaas.
– Tak, tak każe zwyczaj – ogłasza Hilde. – Winny ma szansę na odkupienie. Po to my wszyscy się tutaj znaleźliśmy. Po to znaleźliśmy się w piekle. Właśnie po to, by wszelkie winy odkupić.
Gdy ta powołuje się na zapisy w kodeksie Hellriderów, Jander Bellandi nie ma już nic do gadania. Skazuje Thundera nie na śmierć, ale wygnanie. Nie ma prawa przekroczyć progu katedry. Może wyruszyć na eskapadę, ale nie ma prawa zabrać ze sobą żadnego Hellridera.
Świątynia Chauntei
Awanturnicy udają się do głównej promenady prowadzącej do Wielkiej Katedry oraz ogrodów wokół. Z dawnej zieleni roślin oraz bieli marmurów nic nie zostało. Drzewka są czarne, powykręcane, złowieszcze. Nie zachowały się także pomniki w swej firmie. Jander Sunstar, który cierpi niewyobrażalne katusze. Naja Bellandi wygląda jak nienasycony czart gotowy zdradzić i odebrać władzę. Tamala Thent, która wydaje się zagubiona. Thavius Kreeg, który wnosi ręce w geście tryumfu.
Następnie kierują się do dawnej Świątyni Wielkiej Matki. Chauntea zwana jest również boginią zbóż. Czy tu udał się Flennis odzyskać swoje wspomnienia?
Bohaterowie wierzą, że Flennis to tak naprawdę Klav Ikaia, legendarna przywódczyni Elturel, która odegnała armię nieumarłych, ale została zraniona przez wroga. Wygrała wojnę, ale za zwycięstwo zapłaciła osobistą cenę – stała się wampirem. Musiała ukrywać ten fakt przed poddanymi. Jej sekret odkryła Naja Bellandi. Klav Ikaia wysłała swe wampirze sługi, by dopadły Bellandi. Ta skryła się w przytułku – Świątyni Wielkiej Matki. Wampiry wpadły do środka i dokonały rzezi wszystkich kleryków, a także korzystających z ich pomocy chorych, bezdomnych, starców, sierot. Bellndi udało się wydostać z masakry i wtedy to zawarła pakt z Zariel. Nad Elturel pojawił się Towarzysz i jego światło spaliło wampiry. Plotki głoszą, że Klav Ikai udało się ukryć w katakumbach.
Erika okiem badaczki przygląda się pozostałości hospicjum. Rzeźby i freski wykonano później, chciano pod nimi coś ukryć, zamalować. Te dewocjonalia wykonane topornie, siermiężnie, kiczowato, służyły propagandzie państwa teokratycznego Kreega.
– Elturealizm – podsumowuje czarodziejka.
Erika przypomina sobie obrazy Jasmal, których nie ceniono w Elturel ze względu na ich kunszt, nowatorstwo, abstrakcję.
– Skoro twój wuj był osobą, która pisała historię na nowo, to może pod farbą położoną na tych płótnach kryją się prawdziwe sceny.
Towarzysze pomagają Erice zedrzeć kłamliwe obrazy ze ścian i zdrapać freski. Pod spodem znajdują się przepiękne malowidła sprzed 50 lat, z czasów panowania Klav Ikai i jej wampirzego dworu. Nie ma dowodów na to, że wampiry ciemiężyły Elturan, wręcz przeciwnie. Elturel odnosiło wtedy militarne zwycięstwa. Elturanom żyło się dostatnio. Kwitł tu handel. Elturel było klejnotem na rzece Chionthar, do którego spływały barki kupców. To za jej rządów rozbudowano system kanałów śródmiejskich, by łodzie mogły wpływać do wnętrza miasta. Erika odnajduje też księgi rachunkowe pokazujące niesamowite zbiory plonów, olbrzymie dochody miasta, wydatki sprzyjające mieszkańcom i rozwijające miasto.
– Naja Bellandi miała interes w zawarciu paktu z Zariel, by pozbyć się konkurencji i przejąć władzę, a ona była zbyt ambitna z tego co usłyszeliśmy – stwierdza Erika.
Pojawienie się Towarzysza spowodowało pozbycie się wszystkich urzędników odpowiedzialnych za prosperity. Ich miejsce zajął Thavius Kreeg, który zamordował Naję Bellandi, a potem Tamalę Thent i zaczął wprowadzać własne rządy. Miasto stało się zaściankowe, odcięło się od świata, zamknęło się na cudzoziemców. Przestał istnieć handel, przestała istnieć gospodarka. Przejadano dobrobyt wypracowany za czasów Klav Ikai. Kreeg wiedział, że potrzebuje go tylko na najbliższe 50 lat, bo potem miasto i tak przepadnie. Musiał przez ten czas jedynie utrzymać tajemnicę. A do tego potrzebował pełni władzy, posłusznego wojska i zindoktrynowanych poddanych. Wprowadzono teokrację, powoli zapominano o bogach, wprowadzono kult Towarzysza.
– Gdy byłem dzieckiem bałem się tu przychodzić, gdyż bałem się tych scen narysowanych niezbyt piękną kreską. Teraz jeszcze bardziej przeraża mnie to co wynika z tego czego się dowiedzieliśmy. To miasto mogło być lepiej zarządzane przez Klav Ikaię niż przez samych elturan. Może za szybko osądziłem mego wuja. Może miał rację, że to miasto musi odpokutować.
Erika odnajduje również starą korespondencję. Prawda jest taka, że to nie Naja Bellandi zzamierzała demaskować Klav Ikaię, ale odwrotnie, Klav Ikaia próbowała zdemaskować Naję Bellandi. Wampiry nie dokonały tu rzezi niewiniątek, by dopaść ukrywającą się pośród nich Naję Bellandi. To kłamstwo propagandy Kreega.Świątynia była przykrywką dla Zarielitów i to ich wampiry wymordowału. Klav Ikaia dowiedziała się, że Naja Bellandi i Thavius Kreeg są zamieszani w kult Zariel i spiskują przeciw miastu. Naja Bellandi wyprzedziła ją. Dla własnej ochrony oraz dla przejęcia władzy zawarła pakt z Zariel i ściągnęła Towarzysza. Bellandi poświęciła Elturel i Hellriderów, by zemścić sie za swoją porażkę. A także ich dzieci i ich dzieci.
– Dlatego Thavius Kreeg nie miał dzieci – zauważa Erika.
„- Powiedz mi, o Widząca, co jest największym złem?
– Niepamięć – odpowiada Erika. – Zapomnienie”.
Bohaterowie zgodnie uznają, że muszą odnaleźć Flennis i przypomnieć kim jest.
– Wampirzycy będzie zależało na tym, by odzyskać miasto – podsumowuje Otto. – Ona jest naszym sojusznikiem tak naprawdę.
– Zobaczcie, Flennis nie pamięta historii z tamtych czasów i Alef też nie pamięta swojej historii – zauważa Otto.
– Zgadza się – przytakuje Alef. – Niepamięć jest przekleństwem. Dobrze, że mnie Zariel nie pytała co jest największym złem. Ja odpowiedziałbym zdrada.
Droga ku cmentarzysku
Bohaterowie uznają, że wpierw udadzą się do domu Eleonory Savikas. Cioteczka Eriki została zamordowana na polecenie Thaviusa Kreega. To oznacza, że odkryła jakiś jego mroczny sekret. Potem zaś Erika chce odwiedzić jej grób na cmentarzysku. Tyle że to teraz niebezpieczne. Nieumarli powstali, nekromanta tworzy tam swoją armię.
Czy powinni mu w tym przeszkodzić?
– Celestialną strategią w takich sytuacjach jest „nie wtrącamy się” – aasimar dzieli się swym spostrzeżeniem. – Niech się biją między sobą. Jeżeli zdejmiemy jedne figury z planszy zyskają drugie. Wcale na tym nie zyskamy. Dopóki demony biją się z diabłami to żadni nie mają przewagi, więc jakoś tam jest.
– Kijowo, ale stabilnie.
Komentarz prowadzącego (koso):
Oryginalny scenariusz zakłada kilka potyczek, a następnie spotkanie z Pherrią Jynks, która odsyła bohaterów na cmentarz, gdyż tam udał się Ravengard i nie wraca. Zrezygnowałem z potyczek, z Pherii, a Ravengard nie polazł na żaden cmentarz tylko od razu można się z nim spotkać. Bohaterowie wcześniej z wizji wiedzieli, że Ravengard tu jest. Uznałem za oszustwo teleportowanie go gdzie indzie, byle gracze musieli tam pójść. Co innego gdyby graczom szczególnie zależało na spotkaniu z Ravengardem – wówczas zmuszanie ich do dodatkowego wysiłku mogłoby być uzasadnione.
Inna sprawa, że to gracze nie Ravengard powinni wykonać misję na cmentarzu, bo to o nich kampania, nie o Ravengardzie. Chyba że na poprzedniej sesji zginęłby któraś postać, wówczas dostałaby propozycję grania Ravengardem.
Ravengard jest w lepszej sytuacji od Hellriderów, gdyż nie wiąże go klątwa. Nie jest celem dla Harumana. Wykorzystuje to do ratowania Hellriderów – wyszukuje ukrywających się po ruinach i sprowadz ich do katedry. Dlatego kluczowe jest dla niego utrzymanie katedry jako póki co jedynego dobrze ufortyfikowanego schronu oraz w planach przejęcie mostów, by elturanie ze wschodu mogli przedostawać się do katedry. Gracze spodziewali się po Ravengardzie recepty na wydostanie Elturel z piekła, ale on jej ewidentnie nie ma. Działa taktycznie, nie strategicznie – łata dziury, gasi pożary.
Przeciwieństwem Ravengarda jest kasta kapłanów ze świątyni. Bez dyktatora Kreega to bezwolne eunuchy, rywalizujące ze sobą o władzę, ale nie mające do niej predyspozycji. Kreeg zadbał o to, by otaczać się miernotami. Pomagierami i zausznikami bez kompetencji do odebrania mu władzy. Do tego katedra pod wpływem piekła doznała przemiany – wygląda jak świątynia diabła. A i już przedtem była splugawiona – poświęcona fałszywemu bożkowi – Towarzyszowi. Wyszło to fajnie, że gracze wchodząc do katedry w piekle wcale nie wchodzą do miejsca czystego dobra.
No i w tejże katedrze Gosia znalazła „swój” ołtarz Zariel. To od początku jej wątek i świetnie doprowadziło go do tego momentu. Jej odpowiedź na pytanie o największe przekleństwo to „niepamięć”, „zapomnienie”. Perfekcyjnie wychwyciła główny motyw kampanii – zapomnienie o grzechu Hellriderów, zapomnienie o Zariel i pozostawienie jej w piekle, niepamięć Trębaczyka. Do tego dołożyliśmy własne wątki – niepamięć Alefa, niepamięć Ikai.
Scena z ołtarzem Zariel to była finezyjna, wysmakowana i wirtuozerska scena. Na długo zapowiadana, wyciągnięta w idealnym momencie. Idealnie zgrana w czasie i miejscu. Była też efektem krytycznego pechu w teście mechanicznym, który Gosia przełożyła na odgrywanie postaci. Scena była przygotowana o tyle, że ułożyłem sobie przed sesją pytania. Ale przecież nie miałem pojęcia jakie będą odpowiedzi, przez co wyszła zupełnie spontanicznie.